Reklama

Kolejny mecz, kolejna kompromitacja

redakcja

Autor:redakcja

31 października 2018, 08:02 • 11 min czytania 0 komentarzy

Porażka Lecha w Częstochowie to temat, który dziś atakuje z okładki “Przeglądu Sportowego”. Oprócz tego w dzisiejszej prasie możemy przeczytać o problemach zdrowotnych Macieja Rybusa, Rafale Gikiewiczu, który szykuje się do meczu z Borussią Dortmund czy ostatnim Walnym Zgromadzeniu PZPN. Są też dwie przejmujące rozmowy – z Łukaszem Ledwoniem i partnerką Stanisława Terleckiego, w których piłka jest tylko tłem. 

Kolejny mecz, kolejna kompromitacja

PRZEGLĄD SPORTOWY

okladkaps

Na początek Puchar Polski i Lech, który skompromitował się w Częstochowie.

Kolejna kompromitacja Lecha Poznań, który odpadł z Pucharu Polski z pierwszoligowcem. Raków Częstochowa wygrał 1:0, a mógł wyżej.

Reklama

Znamienny był obrazek z ostatnich minut. Kolejorz przegrywał, powinien dążyć do odrobienia strat. Przynajmniej teoretycznie, bo w praktyce Raków wymieniał kolejne podania, było ich zapewne około trzydziestu z rzędu, a kibice każde kolejne przyjmowali gromkim „oleeee!”. To było ostateczne upokorzenie poznaniaków, którzy po raz drugi z rzędu odpadli już w 1/16 finału Pucharu Polski. Kibice po raz kolejny nie wytrzymali i „zaprosili” piłkarzy na rozmowę. Bez wątpienia nie była to wymiana uprzejmości, bo zakończyła się okrzykiem: „Lech to my, a nie wy!”. Zawodnicy oddali fanom swoje koszulki. – Jesteśmy Lechem Poznań i mieliśmy obowiązek wygrać. Mówiłem po porażce 0:3 w Szczecinie, że to wstyd. A teraz? Teraz to już brak słów… – komentował szkoleniowiec gości Ivan Djurdjević, który jednak nie ma zamiaru się poddać: – Jestem młodym trenerem, który wiedział na co się pisze. To są takie momenty, które dużo uczą. Rozmowa z kibicami? Po takich porażkach trzeba wychodzić do ludzi.

A Częstochowa może świętować – nie tylko jest liderem pierwszej ligi i pewnie zmierza do ekstraklasy, ale także może zaliczyć piękną pucharową przygodę. Kto wie, może taką jak w 1967 roku, kiedy wystąpił w finale Pucharu Polski?

W Górniku Zabrze mają nadzieję, że Kamil Zapolnik okaże się receptą na problemy na skrzydłach. Pierwszy test zdał bardzo dobrze.

Po odejściu latem Rafała Kurzawy i Damiana Kądziora trener Marcin Brosz szuka odpowiednich zawodników na skrzydła. Sprawdzał tam Jesusa Jimeneza, Daniela Smugę, Daniela Liszkę i Adama Ryczkowskiego. Większość zawiodła, a z tej grupy szkoleniowiec najbardziej ufa Hiszpanowi. – Jimenez gra poniżej oczekiwań, ale ja też bym go nie skreślał. Igor Angulo zaraz po podpisaniu kontraktu również miał problemy i to w I lidze – zaznacza Adam Kompała, były król strzelców ekstraklasy.

Gracz z Półwyspu Iberyjskiego zagrał w niedzielę w ligowym starciu na lewej stronie pomocy. Zaskoczeniem było ustawienie na drugim boku napastnika Kamila Zapolnika. Eksperyment się sprawdził, snajper miał spory udział w wygranej 2:0 – po faulu na nim sędzia podyktował rzut karny, który wykorzystał Angulo, a później przyczynił się do drugiej żółtej kartki Sasy Balicia. – Pierwszy raz w Górniku zagrałem na skrzydle, w przeszłości, w innych klubach czasem byłem ustawiany na boku pomocy, ale zwykle na lewej stronie. Na tej pozycji trzeba mieć sporo zdrowia, bo biega się na całej długości boiska. Dałem radę – cieszył się Zapolnik.

Reklama

zapolnik

Wygląda na to, że Maciej Rybus nie pomoże reprezentacji Polski podczas najbliższego zgrupowania. Wszystko przez przedłużające się problemy zdrowotne.

Lewa obrona to w reprezentacji Polski pozycja najsłabiej obsadzona, ale i mocno pechowa. Nie dość, że i tak jest na niej deficyt zawodników, to jeszcze wypadają oni z powodu kontuzji. Od poniedziałku wiadomo, że podczas najbliższego zgrupowania zabraknie Arkadiusza Recy, który leczy się w Łodzi, we wtorek stało się też jasne, że selekcjoner Jerzy Brzęczek nie będzie mógł powołać Macieja Rybusa.

Zawodnik Lokomotiwu Moskwa, który 1 września w meczu z Krasnodarem naderwał mięsień przywodziciela, przyleciał w poniedziałek do Warszawy, by poddać się badaniom u lekarza kadry Jacka Jaroszewskiego.

– Rosjanie przysłali go do nas, by wydawało się, że ta kontuzja trwa już trochę za długo. Przeprowadziliśmy obrazowe badania, Maciek przeszedł sesję z fizjoterapeutą Adamem Kurkiem. Teraz mamy pewność, że jest bardzo dobrze prowadzony przez sztab medyczny w Rosji. W dwa tygodnie powinien wrócić do zajęć z pełnym obciążeniem – opowiada Jaroszewski.

rybus

Opozycja w mysiej dziurze – to echa Walnego Zgromadzenia Sprawozdawczego PZPN.

Zjazdy PZPN straciły dawny czar. Nie ma sporów. Uchwały przyjmowane są taśmowo, a prezes chwali delegatów, że obrady trwają aż tak krótko.

Gdzie się podziała opozycja wobec piłkarskiej władzy? Przestała istnieć albo schowała się do mysiej dziury. Jeszcze dwa lata temu na sali zjazdowej niezdrowe napięcie było czuć w powietrzu. Działacze skakali sobie niemal do oczu, zarzucali brak dobrej woli. Zwalczali się niczym politycy. Ekipa Bońka długo nie mogła przegłosować poprawek do statutu, bo zderzała się z oporem zawodowych klubów, którym starał się przewodzić Maciej Wandzel. Ale teraz w PZPN nie ma też Wandzla. Zrezygnował z członkostwa w Komisji Rewizyjnej. Nikt nawet nie zdobył się na kurtuazyjne podziękowania za jego krótką działalność w ważnym organie kontrolnym związku. Dla zjazdowych działaczy Wandzel to człowiek, który kiedyś wygrał bitwę z Bońkiem, ale przegrał wojnę. Delegaci wolą być przy zwycięskim wodzu. 

Boniek triumfuje, ale ma tylko jeden problem – już za dwa lata kończy się jego druga kadencja. Potem nie będzie już mógł być prezesem. Chyba że… zmienią się przepisy w ustawie o sporcie. Decydenci w PZPN tego nie wykluczają, szukają sojuszników w innych federacjach, szykują projekt zmian, który mógłby być złożony w sejmie. Na razie zjazd doprecyzował przepisy w statucie PZPN dotyczące kadencyjności. Mają one być adekwatne do zapisu w ustawie o sporcie, no i jeśli w niej zostanie zniesiony limit dwóch kadencji, to Boniek znowu mógłby kandydować. 80 delegatów podniosło rękę za, tylko 14 było przeciw.

pzpn

Idąc dalej, trafiamy na przejmującą rozmowę z Łukaszem Ledwoniem, bratem Adama Ledwonia, który w czerwcu 2008 roku popełnił samobójstwo.

Adam tłumaczył nam po meczu z Ried, w którym dostał 18. żółtą kartkę w sezonie, że najlepiej ostro sfaulować w pierwszej minucie. Przeciwnik struchleje, a sędzia rzadko sięga po kartkę już na początku.

Zazwyczaj daje ostrzeżenie. Ale rywal był już wystraszony. Tak Adam kasował ludzi, co on z nimi robił… Tylko w Klagenfurcie było już inaczej. Tam miał problemy rodzinne, nie kleiło się wszystko. Adam żył szybko.

Za szybko?

Wiemy, jak to się zakończyło.

Mógł pan mu coś powiedzieć?

Na moje uwagi nigdy nie powiedział złego słowa. Podchodził z respektem, ale swoje robił. Wielkiego wpływu nie miałem.

A tata?

Też nie. Czasem siedzieliśmy z Adamem w knajpie po meczu. Nie oszczędzał się, wlewał w siebie, i to grubo. Zapytałem go: „Jak ty to robisz, że udaje ci się oddzielić kłótnie małżeńskie od gry? Grasz na 110 procent, a przecież cały czas masz problem w domu. Nie każdy to pogodzi”. Popatrzył na mnie i powiedział: „Wychodzę na boisko i napierd…m”.

Był pan u niego podczas EURO?

Przyjechałem już po jego śmierci. Dom miał niedaleko stadionu, jakiś kilometr.

ledwon

Przed meczem GKS-u Katowice z Jagiellonią w Pucharze Polski „Ofensywni”, czyli Piotr Wołosik i Łukasz Olkowicz rozmawiają o atrapie twierdzy przy ulicy Bukowej  i tym, jak w ostatnich latach toczyły się losy Jagi i GKS-u Katowice.

Wołosik: Katowicka GieKSa, która przeżywa koszmarny sezon, zamykając pierwszoligową tabelę, podejmie dziś w spotkaniu Pucharu Polski Jagiellonię Białystok. Białostoczanie z kolei od dwóch lat są drugą siłą ekstraklasy, także dziś to ekipa z czołówki.

Olkowicz: „Historia toczy się kołem, pod kołem to pojąłem” – fraszkę Jana Sztaudyngera śmiało można zacytować piłkarzom GKS-u. Śląski klub od ładnych paru lat siedzi przyduszony „kołem”, a od mniej więcej dekady Jaga z Fortuną idzie pod rękę. Jakże odmienne wspomnienia zachowali nieco starsi kibice, którzy mają prawo pamiętać spotkanie z 1 maja 1993 roku. Ćwierć wieku temu katowiczanie posłali na deski jagiellończyków, gromiąc ich w ekstraklasowym spotkaniu aż 7:1.

ofensywni

Na koniec – trudne zadanie przed Rafałem Gikiewiczem, który w Pucharze Niemiec spróbuje zatrzymać rozpędzoną ofensywę Borussi Dortmund.

Borussia Dortmund w tym sezonie 1. Bundesligi strzeliła 29 goli. Jest najskuteczniejszą drużyną w Niemczech i drugą spośród pięciu najsilniejszych lig w Europie. Więcej bramek zdobyło tylko Paris Saint-Germain (39). W DFB Pokal o tak efektowną grę może być ciężko. Zespół prowadzony przez Lucienia Favre’a zmierzy się z drugoligowym 1.FC Union Berlin, który ma zdecydowanie najlepszą defensywę w kraju.

– Musimy być bardzo skuteczni, Nie będzie to łatwy mecz, mimo że Union gra w drugiej lidze. Przekonaliśmy się o tym w poprzedniej rundzie z Greuther Furth – powiedział na konferencji prasowej szwajcarski szkoleniowiec lidera Bundesligi. W poprzedniej rundzie BVB wyeliminowało drugoligowca dopiero po dogrywce (2:1). Teraz zatrzymać lidera Bundesligi postara się Rafał Gikiewicz.

giki

GAZETA WYBORCZA

Jest Hamilton, jest Radwańska, ale tekstów piłkarskich tym razem brak.

SUPER EXPRESS

Stanisławie Terleckim i jego śmierci mówi pani Gabriela, partnerka byłego reprezentanta Polski.

Przez ostatnie pół roku życia były reprezentant Polski Stanisław Terlecki (†62) żył w mieszkaniu komunalnym w Łodzi z Gabrysią, byłą pielęgniarką. To ona była przy śmierci wybitnego piłkarza, do której doszło 28 grudnia 2017 r. – Może zabiła go depresja? – zastanawia się.

Partnerka Stasia opowiedziała nam o dramatycznych wydarzeniach z ostatnich godzin życia znakomitego piłkarza.
– W środę 27 grudnia wróciłam z pracy wieczorem, Stasio leżał na podłodze – wspomina. – Obok cztery puszki po piwie i pusty listek po psychotropach. Jeszcze oddychał. Pobiegłam po sąsiada, przenieśliśmy go na łóżko. To nie był pierwszy raz, kiedy aż tak się upił. Ale coś mnie tknęło i czuwałam przy nim całą noc. Zaniepokoiło mnie, że chrapał, a nigdy tego nie robił. Przysnęłam po 5 rano, obudziłam się koło 7. Była cisza, już nie chrapał. Na tętnicy szyjnej sprawdziłam tętno, miał. Musiał wtedy jeszcze żyć. Ale kiedy starałam się go obudzić, nie reagował. Zadzwoniłam po pogotowie. Przyjechali i stwierdzili zgon.

Pani Gabriela twierdzi, że na kilka dni przed śmiercią Terlecki zaczął przyjmować silne lekarstwa. – Przed świętami Stasio był u jakiegoś psychiatry, przyniósł bardzo mocne leki, nie pamiętam ich nazwy. Ale jestem pewna, że nigdy wcześniej ich nie brał. Schowałam mu te proszki, ale on je znalazł. I kiedy w środę wróciłam z pracy, a on tak leżał na podłodze, to obok puszek po piwie był ten pusty listek po proszkach. Jestem pewna, że mój Staś w ten sposób odebrał sobie życie – wyznaje Gabriela.

terlecki

Dalej tekst o utalentowanym nastolatku z Ruchu Chorzów, Mateuszu Boguszu, któremu „Superak” wróży dużą karierę.

Ma tych samych menadżerów co Gareth Bale, interesuje się nim pół polskiej ligi, a także Totteneham, Napoli i kilka zagranicznych klubów. 17-letni Mateusz Bogusz z Ruchu. Warto zapamiętać to nazwisko.

W internecie pojawił się filmik, na którym można zobaczyć, co potrafi Bogusz. Piękne, soczyste uderzenia, po których padają efektowne bramki, to wizytówka młodego gracza Niebieskich.– Często zostajemy po treningu i ćwiczymy strzały z dystansu. A że na meczach wpadały mi z tego bramki, to próbuję tak uderzać jak najczęściej. W Ruchu trenuję od czwartej klasy – mówi „Super Expressowi” piłkarz kadry U19, którego babcia i mama grały w piłkę ręczną w Zgodzie Bielszowice, a ojciec w piłkę nożną w klubie Wawel Wirek.

Niedawno na testy zaprosiło go Napoli, ale nie dostał zgody na wyjazd, bo było to w środku sezonu. Obserwowali go wysłannicy Tottenhamu, Brighton i Leeds United. Chrapkę na niego mają też polskie kluby, m.in. Zagłębie Lubin, Cracovia i Jagiellonia Białystok, choć polskie drużyny nie mają szans w walce o Bogusza z zagranicznymi.

bogusz

„Debiutant dał awans Legii” – czyli Radosław Majecki z przytupem wszedł do pierwszego składu mistrzów Polski.

Legia niemiłosiernie męczyła się w Gliwicach. Po dogrywce mistrzowie Polski remisowali z Piastem 1:1. Wtedy do akcji wkroczył debiutujący w bramce mistrzów Polski Radosław Majecki (18 l.), który obronił jedenastkę Urosa Koruna i tak zdeprymował Patryka Sokołowskie- go, że ten w kolejnej serii trafił w poprzecz- kę. Legia wygrała 4:2 i awansowała do 1/8 finału Pucharu Polski.

Ostatni sportowy tekst dotyczy Cristiano Ronaldo, który niedawno żalił się, że po ostatnich aferach jego rodzina jest w fatalnym stanie.

cr7

Cristiano Ronaldo (33 l.) udzielił pierwszego wywiadu po tym, jak Amerykanka Kathryn Mayorga (34 .) oskarżyła go o gwałt. W rozmowie pod tytułem „Spowiedź” dla francuskiego magazynu „France Football” Portugalczyk mówi otwarcie nie tylko o tej trudnej dla niego sytuacji, ale też o powodach odejścia z Realu Madryt i marzeniach o zdobyciu szóstej Złotej Piłki.

„France Football”: – Jak odbierasz to, co się dzieje wokół ciebie, chodzi o oskarżenia o gwałt

Cristiano Ronaldo: – Rozmawiałem o tym z moją partnerką. Wytłumaczyłem jej wszystko. Natomiast jeśli chodzi o mojego syna, to jest jeszcze za mały, żeby zrozumieć całą sytuację. Ale najgorsza jest sytuacja z moją mamą i siostrami. One są oszołomione, a równocześnie wściekłe. Nigdy nie widziałem ich w tak złym stanie jak teraz.

– Czyli mocno to wpływa na was wszystkich…


– Oczywiście że tak. Proszę sobie wyobrazić, że ktoś oskarża cię o taką rzecz jak gwałt. Nie sposób przejść obok tego obojętnie. Mam partnerkę, czwórkę dzieci, starzejącą się matkę, rodzinę, która jest dla mnie bardzo bliska. Nie mówiąc już o mojej reputacji, ja zawsze byłem przykładem… Ale wiem, że nadejdzie dzień, w którym prawda wyjdzie na jaw. Że ludzie, którzy grzebią teraz w moim życiu, robią z niego cyrk, zobaczą, jak było naprawdę.

No i prawdziwa bomba. Czy Kuba Błaszczykowski już zimą wróci do Wisły?

kuba
Jakub Błaszczykowski (33 l.) jeszcze tej zimy może wrócić do polskiej ekstraklasy. Z naszych informacji wynika, że 104-krotny reprezentant Polski myśli o takim kroku między innymi ze względu na to, aby utrzymać miejsce w kadrze. Kuba miałby dołączyć do Wisły Kraków, czyli do klubu, z którego wiele lat temu wyjechał do Bundesligi.

Były kapitan kadry rozegrał już 235 meczów w Bundeslidze (197 dla BVB i 38 dla Wolfsburga), ale w tym sezonie ma ogromne kłopoty z grą. W lidze niemieckiej pokazał się w bieżących rozgrywkach tylko raz, w siódmej kolejce, wchodząc w 78. min meczu Wolfsburga z Werderem (0:2).

Teoretycznie sprawa jest bardzo trudna do przeprowadzenia z ekonomicznego punktu widzenia, bo Wisła ma duże problemy finansowe, ale Błaszczykowskiemu nie chodzi o pieniądze. Ba, w lipcu tego roku sam pożyczył Wiśle około miliona złotych, aby klub mógł spłacić najpilniejsze długi. Kuba emocjonalnie jest z Wisłą mocno związany i nieraz zapowiadał, że karierę będzie chciał skończyć właśnie w koszulce Białej Gwiazdy.

Fot. Newspix.pl

Najnowsze

Ekstraklasa

Najwięcej meczów bez żadnego gola? Zech w europejskiej czołówce

AbsurDB
6
Najwięcej meczów bez żadnego gola? Zech w europejskiej czołówce

Komentarze

0 komentarzy

Loading...