Wielu twierdzi, że „Ones To Watch” to jedne z najlepszych kart do inwestowania w FIFA Ultimate Team. Już zaroiło się od nich w paczkach, zatem wkrótce pojawi się ich naprawdę sporo również na rynku transferowym. Jeśli już się na nie decydować, trzeba najpierw przemyśleć, kogo najlepiej wybrać. Który z zawodników wybranych przez EA Sports do grupy „Obiecujących Transferów” ma największe szanse, by okazać się inwestycją trafioną w dziesiątkę.
Jeśli jeszcze nie wiecie o co chodzi, krótkie wyjaśnienie. „Ones To Watch” czyli „Obiecujące Transfery” (spotkacie się pewnie i z takim, i z takim nazewnictwem), to zawodnicy, którzy zmienili klub latem i których atrybuty nie stoją w miejscu, jak w przypadku klasycznych kart. One rosną wraz z każdą obecnością w drużynie tygodnia, drużynie turnieju, słowem: wraz z każdą otrzymaną kartą specjalną. Również za świetny występ w Lidze Mistrzów czy w meczu międzypaństwowym.
Dla przykładu – w FIFA 18 z kartą OTW (z oceną ogólną 92) zaczynał Neymar, rok temu nowy zawodnik PSG. Po zmianie barw klubowych prezentował się po prostu wybornie, dwa razy trafił do drużyny tygodnia, a jesień skończył także w najlepszej drużynie fazy grupowej europejskich pucharów. Otrzymał więc kolejno karty z oceną ogólną: 93, 94 i 95. Jeśli jednak ktoś miał w swoim składzie kartę „Ones To Watch” Neymara, nie musiał wydawać milionów wirtualnych monet, by mieć u siebie najlepszą wersję Brazylijczyka. Atrybuty Neymara w wersji OTW rosły bowiem z każdą kolejną przyznawaną mu kartą specjalną. W efekcie Neymar z serii „Obiecujące Transfery” kończył w FIFA 18 z oceną ogólną 95, zaczynając od 92.
Nie trzeba być wielki rekinem finansjery żeby skumać, że inwestycja w karty z serii “Obiecujących transferów” jest po prostu opłacalna.
Okej, teraz już wiecie o co kaman. Zatem my, opierając się na doświadczeniu z poprzedniego sezonu, spróbujemy dobrze wam doradzić w kwestii tegorocznych inwestycji. Kto na początku rozgrywek pokazywał przebłyski formy, dzięki której może szybko podnieść ogólną oceną swojej karty w grze FIFA 19?
Oto nasze TOP 10 zawodników z serii „Ones To Watch”, mających naszym zdaniem największe szanse na to, by „urosnąć” i szalenie zyskać na wartości:
Wybór najbardziej oczywisty z możliwych, ale w zestawieniu po prostu nie mogło zabraknąć gościa z okładki, bohatera absolutnie największego transferu lata. Czasami to wręcz jednoosobowa drużyna, rozgrywająca swój własny mecz. Nigdy nie zadowala się jednym golem, zawsze prze po kolejnego. I jeszcze jednego. Nie godzi się z sytuacją, kiedy partnerzy strzelają częściej, nie godzi się z porażkami. Jego nastawienie najlepiej opisują dwa słowa: chcę więcej.
Bazowa wersja Ronaldo w FIFA 19 to już jest niesamowita karta – silny, szybki, skoczny, nienaganny technicznie, obdarzony strzałem tak potężnym, że mógłby mury burzyć. Karta „One To Watch” to zaś szansa, by mieć w swoim składzie zawodnika z maksymalną oceną ogólną, czyli 99. Do tego potrzeba pięciu kolejnych kart specjalnych z Ronaldo. A przyznacie, że nieszczególnie trudno sobie wyobrazić, jak po popisie w kolejnym meczu Serie A dostaje pierwszą z nich.
Gość, przez którego David De Gea może zacząć się poważnie obawiać o przynależny mu od jakiegoś czasu status najlepszego golkipera w Premier League. Tak, Hiszpan to bramkarz, który w kwestii zatrzymywania strzałów – szczególnie tych wymagających dużej zwinności i refleksu – nie ma sobie równych. No, może z wyjątkiem Jana Oblaka z Atletico. Ale świeży brazylijski nabytek Liverpoolu w Romie wielokrotnie udowadniał, że i on potrafi bronić uderzenia w niewiarygodny sposób. Tylko on sam zna sekret tygrysich skoków, które pozwalają mu wyciągnąć nawet najbardziej precyzyjne próby napastników rywali.
Oczywiście obrona Liverpoolu od czasu przyjścia Virgila Van Dijka spisuje się zwykle na tyle dobrze, że bramkarz nie musi ratować spotkania spektakularnymi paradami – a to jeden z głównych warunków, by znaleźć się w drużynie tygodnia. Ale spójrzcie na terminarz Liverpoolu w najbliższych tygodniach: Chelsea w lidze u siebie, Napoli w Lidze Mistrzów na wyjeździe, Manchester City w lidze u siebie. No powiedzcie, czy nie widzicie tutaj potencjału na popis kunsztu Alissona i tym samym skok jego oceny ogólnej?
Zdążył już pokazać zarówno swoje najlepsze, jak i najgorsze oblicze. Już w debiucie dla Evertonu ustrzelił efektowny dublet, już w trzecim ligowym spotkaniu zarobił czerwoną kartkę za… powiedzielibyśmy, że uderzenie głową rywala, ale akurat w przypadku Brazylijczyka ruch łepetyną w kierunku Adama Smitha był tak nieznaczny, że pewnie można mu było darować.
W każdym razie Richarlison odcierpiał już swoje zawieszenie i może znów zachwycać. A kto śledzi Premier League, ten wie doskonale, że połączenie: Marco Silva jako menedżer i Richarlison jako jego podopieczny, to mieszanka niemal równie dobra jak whisky z lodem. Parę występów na poziomie tego z Wolverhampton w pierwszej kolejce i osiemdziesiątka w ogólnej ocenie pęknie błyskawicznie.
Kilka tygodni w Premier League, a Jorginho już zdążył ustanowić rekord wykonanych podań w meczu. A coś nam podpowiada, że Brazylijczyk z włoskim paszportem nie powiedział jeszcze w tej kwestii ostatniego słowa. Może i bramkami będzie mu ciężko wywalczyć miejsce w drużynie tygodnia, ale jego wpływu na grę Chelsea twórcy gry z pewnością nie będą potrafili zignorować.
Fakty są takie, że wybierając latem ekipę Maurizio Sarriego ponad Manchesterem City Pepa Guardioli, dodał nowy wymiar grze The Blues. Chelsea już teraz gromadzi punkty bez większych potknięć (jedynym – remis z West Hamem), a przecież cały czas mówi się o okresie adaptacji do nowej taktyki. Taktyki, w której centralną postacią jest właśnie Jorginho. “Uwolnił” N’Golo Kante, sprawił, że zespół ze Stamford Bridge niepodzielnie dominuje w posiadaniu piłki, jako jedyny obok Manchesteru City wykręcając średnią powyżej 65% posiadania piłki w Premier League. To zdecydowanie pomocnik z zadatkami na gwiazdę numer jeden na swojej pozycji w lidze angielskiej.
Gdy Kieran Trippier na początku meczu półfinałowego mistrzostw świata w Rosji strzelił przepięknego gola z rzutu wolnego, któż mógł się spodziewać, że jego występ przyćmi drugi prawy obrońca? Sime Vrsaljko okazał się kluczem do zwycięstwa Chorwatów, z bocznymi obrońcami wspierającymi skrzydłowych wahadłowi kompletnie nie dawali sobie rady, a Vrsaljko z dziką przyjemnością wraz z Ante Rebiciem wrzucał na karuzelę Ashleya Younga.
Chwilowo Chorwat leczy co prawda kontuzję kolana, ale gdy wróci, będzie nadal napompowany udanym mundialem, a także zdecydowanie głodny gry – w Atletico przez dwa sezony z pewnością nie grał tyle, ile pewnie chciał, w Interze jego licznik póki co zatrzymał się na skromnych 76 minutach. Już nie możemy się doczekać, jak w pierwszym spotkaniu po wyleczeniu urazu będzie niezmordowany zasuwał od linii do linii, siejąc popłoch w obronie rywali swoimi dograniami w pole karne.
Za “Ninją” płaczą w Rzymie. W końcu latem ni stąd, ni zowąd stracili prawdziwego lidera drużyny. Piłkarza, który owszem – nie prowadzi się tak, jak powinien, ale mimo dość luźnego podejścia do swoich obowiązków, mimo imprezowania do białego rana, zawsze dawał klubowi ze Stadio Olimpico wszystko, co najlepsze. Harował od pola karnego do pola karnego, co znajduje doskonałe odzwierciedlenie w statystykach w grze FIFA 19.
Nie ma aspektu, w którym nie byłby przynajmniej dobry. Silny jak tur, umiejący odebrać, rozegrać i strzelić. Słowem – idealny zawodnik, by błysnąć raz i drugi, wskoczyć do drużyny tygodnia, zgarnąć nagrodę gracza meczu i podnieść overall na karcie “One To Watch”. Jeśli mielibyśmy się bawić w typowanie, obstawialibyśmy, że do końca sezonu rozwijająca się karta “Ninjy” będzie w okolicach TOP5 Serie A.
Publiczności w Dortmundzie zdążył już się przedstawić efektownym golem przewrotką w starciu z RB Lipsk. Szybko został liderem, napompowany pewnością siebie po pierwszych spotkaniach sam zresztą stwierdził, że jest gotów, by być wiodącą postacią zespołu prowadzonego przez Luciena Favre. W naszym cyklu “Piłkarz Miesiąca” załapał się też do najlepszej trzydziestki sierpnia, co pokazuje, jak szybko zaadaptował się w Niemczech i jak dużo pożytku będą z niego mieć w BVB.
To kolejny z środkowych pomocników (i nie ostatni w tym zestawieniu), którzy tak naprawdę potrafią wszystko. Witsel i rozegra, i uderzy, i odbierze piłkę, i pogoni za przeciwnikiem próbującym się przedrzeć środkiem pola.
Prawdziwy ulubieniec graczy – piłkarz bardzo wszechstronny, idealny do linii pomocy, gdzie w cenie są zarówno atrybuty defensywne, jak i ofensywne. Do tego naprawdę szybki. I – co w przypadku kart “Ones To Watch” niezwykle ważne – zdolny do zaliczania wyśmienitych meczów w realnym świecie. W poprzednim sezonie dwukrotnie trafiał do drużyny tygodnia, w swojej najlepszej wersji dobijając do oceny ogólnej na poziomie 86.
Oficjalna strona Bundesligi zdążyła już nowego zawodnika Bayernu wybrać na zawodnika kolejki – w drugiej serii gier, gdy Goretzka zachwycił werwą rozgrywając pierwsze ligowe spotkanie w podstawowym składzie Bawarczyków. Mając obok siebie jeszcze lepszych piłkarzy, trafiając z wicemistrza do mistrza Niemiec, Goretzka daje sobie szansę na jeszcze lepszy sezon pod względem indywidualnych osiągnięć, jak i oczywiście trofeów drużynowych.
Thomas Lemar po tym, jak wraz z AS Monaco zachwycił piłkarską Europę wchodząc do półfinału Ligi Mistrzów 16/17 nie miał najlepszego poprzedniego sezonu. Sam diagnozował problem: – Pokazałem już w swojej grze, że jestem atletą, ale muszę biegać więcej. Niejako odniósł się do faktu, że grał w Monaco – mieście, gdzie nie ma wielkiej presji, gdzie na twoje mecze nie przychodzą dziesiątki tysięcy kibiców, którzy nie omieszkają wytknąć ci, ile zarabiasz i jakim samochodem jeździsz, jeśli tylko zobaczą minimalny spadek zaangażowania.
Latem trafił jednak pod skrzydła Diego Simeone – szkoleniowca, u którego spadek motywacji do treningów, do harówki na każdym centymetrze kwadratowym boiska raczej nie grozi. Efekty widać natychmiast – Marca zdążyła już napisać, że to gracz mogący wreszcie przełamać klątwę pozycji numer „10”, a więc łącznika pomiędzy pomocą a atakiem, jakiego Simeone podczas swojej kadencji w Atletico nie zdołał jeszcze odnaleźć. Lemar zagrał już znakomite partie przeciwko Monaco i Getafe, kolejne są kwestią czasu. Tym samym kwestią czasu jest też, kiedy ogólna ocena karty Lemara wystrzeli w górę.
Jedni – jak Fabinho – potrzebują aklimatyzacji na Anfield Road, inni – jak właśnie Naby Keita – wskakują do drużyny z miejsca i natychmiastowo podnoszą jej poziom. Wart 54 miliony funtów pomocnik z Gwinei szybko stał się nieodzowną częścią podstawowego trójkąta w środku pola Liverpoolu, wraz z Giorginio Wijnaldumem i Jamesem Milnerem.
Na konkretne liczby, mówiąc o golach i asystach, Gwinejczyk wciąż czeka. Ale nie mamy wątpliwości, że i te przyjdą – podczas obu sezonów w Lipsku dobijał do dwucyfrowej liczby w punktacji kanadyjskiej. Wcześniej w Salzburgu zaliczył nawet rok, podczas którego trafiał do siatki czternastokrotnie. Inwestycja w jego kartę “Obiecujący Transfer” może się więc spłacić z naprawdę konkretną nawiązką, gdy tylko odkręci kurek z trafieniami i ostatnimi podaniami.
fot. EA Sports