– To paradoks, że choć sezon 2018/19 jeszcze nie zbliża się do półmetka, a Kolejorz ma przed sobą spotkanie o życie. Takie głosy przynajmniej docierają z Bułgarskiej – już rok temu w sierpniu drużynie pozostał tylko jeden front (ekstraklasa), co jest mocno zniechęcające dla kibiców, którzy mają okazję oglądać lechitów najwyżej raz w tygodniu. Dlatego dla zespołu tak ważne jest, żeby pokonać ŁKS i awansować w Pucharze Polski, co ma posłużyć także jako terapia wychodzenia z jesiennego kryzysu – czytamy w “Przeglądzie Sportowym”. Zapraszamy na przegląd prasy.
PRZEGLĄD SPORTOWY
Futbol znajdujemy dopiero na 11. stronie, zaczynamy od felietonu Dariusza Dziekanowskiego.
Po przerwie na mecze reprezentacji, przez dwa weekendy emocjonowaliśmy się rozgrywkami Ekstraklasy. Zazwyczaj gdy wracamy do szarej ligowej rzeczywistości, bywa ciężko i nużąco, ale często też jest tak, że zniechęcenie szybko mija i dostrzegamy rzeczy ciekawe. Dwa spotkania z rzędu wygrał mistrz Polski. Jeszcze za wcześnie, by Legię chwalić, ale można śmiało powiedzieć, że odbiła się od dna. Dobrze by było, aby nie wracała tam więcej, bo wtedy traci cała liga. Ekipa Sa Pinto swoją grą nie rzuca na kolana, ale wygląda na to, że Portugalczyk zorientował się, jaka jest recepta na wygrywanie: bez kondycji i siły fizycznej wiele tutaj nie da się zwojować. A z kondycją i siłą fizyczną można ugrać wszystko. Patrząc na to, jak piłkarze z Łazienkowskiej zaczęli się poruszać na boisku (szybciej!), nie mogę zrozumieć, jak można było dopuścić do tego, żeby tak zapuścić zespół w najważniejszym momencie, czyli przed walką o europejskie puchary…
Kolejorz gra o życie.
Trener Ivan Djurdjević bardzo mocno przeżywa to, co w ostatnich tygodniach dzieje się z jego zespołem. Przy wszystkich problemach jest jednak w stanie pozwolić sobie na odrobinę humoru. – Stańmy może tutaj – wskazuje na ściankę sponsorską w sali konferencyjnej poznańskiego stadionu, kiedy dziennikarze chcą nagrać jego wypowiedzi. – My też jesteśmy teraz pod ścianą, więc to miejsce będzie dobre – uśmiecha się gorzko. To paradoks, że choć sezon 2018/19 jeszcze nie zbliża się do półmetka, a Kolejorz ma przed sobą spotkanie o życie. Takie głosy przynajmniej docierają z Bułgarskiej – już rok temu w sierpniu drużynie pozostał tylko jeden front (ekstraklasa), co jest mocno zniechęcające dla kibiców, którzy mają okazję oglądać lechitów najwyżej raz w tygodniu. Dlatego dla zespołu tak ważne jest, żeby pokonać ŁKS i awansować w Pucharze Polski, co ma posłużyć także jako terapia wychodzenia z jesiennego kryzysu.
Trudno odciąć się od wszystkiego, co dzieje się wokół klubu – przyznaje trener Wisły Maciej Stolarczyk.
Niestety dla szkoleniowca Białej Gwiady przed meczem I rundy Pucharu Polski z Lechią więcej niż o formie sportowej mówi się o atmosferze wokół klubu. Jest ona fatalna po reportażu „Superwizjera” TVN, w którym zarzucono władzom Wisły współpracę z gangsterami. – Trudno odciąć się od tego wszystkiego. To do nas dociera, ale jesteśmy od tego, by grać w piłkę. Mój zespół pokazał, że mimo kłód rzucanych pod nogi potrafimy zrobić swoje i z tego jestem dumny – mówił wczoraj Stolarczyk.
Talent czy doświadczenie? Radosław Majecki czeka na debiut w Legii, a Arkadiusz Malarz na szansę powrotu do pierwszego składu.
Sytuacja w bramce Legii potoczyła się według scenariusza, którego przed sezonem nikt się nie spodziewał. Było jasne, że najlepszym piłkarzem poprzednich rozgrywek był Arkadiusz Malarz, z wypożyczenia wrócił Radosław Majecki, już pół roku wcześniej ogłoszony następcą 38-latka. Pytanie brzmiało: kiedy dojdzie do zmiany warty. Nowy trener Ricardo Sa Pinto całkowicie jednak ten plan zmienił: na ławce posadził Malarza, a do bramki wstawił Radosława Cierzniaka. Po 2,5 roku czekania szansę dostał więc ten, którego w ogóle nie brano pod uwagę. I jak na razie spisuje się bardzo dobrze, nie zanosi się, by Portugalczyk zmienił hierarchię. Powstało więc nowe pytanie: kto będzie bramkarzem Legii w Pucharze Polski? Czy zgodnie z pierwotnym planem młody Majecki, czy jednak Malarz?
Niemal pół roku czekali kibice Jagiellonii Białystok, żeby znowu cieszyć się z pierwszego miejsca w tabeli ekstraklasy.
Zanim jagiellończycy wybrali się na ekstraklasowy mecz do Zabrza, w ramach promocji klubu pozwiedzali okolice Białegostoku. Ivan Runje odwiedził miejscowość Łapy, a jego koledzy wpadli z wizytą do Czarnej Białostockiej. Czarna i jej okolice cieszą się dobrą sławą na Białostocczyźnie. To w tamtejszych lasach, konkretnie w Puszczy Knyszyńskiej, na sporą skalę produkowany jest bimber, znany w niemal całym kraju pod nazwą Duch Puszczy. Na Podlasiu duch prędko nie zaginie, bo nawet, jeśli dochodzi do likwidacji maleńkiej manufaktury, powstają kolejne ośrodki chałupniczej produkcji mocnego, ale i bardzo dobrego jakościowo alkoholu.
Po rewelacyjnym poprzednim sezonie, teraz piłkarze Górnika spisują się znacznie gorzej.
Ślązacy nie radzą sobie w tym sezonie. W niedzielę przegrali trzeci mecz w obecnych rozgrywkach, ulegając Jagiellonii 1:3. – Nie udało się utrzymać tempa gry z pierwszej połowy – narzekał trener Marcin Brosz. Wszystkie trzy gole dla rywali padły po przerwie.
Zagłębie stawia na Polaków, ale z tarapatów drużynę wyciągnęli obcokrajowcy.
Trener Mariusz Lewandowski zwraca uwagę, że w wyjściowym składzie Zagłębia Lubin na mecz z Lechią zagrało aż czterech wychowanków lubińskiej akademii. A jednak w Gdańsku do przerwy jego zespół przegrywał już 0:3 i trzeba było znacząco modyfikować plany na to spotkanie. Na boisku pojawili się zagraniczni rutyniarze i to właśnie Władisław Sirotow, Damjan Bohar i Jakub Mareš, a nie Bartosz Slisz czy Dawid Pakulski uratowali mecz dla lubinian, kiedy chyba już nikt rozsądny w to nie wierzył. To pokazuje, że lubińska droga do perfekcji – czyli mocna drużyna bazująca na absolwentach akademii – będzie długa i pełna zakrętów.
Wywiad z Jackiem Magierą.
Przed wrześniowymi meczami powiedział pan, że chciałby zobaczyć w drużynie kozaków, którzy nie przestraszą się nikogo. Ilu ich widział pan na boisku w spotkaniu z Włochami?
Nie powiem, czy widziałem jednego czy piętnastu kozaków, bo to nie ten etap. Nasz cel to mistrzostwa świata. Te mecze traktujemy tylko jako przygotowania. Wszystkie trzy treningi na zgrupowaniu w Uniejowie przed Włochami w 99 procentach poświęciliśmy defensywie. W październiku to powtórzymy, w 15-20 procentach zajmiemy się ofensywą. Przed mistrzostwami spędzimy ze sobą mniej więcej miesiąc. To bardzo mało czasu. Nie możemy skakać z tematu na temat, rzucić zawodnikom piłkę i kazać grać. Realizujemy plan i nie pozwolimy, żeby cokolwiek nas zaskoczyło. Dlatego chcieliśmy, aby po każdym meczu Elite League, niezależnie od wyników, odbywały się serie karnych. Wyszedłem z taką inicjatywą do trenerów, ale nie zaakceptowali tego pomysłu.
Po raz pierwszy od 10 lat Piłkarzem Roku FIFA nie został Cristiano Ronaldo ani Leo Messi, ale Chorwat!
Luka Modrić wygrał zasłużenie. Był kluczowym piłkarzem zarówno Realu w kampanii o trzecie kolejne zwycięstwo w Lidze Mistrzów, jak i Chorwacji, z którą dotarł do finału mistrzostw świata. Potrafi ł włożyć w grę wielkie serce i hart ducha, umiejętności techniczne i wielką boiskową inteligencję. Zdecydowanie miał też najlepszy mundial ze wszystkich nominowanych.
GAZETA WYBORCZA
Szef FIFA Gianni Infantino chce oczyszczać dżunglę rynku transferowego. Z pomocą algorytmu, który określałby rzetelnie wartość piłkarzy.
– Na pierwszy rzut oka widać, że z transferami dzieje się coś dziwnego. Coś tu jest nie tak, musimy się postarać, by piłkarski rynek stał się choć trochę bardziej przejrzysty – mówił Infantino kilka miesięcy po tym, jak w lutym 2016 r. zastąpił Seppa Blattera na stanowisku szefa FIFA. Prestiż organizacji sięgnął dna. Afera korupcyjna zagrażała jej istnieniu. Infantino miał być człowiekiem odnowy, który oczyści FIFA z przekupnych działaczy i będzie walczył o normalność w futbolu.
Fot. FotoPyk