Reklama

Panie Lineker, czas zmienić powiedzenie

Bartosz Burzyński

Autor:Bartosz Burzyński

19 listopada 2018, 23:49 • 3 min czytania 0 komentarzy

Piłka nożna to taka gra, w której 22 mężczyzn biega za piłką, a na końcu i tak wygrywają Niemcy – mówił niegdyś Garry Lineker. Słowa Anglika w przeszłości może i miały rację bytu, ale odnośnie do reprezentacji Niemiec z 2018 roku brzmią absurdalnie. Podopieczni Joachima Loewa mogli dziś spuścić Holendrom srogi wpierdol, a ostatecznie nawet nie wygrali. Naprawdę dawno nie widzieliśmy tak frajerskiej wpadki na tym poziomie. 

Panie Lineker, czas zmienić powiedzenie

Gospodarze wyszli na ten mecz z konkretnym planem. Dali Holendrom swobodę w rozegraniu, ale tylko na ich połowie. Od momentu, gdy goście zbliżali się do środkowej strefy, następował atak mistrzów świata sprzed czterech lat. Taka konfrontacja kończyła się zwykle przejęciem piłki przez naszych zachodnich sąsiadów. A wtedy piłkarze Ronalda Koemana byli w jeszcze większych tarapatach, bo Niemcy niemal co chwilę konstruowali groźne ataki. Kłopoty miał zwłaszcza Matthijs de Ligt, który już w pierwszych minutach nie poradził sobie z Timo Wernerem. Jasne, 22-latek świetnie przyjął i oddał perfekcyjny strzał, ale defensor Ajaxu powinien chociaż próbować mu przeszkodzić. Tego wymagalibyśmy nawet od Jana Bednarka, a co dopiero od gościa wycenianego na 50 baniek liczonych w europejskiej walucie.

Długo nie trzeba było czekać, a „Oranje” drugi raz dostali w ryj. Tym razem Tooni Kroos rzucił piłkę za plecy stoperów, a Leroy Sane – pomimo tego, że źle przyjął futbolówkę – wpakował piłkę do siatki.

https://twitter.com/BavarianTweets/status/1064615613727944705

Reklama

Holendrzy niby próbowali grać skrzydłami, ale niewiele z tego wynikało. Owszem, dośrodkowania od czasu do czasu były, ale niemal wszystkie wybijali obrońcy „Die Mannschaft”. A jak już udało się oddać strzał na bramkę Manuela Neuera, to dokonał tego Suele, który o mały włos nie zaliczył trafienia samobójczego. Generalnie jednak Holendrzy bili głową w mur, a blisko bramki nie byli nawet po stałych fragmentach gry. Jak Depay nie obił muru, to dośrodkował tak, że piłka spadła na głowę niemieckiego obrońcy. No nie zapowiadało się choćby na jednego gola dla Holendrów. Czego nie można było powiedzieć o drugiej stronie, która co chwilę konstruowała groźne ataki. Znakomite okazje na podwyższenie wyniku zmarnowali przede wszystkim Serge Gnabry i Timo Werner. Ten pierwszy oddał minimalnie niecelny strzał głową, a drugi spudłował w sytuacji, gdy przed sobą miał jedynie Jaspera Cillessena.

Gdy wydawało się, że w tym meczu nic już się nie wydarzy, Holendrzy wreszcie doszli do głosu w ofensywie. Najpierw niezłą akcję przeprowadził Depay, lecz wtedy jeszcze Manuel Neuer dobrze interweniował. Chwilę później już jednak kapitulował, gdyż Quincy Promes popisał się perfekcyjnym uderzeniem z dystansu.

https://twitter.com/JogaBonito_USA/status/1064631967608639488

Gol kontaktowy nie tylko dał Holendrom nadzieję, ale także przywrócił siły. Podopieczni Koemana wyglądali na gości, którzy dopiero co wyszli na boisko. Taka postawa szybko przyniosła efekty, bo w doliczonym czasie gry Virgil van Dijk zachował czujność w polu karnym rywala i popisał się precyzyjnym uderzeniem z powietrza. Golkiper Niemców kapitulował, a goście dzisiejszego meczu nie dość, że zremisowali przegrany mecz, to jeszcze awansowali do turnieju finałowego Ligi Narodów.

Cóż, trochę współczujemy Niemcom, bo dali sobie wydrzeć zwycięstwo w frajerski sposób, ale z drugiej strony im zazdrościmy. Remis po takiej grze w jutrzejszym meczu z Portugalią bralibyśmy w ciemno. Najsmutniejsze w tym jednak jest to, że tak jak grali dziś mistrzowie świata z 2014 roku, to my nie graliśmy nawet za kadencji Adama Nawałki w 2016 roku.

Niemcy – Holandia 2:2 (2:0)

Reklama

1:0 Werner 9′

2:0 Sane 20′

2:1 Promes 85′

2:2 Van Dijk 90+1′

Fot. NewsPix

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...