Reklama

Jak wygląda praca rzecznika prasowego?

redakcja

Autor:redakcja

11 listopada 2018, 12:50 • 18 min czytania 0 komentarzy

Jakie kwalifikacje trzeba posiadać, by zostać rzecznikiem prasowym? Według powszechnej opinii wystarczy jedna – umiejętność publicznego kłamania bez wydłużającego się nosa.

Jak wygląda praca rzecznika prasowego?

Jest to oczywiście opinia krzywdząca, bo rola rzecznika prasowego to nie tylko podstawianie własnej twarzy pod opanowywanie nieswoich kryzysów. Praca rzecznika prasowego to planowanie szeroko pojętej strategii komunikacyjnej klubu, kierowanie biurem prasowym, umawianie wywiadów, autoryzowanie wywiadów, pomoc w wywiadach w dniu meczowym, prowadzenie strony internetowej, prowadzenie social media, pisanie oświadczeń, przyznawanie wniosków akredytacyjnych, prowadzenie i organizowanie konferencji prasowych, utrzymywanie relacji ze sponsorami i dziennikarzami, odpowiadanie na wszelkie pytania i zachcianki dziennikarzy. 

Mało? Dodajmy do tego fakt, iż większość rzeczników prasowych – kochane, polskie realia – pełni w klubie jeszcze dodatkową funkcję. Albo odpowiadają za marketing, albo za PR, albo za spikerkę. 

Jak wygląda od kulis praca na stanowisku, o którym zbyt wiele się nie mówi? 

***

Reklama

Michał Łada (Wisła Płock): – W przypadku powołań czy zmiany trenera, aż chce się tylko wyłączyć telefon, bo dzwoni właściwie non stop. Od 7 do 23.

Paweł Junory (Zagłębie Lubin): – Jak wyjeżdżając do pracy około 6:20 odłączam telefon od ładowarki, to o 12 muszę podłączać od nowa. Dziennie dostaję średnio 50-60 połączeń. 

Paweł Jańczyk (Korona Kielce): – W dniu meczowym dzwoni co trzy minuty. Po meczu kończymy często o godzinie 2-3. Na drugi dzień zwykle chcę odespać, ale mogę postawić wszystkie pieniądze, że telefon będzie dzwonił od ósmej. 

Iwona Stankiewicz (Wisła Kraków): – W sytuacji kryzysowej otrzymuję 20-30 połączeń. Wydaje mi się, że niewiele, ale to dlatego, że jest jeszcze mail i Twitter.

Krzysztof Ufland (Pogoń Szczecin): – W dniu naszego meczu z Olimpique Lyon naliczyłem 263 połączenia. 

PIERWSZA ZASADA PRACY RZECZNIKA: odbieraj telefon.

Reklama

***

Dziennikarzowi rzecznik potrzebny jest głównie do pomocy przy umawianiu wywiadów. I w tym zakresie zauważamy trzy typy rzeczników. 

Pierwszy: taki, który obiera taktykę Pawła Janasa. Nie wpierdala się. 

Drugi: taki, który lubi wiedzieć, że się przyjeżdża, lubi dostać tekst do autoryzacji przed publikacją, ale zazwyczaj błyskawicznie go odsyła bez poprawek. 

Trzeci: taki, który nie zgadza się na rozmowy, które nie przejdą przez niego i każdą z nich chce autoryzować. 

Im bliżej rzecznikowi do Pawła Janasa, tym bardziej będą wielbić go dziennikarze. Im bliżej rzecznikowi do zawziętego kontrolera, tym większą sympatię zyska u prezesa. 

Typ Pawła Janasa ufa ludziom, lecz na zaufaniu może się przejechać i zezwolić na publikację czegoś, co negatywnie wpływa na klub. Kontroler z kolei często odstrasza dziennikarzy od klubu, przez co cierpi jego medialność – mniej wywiadów, mniejsza ekspozycja marki, gorszy wizerunek. 

Kontrolerzy lubią popaść w przesadę. Sytuacja z zeszłego sezonu. Próbujemy umówić na krótką, piętnastominutową rozmowę do radia jednego z trenerów Ekstraklasy. Dzwonimy na prywatny numer. 

– Dobrze, ja się zgadzam. Ale jeszcze rzecznik się musi zgodzić. Takie mamy zasady.
– Dobrze, zadzwonimy do rzecznika.

Szukamy numeru, numer już jest, wykręcamy.

– Dobrze, zgadzam się na taką rozmowę.

OK, telefon zwrotny do trenera. 

– Ale ja nie dostałem żadnej informacji od rzecznika, że się zgadza. Póki mnie o tym nie poinformuje – nie mogę z wami rozmawiać.

Kolejny telefon do rzecznika. 

– W porządku, już informuję trenera.

Po serii telefonów, bólach, trudach i znojach w końcu udaje nam się załatwić to, co można było załatwić w dwie minuty. 

W innym polskim klubie przez lata stosowano taktykę na podsłuchiwanie. Rzecznik prasowy wpraszał się na wywiad, krępując swojego rozmówcę, a gdy sytuacja zrobiła się niezręczna – wychodził i podsłuchiwał zza drzwi. W ten sposób sprawdzał, czy dziennikarze przyjeżdżający do klubu są rzetelni. Nam też, gdy kiedyś do tego klubu przyjechaliśmy, już za kadencji kolejnego rzecznika, zaproponowano rozmowę z czołowym piłkarzem Ekstraklasy w pokoju, w którym przebywały trzy inne osoby z biura prasowego. Piłkarz zmieszany. My zmieszani. Oczywiście znaleźliśmy sobie inne miejsce. 

Czy rzecznicy, z którymi rozmawiamy, kontrolują media skrupulatnie czy wolą jednak budować relacje przez zaufanie? 

Krzysztof Ufland (Pogoń Szczecin): – Nasza praca powinna być z tyłu. Im nas jest więcej, tym gorzej. Rzecznik to najnudniejsza osoba w klubie. Gdybym chciał zostać gwiazdą, musiałbym zostać piłkarzem.

Paweł Junory (Zagłębie Lubin): – Z Pawłem Janasem trafiłeś w sedno. Im bardziej chcesz kontrolować, tym masz mniejszą kontrolę nad wszystkim. 

Paweł Jańczyk (Korona Kielce): – Dziennikarze dostają dużą swobodę, ale też znają granice, których starają się nie przekraczać. Nie chcę mieć roli cenzora, ale wolę kontrolować to, co wychodzi z klubu.

Krzysztof Ufland (Pogoń Szczecin): – Staram się to wypośrodkować. Ze wszystkim jestem na bieżąco, nie staram się wszystkiego kontrolować. Wszyscy musimy darzyć się zaufaniem i szacunkiem. W przypadku dużych materiałów każdy zawodnik wie, że ma prawo do autoryzacji tekstu, a wtedy my jesteśmy dla nich wsparciem. Ale ja tego nie wymagam od zawodników. Autoryzacja nie może być pisaniem materiału od nowa.

Iwona Stankiewicz (Wisła Kraków): – Doszliśmy do wniosku, że artykuły i wywiady będą przeze mnie przechodzić. Pojawiło się tylko kilka zastrzeżeń, miedzy innymi takie, że niektórzy piłkarze chcą sami autoryzować wypowiedzi, a ja ewentualnie mogę tylko rzucić okiem. Na takie zasady się umówiliśmy, więc nic nie jest narzucone odgórnie. Pojawiają się czasami artykuły, których wcześniej nie widziałam. 

Michał Łada (Wisła Płock): – Dlaczego pewna kontrola jest potrzebna? Pokazała mi to sytuacja, gdy nasz partner chciał zrobić wywiad z Damianem Szymańskim. Damian odmówił, a w tym samym momencie udzielił wywiadu „Przeglądowi Sportowemu”, o którym ja nie wiedziałem. Partner później dopytywał, o co chodzi i nie wiedziałem, jak zareagować.

Zaufanie działa w dwie strony i okazując je dziennikarzom, często w dłuższej perspektywie może zyskać sam klub. Po pierwsze dlatego, że nie odstrasza mediów, po drugie dlatego, że może liczyć na to, że na prośbę rzecznika się ugną. 

Tak było w sytuacji z transferem Wołodymira Kostewycza, gdy cały piłkarski Poznań doskonale wiedział, kto przychodzi do Lecha, lecz na prośbę klubu tego nie upubliczniał. Pojawiło się wówczas wiele głosów, że „Kolejorz” trzyma lokalnych dziennikarzy na smyczy. Dziennikarze próbowali uniknąć jednak sytuacji, w której zawodnika podbiera np. Legia. Podobne sytuacje można mnożyć. 

Paweł Jańczyk (Korona Kielce): – Kibice czy dziennikarze często nie rozumieją, że nie możemy mówić publicznie o testowanym zawodniku, którym nie jest ktoś z ósmej ligi Burundi, ale ktoś z bardziej znanym nazwiskiem. Czasami jednak na treningu pojawi się dziennikarz, który go wypatrzy. I tu wychodzi budowanie zdrowych relacji. Dziennikarze wiedzą, że mogą mi zaufać w różnych kwestiach, więc staram się wykorzystywać to w drugą stronę. Nie mam problemów, by do takiego dziennikarza podejść i poprosić go, by nie pisał, że dany zawodnik z nami trenuje. W 99% procentach stanie się tak, jak proszę. Prosty przykład Iljana Micańskiego, który dołączył do nas na zgrupowaniu na Cyprze. Gdy wszystko było dograne, pokazaliśmy w naszych kanałach, że trenuje z Koroną. Tego samego dnia dostał 20 sms-ów z zapytaniami z innych klubów. Nie z Polski, a z Iranu i tego typu kierunków. Podejrzewam, że gdybyśmy ujawnili go wcześniej, nie doszłoby do podpisania kontraktu.

Zaufanie nie może być jednak zbyt wielkie. Jeden z rzeczników prasowych stracił pracę, po tym jak podejrzewano go o podrzucanie newsów jednemu z czołowych lokalnych dziennikarzy. Dziwnym trafem, po zwolnieniu potencjalnego źródła newsów coraz mniej.

DRUGA ZASADA PRACY RZECZNIKA: kontroluj, ale nie popadaj w przesadę. Ufaj. 

***

KIELCE 28.07.2018 MECZ 2. KOLEJKA LOTTO EKSTRAKLASA SEZON 2018/19: KORONA KIELCE - LEGIA WARSZAWA 1:2 --- POLISH FOOTBALL TOP LEAGUE MATCH: KORONA KIELCE - LEGIA WARSAW 1:2 PAWEL JANCZYK FOT. PIOTR KUCZA/ 400mm.pl

Autoryzacja. Element zawodu, o którym każdy dziennikarz mógłby napisać rozległy referat. Możemy wyróżnić cztery warianty autoryzacji.

Pierwszy: rozmówca sam prosi o to, by przesłać rozmowę bezpośrednio do niego.

Drugi: rozmówca sam prosi o to, by przesłać rozmowę rzecznikowi prasowemu.

Trzeci: rzecznik prasowy prosi, by przesłać rozmowę bezpośrednio do niego. 

Czwarty: brak autoryzacji, jeśli dziennikarz wzbudza tak duże zaufanie rozmówcy i rzecznika.

Co, gdy rozmówca nie poprosi o autoryzację? Wtedy należy czym prędzej uciekać, zakopać telefon, do publikacji materiału kimać u kumpli, nie odbierać listów poleconych. 

To oczywiście pół żartem, ale zupełnie serio rzecz ujmując, wiele w kwestii autoryzacji się zmieniło. Coraz rzadziej słyszy się o przypadkach, w których piłkarz bądź trener kastruje rozmowę. Kluby też przepuszczają przez swój filtr naprawdę wiele – włącznie z fragmentami, w których rozmówca nie wypada na potencjalnego członka MENSA. Ale takich już prawie nie ma. Czasy, w których ludzie pokroju Smudy mielili ozorem na prawo i lewo już dawno się, niestety, skończyły. 

Krzysztof Ufland (Pogoń Szczecin): – Traktuję innych tak, jak sam chciałbym być w traktowany jako dziennikarz. Jeśli wszystko jest oparte na zdrowych zasadach, nie muszę autoryzować każdego wywiadu. Przez sześć lat nie zdarzyło mi się nic znacząco obciąć czy zablokować. Ale nie zdarzyło się też, że po przeczytaniu rozmowy złapaliśmy się za głowę. Wychodzi zaufanie. Nie traktujemy dziennikarza jako osoby, która potencjalnie szuka sensacji. 

Michał Łada (Wisła Płock): – Zrobiłem sobie research dziennikarzy. Jeśli przy dziennikarzu znajduje się znak zapytania, uczulam piłkarza, by na wszelki wypadek poprosił o autoryzację.

Paweł Junory (Zagłębie Lubin): – Nie chciałbym kontrolować albo zmieniać komuś przecinków w wywiadzie, bo uważam, że wielu dziennikarzy jest bardziej kompetentnych w kwestiach warsztatowych niż ja.

Iwona Stankiewicz (Wisła Kraków): – Autoryzacja nie polega na zmienianiu wypowiedzi, ale na sprawdzeniu, czy wypowiadający się faktycznie tak to ujął. Czasami zdarza się wypowiedź przeredagować tak, by nasza strategia komunikacyjna była spójna. Nie wykreślam zdań, ale staram się je łagodniej napisać. 

TRZECIA ZASADA PRACY RZECZNIKA: autoryzuj, ale nie zażynaj. 

***

To jasne, że dziennikarze lubią sobie ponarzekać na rzeczników. A z jakich powodów rzecznicy narzekają na dziennikarzy? 

Paweł Jańczyk (Korona Kielce): – Tak, mam jednego dziennikarza na czarnej liście. Robił rozmowy z naszymi piłkarzami i trenerami… To znaczy „robił” (śmiech). Tak naprawdę nigdy z nimi nie rozmawiał, a je publikował. Po prostu sobie je wymyślał. Za takie sytuacje daję czerwoną kartkę. Akredytacje dostaje nadal, ale ma ze mną pod górkę. 

Iwona Stankiewicz (Wisła Kraków): – Nie czuję się komfortowo w sytuacji, gdy nie informujemy dziennikarzy w kwestiach, o których nie możemy informować. Nie ze złej woli, musimy się po prostu wstrzymać, bo nad czymś pracuje sztab osób, w tym prawnicy. Dla dziennikarza z kolei czas i szybka informacja są priorytetami. Czasami dziennikarze upubliczniają informacje, których nie sprawdzili. My musimy wszystko dokładnie sprawdzić, zanim cokolwiek skomentujemy. 

Paweł Jańczyk (Korona Kielce): – Nie lubię fałszu, bo wydaje mi się, że ze mną wszystko można załatwić. Nie lubię, gdy ktoś przyjeżdża w dzień meczu i mówi mi, że się akredytował, ale go nie ma na liście i co ma zrobić. Gdyby powiedział „sorry, Paweł, zapomniałem, pomóż” jest wszystko do załatwienia. 

Paweł Junory (Zagłębie Lubin): – Irytuje mnie czasami roszczeniowość. Paweł, wyślij, Paweł, daj nam to. Zapraszamy na konferencję kilkudziesięciu dziennikarzy i pojawia się trzech, a potem każdy prosi o materiały do TV albo radia. Niekiedy brakuje zaangażowania.

Brak zaangażowania lokalnych mediów na konferencjach prasowych to problem kilku klubów. W jednym z przedstawicieli Ekstraklasy frekwencja na pomeczowych spotkaniach z dziennikarzami uległa poprawie po postawieniu w sali lodówki wypełnionej od dołu do góry piwem. 

Michał Łada (Wisła Płock): – Mamy hiszpańskiego trenera, więc myślimy o tym, by na konferencjach serwowany był w ramach cateringu tapas. Myślimy, co jeszcze możemy zmienić, bo skoro na pierwszą konferencję Kibu Vicuny, na której był dodatkowo Dominik Furman, przychodzą trzy osoby… Coś jest nie tak. Organizujemy konferencje tylko przed meczami domowymi, maksymalnie przychodzi na nie pięciu dziennikarzy. 

Na drugim biegunie są kluby, które generują duże zainteresowanie, ale nie są zbyt atrakcyjne dla lokalnych dziennikarzy. Tak jak chociażby Wisła Kraków, która organizuje konferencje w Myślenicach, 35 kilometrów od Krakowa. Powód jest prosty – wynajęcie sali na stadionie to dodatkowy koszt, a Wisła musi raczej zaciskać pasa.

Iwona Stankiewicz (Wisła Kraków): – Czy na tym tracimy? Na konferencje i tak przyjeżdża stała liczba dziennikarzy. Na pewno jest to uciążliwe, bo trzeba dojechać. Rozumiemy, że jest to problem, ale często w dzień konferencji jest trening, więc idziemy na rękę trenerowi, który musiałby specjalnie przyjeżdżać do Krakowa. Może niebawem uda się mieć salę konferencyjną w naszej przestrzeni biurowej. 

CZWARTA ZASADA PRACY RZECZNIKA: utrzymuj zdrowe relacje z dziennikarzami, bo możesz z nich czerpać korzyści. 

***

Największy błąd, jaki może popełnić rzecznik prasowy? Spapranie relacji z piłkarzami. Jeśli zawodnicy go nie szanują – w zasadzie może już zawijać mandżur.

Bo co taki rzecznik może wyegzekwować? Jak przekona piłkarza do pójścia na program telewizyjny w lokalnym oddziale TVP? Jak mu powie, że coś z wywiadu trzeba wykreślić? Dlaczego niby zawodnik miałby go posłuchać, gdy w ramach akcji promocyjnej zaproponuje odwiedzenie szkoły podstawowej nr 25?

Przypominamy sobie sytuację, w której zbieraliśmy głosy zawodników na Wielką Galę Weszło. Zadzwoniliśmy w czwartek do jednego z rzeczników – miał działać. Piątek – działamy. Sobota – działamy. Niedziela – jeszcze trzeba poczekać. Gala w poniedziałek, pojawia się problem. Dzwonimy – trzeba czekać. Sami głosy ogarnęliśmy w pół godziny. Później doszły nas słuchy, że ów rzecznik uchodzi wśród piłkarzy za pośmiewisko. Oczywiście szybko stracił pracę. 

Paweł Junory (Zagłębie Lubin): – Piłkarze to specyficzna grupa i zaufanie trzeba sobie zbudować. Uważam, że rzecznicy nie powinni być na siłę kolegami piłkarzy. Jeśli są profesjonalni i otwarci, prędzej czy później to zaufanie zdobędą. Zawodnicy muszą wiedzieć, że naszym celem jest ochronienie ich, a nie zaszkodzenie. 

Michał Łada (Wisła Płock): – Rzecznik nie może mieć obaw, by pójść do szatni i poprosić o coś piłkarza, nawet przy trzech porażkach z rzędu. Dbamy o zdrowe, przejrzyste zasady. Raz w tygodniu spotykamy się we dwóch z trenerem i ustalamy, kiedy odbędzie się konferencja, kto weźmie w niej udział, jakie akcje marketingowe planujemy w danym tygodniu. 

Krzysztof Ufland (Pogoń Szczecin): – Zaufanie budujesz prozaicznymi sprawami. Na przykład gdy piłkarze mają dzień wolny, nigdy nie zawracam im głowy. Jeśli ktoś bardzo chce z nimi porozmawiać – mówię wprost, że dziś nie ma na to szans. Poza wyjątkowymi sytuacjami, jak ostatnio, gdy dwóch naszych piłkarzy otrzymało powołania. Oczywiście na wszystko wyrazili zgodę.

Iwona Stankiewicz (Wisła Kraków): – Zaufanie to bardzo ważny aspekt pracy. Gdy zaczęłam pracować w Wiśle, rozmawiałam z piłkarzami pytając ich o zdanie w kwestii ich kontaktów z dziennikarzami. Wiadomo, że ich priorytetem są treningi. Zaakceptowali pomysł organizacji media day, więc od jakiegoś czasu umawiamy piłkarzy z dziennikarzami w jednym, konkretnym dniu. Wiem, że dla dziennikarzy to utrudnienie, bo muszą się dostosować, natomiast dla nas jest znacznie łatwiej to zorganizować i sami piłkarze mają w głowie media day, na który się sami zgodzili. Podczas media day organizujemy zawsze otwarty trening, by dziennikarze przy okazji mogli go zobaczyć. Raczej nie spotykam się z niechęcią piłkarzy, choć oczywiście są tacy, którzy generalnie nie udzielają wywiadów i ja to szanuję, nie chcę ich do niczego zmuszać.

Rolą rzecznika prasowego – jako osoby, która doskonale zna media i często się wręcz z nich wywodzi – jest uświadamianie piłkarzy. Pokazywanie, jak powinni układać swoje relacje z dziennikarzami, jak dobrze korzystać z mediów społecznościowych, czego unikać, by dobrze wypadać w mediach. 

W ten sposób rzecznik może zyskać u piłkarzy zaufanie. Pokazuje, że jest nie tylko tą marudą, która wiecznie czegoś chce, ale że może pomóc w każdym aspekcie pracy z mediami. 

Paweł Junory (Zagłębie Lubin): – Mówię piłkarzom, by nie traktowali mediów jako zła koniecznego. Obecność w mediach przekłada się nawet na kontrakty reklamowe. Jeśli firma cateringowa przychodzi z cateringiem dietetycznym i masz możliwość reklamy na mediach społecznościowych – pokaż, że jesteś fajnym chłopakiem. 

Michał Łada (Wisła Płock): – Kiedy, powiedzmy, Igor Łasicki ma zaplanowane kilka wywiadów w kilka dni, rolą rzecznika jest zasugerowanie mu, by może rozłożył to wszystko bardziej w czasie.

Krzysztof Ufland (Pogoń Szczecin): – Przygotowaliśmy kompleksowe szkolenie social media dla chłopaków z akademii, które było opatrzone przykładami na nie i na tak. Jeden z zawodników swego czasu wrzucił na Instagram zdjęcie, jak siedzi nagi na toalecie i zasłania rysunkową kupą swoje przyrodzenie. Było to opatrzone zabawnym, w jego mniemaniu, komentarzem. Pokazaliśmy to na sali, na której było kilkuset zawodników akademii. Pewnie wyobrażasz sobie reakcję. Z jednej strony salwa śmiechu, z drugiej strony zawodnik pobudzony i oburzony. 

Zapytałem: – Dlaczego teraz jesteś zdziwiony, gdy jesteśmy wśród swoich, kiedy wcześniej takie zdjęcie puściłeś w cały świat?

Chodzi o uświadomienie tych ludzi, że w internecie nigdy nic nie ginie. Pokazywaliśmy też przykłady globalne, na przykład wpisy na Facebooku Piotra Zielińskiego, które wszyscy znamy. Pozytywne przykłady to kilku młodych zawodników akademii, którzy często biorą udział w akcjach charytatywnych. Widać było, że później z tym domem dziecka utrzymywali kontakt, więc to nie było na zasadzie „pojadę i się polansuję”. 

Paweł Jańczyk (Korona Kielce): – Social media są zagrożeniem, piłkarze robią z nim różne rzeczy. Najlepszy przykład Djibril Diaw, który na Snapchacie pokazywał jakieś klubowe tańce z wydarzenia integracyjnego. 

PIĄTA ZASADA PRACY RZECZNIKA: zbuduj dobre relacje z piłkarzami. 

WARSZAWA 13.09.2016 PRZYGOTOWANIA LEGII WARSZAWA DO MECZU W LIDZE MISTRZOW --- LEGIA WARSAW PREPARATIONS FOR UEFA CHAMPIONS LEAGUE MATCH KONFERENCJA PRASOWA: IZABELA KUS BESNIK HASI ARKADIUSZ MALARZ FOT. PIOTR KUCZA/ 400mm.pl

***

Najbardziej niewdzięczny aspekt pracy rzecznika prasowego? Odpieranie kryzysów. Kryzysów, które powstają po durnych decyzjach przełożonych. Kryzysów, które są efektem beznadziejnej gry piłkarzy. Kryzysów, do których nie przyłożyłeś nawet ręki, a musisz je firmować swoją twarzą. 

Paweł Jańczyk (Korona Kielce): – Były momenty za poprzednich władz, że czasami miałem ochotę wyjść z sali i podziękować. Jak na przykład na słynnej konferencji prasowa z człowiekiem w dżinsowej kurtce. Ale to też jest moja praca, miałem takich pracodawców a nie innych. Teraz jest już normalnie. 

Krzysztof Ufland (Pogoń Szczecin): – Mieliśmy okazję mierzyć się z szeregiem kryzysowych sytuacji w zeszłym sezonie, gdy drużynie nie szło i było gorąco. Aż za gorąco. Ile byś nie przeczytał książek o zarządzaniu kryzysem, dopóki pierwszy czy drugi raz się z nim nie zmierzysz, to nie będziesz miał pełnej wiedzy, jak sobie z nim poradzić. Szkoła życia, którą dostaliśmy rok temu, pozwoliła nam do wielu tematów podejść zupełnie inaczej. Mimo olbrzymiego niezadowolenia kibiców z wyniku, nie było żadnych sytuacji typu transparenty z hasłami. 

Paweł Junory (Zagłębie Lubin): – Nie mamy problemów z krytyką w prasie. Jeśli jest zasłużona – wiadomo, że się należy, nie chcemy wydawać żadnych oświadczeń. Chyba że są krytyczne momenty jak w sprawie z Jachem, wtedy wszystkie ręce na pokład.

Sytuację kryzysową rodem z podręczników dla studentów PR przeżywała ostatnio Wisła Kraków. Po publikacji TVN wydała oświadczenie, w którym wypisała elementy reportażu, z którymi się nie zgadza. Klub szybko zasugerował, że sprawa trafi do sądu. Potem przyszło totalne wyciszenie. Zero wypowiedzi, zero wywiadów, zero komentarzy. Taktyka na przeczekanie. 

Jak z perspektywy czasu oceniają ją w Krakowie? 

Iwona Stankiewicz (Wisła Kraków): – Wiedzieliśmy wcześniej, że taki reportaż się pojawi, więc staraliśmy się na niego przygotować. Musieliśmy z jednej strony zareagować w miarę szybko, z drugiej – wszystko przemyśleć. Po publikacji pracowaliśmy przez tydzień non stop, mimo że nie udzielaliśmy wywiadów i nie udzielaliśmy się medialnie. Zależało nam zwłaszcza na kontakcie z naszymi sponsorami i partnerami. Biuro prasowe to mimo etymologii nie tylko kontakt z mediami, ale też z innymi podmiotami jak sponsorzy, miasto czy kibice. Przekazywaliśmy kibicom m. in. na naszych  kontach na Facebooku czy Twitterze, że próbujemy wyjść z tej sytuacji. Przygotowaliśmy również dedykowany temu problemowi newsletter. Rozważaliśmy, która droga będzie najmniej bolesna. Sprawdzaliśmy też wszystkie publikacje pod względem prawnym. Nie zgadzaliśmy się z programem TVN, co przekazaliśmy w naszym oświadczeniu, które pojawiło się tego samego dnia. 

– Dlaczego akurat taktyka na wyciszenie? Jakie przesłanki świadczyły o tym, że będzie to taktyka najmniej bolesna?

– Skupiliśmy się na bieżącej działalności, czyli załatwieniu sprawy ze sponsorami i partnerami. Medialnie uznaliśmy, że lepiej załatwić to po cichu. Moim zdaniem zbyt krótki czas od burzy medialnej, nie pozwalał aby wdawać się w kłótnie na artykuły. Chcieliśmy uniknąć „pyskówki” medialnej. Rozważaliśmy szybkie udzielenie wywiadu i zdementowanie tego, co się pojawiło w programie. Gdy opadły pierwsze emocje, zdecydowaliśmy się na wywiady już na chłodno. Jesteśmy zadowoleni, że podjęliśmy taką decyzję. Kryzys trwałby zdecydowanie dłużej, gdybyśmy wychodząc do mediów niepotrzebnie podsycili zainteresowanie odbiorców nierzetelnym naszym zdaniem reportażem.  

SZÓSTA ZASADA PRACY RZECZNIKA: wychodź z kryzysów z głową, by nie ciągnęły się one też za tobą.  

***

Oczywista sprawa, o której często zapominają rzecznicy? Banał, ale jednak wciąż się zdarza – niewiedza, co się dzieje w ich klubie. 

Krzysztof Ufland (Pogoń Szczecin): – Moim obowiązkiem jest wiedzieć jak najwięcej. Często jest tak, że ktoś po wykonaniu ważnego zadania nie musi pamiętać o tym, że warto poinformować o tym biuro prasowe. Poza regularnymi spotkaniami raz w tygodniu mamy bieżący kontakt na co dzień. Dobrze, byśmy wiedzieli, co powiedzieć, gdy ktoś zapyta. Graliśmy z Legią. Na dwóch sektorach mamy wielką reklamę Grupy Azoty. Zapowiadało się na dobrą frekwencję, więc została podjęta decyzja, że tę sektorówkę można zdjąć. To coś, co się odbywa pomiędzy działem marketingu, prezesem, naszym partnerem i działem technicznym. Dla wszystkich najważniejsze jest w danej chwili właściwe i szybkie wykonywanie swojego zadania. Z kolei rolą biura prasowego jest o wszystkim wiedzieć i – jeśli trzeba – się dowiedzieć. Musimy być aktywni.

Michał Łada (Wisła Płock): – Muszę trzymać rękę na pulsie. Zadzwoniło radio ogólnopolskie i zapytało o kwestię policji na meczu. Wiadomo, że policjanci biorą zwolnienia lekarskie i może być problem. Już wcześniej omówiłem tę kwestię, więc wiedziałem, jak to wygląda. Grunt to komunikacja.

SIÓDMA ZASADA PRACY RZECZNIKA: ogarniaj, co się dzieje.

SOCZI 15.06.2018 MISTRZOSTWA SWIATA W PILCE NOZNEJ 2018 KONFERENCJA PRASOWA REPREZENTACJI POLSKI --- 2018 FIFA WORLD CUP POLISH FOOTBALL NATIONAL TEAM PRESS CONFERENCE IN SOCHI JAKUB KWIATKOWSKI HUBERT MALOWIEJSKI FOT. PIOTR KUCZA/ 400mm.pl

***

Dlaczego robota rzecznika prasowego jest ciężka? Bo jesteś pomostem pomiędzy ogniem, a wodą. Pomiędzy tymi, którzy chcą dostępu do wszystkich informacji, a tymi, którzy najchętniej trzymaliby je głęboko w szafie. Jeśli staniesz się obiektem westchnień dziennikarzy – znienawidzi cię szef, który będzie miał ci za złe, że wszystko zbyt bardzo ci się rozjeżdża. Staniesz się idealnym pracownikiem swojego szefa – zburzysz sobie relacje z dziennikarzami, bez których nic nie zrobisz. To jedna strona medalu, na drugiej stoją także piłkarze, z którymi musisz zbudować odpowiednie relacje, sztab szkoleniowy, któremu nie możesz podpaść, kibice, o których nastroje należy dbać.

Gdy wszystko w klubie idzie jak z płatka – laury zbierają piłkarze, trenerzy, prezesi. Gdy wszystko się pieprzy – psom na pożarcie często jesteś rzucany ty. 

Ale to fajna robota. Fajna, bo dynamiczna. Jesteś blisko pierwszego zespołu, blisko prezesostwa, blisko kibiców, blisko dziennikarzy. Mimo że działasz z drugiego szeregu i starasz się być niewidoczny, często jesteś osobą w ogniu wydarzeń. Teoretycznie niewiele od ciebie założy, praktycznie jesteś jedną z ważniejszych osób w klubie. 

Możesz usiąść w fotelu i pomyśleć: cholera, mam naprawdę fajną robotę. O ile masz czas i akurat nie dzwoni telefon. 

Przygotował JAKUB BIAŁEK

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Piłka nożna

Boruc odpowiada TVP, ale nie wiemy co. „Kot bijący się echem w zupełnej dupie”

Szymon Piórek
6
Boruc odpowiada TVP, ale nie wiemy co. „Kot bijący się echem w zupełnej dupie”

Komentarze

0 komentarzy

Loading...