Reklama

Jose, tego nie dało się oglądać

redakcja

Autor:redakcja

23 października 2018, 23:22 • 3 min czytania 46 komentarzy

To miał być kawał dobrego meczu. A był popis jednego zespołu, w którym ten drugi robił mu tylko za tło. I to tło miernej jakości. Manchester United ustawił na swojej połowie autobus i to raczej takiego żółto-czerwonego Jelcza niż nowiuśkiego Icarusa. Juventus nawet nie musiał specjalnie się wysilać, by usunąć z drogi tę błahą przeszkodę i wywieźć z Old Trafford pełną pulę punktów. 

Jose, tego nie dało się oglądać

Ten mecz wyglądał trochę jak bójka za garażami. Chudzielec z 4a przykozaczył i wyzwał na pojedynek grubaska z 6c. Po pierwszym celnym ciosie przyjętym na twarz ten młodszy bokser puścił z nosa farbę: – Dobra, dobra, koniec, już wystarczy, wygrałeś – wycedził chudzielec, a gruby mógł cieszyć się z poprawy swojego bilans w amatorskim boksie. Manchester też dostał gonga i uznał, że wyżej przegrać nie chce. A na rewanżowy cios go nie było stać.

Statystyki do przerwy były przygniatające na korzyść Juventusu: 10 do 1 w strzałach, 380 do 166 w podaniach, 69% do 31% w posiadaniu piłki, 460 do 236 w kontaktach z piłką. Ekipa Mourino była lepsza jedynie w przechwytach i w blokowaniu uderzeń na bramkę. Zasadniczo nie wiemy co chciał osiągnąć Portugalczyk takim ustawieniem zespołu – faktycznie liczył na “spróbujemy zagrać na zero z tyłu i szukać kontr”, czy po prostu uznał, że jego zawodników nie stać na równorzędną walkę z mistrzem Włoch i lepiej się nie wychylać?

Tak czy siak – oglądało się to fatalnie. To znaczy Juventus oglądało się przyjemnie, ale “Czerwone Diabły” (matko, jak to komicznie brzmi w tym przypadku) zarzynały mecz. Wyglądało to gorzej niż logo Adidasa przebijające się spod golfu Mourinho. Barzagli, Bonucci i Chiellini schowali Lukaku do kieszeni, Mata i Pogba na tle Pjanicia i Bentacura nie istnieli, a najpoważniejszą bronią gospodarzy było pałowanie przez Younga wrzutek na głowę Chielliniego. Sami widzicie, że to nie miało prawa się udać. Zazdrościć mogliśmy tylko Wojtkowi Szczęsnemu, bo dostał świetne miejsce do tego, by oglądać, jak trójka włoskich profesorów daje lekcję futbolu belgijskiemu snajperowi.

Juventusowi wystarczył jeden konkretny atak. Cristiano Ronaldo dograł na pierwszy słupek, tam Juan Cuadrado musnął piłkę, by ta ostatecznie spadła na szósty-siódmy metr. Tam znalazł się Paulo Dybala, który miał tyle czasu, że mógł podrapać się za lewym uchem, zrobić sobie malinowy kisiel, nabić setny poziom w Candy Crush Saga, a i tak zostałaby jeszcze sekundka, by wbić piłkę do siatki De Gei.

Reklama

A napomknijmy, że Hiszpan i tak był najlepszym piłkarzem gospodarzy.

Tak.

Bramkarz.

Manchesteru United.

U siebie.

I to wcale nie grając wybitnie.

Reklama

Czekaliśmy na jakąś piękną akcję CR7, czekaliśmy na jakiś błysk Pogby – wszystko po to, by mieć wokół czego snuć historię tego meczu. Ale Portugalczyk grał dziś bardzo altruistycznie (akcja bramkowa jest tego dowodem), raczej usunął się w cień fenomenalnego dziś środka pola swojej drużyny. A Pogba w tym środku po prostu zginął. Romantyzmu w tych historiach było tyle, co w wymianie opon z letnich na zimowe. Rozczarowanie – tak, to słowo zdecydowanie najlepiej określa nasze odczucia po tych niemal dwóch godzinach spędzonych przed TV. W programie spektaklu była plejada gwiazd, za scenariusz wzięła się dwójka uznanych fachowców, ale jeden z nich uznał, że zrobi z tego występu marnej jakości przedszkolne jasełka.

Juventus już wita się z gąską, bo po trzech seriach gier w grupie H ma komplet punktów, a Manchester pewnie wyczekuje decydującego rewanżu z Valencią. A to chyba strata punktów przez “Nietoperze” w Bernie (1:1) jest dziś najlepszą wiadomością dla ekipy Mourinho. I niech to świadczy o tym, jak wyblakła jest czerwień na koszulkach United.

Aha, Mourinho nie zrobił w tym meczu żadnej zmiany. To pierwsza taka sytuacja w klubie z Old Trafford od ponad sześciu lat. Przecież skoro szło tak dobrze, to po co było Portugalczykowi mieszać?

Manchester United – Juventus FC 0:1 (0:1)

Paulo Dybala (17′)

Najnowsze

Hiszpania

Mbappe: Bilbao było dla mnie dobre, bo tam sięgnąłem dna

Patryk Stec
2
Mbappe: Bilbao było dla mnie dobre, bo tam sięgnąłem dna

Komentarze

46 komentarzy

Loading...