W naszej grupie Ligi Narodów wszystko jest już jasne. Portugalia wywiozła dzisiaj z Mediolanu bezbramkowy remis i może powoli szykować się do występów w kolejnej fazie tego turnieju. Włosi już wcześniej zapewnili sobie utrzymanie, więc na koniec tych “niby-sparingowych” rozgrywek, wreszcie będzie miał miejsce klasyczny mecz bez jakiejkolwiek stawki.
Nie jesteśmy pewni, czy możemy to traktować w kategorii dobrej wiadomości – w ostatnich tygodniach oklepu od Portugalii nie wyłapali chyba tylko futsaliści, bo ze swoimi rywalami z Półwyspu Iberyjskiego przegrała i kadra U-20, i kadra U-21, no i oczywiście ta najważniejsza, prowadzona przez Jerzego Brzęczka. Nie jesteśmy wobec tego przekonani, że brak noża na gardle Portugalczyków w jakikolwiek sposób poprawi naszą beznadziejną sytuację, podkreślaną dobitnie przez bukmacherów (5,9 na zwycięstwo Polaków…).
Czarnowidztwo? Przesadna panika wobec kilku słabszych meczów?
Nie, dziś z całą świadomością trzeba napisać: nie, to nie panika, to po prostu ból po wybudzeniu z pięknego, dwuletniego snu. Oglądaliśmy dzisiejszy mecz, szczególnie w pierwszej połowie, z rozdziawionymi szczękami. To tak się da? Przyjąć piłkę w takim kierunku, żeby od razu móc pobiec na bramkę? Podać na kilkanaście metrów w dużym ścisku tak, że kolega wychodzi sam na sam? Wykonać sztuczkę techniczną i nie obudzić się na aucie? Tak, tak, to wszystko są rzeczy możliwe do zrobienia, co gorsza – są możliwe do zrobienia w naszej grupie Ligi Narodów.
Dzisiaj przez bite 90 minut poza uznaniem dla kapitalnego Chielliniego czy pracowitego Jorginho, towarzyszyły nam obrazki ze znanego mema: jak oni się tam znaleźli? Jak ta drużyna, która przed momentem miała problem z wymianą paru podań przeciw pogrążonym w kryzysie Czechom mogła się znaleźć w jednej linii z takimi magikami jak Verratti chociażby? Swoboda działań z piłką, drybling, dokładność podania, szybkość prowadzenia futbolówki – tu wszystko wyglądało kompletnie inaczej, niż w ostatnich meczach reprezentacji Polski. Z każdą minutą narastało wrażenie, że spadek do dywizji B to rodzaj dziejowej sprawiedliwości, bo po prostu nie wypada, byśmy grali w tej samej grupie co dzisiejsi Włosi i dzisiejsi Portugalczycy.
Koncertowo grał Chiellini, który dzisiaj świętował setny mecz w reprezentacji i traktował spotkanie tak lekko, jakby na jubileusz grali Przyjaciele Chielliniego przeciw Reszcie Świata. 17 podań w tzw. final third, o jedno więcej niż… cały tercet ofensywny Portugalczyków. Na pomarańczowo – Chiellini, na niebiesko – Andre Silva, Bernardo Silva i Bruma razem wzięci.
Osobne słowa pochwały należą się Verrattiemu oraz Jorginho, którzy totalnie zdominowali środek pola. Ten pierwszy dorzucił też w komplecie fantastyczna piłkę do Insigne, bodaj najlepszą sytuację Włochów w tym meczu. Szczególnie przed przerwą było widać przepaść pomiędzy obiema drużynami – Włosi oddali dziesięć strzałów, z czego uderzenia Immobile i Insigne, a także minimalnie niecelny strzał głową Bonucciego to okazje, po których trybuny już zaczynały fetować gola. Portugalczycy bardzo długo praktycznie nie odpowiadali, ograniczając się do bardzo głębokiej i wąsko ustawionej obrony.
Dopiero ostatni kwadrans nieco przełamał obraz meczu – wtedy odważniej ruszyli goście, a po strzale Williama Carvalho jak struna wyciągnąć musiał się Donnarumma (wybaczcie, nie mogliśmy się powstrzymać przed zbitką struna-Donnarumma). Trudno zresztą tu dyskutować z Żewłakowem, który w pomeczowym studiu przekonywał: Portugalia jechała na niskim biegu, piątkę wrzuciła dopiero w końcówce. Tak było w istocie – ostatni kwadrans wyglądał trochę tak, jakby Portugalczycy cały mecz walczyli ze swoją ofensywną naturą i po prostu zerwali się z łańcucha. Efektu w postaci bramek to nie przyniosło, ale z drugiej strony – nie ma też poczucia głębokiej niesprawiedliwości, że mecz zakończył się remisem. Nawet jeśli to Włosi prowadzili grę przez 3/4 spotkania i mieli również z pięć klarownych okazji więcej.
Trochę anomalia – bezbramkowy remis, który bardzo przyjemnie się oglądało. Z drugiej strony relacja obrazu gry z wynikiem jest w tej grupie stała – bo przecież nasze jednobramkowe porażki z Włochami i Portugalczykami też kompletnie nie oddawały, jak mocno naciskali na nas obaj rywale. Dzisiaj jeszcze raz się przekonaliśmy: aktualnie do tego towarzystwa nie pasujemy.
Fot. FotoPyk