„Ja oszukiwałem, ty oszukiwałeś – wygrał lepszy” – mówił w „Wielkim Szu” tytułowy bohater, genialnie grany przez Jana Nowickiego. Ten film zresztą do dziś, choć premierę miał 36 lat temu, dla dużej części społeczeństwa stanowi główne źródło wiedzy o grze w pokera. Trudno powiedzieć, czy to właśnie za jego sprawą, ale większość prób dyskusji na temat tej gry z laikami kończy się jednym słowem: hazard. Postanowiliśmy przyjrzeć się tematowi i sprawdzić, czy pokerowi dziś bliżej do hazardu, czy jednak do sportu.
Inspiracją do powstania tego artykułu nie był wcale „Wielki Szu”, a znacznie świeższe wydarzenia. Kilka dni temu na Weszło pisaliśmy o tym, co słychać w polskich szachach. Generalnie, słychać bardzo dobrze, nasi reprezentanci zajęli właśnie fantastyczne czwarte miejsce na Olimpiadzie Szachowej, w czołowej 20 światowego rankingu mamy aż dwóch graczy – Radosław Wojtaszek jest 16., a Jan Krzysztof Duda – 19. (przy okazji jest najlepszym juniorem świata). Nowym prezesem Polskiego Związku Szachowego niedawno został Radosław Jedynak, który po latach gry w szachy przerzucił się na pokera. Nam opowiadał o podobieństwach między tymi grami.
– W obu tych sportach do dobrej gry potrzebne są te same czynniki umysłowe, te same walory powodują, że ktoś jest dobry: przewidywanie, inteligencja, liczenie wariantów, strategiczne myślenie. Większość polskich arcymistrzów szachowych grywa zresztą w pokera sportowego,wielu ze znakomitym skutkiem. Różnica jest taka, że w szachach, kiedy się zagra dobrze, to się wygra; a w pokerze to różnie bywa – tłumaczył. Podkreślmy: gość, który w szachy zaczął grać, zanim na dobrze nauczył się mówić, po latach doszedł do tytułu arcymistrza, a potem równie dobrze radził sobie przy pokerowym stole (prawie 100 tysięcy dolarów wygranych w turniejach na żywo). Czyli raczej taki, który wie, o czym mówi.
Czemu to przypominamy? Bo jeden z naszych czytelników, Jacek Kacperski, w komentarzu pod tekstem napisał tak: „Fanie że promujecie szachy, sport rozwijający umysł, ale to porównanie do pokera na końcu, żenada. Nie porównujcie królewskiej gry do pojedynku orzeł czy reszka”.
Czyli znowu: poker to hazard, gra losowa, coś między totolotkiem, a ruletką, z tym, że tu można przegrać dom i samochód, a gry liczbowe to przecież zabawa i do tego finansują polski sport. Napisalibyśmy, że jesteśmy zszokowani takim porównaniem, ale to nieprawda. Nie jesteśmy. Nie dlatego jednak, że nie jest ono bezsensowne (bo jest w stu procentach), ale z tej prostej przyczyny, że się… przyzwyczailiśmy.
Wiśniewski w szponach hazardu
Przyzwyczaił się także choćby Michał Wiśniewski. Dla większości Polaków – facet z czerwonymi włosami, znany z kilku hitów zespołu Ich Troje. Mało kto wie, że Wiśniewski jest także zapalonym pokerzystą oraz prezesem Polskiej Federacji Pokera Sportowego, której głównym zadaniem jest lobbowanie na rzecz zmiany przepisów, które pokera stawiają właśnie na równi ze wspomnianą ruletką, czy grą w black jacka. Wokalista Ich Troje przyzwyczaił się do tego, że ilekroć w internecie pojawią się jego zdjęcia przy pokerowym stole, kolorowe i plotkarskie portale oraz gazety odpalają w jego kierunku artylerię. Po oczach walą nagłówki w stylu „Wiśniewski w szponach hazardu”. Muzyk po latach przymykania oczu, właśnie doszedł do wniosku, że wystarczy i zapowiedział rozpoczęcie walki.
– Umówmy się, że jestem osobą rozpoznawalną w tym kraju. Jakie są szanse, że pozostałbym niezauważony przy ruletce, black jacku czy automatach w kasynie, gdzie próbuję trafić trzy cytryny? Zerowe. Dlaczego więc nikt mnie nie widział przy grach hazardowych? Z prostej przyczyny, że nie jestem hazardzistą, tylko pokerzystą. Fakt, że gram w pokera, nie robi ze mnie hazardzisty – mówił Michał Wiśniewski na antenie Weszło FM. – Mam już dość tego, że hieny, nazywające się dziennikarzami, wycierają sobie mną mordy. Naprawdę, mam tego dość. Nie chodzi o mnie, ale o moje dzieci. Dopóki miały kilka lat, nie było problemu. Teraz chodzą do szkół, czytają wiadomości na mój temat, robią to także ich koledzy. Naprawdę, jestem już zmęczony tymi bzdurami. I co ważne, mam przyjaciół, którym nie zabraknie pieniędzy na wytaczanie procesów sądowych w moim imieniu.
Wiśniewski przekonuje, że po pierwsze on nigdy nie wykładał na grę swoich pieniędzy, bo zawsze był graczem sponsorowanym, zapraszanym na turnieje przez organizatorów. Po drugie i najważniejsze – poker jest grą umiejętności z niewielkim elementem losowym. – Kiedy zaczyna się rozgrywka, kluczowe są umiejętności matematyczne, analiza, psychologia i masa innych czynników. Tu w żadnym razie nie chodzi o to, kto ma więcej szczęścia w rzucie monetą, choć niektórzy ciągle są przekonani, że poker to gra całkowicie losowa – podkreśla Wiśniewski.
Wariancja dąży do zera
Więcej, niektórzy – nawet nie mając żadnych argumentów – próbują do swoich racji przekonać wszystkich dookoła. Pół biedy, jeśli jest to czytelnik Weszło, piszący komentarze. Gorzej, jeśli jest to na przykład minister, wprowadzający nowelizację ustawy hazardowej… Trudno oprzeć się wrażeniu, że dyskusja pokerzystów z ministerstwem finansów od lat przypomina rozmowę lekarzy z ludźmi z ruchu antyszczepionkowców. Z jednej strony naukowe argumenty, liczby, twarde dane i zdrowy rozsądek, a z drugiej – przekonania, bazujące na informacjach z internetu i „nie, bo nie”. Trudno w takiej sytuacji o porozumienie.
– Poker jest taką samą grą umiejętności, jak na przykład szachy. Jakie ma szanse szachista amator z arcymistrzem? Prawie zerowe. Podobnie jest w pokerze. Początkujący amator w długim dystansie nie jest w stanie wygrać z pokerowym profesjonalistą. Czy może wygrać rozdanie lub dwa? Jasne, w myśl zasady „i ślepej kurze ziarno”. Ale to by było na tyle; pokerzysta znający coś więcej niż tylko zasady, zje takiego amatora przy pokerowym stole! – tłumaczy Rafał Gładysz, dziennikarz pokerowy i redaktor naczelny portalu pokertexas.net. – Wystarczy popytać najlepszych graczy na świecie, ile czasu spędzają przy nauce i analizie własnej gry. Pewnie sporo osób będzie zaskoczona, ale uczą się dłużej, niż później grają. Nie na darmo jednym z najpopularniejszych powiedzeń wśród pokerzystów jest takie, że zasad gry można nauczyć się w kilka minut, ale grać trzeba się uczyć całe życie. To chyba najlepsze podsumowanie.
Naturalnie różnice między szachami a pokerem istnieją, to oczywiste. Mówił o nich choćby Radosław Jedynak. W szachach dobre zagranie w naturalny sposób prowadzi do wygranej. W pokerze zdarza się tak, że gracz A zagra perfekcyjnie, zmuszając gracza B do błędu. Gracz B ten błąd popełni i zrobi wszystko, żeby przegrać. A jednak, dzięki dużej dawce szczęścia – wygra. Ten element w pokerze nazywa się „wariancja”. To właśnie ten mityczny element losowy, dzięki któremu ta gra jest tak ekscytująca i przez który wielu uważa ją za hazard.
– Czynnik losowy, czyli wariancja, jest najbardziej wkurzającą, ale też najpiękniejszą rzeczą w pokerze. To właśnie dlatego, że nie zawsze wygra lepszy gracz czy lepsza ręka startowa, ludzie tak lgną do tej gry. W turnieju głównym World Series of Poker co roku gra po 7 tysięcy osób, ale pewnie 90 procent z nich to amatorzy, którzy żyją marzeniami o kolosalnych pieniądzach, które można tam wygrać. Tak samo jest na prawie każdym turnieju pokerowym na świecie. Poker jest gra dla marzycieli, co czyni ją tak piękną, jeśli pozna się ją z bliska. Niestety, najczęściej ktoś, kto tej gry nie zna, woli powiedzieć, że poker to hazard, pomiot szatana, zło wcielone i nie da mu się nawet nic wytłumaczyć – opowiada Rafał Gładysz. I dodaje:
– Dam jeden przykład odnośnie czynnika losowego. Gdy w bezpośrednim pojedynku spotka się najlepsza ręka startowa w pokerze (para asów) z najgorszą ręką startową (7-2 w różnych kolorach), to ta druga ręka będzie miała około 12 procent szans na wygraną. Czyli inaczej mówiąc – wygra średnio w dwunastu przypadkach na sto. Jeśli zrobimy taką próbę dziesięć razy, może się jednak zdarzyć, że asy przegrają 5 razy. Może się też zdarzyć, że wygrają wszystkie 10. Jeśli jednak będzie to milion rozdań, to będziemy już mogli spokojnie powiedzieć, że będzie to właśnie te 12 procent przypadków. W ten sposób wariancja w pokerze, przy odpowiednio dużej próbce, dąży do zera.
Zapomnijcie o Wielkim Szu
Według polskiej ustawy hazardowej gra w pokera jest hazardem i państwo ma przed nią chronić graczy. Robi to zakazując gry w internecie (przepis w dużej mierze martwy), zakazując reklam operatorom gier online (przepis żywy, na czym miliony tracą choćby kluby sportowe, które na świecie często właśnie z tej branży pozyskują potężnych sponsorów) i ograniczając grę na żywo niemal do zera. Dziś wolno grać w kasynach, jednak tylko turnieje, w dodatku obłożone niespotykanym nigdzie w Unii Europejskiej 25-procentowym podatkiem. Zamiast wielkich międzynarodowych turniejów, jak kiedyś, dziś rozgrywane są bardziej towarzyskie gry na kilkanaście, w porywach kilkadziesiąt osób.
Niedawna nowelizacja ustawy hazardowej dopuściła także organizację legalnych turniejów pokerowych poza kasynami. Tam gra może toczyć się jednak tylko o nagrody rzeczowe o łącznej wartości nieco ponad 2 tysięcy złotych. Formuła nieco karkołomna, a jednak grają tysiące osób, głównie w ramach opisywanej już na Weszło inicjatywy Legalny Poker. Wygrać można niewiele, ale przegrać – także symboliczne kwoty. To przyciąga do pokera ludzi, którzy z różnych powodów wcześniej mogli obawiać się tej gry (jak choćby bramkarz Widzewa Łódź Partyk Wolański).
– Niestety, pokera się wciąż demonizuje. Te wszystkie idiotyczne plotki o przegrywaniu domów, samochodów… To od dawien dawna czysta bzdura i trzeba poznać zasady pokera, aby w ogóle wiedzieć, że technicznie jest to nierealne! W turnieju możemy przegrać tylko i wyłącznie tyle, ile wynosi do niego wpisowe, jak niskie czy wysokie by nie było, ale tylko wpisowe! W grach cashowych z kolei można przegrać co najwyżej tyle, ile się trzyma w danym momencie na stole. Nie ma mowy o dokładaniu kluczy do domu, czy samochodu, gdy zaczyna brakować pieniędzy. Zapomnijcie o scenach z „Wielkiego Szu”, poczytajcie za to zasady pokera! – denerwuje się Rafał Gładysz, który lada dzień spakuje się i pojedzie do Ołomuńca, relacjonować festiwal Poker Fever. Co polskich czytelników może interesować czeski turniej? Cóż, czeski to on jest tylko z racji lokalizacji. W kolejnych edycjach na prawie 2 tysiące uczestników, grubo ponad połowę stanowią Polacy.
Wszyscy jesteśmy hazardzistami
Ale wróćmy jeszcze do tytułowego pytania: poker to sport, czy hazard? Wygląda na to, że czy to się komuś podoba, czy nie, istnieje wiele naukowych dowodów i opinii najlepszych prawników, że jednak znacznie bardziej sport. Naukowcy z Uniwersytetu Alberta kilka lat temu ogłosili na przykład, że „rozwiązali grę Texas hold’em”. Po latach badań opracowali program komputerowy, który potrafi pokonać każdego pokerzystę w grze online. Dowiedli w ten sposób, że w tej grze, w długim okresie, kluczowa jest matematyka i rachunek prawdopodobieństwa, a nie przypadek. Do opracowania programu naukowcy wykorzystali 200 komputerów, które grały non stop przez ponad dwa miesiące. W tym czasie program rozgrywał sam ze sobą 28 trylionów rozdań na sekundę.
– Mogliśmy rozwijać program dalej, żeby był jeszcze lepszy, ale przestaliśmy, bo i tak już nie mogliśmy znaleźć w jego grze żadnych słabych punktów. W czasie szkolenia program rozegrał więcej rozdań niż cała ludzkość od początku istnienia – tłumaczył profesor Michael Bowling, szef projektu badawczego.
Nie tylko tego typu badania, ale także konsultacje społeczne, analiza danych i wiele innych metod sprawia, że sądy w różnych krajach na świecie uznają pokera za grę umiejętności z elementem losowym i za sport. Tak było choćby w Brazylii, gdzie Ministerstwo Sportu dopisało grę w pokera do listy gier uznawanych za sport, podobnie zdecydowały sądy w Rosji, czy na Ukrainie. Więcej, nawet znany z konserwatywnego podejścia do świata Międzynarodowy Komitet Olimpijski dołączył pokera do listy gier umysłowych. Black jacka i ruletki raczej tam nie ma, choć w każdym kasynie spotkacie gości, którzy będą was przekonywać, że rozgryźli te gry i mają niezawodny sposób na wygrywanie. Tak, to hazardziści.
Czy wśród pokerzystów również spotkacie hazardzistów? Oczywiście. Podobnie jak wśród dziennikarzy, piłkarzy, lekarzy, polityków i prezesów banków. W tym miejscu warto jednak postawić pytania, czy wśród pokerzystów jest ich więcej, czy poker przyciąga hazardzistów, czy od gry w pokera można wciągnąć się w hazard?
– Prawda jest taka, że hazardować się można o wszystko. Wielu pokerzystów zakłada się o mnóstwo rzeczy. Choćby w trakcie podróży na turniej idą zakłady o to, czyja walizka jako ostatnia wyjedzie na odbiorze bagażu. Kto przegrywa, stawia flaszkę, albo kolację – opowiada Michał Wiśniewski. – Ale przecież podobne zakłady zawierają muzycy, dziennikarze, czy przedstawiciele dowolnego innego zawodu. Robimy ze swoimi pieniędzmi to, na co mamy ochotę. Nie wydaje mi się, żeby ktokolwiek powinien w to ingerować.
Rafał Gładysz nie próbuje wybielać środowiska i przyznaje, że wśród pokerzystów można spotkać wielu hazardzistów:
– Gracze lubią czasem odreagować emocje ze stołów pokerowych w grach czysto hazardowych. Ale wynika to przede wszystkim z faktu, że mają do nich doskonały dostęp – w pokera gra się przecież w kasynach. Po odpadnięciu z turnieju, czy zakończeniu gry cashowej można czasem spotkać więc pokerzystów na ruletce czy black jacku, bo kasyna już doskonale wiedzą, jak zachęcić ich do gry. Dlatego najlepszym rozwiązaniem są kluby czysto pokerowe, które oferują tylko i wyłącznie pokera, a nie gry kasynowe – uważa.
Przy stołach pokerowych można spotkać kilka typów graczy. Są pasjonaci gry, amatorzy którzy znają zasady, liznęli trochę strategii i lubią od czasu do czasu poprzerzucać żetony. Czasem wygrywają, częściej przegrywają z prostego powodu – to gra umiejętności. Są hazardziści, którzy zasady znają umiarkowanie, ale siadają do stołu pokerowego, bo akurat mają dość ruletki, czy jednorękich bandytów. I są zawodowcy, rekiny pokera, choć oczywiście na różnych poziomach. Dokładnie tak, jak w morzu: są rekiny wielki i krwiożercze oraz znacznie mniejsze i nie tak groźne. I jest mnóstwo drapieżników, które szaleją i którym się wydaje nie wiadomo co, dopóki nie spotkają prawdziwego rekina. Zawodowcy to gracze, którzy z pokera się utrzymują (często na niebotycznym poziomie), pracują nad swoją grą, rozwijają się, uczą, analizują (czasem po wiele godzin dziennie). Oni traktują grę jak pracę.
– Dla zawodowych pokerzystów poker to w żadnym wypadku nie jest hazard. Aby osiągać sukcesy trzeba bazować na matematyce, rachunku prawdopodobieństwa, doświadczeniu, obserwacji rywali. Na tej podstawie zawodowy gracz wyciąga wnioski i podejmuje decyzje. Jeśli wnioski są dobre, mamy przewagę nad rywalem. W grach hazardowych decyduje los, gracz nie ma wpływu na to, czy wypadnie czarne, czy czerwone – tłumaczy Marcin Horecki, w przeszłości narciarz alpejski, a dziś jeden z najbardziej utytułowanych zawodowych pokerzystów z Polski. Obok niego na tej liście jest arcymistrz szachowy, lekarz, absolwent Szkoły Głównej Handlowej i tak dalej. Zdradzimy wam w tajemnicy, że żaden z nich nie wygląda na szulera rodem z „Wielkiego Szu” i żaden nie przegrał w pokera domu, ani samochodu… Chociaż zdajemy sobie też sprawę, że antyszczepionkowców i tak nie przekonamy. Ale przynajmniej spróbujemy i dlatego w czwartek na antenie Weszło FM odpalimy cykliczny program o pokerze.
JAN CIOSEK