Po zwolnieniu z Wisły Płock Marcin Kaczmarek przez ponad rok pozostawał bez pracy. Kilka dni temu zdecydował jednak, że przyszedł czas na nowe wyzwania, a kręte trenerskie drogi zaprowadziły go prosto do Niecieczy. Zadanie, które czeka na niego pod Tarnowem, należy do tych najtrudniejszych, ale szkoleniowiec jest przekonany, że z pomocą odpowiednich metod i narzędzi jest w stanie wszystkiemu sprostać. O swoich pierwszych wrażeniach, sytuacji, którą zastał na miejscu oraz o tym, czym zajmował się na bezrobociu na falach Weszło FM opowiedział Andrzejowi Iwanowi i Samuelowi Szczygielskiemu, gospodarzom audycji „Pierwszoligowiec”.
Szczygielski: Skoro dosłownie i w przenośni dostał pan zespół drewniany, to czy awans jest możliwy? Celem właścicieli był jak najszybszy powrót do ekstraklasy. Panu udało się wygrać w debiucie, ale czy z tym potencjałem kadrowym i w takiej formie jest szansa, aby powalczyć o coś więcej niż wydostanie się ze strefy spadkowej?
Kiedyś jeden trener powiedział mi, że nazwiska najlepiej wyglądają na Powązkach…
Iwan: Pewnie tata!
Akurat nie tata, ale to jest trochę taki śmiech przez łzy. Oczywiście mogę mówić o tym, co jest tu i teraz. Ambicje szefów tego klubu zawsze będą najwyższe i absolutnie mnie to nie dziwi, ponieważ stworzyli ku temu podstawy ekonomiczne. Na dziś sytuacja jest jednak trudna i my jako po części nowy sztab ze mną na czele musimy zrobić wszystko, aby w tym najbliższych meczach regularnie punktować. Jako trener za cel sobie i zespołowi stawiam najbliższy mecz. Jesteśmy w o tyle trudnej sytuacji, że przyszliśmy do zespołu, który gra właściwie co trzy dni, teraz jest przed nami mecz pucharowy, i może dopiero najbliższa przerwa na reprezentację da nam trochę oddechu w pracy organicznej, bo tego zespołowi na pewno potrzeba.
Do odsłuchania cały odcinek „Pierwszoligowca”! Goście: Kaczmarek, Dziółka, Janukiewicz, Szczepaniak
Szczygielski: Może to banalne pytanie, ale co zrobić, żeby z zespołu, który nic nie pokazywał, wykrzesać więcej?
Odpowiedź jest najprostsza na świecie: praca, praca i jeszcze raz praca. Tylko to może spowodować odwrócenie kierunku i dotarcie do głów zawodników. To trudne, bo jeśli spojrzymy na ostatnie miesiące, to zobaczymy nieustające pasmo mniejszych lub większych niepowodzeń. Począwszy od tego, że Termalice nie układało się w ekstraklasie, poprzez spadek i rozpoczęcie nowych rozgrywek. Bagaż negatywnych emocji na pewno jest w tym zespole duży i w związku z tym, że jest juz po okienku i nie ma możliwości, by dowartościować ten zespół o dodatkowych piłkarzy, musimy na każdym pracować z zawodnikami także indywidualnie, dużo rozmawiać, aby odwrócić tendencję negatywnego myślenia. Pierwszy kroczek zrobiliśmy z Chojniczanką. Wydawało się, że na bazie tego meczu można patrzeć w przyszłość z optymizmem, ale potem przyszedł mecz z Chrobrym. Pierwszą połowę oceniam jako bardzo dobrą, bo stworzyliśmy pięć stuprocentowych sytuacji, natomiast wszystko posypało się po przerwie i wróciliśmy do punktu wyjścia. Jestem jednak zbyt krótko w klubie, żeby ewidentnie zdiagnozować problem. Potrzebujemy czasu i zaufania.
Iwan: Odcinasz grubą kreską wszystko, co działo się za trenera Zielińskiego czy jednak chcesz poświęcić sporo czasu na analizę tamtych występów?
Żeby mieć jakiś pogląd na tę drużynę, trzeba zobaczyć też te rzeczy, które były negatywne. Potencjał Termaliki z pewnością nie jest na ostatnie miejsce w tabeli pierwszej ligi, ale taką zastaliśmy sytuację. Tego, co jest przeszłością już jednak nie zmienimy, bo nie mamy na to żadnego wpływu. Musimy patrzeć na to, co jest przed nami. Na dziś, na jutro, na pojutrze. Zrobimy wszystko, aby Termalica krok po kroku wróciła na właściwe tory. Mam nadzieję i jestem głęboko przekonany, że nam się to uda. Gdybym nie wierzył, to nie podejmowałbym pracy 650 kilometrów od domu.
Szczygielski: Wyzwanie jest spore, ale zastanawiam się, jak się wchodzi do takiej szatni, która praktycznie nie doświadcza wygranych? Jeśli w ekstraklasie ktoś grała beznadzieje, to i tak nie spodziewaliśmy się, że to będzie aż taki zjazd. Co pan musi zrobić mentalnie z tymi zawodnikami, żeby poradzili sobie z myśleniem, że choć są w bardzo słabej sytuacji, to stać ich na to, aby być dużo wyżej.
Myślę, że przede wszystkim zawodnicy muszą zdać sobie sprawę z odpowiedzialności, jaka na nich ciąży. Przyjąć do wiadomości, że skoro są wykonawcami poleceń, to są również współodpowiedzialni za to, jak wygląda sytuacja i szukać „odbicia” u siebie. Powinni zastanowić się, jak można z tej sytuacji wyjść najpierw indywidualnie, w czym przez rozmowy i wskazanie błędów muszę im pomóc. To oczywiście jest długi proces, bo nie oszukujmy się – do tej pory było tak, że niektórzy z tych piłkarzy niekoniecznie chcieli w tym klubie zostać, a zostali. No więc muszą zdać sobie sprawę, że skoro w tym klubie są, to oczekujemy od nich pełnego profesjonalizmu i zawodowstwa. Taką rozmowę z zawodnikami już odbyłem i mam nadzieję, że wiedzą, co chciałem im powiedzieć. To na pewno trudna sytuacja, bo, jak już powiedziałem, wynika z nieustającego pasma niepowodzeń w ostatnich miesiącach. Po to są jednak częste zmiany trenerów, żeby tę tendencję odwrócić, więc szukamy różnych środków oddziaływań.
Szczygielski: Jest pytanie z Twittera od Wojciecha Szloska – dlaczego Termalica?
Powiem tak – miałem rok przerwy, który bardzo mi się przydał, bo potrzebowałem resetu. W międzyczasie odrzuciłem kilka propozycji pracy.
Szczygielski: Większość pewnie z pierwszej ligi.
Tak. Teraz pojawiła się ciekawa propozycja z Termaliki. Ja oczywiście lubię wyzwanie, a to jest bardzo duże, bo nikt nie spodziewał się, że Termalica będzie w takiej sytuacji – to po pierwsze. Po drugie, dla mnie szalenie istotne są warunki do pracy, a tutaj są doskonałe. Mamy dwa bardzo dobre boiska do treningu, fajny kameralny stadion, czyli wszystko, czego potrzeba nam do pracy.
Szczygielski: Problem w tym, że ostatnio pusty stadion.
No tak, ale nie się też co dziwić. Gdy jeden aktor się jąkał, to pan prawdopodobnie też by do teatru nie poszedł. Poprzez wyniki musimy zrobić wszystko, aby przywrócić zaufanie. Nie będę też ukrywał że ekonomicznie klub jest przygotowany na to, żeby funkcjonować na bardzo dobrych zasadach. Tym bardziej obecna sytuacja nie może trwać w nieskończoność, bo nie sądzę, by podobało się jak to teraz wygląda. Oni nie mają obowiązku wykładać swoich prywatnych pieniędzy na coś, co nie przynosi im satysfakcji. Jesteśmy tutaj po to, aby to zmienić.
Szczygielski: To jasne postawienie sprawy. Tymczasem Wojciech Szlosek kontynuuje odpytywanie – czy to pana szansa, czy jedynie gwarancja korzyści finansowych? To ciekawa sprawa, bo klub jest po prostu przygotowany na to, żeby do ekstraklasy wrócić i zimą będziecie pewnie robić wszystko, aby tak się stało. Jakie cele stawia więc pan sobie i drużynie do zimy, bo do tego czasu trzeba stracić jak najmniej punktów.
Tak jak mówił kiedyś Leo Benhakker – step by step. Musimy krok po kroku wychodzić z tej trudnej sytuacji. Każdy dzień będzie dawał nam coraz szerszy pogląd na tych ludzi i na ten zespół. Człowieka nie da się poznać w tydzień, a ja nawet tyle nie jestem w klubie. Rozegraliśmy już dwa mecze, jutro jedziemy na następny, pucharowy, potem jest kolejny na wyjeździe z GKS-em Katowice, także jest co robić, ale nie ma czasu na pracę u podstaw. Celem tak zorganizowanego klubu zawsze będzie gra w najwyższej klasie rozgrywkowej, tym bardziej że właściciele i społeczność lokalna tego posmakowali. To bardzo fajna sprawa, bardzo atrakcyjny produktów i to, że właściciele w trudnym momencie nie wycofali się z finansowania klubu świadczy o tym, że chcą awansować do ekstraklasy. W tym momencie ciężko jednak o tym mówić, narazilibyśmy się na śmieszność. Póki co jesteśmy na ostatnim miejscu w tabeli i przed nami spore wyzwanie, by odbić się od dna.
Szczygielski: Ostatnio Tomasz Smokowski w wywiadzie z Pawłem Wilkowiczem opowiadał o rocznej przerwie w pracy, przemyśleniach i refleksjach. Jestem ciekaw, jak ten rok wyglądał u pana. Skoro odrzucał pan oferty, to rozumiem, że była też chęć, by złapać trochę dystansu i doszkolić pewne kwestie.
To prawda, bardzo potrzebowałem tego czasu, bo pracowałem dwanaście lat bez żadnej przerwy. Tak naprawdę cały czas miałem przed sobą jakieś wyzwanie. Ta dwunastoletnia praca to był ciągły progres w każdym klubie, każde pół roku było lepsze. Czy to w Lechii Gdańsk, czy to w Olimpii Grudziądz, czy w Wiśle Płock graliśmy zawsze o awanse, zawsze o stawkę. W ostatnim sezonie w Wiśle długo graliśmy o to, żeby utrzymać dla Płocka ekstraklasę. To był bardzo duży wydatek energetyczny i psychiczny. Mam dwójkę dzieci i wspaniała rodzinę, wiec nadrobiłem sporo zaległości, także tych intelektualno-kulturalnych.
Iwan: To może dzieci cię wygoniły do roboty, co? Miały już dość.
Tak (śmiech)! Oczywiście stęskniłem się juz za piłką, bo kocham piłkę, to mój sposób na życie, więc w taki czy inny sposób będę z nią związany. Teraz przede mną kolejne wyzwania, Pewnie niektórzy mogą być zdziwieni, natomiast ja mam niepokorną duszę. Jak ktoś mi mówi, że się nie da, to ja mówię, że się da. Ma nadzieję, że ta moja tendencja zwyżkowa pociągnie się za mną do Niecieczy.
Szczygielski: Trenerze, nie da się w tym sezonie zrobić awansu. Czekam na odpowiedź, że się da.
Nie wiem, czy się nie da, natomiast nie wyciągniecie ode mnie deklaracji. Wystarczy zresztą spojrzeć w tabelę i zobaczyć w jakiej jesteśmy sytuacji. Kroczek po kroczku, pomału. Na wszystko przyjdzie czas.
Iwan: Na jak długo podpisałeś kontrakt?
Do końca sezonu z możliwością przedłużenia. To sensowne rozwiązanie, bo jest czas by się poznać i zobaczyć, czy moje metody przynoszą efekty. Jest to uczciwe postawienie sprawy. Jeżeli moja praca będzie przynosiła dobre skutki, to nie widzę przeszkód, żeby pracować tutaj dłużej. Ja jestem długodystansowcem. Wiecie doskonale, że w każdym klubie pracowałem dłużej niż dwa lata, w Grudziądzu cztery, w Wiśle pięć. Mam nadzieję, że w Termalice też nie skończy się tylko na jednym sezonie.
Iwan: Myślę, że to państwo Witkowscy dokonali bardzo świadomego wyboru, bo masz niesamowite doświadczenie na tym poziomie rozgrywkowym. Być może piłkarzy Termaliki trzeba bardzo szybko przestawić na myślenie o ekstraklasie. Pamietam, że Zagłębie Lubin też miało taki moment. Myśleli, że wciągną ligę nosem, a mieli bardzo słaby początek. Twoje doświadczenie pierwszoligowe może mieć bardzo duże znaczenie.
Na pewno, ale jednak na wszystko potrzeba czasu. To nie jest tak, że przyjdzie ktoś z czarodziejską różdżką i zmieni wszystko z dnia na dzień. Oczywiście czas ucieka, bo do końca roku zostało bodaj dziesięć spotkań, a nie ma kiedy wprowadzać korekt, więc skupiamy się na każdym następnym meczu, na każdym elemenciku. A czy właściciele dokonali świadomego wyboru? Wierzę, że tak było, bo wydaje mi się, że zatrudniania trenera to zbyt poważna sprawa, by wcześniej gruntownie go nie sprawdzić.
Szczygielski: Na koniec pytanie intelektualno-kulturalne, skoro to pan rozwijał przez ostatni rok. Jaki najlepszy film lub książkę pan poleci?
Szczerze powiem, że chodziłem dużo do teatru. Ostatnio byłem na monodramie Krystyny Jandy, która opowiadała o zsyłkach żydowskich w 1968 roku. Bardzo wstrząsający materiał, świetnie zagrany.
Szczygielski: Krystyna Janda zasłynęła z tego, że od sportu raczej stroni i wysyła ludzi do teatru. Chociaż pan się posłuchał.
No tak, Krystyna Janda w temacie polskiej piłki może niekoniecznie, ale zawsze chętnie ją obejrzę, bo to wybitna aktorka.
Fot. FotoPyK