Reklama

Wieśniactwo i buractwo, czyli Jaga wita Legię

redakcja

Autor:redakcja

26 października 2018, 20:07 • 3 min czytania 0 komentarzy

Znamy na własnej skórze obie strony wyjazdowej patologii. Widzieliśmy zbydlęcenie bezmózgich kibiców, którzy rabowali stacje benzynowe i rzucali racami z okien pociągów, widzieliśmy identyczne zbydlęcenie bezmózgów, którzy rozpylali gaz pieprzowy prosto w tłum sympatyków piłki nożnej, pośród których znajdowały się kobiety czy dzieci. Widzieliśmy naprawdę wiele, widzieliśmy otwieranie kanapek w poszukiwaniu rac pod plasterkiem szynki i widzieliśmy rekwirowanie leków na grypę, w obawie, że to sprytnie ukryte narkotyki. Ale jeśli sprawdzą się doniesienia Małgorzaty Chłopaś, to dziś Jagiellonia Białystok po prostu przebiła dno. 

Wieśniactwo i buractwo, czyli Jaga wita Legię

Dziennikarka ujawniła na Twitterze, że pośród tysiąca utrudnień dla kibiców Legii Warszawa, którzy przyjechali na hit Ekstraklasy znalazło się również polecenie… zdjęcia protezy przez niepełnosprawnego kibica.

Zdjęcia protezy.

Nie wiemy, co miał sobie w tej protezie schować nieszczęśnik z Warszawy i czy ochrona obecna na białostockim stadionie nie uratowała czasem w ten sposób stadionu Jagiellonii od wybuchu sztucznej nogi-pułapki, ale czegoś takiego jeszcze nie słyszeliśmy. Jagiellonia w swoich próbach uprzykrzenia życia kibicom Legii najpierw dobrnęła do ściany, potem zaczęła pod tą ścianą robić podkop, a gdy już dokopała się do dna beznadziei – uwiła w nim rozkoszne gniazdko.

Reklama

Wiemy, że ci z Warszawy ukradli tym z Białegostoku flagi. Wiemy, że mają opinię chuliganów i wiemy, że to mecz podwyższonego ryzyka. Ale Jagiellonia od kilku ładnych lat nie poprzestaje na zwykłych środkach bezpieczeństwa wobec gości, ona ich po prostu upokarza. Zakazuje przywozić flag, opraw, kartoniad i chorągiewek – okej, ich prawo. Ale szaliki? Koszulki? Emblematy klubowe? Kolejne pisma wysyłane z Białegostoku do Warszawy to jakiś miks Monty Pythona z wczesnym Bareją, a zachowanie białostockich gospodarzy to niespotykane wieśniactwo. Dziś bowiem jeszcze przed najgłośniejszym poleceniem zdjęcia protezy, Jaga urządziła legionistom kontrolę jakby właśnie wpuszczała radzieckich agentów do Strefy 51. Zdejmowanie nie tylko butów, ale i skarpetek, kontrola osobista jednego kibica po drugim, zaglądanie gdzie się da, a nawet tam, gdzie w teorii się nie da (vide proteza).

Legioniści przeczuwali, że w Jagiellonii zachowają się buracko i na mecz rozpoczynany o 20.30 przyjechali o… 16.15. Przez półtorej godziny na sektor weszło jakieś 150 osób, mimo że według regulaminów akceptowanych przez PZPN i Ekstraklasę SA klub jest zobowiązany wpuścić wszystkich gości w 60 minut.

Chcielibyśmy wierzyć, że to jakaś kaczka, ale znamy Jagiellonię, gdy przyjeżdża Legia i informacja Małgorzaty Chłopaś to po prostu potwierdzenie tego, co wszyscy przypuszczaliśmy.

To wręcz proszenie się o awanturę, co najgorsze – zupełnie bezkarne. Jagiellonia swoje gierki z kibicami Legii prowadzi od lat i do tej pory nie spotkała ją jakakolwiek przekonująca kara, bo za taką nie możemy uznać symbolicznej grzywny. Ostatnio piłkarze Legii opóźnili wyjście na mecz, dziś zapewne też możemy się spodziewać od nich jakiegoś gestu wsparcia dla ich kibiców.

Kibiców, którzy mecz Jagiellonii z Legią obejrzą pewnie tak jak zwykle – z perspektywy białostockiego parkingu.

AKTUALIZACJA:

Reklama

No i rozkręcanie protez nie pomogło, chuligani Legii i tak wnieśli i spalili dwie flagi Jagi. Gospodarze zostali podwójnie ośmieszeni, goście zaś płynnie wyszli przeszli z roli ofiar w rolę osób, które na stadion w Białymstoku już pewnie w najbliższych latach nie wejdą.

Fot.FotoPyK

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...