Nie od dziś wiadomo, że ustawianie meczów sparingowych, np. poprzez wykorzystywanie wysokich kursów na wynik do przerwy i końcowy, to jedne z najpopularniejszych sposobów na match-fixing. U nas po raz pierwszy naprawdę głośno o problemie zrobiło się jakieś cztery lata temu, kiedy to wyszła na jaw sprawa Floty Świnoujście i jej dziwacznych, rumuńsko-mołdawskich przekrętów (o sprawie pisaliśmy TUTAJ). Całkiem niedawno problem powrócił z dość nieoczekiwanego źródła – w opublikowanym przez Football Leaks materiale polskie kluby, a konkretnie Śląsk Wrocław, Wisła Płock i Ruch Chorzów, zostały wymienione jako uczestnicy ustawionych meczów, które w latach 2016-2018 zostały rozegrane na Cyprze.
Za proceder na boisku mieli być odpowiedzialni podstawieni sędziowie, którzy pilnowali grubych zakładów zawartych gdzieś na rynku azjatyckim. Natomiast całościowo proces był kontrolowany przez firmy, które w bardzo promocyjnych cenach kompleksowo organizowały obozy piłkarskie na Cyprze. Schemat działania takich firm na łamach portalu Sportowe Fakty wyjaśnił prezes Wisły Płock, Jacek Kruszewski: – Za niespełna 80 euro od osoby w Turcji i na Cyprze można już mieć hotel, wyżywienie, transport, możliwość korzystania z boisk treningowych i siłowni oraz odnowy biologicznej. Pośrednik zorganizuje także wszystko, co potrzebne do rozegrania meczu. Niestety, nie możemy sprawdzić tego, co się dzieje w kuluarach. Jedziemy na obóz i mamy tam już zagwarantowane sparingi. One są ustalone znacznie wcześniej: podpisujemy umowy z klubami, z którymi mamy grać i na tym praktycznie wszystko się kończy. Kwestie sędziowania, boiska i tym podobne rzeczy logistyczne załatwiają natomiast organizatorzy zgrupowań.
Sprawa wypłynęła, bo zdecydował się o niej opowiedzieć jeden z podstawionych arbitrów, Alin Stoica, który wprost przyznał, że prowadził sparingi według z góry otrzymanych instrukcji. A także, że – dla niepoznaki – prowadził też przy tym sporo meczów czysto, by nie trafić od razu na świecznik. Stoica na łamach portalu theblacksea.eu przyznał, że nawet nie był sędzią, tylko byłym piłkarzem, mocno przeciętnym, reprezentującym takie tuzy jak MFK Vitkovice. Jego agent (!) skontaktował go z człowiekiem o malowniczej ksywie „Ukraiński Igor”, w istocie z Kirilsem Grigorovsem, zamieszanym w ustawianie meczów w różnych częściach Europy. Grigorovs zaproponował fuchę asystenta w sprzedanej trójce sędziowskiej. Gdy Stoica przyznał, że nigdy nie sędziował, Grigorovs miał powiedzieć:
– Wystarczy, że w niektórych grach machniesz chorągiewką kiedy trzeba, a winnym momencie po prostu zamkniesz oczy.
Co ciekawe, Grigorovs do dziś jest czynnym piłkarzem, aktualnie zarabiającym na chleb i kawior (no dobra, to drugie może w ciut inny sposób) w omańskim Sohar Club. Prócz niego zamieszani we wszystko mieli być też inni czynni lub byli gracze – Adrian Udrea, Alexandru Dragomir, Silviu Postecua, Jose Alexande Coelho Viegas – i sędziowie niższych lig rumuńskich, Alex-Daniel Tunaru i Valentin George Erghelie, występujący w protokole pod zmienionymi nazwiskami.
Łącznie podstawieni sędziowie mieli ustawić 32 spotkania, a – jak wynika z materiałów Football Leaks – śledztwo nie wykazało, by w jakikolwiek przekręt mógł być zamieszany któryś z klubów.
Football Leaks o tym akurat meczu się nie zająknęło, ale przypomnijmy choćby dziwaczny sparing Pogoni z Astrą Giurgiu z 2017 roku.
Podczas pierwszej połowy odnotowano nagłe skoki zakładów u jednego z bukmacherów. W pierwszej połowie przy bezbramkowym remisie na to, że w spotkaniu padnie ponad 2,5 gola, w drugiej przy 1:1 na ponad 3,5 bramki. O bardzo podejrzanej sprawie mówi nam dalej Frączczak: – Ja tego nie zauważyłem, ale chłopaki mówili, że na trybunach siedziało czterech gości w kapturach i w pewnym momencie zaczęli klaskać w jeden rytm, jakby dawali jakiś sygnał. A właśnie chwilę po tym był pierwszy rzut karny.
Potem karny został przyznany Pogoni. Czy słusznie? – Wiesz, walczymy o piłkę, upadłem, bo straciłem równowagę, ale karnego bym nie przyznał, ja na pewno bym się o niego nie kłócił. Pomyślałem, że skoro Astra zachowała się fair w stosunku do nas, to ja też przestrzelę. W ogóle jestem pod wrażeniem, jak się zachowali, bo wiemy jak wyglądają niektóre takie sparingi, w meczu Zagłębia było ostatnio pięć czerwonych kartek po bójkach.
– Potem była sytuacja z autem. Piłka nie opuściła boiska, toczyła się przed linią, a liniowy stał metr obok i przyznał im aut. Musiał widzieć, że nie powinno go być, bo miał przecież piłkę przed oczami. Piłkarze Astry go obśmiali, spruli się do niego, żeby normalnie sędziował. I jak wyrzucili aut i chcieli go nam zaraz oddać, ich zawodnik kopnął z pełnej i piłka przeleciała tuż obok głowy tego sędziego. Dali mu znać wyraźnie, żeby się ogarnął.
Po krótki komentarz zadzwoniliśmy też do dyrektora sportowego Pogoni Macieja Stolarczyka: – Nigdy wcześniej czegoś takiego nie widziałem. Sytuacja była kuriozalna, nawet nasi przeciwnicy podważyli jego decyzję, która przecież działała na ich korzyść. Za co był ten karny? No właśnie, sęk w tym, że… nie wiem. My jako Pogoń nie mieliśmy żadnego związku z organizowaniem meczu – nie załatwialiśmy sędziów, nie załatwialiśmy boiska. Po prostu pojechaliśmy na mecz, rozegraliśmy go i odjechaliśmy. Jeśli ktoś byłby niepewny, to mogę zaświadczyć, że Pogoń nie ma żadnych powiązań z aferą opisaną przez Rumunów.
Dziś wspomniane materiały, o których dotychczas mówiło się w kategoriach mimo wszystko niezweryfikowanych przecieków, potwierdził Rzecznik Dyscyplinarny PZPN. Adam Gilarski w swoim komunikacie do klubów odniósł się bowiem do rzeczonego match-fixingu podczas zimowych obozów przygotowawczych na Cyprze z lat 2016-2018. W piśmie czytamy:
Mecze te były obiektem zainteresowania grup przestępczych z Azji Południowo-Wschodniej, które wykorzystywały wyniki oraz przebieg tych meczów w zakładach bukmacherskich. Działania te często związane są z korupcją sędziów piłkarskich oraz ofertami szczególnych rabatów oraz zniżek za udział w takich zgrupowaniach dla klubów piłkarskich.
Z meczów sparingowych w każdym przypadku należy bezwzględnie sporządzać protokoły meczowe, sprawdzać uprawnienia sędziów piłkarskich, a w każdym przypadku, gdy pojawią się podejrzenia co do uczciwości prowadzenia zawodów, poinformować o tym Rzecznika Dyscyplinarnego PZPN (e-mail:
rz*********@pz**.pl
), który o każdym takim przypadku ma obowiązek zawiadomić UEFA. Brak zawiadomienia o podejrzeniu match-fixingu stanowi delikt dyscyplinarny podlegający sankcjom określonym Regulaminem Dyscyplinarnym FIFA oraz PZPN.
Jakkolwiek spojrzeć, sprawa jest bardzo poważna, bo dotyczy bardzo poważnych kwot oraz – mówiąc wprost – zorganizowanej działalności przestępczej. Polska piłka ma dostatecznie dużo problemów, by mieszać się, nawet niezamierzenie, w kolejne bagienko, które rzucałoby na nią cień. Także, ligowcy, zachowajcie czujność!