Dobra, przyznamy się – nie wierzyliśmy w Polaków po dwóch ostatnich spotkaniach. Dziś jednak udowodnili nam, że nigdy nie można ich skreślać i zawsze gotowi są podnieść się, nawet w najgorszej sytuacji… Nie no, dobra na poważnie: zagraliśmy dobrze, ale mamy wrażenie, że gdyby po drugiej stronie siatki postawić ekipę gimnazjalistów, to wyszłoby dokładnie na to samo.
Takiego wyniku naprawdę nie mogli sobie wymarzyć nawet najwięksi optymiści. Wierzyliśmy osobiście, że Polacy powalczą, ale spodziewaliśmy się raczej jakiegoś 1:3 czy 2:3, po którym będzie nam przykro, ale którego moglibyśmy się spodziewać po poprzednich dwóch spotkaniach. Tymczasem tuż po zakończeniu spotkania pytaliśmy sami siebie: co tu się właściwie odwaliło?
Jakub Bednaruk, trener Łuczniczki Bydgoszcz:
– Myślę, że jeśli ktoś będzie chciał to wyjaśniać, to lepiej będzie, gdy odpuści. Wygraliśmy i zapomnijmy o tym. Rozkładanie tego meczu na czynniki pierwsze nie ma sensu. Myślę, że Francuzi przy pierwszej przerwie technicznej w pierwszym secie już wiedzieli, że mogą się pakować, nie musieli czekać dłużej. Widać było, że Serbowie nie grają na maksa, ale to nie nasz problem. Dowód? Mamy dziesięć asów i pewnie ze cztery błędy na zagrywce. Jeżeli w męskiej siatkówce masz dziesięć błędów i cztery asy, to już jesteś szczęśliwy. A odwrotnie? To się nie zdarza. Nie ma co patrzeć na statystyki, naprawdę. Mecz się odbył, wygraliśmy, Francuzi odpadli – wszyscy zadowoleni.
Bardzo mocno się cieszę że chłopaki awansowali do F6 bo to bardzo ich wzmocni. Jednak w połowie tego meczu odechciało mi się go oglądać. Zbytnio rzucało się w oczy ze Serbowie chcieli dzisiaj potrenować na niskim tętnie. Nie nasza wina. Nasza radość. Regulamin do poprawki.
— Jakub Dolata (@Jakub_Dolata) September 23, 2018
Jesteśmy naprawdę zaskoczeni. Jasne, podłożenie się Serbów było jedną z opcji, o których wszyscy głośno mówili. Byli już pewni awansu, mogli wyrzucić z turnieju Francję, co dla nich było układem więcej niż znakomitym. Ale nie wierzyliśmy, że zrobią to w tak oczywisty sposób. Serio, momentami zastanawialiśmy się, czy to aby jednak nie nasza dobra gra jest za to wszystko odpowiedzialna. Takiego zdania jest Piotr Bąk, autor biografii Arkadiusza Gołasia i redaktor naczelny portalu siatkowka24.com:
– Czy Serbia odpuściła mecz z nami? Nie! Dzisiaj zagraliśmy naprawdę kaptialnie, Serbowie nie mieli absolutnie nic do powiedzenia w przyjęciu, a bez tego nie ma co myśleć o pozytywnym rezultacie. Inna sprawa, że ich nastawienie mentalne, nie było dzisiaj takie, jak gdyby grali – podobnie jak my – mecz o życie.
Musimy tu oddać sprawiedliwość trenerowi: jeśli to był jego “chytry plan”, to wypalił w stu procentach. Dał odpocząć czołowym zawodnikom, wiedział, że Serbowie mają pewny awans, wykorzystał margines błędu, jaki mieliśmy i dał nam upragniony awans. Choć Ryszard Bosek, mistrz świata z roku 1974 zapatruje się na to wszystko nieco inaczej:
– Nie bardzo wierzę w jakieś wyliczanki trenera, że Serbowie są słabsi od Francuzów. Nie kupuję tej teorii. Na pewno Serbowie już zakwalifikowani nie są Francuzami, którzy chcieliby to zrobić. Nie zakładam jednak, żeby trener sobie wyliczył, by odpuścić Francję – dla mnie takie twierdzenie nie ma racji bytu, bo nie niesie za sobą żadnych pozytywów – gdybyśmy postawili im opór, to taki by był.
Nie da się nie zauważyć, że Heynen na pewno miał jednego asa w rękawie – w dzisiejszym meczu już dużo lepiej wyglądał Michał Kubiak. Pod każdym względem. Wystarczyło, że odpuściła mu choroba, a on… nie odpuścił kolegom. Skoro był na parkiecie, to i oni musieli zagrać na maksa. Naprawdę, jego wpływ na resztę zespołu jest w tym momencie nie do przecenienia, wierzcie nam. Choć wszystkie siły zużył chyba na grę, bo w pomeczowym wywiadzie wyglądał już nieco gorzej.
Kubiak – jak zombie wygląda… na litość nie męczcie go pic.twitter.com/ScwPHcndNi
— Katarzyna Kozłowska (@KasiaKoz) September 23, 2018
Ryszard Bosek:
– Widać, że jest mentalnym przywódcą tej drużyny. Dziś był skoncentrowany na graniu, mimo że pewnie jeszcze odczuwa nieco skutki choroby. Najważniejsze, że jest przywódcą grupy i widać, że ciągnie resztą. Na pewno dużo pomaga, ale tak naprawdę nie pomoże nikt, jeżeli nie ma pozytywnej odpowiedzi ze strony ekipy. A dziś wszyscy nastawieni byli na walkę i granie. Trzeba za to chwalić, ale i pamiętać, że przechodzimy do grupy, gdzie każdy gra dobrze.
Moglibyśmy teraz pisać, że w tym spotkaniu znakomicie zagrywaliśmy, świetnie funkcjonował blok, przyjęcie było bezbłędne, ale… sami nie wiemy, czy powinniśmy to robić. Bo fakt, wyglądaliśmy dobrze, ale momentami była to parodia poważnej siatkówki. Jeśli Francuzi będą o nas i Serbach źle pisać w swoich gazetach – nie obrażajcie się, mają do tego pełne prawo. Gdyby ktoś nam wywinął taki numer, pewnie rzucalibyśmy kurwami na lewo i prawo. Mecze, które możemy realnie oceniać, zagraliśmy wcześniej. I nie wyglądało to optymistycznie. Jakub Bednaruk mówi wręcz, że “przecisnęliśmy się do trzeciej rundy na czworakach, ale do niej weszliśmy”. A skoro już tam jesteśmy, to jacy rywale byliby dla nas najlepsi?
Piotr Bąk:
– Chciałbym Brazylię i Serbię, choć w tej fazie naprawdę każdy może już wygrać z każdym. Jedynym faworytem do awansu, do półfinału są dla mnie są Stany Zjednoczone, ale akurat z nimi nie możemy się spotkać.
Fot. Newspix