Reklama

Manchesteru i Valencii pojedynek na kapiszony

Mariusz Bielski

Autor:Mariusz Bielski

02 października 2018, 23:51 • 4 min czytania 10 komentarzy

Widzieliśmy już wiele bezczelnych remisów 0:0, ale na szczęście mecz na Old Trafford nie okazał się jednym z nich. I choć w ostatnim czasie nie dzieje się dobrze w żadnym z tych zespołów – w Manchesterze United również z powodów pozasportowych – to z jego pojedynku z Valencią wyszło całkiem niezłe spotkanie. Szkoda tylko, że bez żadnych kropek nad „i”, bez żadnych owoców na szczycie tortu.

Manchesteru i Valencii pojedynek na kapiszony

Trochę więc mamy paradoks, skoro wynik padł jaki padł, ale całkiem miło zaskoczyli nas zarówno podopieczni Mourinho jak i Marcelino. Mamy bowiem w pamięci to jak wyglądała większość dotychczasowych meczów obu tych ekip, więc spodziewaliśmy się najgorszego – cofnięcia się, partyzantki typu podskocz-przypieprz-odskocz, chowania się za podwójną gardą, ale w zasadzie nie uświadczyliśmy tu nic takiego.

Przede wszystkim bowiem nie oglądaliśmy dziś na Old Trafford żmudnego futbolu reakcji. Okej, nikt tu nie miał za cel zdominowania adwersarza, lecz z tego też wynikał fakt, że co rusz działo się pod jednym lub drugim polem karnym. Zarówno Valencia jak i Manchester postanowiły dziś korzystać z prostych środków ofensywnego wyrazu. Nie mylcie jednak prostoty z prymitywnością. Nikt tu nie lagował na pałę. Nawet jeśli dość często stawaliśmy się świadkami dłuuuugich, górnych piłek, nie dostrzegliśmy w nich wyraźnych objawów desperacji. Nie, po prostu oba zespoły najlepiej potrafią wykorzystywać fazy przejściowe. Dlatego obserwowaliśmy ochocze próby jak najszybszego uruchamiania napastników – z jednej strony Pogby i Maticia, z drugiej przede wszystkim Kondogbii. Obrońcy obu ekip też w tym względzie nie próżnowali.

Sęk w tym, że u każdego szwankowała skuteczność. Na palcach jednej ręki możemy zliczyć klarowne… Albo nie, inaczej – wyjątkowo groźne sytuacje stworzone przez Nietoperze i Czerwone Diabły razem wzięte. I w tym względzie w sumie wygrywa ekipa gospodarzy, tyle że również w sposób dość osobliwy, bo głównie po stałych fragmentach. Najpierw z wolniaczka ładował Pogba, ale nie złapał Neto na drzemce. Potem z bardzo ostrego kąta z lewej strony w poprzeczkę przyłożył Rashford po takim samym stałym fragmencie. W międzyczasie szczęścia szukał jeszcze atakujący z prawej strony – bo wygoniony tam podaniem Pogby – Lukaku, lecz znów, uderzył zbyt blisko środka. Podejścia Valencii? Jeszcze mniej skuteczne. Trochę na zasadzie sprawdzenia, czy De Gea nie przyciął komara.

Nie ma o czym gadać. W zasadzie to by było na tyle.

Reklama

Poza tym akcje Valencii i Manchesteru kończyły się przeważnie w momencie, gdy trzeba było posłać to jedno, kluczowe dogranie, ewentualnie celniej przymierzyć. Parę strzałów wylądowało na trybunach, choć można było je wykonać lepiej. Kilka centr nie dotarło do adresatów, na posterunkach stali obrońcy. Akcje 1 na 1? Więcej sztuki dla sztuki niż prawdziwego pożytku. Zwłaszcza ze strony Los Ches, którzy nie wykonali ani jednego skutecznego w ostatniej tercji boiska. Słabo, bardzo słabo.

Musimy więc trochę ponarzekać na tych, którzy w tym względzie mocno nas zawiedli. Po pierwsze – Goncalo Guedes. Cholera no, rozumiemy Marcelino, gdy mówi, że Portugalczyk nie jest w pełni dyspozycji fizycznej, ale z drugiej strony, ile jeszcze mamy na niego czekać? Na jego najlepszą wersję? Nie przykładajmy do poważnego zespołu ekstraklasowej miary… Tak czy siak, jego decyzyjność mocno dziś irytowała. Kiedy trzeba było uderzać, Goncalo szukał podania. No i oczywiście odwrotnie.

Jego vis-a-vis, Alexis Sanchez, zresztą nie zachowywał się lepiej. Chyba trochę brak mu pewności siebie? Z czego innego mogłaby wynikać ten jego brak efektywności? Doceniamy jego chęci, ale Chilijczyk często miał po prostu złe pomysły. Ewentualnie – zastanawiał się nad nimi zbyt długo, aby były skuteczne, bo zaskakujące dla rywala. Za dużo czasu im dawał na doskok do niego, na wypchnięcie go, żeby poważnie zagrozić bramce Neto w jakikolwiek sposób. Zaledwie dwa wygrane dryblingi z pięciu i zero strzałów celnych mówi wiele. Kluczowe podania? Niby trzy, ale wszystkie to efekty dośrodkowań, w tym z rzutu rożnego. No nie, sorry, to za mało, aby nas przekonać. Mourinho zapewne też.

I pomimo tego, że jak na jajo do jaja spotkanie Manchesteru United z Valencią oglądało się nieźle, niewiele ono w sumie powiedziało nam na temat jednych i drugich. Nie licząc paru akcji Czerwonych Diabłów z końcówki, w zasadzie było to starcie dwóch różnorzędnych ekip, które dużo chciały, lecz niewiele mogły. Wzajemnie próbowały podobnych sposobów, by się pokonać, lecz równie dobrze niwelowały swoje atuty. W efekcie zamiast poważnej wymiany ognia wyszła z tego bitwa na kapiszony.

Manchester United – Valencia 0:0

Fot. NewsPix.pl

Reklama

Najnowsze

Anglia

Media: Kiwior może opuścić Arsenal już zimą. Wśród zainteresowanych kluby z Włoch i Hiszpanii

Aleksander Rachwał
1
Media: Kiwior może opuścić Arsenal już zimą. Wśród zainteresowanych kluby z Włoch i Hiszpanii
Siatkówka

Ruszyła Liga Mistrzów siatkarzy! Czeka nas sezon sukcesów polskich zespołów?

Kacper Marciniak
1
Ruszyła Liga Mistrzów siatkarzy! Czeka nas sezon sukcesów polskich zespołów?

Komentarze

10 komentarzy

Loading...