18 listopada zeszłego roku rezerwy Pogoni Szczecin zremisowały z Wdą Świecie. W składzie Portowców wystąpili między innymi Walukiewicz, Rudol, Matynia, Kort, Listkowski, Kowalczyk i Benedyczak.
Niecały rok później Walukiewicz i Kowalczyk przebili się do pierwszego składu, Matynia tydzień temu rozegrał mecz życia, swoje miejsce w kadrze mają Rudol i Benedyczak, Kort jest podstawowym zawodnikiem Wisły Kraków, a Listkowski coraz lepiej radzi sobie na wypożyczeniu w Rakowie Częstochowa.
Totolotek oferuje kod bonusowy za rejestrację dla nowych graczy!
Skąd ich wytrzaśnięto? Jak wprowadzano do składu? Co jeszcze mogą pokazać?
Na początek rozwiejmy wątpliwości – nie jest tak, że wszyscy nagle wyrośli jak grzyby po deszczu i w rok przebyli drogę od zera do bohatera. Taki Rudol i Kort debiutowali, gdy Polacy lizali rany po nieudanym Euro sygnowanym personaliami Franciszka Smudy. Matynia czy Listkowski również zaczęli grać dość dawno, ale właśnie – nie jest przypadkiem, że rok temu wystąpili w rezerwach. Nie rozwijali się tak, jak powinni, do dziś o Rudolu czy Matyni nie możemy powiedzieć, że stanowią o sile Portowców. Na wyobraźnie działa jednak fakt, że w większości mówimy o wychowankach lub ludziach, którzy przeszli chociaż przez Centralną Ligę Juniorów Pogoni, a dziś – dodając przede wszystkim Walukiewicza i Kowalczyka, ale też Benedyczaka – odgrywają swoją rolę w pierwszej drużynie, mimo że rok temu o niektórych jeszcze mało kto słyszał.
Na ten moment Walukiewicz i Kowalczyk są podstawowymi zawodnikami Pogoni, Matynia ma wszystko w swoich rękach, przede wszystkim po tym, co pokazał w ostatnim meczu. Rudol przegrywa rywalizację z młodym stoperem, Benedyczak, kiedy zdrowi są Buksa i Żyro, zapewne na razie pójdzie w odstawkę, ale już Kort jest podstawowym zawodnikiem krakowskiej Wisły, a Listkowski coraz lepiej radzi sobie na wypożyczeniu pod okiem Marka Papszuna.
W Pogoni od dłuższego czasu szuka się balansu pomiędzy młodością a doświadczeniem. Z roku na rok zawodników, którzy stawiają pierwsze kroki na boiskach Ekstraklasy jest coraz więcej. Tym bardziej w porównaniu do tego, co miało miejsce trzy-cztery lata temu. To, że tak wielu zawodników szturmuje obecnie pierwszą drużynę, nie jest przypadkiem. Od jakiegoś czasu młodzieżowe drużyny Portowców są bardzo mocne. Pogoń znów jest w czołówce CLJ-ki, w zeszłym sezonie zajęła trzecie miejsce w swojej grupie, przegrywając awans do barażów na ostatniej prostej, bo okazało się, że Lech – mimo posiadania takiej samej liczby punktów – miał lepszy bilans bramkowy. Dwa lata temu szczecinianie awansowali do finału, dopiero tam uznali wyższość Legii. Generalnie, radzą sobie bardzo dobrze, więc nic dziwnego, że tacy zawodnicy jak Walukiewicz czy Kowalczyk przebijają się do pierwszego zespołu.
Pogoń pójdzie za ciosem i pokona Arkę? Kurs na Portowców w Totolotku – 2,45
Biorąc pod uwagę liczbę zawodników, można wysunąć oczywisty wniosek – dobre szkolenie. Równie ważny jest też skauting. Szczecińscy trenerzy monitorują piłkarzy, którzy grają w niższych ligach. Często zapraszają ich na testy, na przykład podczas zimowego okresu przygotowawczego. I co najważniejsze – nie chodzi tylko o młodych graczy, bo jeżeli ktoś jest nieco starszy, ale się wyróżnia, to na pewno szanse dostanie. Przykładami Przemysław Brzeziański czy Jumpei Shimmura. Pierwszy ma 26 lat, drugi – 30. Dziś grają w barwach Błękitnych Stargard, ale jeszcze trzy lata temu, występując w trzecioligowej Gwardii Koszalin, dostali zaproszenie do Szczecina podczas zimowych przygotowań. Nie przebili się, ale ich przykład pokazuje, że Pogoń stara nie pozostawiać przypadkowi zbyt wiele. Regularnie zapraszani są gracze ze Stargardu, Wolina, wcześniej Koszalina. – Kiedy ktoś wyróżnia się przeciwko rezerwom czy CLJ-ce, trener zapisuje nazwisko, a potem jest ono monitorowane – zauważa Dawid Zieliński, redaktor portalu dumapomorza.pl. Przykładem Jakub Bursztyn, który przyszedł z SMS-u Łódź. Zieliński dodaje: – Włodarze klubu bronią się i mówią, że wpadł im w oko wcześniej, ale wydaje mi się, że zwrócili na niego uwagę, kiedy bronił w CLJ w barwach SMS-u podczas półfinałowego meczu z Pogonią. Zaliczył dwa kapitalne spotkania, niedługo później trafił do Szczecina.
Do tego dochodzi oczywiście osobne obserwowanie zawodników poza meczami z Pogonią, nasłuchiwanie wieści z niższych lig, zapraszanie na wspomniane testy.
Tak się składa, że przez drużyny młodzieżowe Pogoni przeszedł każdy z naszych bohaterów, ale tylko Kort i Kowalczyk – który zaczynał w Salosie Szczecin, ale szybko przeniósł się do Pogoni – pochodzą ze Szczecina. Benedyczak grał w Gryfie Kamień Pomorski, tam się wyróżniał, więc zaproponowano mu przejście do jednego z roczników akademii. Rudol przyszedł z Bałtyku Koszalin, gdy był bardzo młody, miał 13 lat, więc w Szczecinie traktuje się go jak swojego, zresztą sam przyznaje, że ma do Pogoni ogromny sentyment. Matynia jest z Wrześni, teoretycznie bliżej miałby do Poznania niż do Szczecina, ale grał w Vinecie Wolin, blisko portowego miasta, gdzie został wypatrzony. Listkowskiego znaleziono w Lechu Rypin, a Walukiewicz to zupełnie inna historia, bo środkowy obrońca zamienił Legię na Pogoń.
Zieliński: – Walukiewicz w Warszawie się wychował, w Warszawie przeszedł większość szczebli juniorskich. Jakkolwiek spojrzeć, jest produktem akademii Legii. Kiedy przychodził do nas, mówiło się, że do Pogoni trafia bardzo duży talent. Warszawscy kibice byli wkurzeni, że Legia tak łatwo wypuszcza tak utalentowanego gracza. Widzieli w nim kogoś, kto za dwa-trzy lata mógłby stać się filarem defensywy ich zespołu. Ale, z tego co wiem, w Legii powiedziano mu, że na razie nie przewidują dla niego miejsca w kadrze pierwszej drużyny, po czym chłopak przyznał, że jest w takim wieku, że musi odejść, bo myśli o swojej przyszłości, bo w krótkim okresie chce zacząć grać w piłkę w seniorach. Pojawiła się oferta Pogoni, ówczesny dyrektor sportowy Maciej Stolarczyk znał go z kadr młodzieżowych. Na pewno wiedział, jak go przekonać. Co ciekawe, swojego talentu długo nie pokazywał. Powiedzieć, że miał bardzo słabe wejście, to jak nic nie powiedzieć. Grał na zmianę – w CLJ i rezerwach, ale zapamiętałem go jako bardzo elektrycznego gościa. Z dobrym wyprowadzeniem piłki, to miał zawsze, ale poza tym nie prezentował zbyt wielu atutów, którymi powinien charakteryzować się środkowy obrońca.
Mam w pamięci mecz CLJ, Pogoń-Chrobry. Przy każdej bramce rywali miał współudział – albo nie przykrył zawodnika, albo wyprowadzał piłkę i ją stracił, albo był źle ustawiony. Wówczas trenował z pierwszym zespołem, ale miałem wrażenie, że głową jest gdzie indziej. Że nie do końca stara się udowodnić swoją wartość. Naprawdę, nie spodziewaliśmy się, że w Ekstraklasie będzie wyglądał tak dobrze. Choć fakt, w lidze zawsze miał solidnego partnera, posiadającego doświadczenie. Najczęściej był to Dwali, co prawda dość młody, ale swoje zdążył przeżyć. Podpowiadał Walukiewiczowi, co procentowało. Wiadomo, początek sezonu był średni, na przykład w drugiej kolejce młody stoper zaprezentował się fatalnie, popełnił wielbłąda i nie mógł się podnieść do końca spotkania, ale problemy miała wówczas cała Pogoń, partnerzy nie pomagali. Później wszystko się unormowało, teraz jest naprawdę solidnie. No, może oprócz meczu z Jagiellonią i nieudanej zabawy z Klimalą.
Ważne jest to, że najzdolniejsi zawodnicy CLJ zaczynają grać w seniorską piłkę w trzecioligowych rezerwach. Żeby okrzepnąć. Jeżeli się wyróżniają, mogą liczyć na to, że prędzej czy później trener zaprosi ich na treningi pierwszego zespołu, by przekonać się, czy faktycznie mają taki talent, o jakim się mówi. Tak było z Walukiewiczem, tak było z Kowalczykiem, tak było z Benedyczakiem, ale nie ma co ukrywać – na fakt, że dostali swoje szanse, wpłynęła przede wszystkim plaga egipska, która nawiedziła Pogoń. Na środku obrony kontuzję już jakiś czas temu złapał Fojuta, wyżej – Delewa, Frączczaka, Buksy, Benyamina czy Żyro.
No bo spójrzmy – Kowalczyk debiutował w sezonie 2016/17, ale rozegrał tylko pięć meczów, a w zeszłym sezonie – siedem. Dopiero teraz, powoli bo powoli, bo początki nie były najlepsze, przebił się do wyjściowej jedenastki.
Sebastian Kowalczyk/transfermarkt.de
Noty weszło: 2, -, 5, 6, 7, 6, 6. Średnia: 5,33
Podobnie sytuacja wygląda w przypadku Walukiewicza, który debiutował pod koniec zeszłego sezonu, a istotną rolę zaczął odgrywać dopiero teraz. Z Benedyczakiem tak samo, choć on na razie nie przebił się do składu – też kilka występów w zeszłym sezonie, a na początku obecnego – w związku z kontuzjami podstawowych napastników – znacznie więcej szans.
Sebastian Walukiewicz
Noty weszło: 5, 2, 5, 3, 5, 5, 6, 7, 6, 3, 7. Średnia: 4,91
Adrian Benedyczak
Noty weszło: 5, -, 4, 4, -, 2, -, -. Średnia: 3,75
Zieliński: – Nie ma co ukrywać, taki Kowalczyk bardzo dużo zyskał na tym, że w pewnym momencie skrzydłowi się wykruszyli. Sezon rozpoczął w pierwszym składzie, mecz w Legnicy mu nie wyszedł. Otwarcie przyznawał, że oczekuje od siebie znacznie więcej. Został zmieniony, na kilka kolejek wypadł z orbity. Trener nie miał do niego zbyt wielkiego zaufania. Koniec końców wyszło na to, że wszystko się Runjaiciowi posypało, Kowal wrócił do łask, ale nie można powiedzieć, że gra z konieczności, bo prezentuje się bardzo dobrze. Zaczął od meczu z Wisłą Kraków, na boku miał Pietrzaka, było czy nie było reprezentanta Polski, a jednak radził sobie z nim, dogrywając co chwilę niebezpieczne piłki w pole karne. Swoją formę potwierdzał w kolejnych meczach, przede wszystkim w starciu z Wisłą Płock – gol i asysta, wreszcie liczby. Kto wie, czy to nie będzie dla niego przełomowy moment w karierze. Przyznawał, że po golu zwariował, nie wiedział, jak się cieszyć. Generalnie fajna historia, bo Kowalczyk to po prostu kibic Pogoni z krwi i kości, choć zaczynał w Salosie, ale szybko trafił do akademii. Pierwszy mecz obejrzał w wieku trzech lat, niewiele zapamiętał, tylko tyle, że był z dziadkiem i tatą. Później podawał piłki, przesiąkał naszym klubem.
Pamiętam, że kiedy był zawodnikiem Centralnej Ligi Juniorów, jedynie od czasu do czasu zapraszanym na treningi przez Czesława Michniewicza czy Kostę Runjaicia, to na każdym kroku powtarzał, że jego wielkim marzeniem jest debiut w Pogoni w Ekstraklasie. Mówił, że jeżeli dostałby szansę, chciałby przede wszystkim przebić się do pierwszego składu, a nie być maskotką, która może łapałaby się do kadry może nie. Bo taka jest mentalność chłopaków wychowanych w akademii Pogoni. Rozmawiając z nimi, da się wyczuć, że nie chcą jedynie odbębnić debiutu, lecz zawsze być wartością dodaną. Wiadomo, nie wszystko od razu, Kowal zbierał szlify przez dwa lata, ale robił wszystko, by nie przypięto mu łatki wiecznego talentu, dzięki czemu dość szybko przebił się do składu.
Kiedy na konferencji prasowej zadałem pytanie o Kowala, trener przyznał, że Delew i Żyro będą musieli mocno pracować na treningach, by wrócić lub przebić się do pierwszego składu – kontynuuje Zieliński, a pytany o największe atuty młodego skrzydłowego, wskazuje na niesamowitą wydolność. – Można odnieść wrażenie, że na początku spotkania włącza najwyższy bieg, gra na pełnych obrotach, ale w 65.-70. minucie wygląda tak samo, zachowuje siły. Pressing, napieranie na rywali, ogromna praca w defensywie.
Walukiewicz i Kowalczyk to obecnie największe skarby Pogoni. Skarny, na których klub pewnie swoje zarobi. – W przypadku Walukiewicza, wiadomo, była oferta z Chievo, ale wydaje mi się, że zarówno Pogoni, jak i 18-latkowi wyszło na dobre, że kluby ostatecznie nie doszły do porozumienia. Teraz okrzepnie, pogra w Ekstraklasie, a za moment i tak odejdzie. W Szczecinie można usłyszeć, że zapowiada się kwota wyższa niż za Kubę Piotrowskiego. Poszedłbym dalej – jeżeli Walukiewicz wciąż będzie grał tak dobrze, potwierdzi, że potrafi grać głową, że ma dobry timing, a Pogoń ustabilizuje formę i zacznie wygrywać seryjnie, to jestem w stanie założyć się, że pobije rekord transferowy Bednarka z Lecha. Stać go na to, moim zdaniem już teraz prezentuję grę, którą Bednarek pokazywał przed wyjazdem. Wydaje mi się, że Walukieiwcz szybciej się rozwija – przyznaje odważnie Zieliński.
Arka odbije sobie niepowodzenie w derbach? LV Bet kusi kursem 2,95
Wydaje się, że Kowalczyk to kolejny zawodnik, który może podążyć drogą Kuby Piotrowskiego, bo dla szczecinian to chyba najlepsze odniesienie. Choć oczywiście jeszcze nie teraz, nie ma się co podpalać. Klub jednak nie kryje, jaki ma cel – dać szansę młodym, ograć ich w Ekstraklasie i sprawić, żeby za dobre pieniądze mogli odejść do lepszych zespołów, do lepszych lig. – Tak powinna działać każda drużyna z dobrą akademią, bo to się opłaca – zauważa Zieliński.
A na dowód tego, jaką renomę zyskała akademia, podkreśla, że gdy młodzi zawodnicy dostają oferty z Legii, Lecha i Pogoni, nie jest powiedziane, że wybierają jeden z dwóch pierwszych klubów. Walukiewicz jest tego najlepszym przykładem.
Choć oczywiście z tymi odejściami do lepszych lig, z biciem rekordów transferowych, trzeba uważać, czego najlepszym dowodem Kort, którego również kreowano na kogoś, kto wkrótce zasili szeregi solidnego europejskiego klubu. – Mam wrażenie, że przypięto do niego łatkę utalentowanego zawodnika, który gdy już przebije się do składu, to za chwilę odejdzie do bardzo dobrego klubu z jednej z najlepszych lig. Miał bardzo dobry okres, ale w pewnym momencie przyhamował, nawet trener Runjaić przyznawał, że zmiana otoczenia była mu potrzebna, w końcu w Pogoni spędził 18 lat. I faktycznie, przecież w krakowskiej Wiśle pokazuje, na co go stać – mówi Zieliński. Nie ma jednak co ukrywać, w Szczecinie liczono na więcej jeżeli chodzi o to, co może dać pierwszej drużynie.
Swoją drogą, warto zwrócić uwagę, że młodzi zawodnicy, którzy do Pogoni przyszli z innych zespołów, ostatnio się nie przebijali. Z GKS-u Tychy sprowadzono Dawida Błanika, na razie spore rozczarowanie. Podobno utalentowany stoper, Mariusz Malec, również nie gra. Jego problemem jest to, że Runjaić uważa, że na środku obrony nie może występować dwóch lewonożnych stoperów, stąd – gdy ważyły się losy odejścia Walukieiwcza – nie mógł grać w parze z Dwalim, przez co Rudol nie miał żadnej konkurencji, bo kontuzjowany był Fojut, który do dziś dochodzi do siebie. Inna sprawa, że Malec nie dał zbyt wielu argumentów, by na niego stawiać. – W letnim okresie przygotowawczym graliśmy ze Świtem Skolwin, na przywitanie wypadł bardzo blado. Sprokurował karnego, nie wyglądał na faceta, który jest spokojny – podkreśla Zieliński.
Z transferami młodych spoza klubu jest znacznie gorzej niż kiedy zawodnik z akademii wchodzi do drużyny. Udało się tylko z Walukiewiczowi, ale on nie przychodził bezpośrednio do pierwszego zespołu, no i Piotrowskiemu, z którym sytuacja jest podobna. Przyjechał z Bydgoszczy, wpadł komuś w oko, dostał zaproszenie. I powoli stawiał kroki, od CLJ, ale wiadomo – typowym wychowankiem nie jest.
Podsumowując, Pogoń posiada obecnie w swoim składzie dwa skarby, kilku zawodników, którzy względem zeszłego roku poczynili spory postęp, ale wciąż muszą udowodnić swoją wartość lub jak Matynia po prostu pójść za ciosem, i kilku zawodników – na czele z Benedyczakiem – którzy na swoją szansę muszą jeszcze poczekać. Można do niego dodać jeszcze Stanisława Wawrzynowicza, który rokuje bardzo dobrze i czeka na debiut w Ekstraklasie, kilka razy był już na ławce rezerwowych. – Pozycja bramkarza również jest bardzo mocna obsadzona. Od dłuższego czasu mówi się, że bramkarze stanowią jeden z flagowych produktów akademii. Mówimy o Danielu Kusztanie, przebywającym na wypożyczeniu w Kotwicy Kołobrzeg, Jedrzeju Grobelnym, który broni w CLJ-ce i rezerwach, jak i Jakubie Bursztynie. Zaczynał w tym sezonie jako podstawowy bramkarz, ale poszedł w odstawkę, gdy do zdrowia wrócił Załuska, swoje szanse otrzymywał również Budziłek. Na pewno w przyszłości może znaczyć sporo, ale chyba musi iść na wypożyczenie, może do pierwszej ligi – dodaje Zieliński.
Jakkolwiek spojrzeć, wygląda to naprawdę ciekawie.
Norbert Skórzewski
Fot. główne FotoPyk, pierwsze Newspix.pl, drugie – 400mm