Szymański i Jóźwiak. Nazwiska, z którymi Legia i Lech wiążą nadzieje na wielomilionowe zyski. I to liczone w twardej, europejskiej walucie. Dzisiaj, w meczu na szczycie polskiej ekstraklasy i najbardziej elektryzującym starciu sezonu z perspektywy kibiców obu zespołów, tacy zawodnicy powinni odgrywać rolę szczególną. Zaproponować szczyptę boiskowej magii, zrobić różnicę techniką, inteligencją, naturalną błyskotliwością w ofensywie. Udowodnić swój potencjał, przejąć mecz i rozegrać go na własnych warunkach. Czy im się to udało?

„No tak średnio bym powiedział, tak średnio” – skwitowałby to sceptycznie klasyk.
Jeżeli potraktować dzisiejszy mecz w kategoriach bezpośredniego pojedynku Szymańskiego i Jóźwiaka, palmą pierwszeństwa wypada mimo wszystko uhonorować reprezentanta Wojskowych. Ostatecznie to Legia zwyciężyła, a ofensywny pomocnik gospodarzy zaliczył uroczą asystę przy golu. Który okazał się trafieniem na wagę trzech punktów, co też ma swój dodatkowy wydźwięk. Oczywiście można tłumaczyć, że to przede wszystkim obcinka obrony Lecha, ale jakości podania to nie obniża.
Sztuka jest sztuka, asystę Szymańskiemu zaliczyć należy. To był przebłysk przeglądu pola, z którego słynie 19-letni piłkarz. Pytanie, czy na razie nie na wyrost? Sęk niestety kryje się właśnie w tym, że był to ledwie przebłysk. Gdyby chłopak rzucił takich podań co najmniej pięć, moglibyśmy mówić o tym, że zaprezentował się jak pełnowartościowa dziesiątka. Prawdziwy dyrygent środka pola, z wizją gry i koncepcją na rozgrywanie kolejnych akcji. Tymczasem była asysta, były jeszcze ze dwie fajne, przemyślane piłki i dużo, bardzo dużo bezbarwnych fragmentów.
Szymański na długie momenty po prostu znikał z radarów. Nie można mu odmówić pracy w pressingu – w pierwszej połowie urządzał wręcz sprinty w kierunku rywali, chcąc im utrudnić rozegranie piłki. Aczkolwiek jego możliwości w odbiorze są jednak dość ograniczone. Mniej więcej tak samo jako możliwości mrówki w przepychance z bawołem. Szymański odbija się od rywali niczym kauczukowa piłeczka, łatwo go zgasić. Jak na razie wpisuje się w profil piłkarza, którzy po wyjeździe do ligi mocniejszej niż polska wyraża zdumienie intensywnością gry i częstotliwością treningów siłowych. Z drugiej strony – sporo się dzisiaj nabiegał, jak cała Legia, przytomnie odcinając od podań nawet nie tyle konkretnych zawodników, co całe formacje Lecha Poznań. To była dziś siła gospodarzy – przesuwanie się, doskakiwanie i odskakiwanie całą dziesiątką zawodników występujących w polu.
Można narzekać, że Szymański znikał z radarów, można chwalić, że nagiął się do założeń drużyny. Jeśli mielibyśmy się jeszcze do czegoś przyczepić, to do gry blisko rywala. Dopóki obrońcy Lecha zostawiali pomocnikowi Legii miejsce – grał dobrze. Gdy naciskali – Szymański dawał mniej.
Co innego Jóźwiak, bo to z kolei byczek, który naprawdę mocno trzyma się na nogach i potrafi się dość skutecznie opędzać od natrętnych przeciwników. Jego dzisiejsze pojedynki z Pawłem Stolarskim były ozdobą całego spotkania. Ale ich końcowy rezultat jest taki, że to prawemu obrońcy Legii przyznajemy tytuł najlepszego zawodnika meczu i nagradzamy najwyższą notą, a lewoskrzydłowy Lecha kończy z oceną wyjściową. 20-latek, podobnie jak jego rok młodszy przeciwnik, gra zrywami. Raz fajne odegranie, efektowna piętka i dobrze pomyślana klepka, a przy następnej okazji brak ruchu do piłki i taktyczne przykitranie się za plecami przeciwnika.
Mocno szwankuje w jego przypadku również gra w defensywie. O ile zawodnik Legii się niekiedy dość mocno w walkę o odzyskanie futbolówki angażuje, ale jest po prostu za cienki w uszach żeby komuś piłkę wyłuskać, tak Jóźwiakowi zdarzało się dziś często dreptać, zamiast trochę podręczyć przeciwników. Nie ma przypadku w tym, że podopieczni trenera Sa Pinto przebiegli dzisiaj kilka kilometrów więcej od przeciwnika, na podstawie porównania bohaterów tekstu widać tę różnicę. Może to były zalecenie trenera Djurdjevicia, a może jednak delikatne lenistwo Jóźwiaka i zaprogramowanie się na grę w trybie oszczędzania energii. Koncentracja wyłącznie na atakowaniu.
Fakt, że sporo wysiłku kosztowały Kamila notoryczne zapasy ze wspomnianym Stolarskim. Kilka razy udało mu się utrzymać przy futbolówce pod presją, dobrze odegrać, popisać tak zwaną „szybką nóżką”. Jednak nie zawsze było tak różowo, bo przy bramce dla gospodarzy to właśnie Jóźwiak dał sobie odebrać piłkę w środkowej strefie i później już swojego błędu nie zdołał naprawić. Zresztą, skoro lechita jest szumnie porównywany do młodego Jakuba Błaszczykowskiego, to jednak należy wymagać od niego czegoś więcej niż tylko skuteczne wyjście spod pressingu. Co jest zdolnością cenną, to jasne. Ale wczesny Błaszczykowski dokładał jeszcze do tego szalone rajdy skrzydełkiem i co najmniej kilka kapitalnych wrzutek.
Tutaj dochodzimy do elementu, którego najbardziej dzisiaj brakowało zarówno u Jóźwiaka, jak i u Szymańskiego. A jest to akurat element, który najchętniej chcieliśmy w ich wykonaniu podziwiać. Wygrywanie dryblingów i robienie przewagi w sytuacjach jeden na jednego. Jeżeli Sebastian nie potrafił chociaż kilka razy objechać beznadziejnie dysponowanego Janickiego, a Kamila do kieszeni wielokrotnie chował Stolarski, to chyba spekulacje o powołaniu któregokolwiek z nich do kadry są w tej chwili postawione mocno na wyrost. To co dla – dajmy na to – Kamila Grosickiego wydaje się normą, dla nich nadal pozostaje rzadkością.
Legia i Lech mogą być obecnie w marnej kondycji, a ligowy klasyk z ich udziałem nieco wyblakł względem ostatnich lat. Ale to wciąż mecz, w którym liczymy na fajerwerki. Zwłaszcza od tych, którzy mają potencjał, żeby takowych dostarczyć. Więc nie od Antolicia, ani nie od Trałki, których możliwości znamy i wiemy, jak bardzo są one ograniczone. Ale bohaterowie tekstu dają sygnały, że ich sufit jest zawieszony o kilka pięter wyżej. Siląc się na metaforę kulinarną – kiedy idziesz na obiad do „Baru Dworcowego Trałka”, dobrze wiesz, że dostaniesz twardego, lekko przypalonego kotleta i plastikowe sztućce, które złamią się przy pierwszym kęsie. W „Atelier Jóźwiak” oczekujesz dania na zupełnie innym poziomie i trudno się zadowolić kotletem, który nie jest przypalony i nawet całkiem miękki. Ba, dość smaczny. Ale to wciąż tylko kotlet.
Szymański i Jóźwiak zagrali po prostu nieźle, przyzwoicie. Jeżeli chcą zasłużyć na pełnoprawny status ligowej gwiazdy, to w starciach tego kalibru powinni jednak zaprezentować coś więcej. Rozpędzić się i przebić przez ligową szarzyznę. Opuścić poziom świetnych zrywów, a wskoczyć na poziom świetnych meczów. Dziś parę razy się w sposób obiecujący wierzgnęli, ale jednak wciąż wśród tej ligowej szarzyzny tkwią.
fot. FotoPyk
Treść usunięta
A co za różnica na kim klub więcej zarobi, co my z tego będziemy mieli, ja bym wolał aby Jóźwiak został na długie lata w Lechu i prowadził nas do mistrzostw oraz do awansu do LM i LE zresztą tego samego życzę Legi i Szymańskienu
Też bym tak chciał, no ale niestety, nasza liga w ekosystemie jest tam gdzie jest, czyli na dnie. Więc jak obaj (w co szczerze wierzę) się ostatecznie wyrobią to wylecą z gniazda przy pierwszej możliwej okazji. Oby tylko i Legia i Lech mądrze spożytkowały pieniądze na nich zarobione, bo to najłatwiejszy sposób jak relatywnie szybko podniesć poziom tej ligi- mądrze wydawać kasę za utalentowanych wychowanków.
Ekstraklapa = Plankton…
Jak tak se patrze na to nakrecanie hajpu na Szymańskiego, to Kapustka był przy tym małym pierdem, bo tamten to chociaż jakoś w te piłkę grał, a tu się kurwa robi z typa pana piłkarza bo raz rzuci celną piłę, trafił w boczną siatkę i fajnie rozwija się w FIFIE (znaczy tego to nie wiem, na bank tak jest w FMie xD). jak on serio wyląduje w tym Fenerbahce albo CSKA czy gdize to miał tego lata iść i jakimś cudem da se radę, to ja chyba usunę konto na Weszło (specjalnie nie zadeklaruje się, by zrobić coś pojebanego, bo zawsze jest ten cień szansy, że odpali)
Oj! Ale z ciebie szaleniec! Usuniesz konto na Weszlo?!? O kurwa, czujesz tę adrenalinę? Jak to zrobisz, to będzie najbardziej pojebana rzecz, jaką w życiu odwalisz… Wtedy szacun.
No twoi starzy zrobili już jedną pojebaną rzecz 12 lat temu ;ppppp
Nieee…niemożliwe, nie jesteśmy rodzeństwem. U nas zwierzęta się oprawia od razu po narodzinach, więc nie miałbyś szans wegetować 12 lat.
Treść usunięta
Treść usunięta
Możdzeń nie był żadnym juniorskim asem więc nie jest żadnym przykładem.
A Waldemar Sobota jak był w wieku Szymańskiego to grał na piątym poziomie rozgrywkowym w KS Krasiejów i nie łapał się do 300 najlepszych piłkarzy swojego rocznika w Polsce, nie miał najmniejszych szans na minutę w reprezentacjach juniorskich. Szymański jest zaś nr 1 swojego rocznika zatem jest wysoko, jest około 10 poziomów do przodu w porównaniu do ówczesnego Soboty
Nie przesadzajmy z tą bardzo siłową ligą 😉 To znaczy Ekstraklasa jest bardzo siłowa bo nie jest techniczna ale we Włoszech, Francji, Hiszpanii, Niemczech czy na Wyspach biegają 3 razy silniejsze byki od Trałki, Stolarskiego czy innego Drygasa i są 3 razy szybsi i bardziej ruchliwi od nich. Więc to, że ktoś radzi sobie w Ekstraklasie to jeszcze nie jest wyznacznik niczego. Wolski też sobie radził, a Kapustka to momentami jak pociągnął z piłką to był nie do zatrzymania nawet przez tych naszych drwali.
Teraz możemy sobie gdybać i oceniać, ale na ten moment. To właśnie jest klucz, bo przecież takiego Lewandowskiego (pozdrawiam z tego miejsca Krzysztofa Stanowskiego 😉 ) też wielu skreślało po przejściu do Borusii, mówiło że Bundesliga to dla niego za wysokie progi, że nie wygryzie Barriosa ze składu i nie odpali. Finalnie odpalił, o ile dobrze pamiętam. 😉
Jóźwiak ma po prostu taką charakterystykę genetyczną. Szeroki kark, szczęki, duża głowa, szerokie uda. Jeśli normalnie będzie się rozwijał z czasem będzie mu łatwiej wygrywać pojedynki (będzie coraz szybszy, silniejszy i będzie po prostu ich przepychał i wyprzedzał). Szymański z kolei to jego przeciwieństwo, ale musi nadrabiać sprytem i technikiem. Jeśli uda mu się nabrać siły i szybkości będzie zawodnikiem bardziej uniwersalnym i mogącym grać dłużej w piłkę bo „będzie robił mniejsze przebiegi”. Oby tylko nie był podatny na kontuzje.
Wielkie nadzieje piłki, jeden z asystą po przeciętnym meczu, drugi z niczym po jeszcze bardziej przeciętnym meczu, a wczoraj Pietrzak dwie asysty i kluczowe podanie. Jesli ktoś kogoś schował do kieszeni – to własnie Pietrzak Szymańskiego i Jóźwiaka.
Ale o czym ty mówisz… Pietrzak to już 26 letni zawodnik. W tym wieku to on już dawno w zagranicznych ligach powinien brylować. Tu jest mowa o talentach Polskiej piłki – młodych chłopakach z perspektywami na przyszłość. Za 4 miesiące Pietrzak będzie już miał 27 lat – taki z niego talent jak z Ronaldo obrońca
No widzisz jakim jestes debilem, nawet nie zauważyłes (oraz inni debile którzy ci dali łapę do góry) że dolałes paliwa do ogniska, które rozpaliłem. Tak, dokładnie jak napisałes – stary Pietrzak bez talentu schował do kieszeni nasze młode wielkie pseudogwiazdy.
Uwielbiam ten portal. własnie za obecność takich debili jak ty 😀
Taka myśl mnie naszła… Za rok lub dwa o tym Pietrzaku nikt nie będzie pamiętać. Skończy się dobra gra Wisły, Rybus wróci do kadry a Pietrzaka nikt za uszy ciągnąć nie będzie. Wisła znów będzie w strefie spadkowej, a Szymański i Jóźwiak pójdą za kilka milionów euro do poważnych klubów, wtedy będziemy się śmiać z takich debili jak Ty 🙂
Pewnie tak będzie, choć mam nadzieję że Rybus do kadry nie wróci , bo to człowiek-babol. Ale tak czy siak pokazujesz że nie rozumiesz co przeczytałes, dlatego jestes debilem i to do kwadratu, bo miałes na zrozumienie wiecej czasu i dodatkową podpowiedź.
Co do naszych gwiazdek – Szymanskiego nie kupi zaden powazny klub, bo ten chłopak fizycznie nigdzie nie da rady i tego raczej nie przeskoczy, Jóźwiak chyba ma więskzą szansę. A jak Szymańskiego jednak jakiś poważny klub kupi – to będzie jak z Kapustką i tyle.
Kogoś wyzywasz od debili a okazuje się że sam nim jesteś. Najlepiej napisać dyrdymał że Pietrzak był beztalenciem. Jakby takowym był to nie grałby w młodszych reprezentacyjnych rocznikach. W U19 w przeciągu 15 miesięcy zagrał 14 razy? Jak na beztalencie to dosyć sporo. A to że „zaginął” na prawie 7 lat to już inna kwestia.
Coś tam Pierzak oczywiście potrafi ale jakoś nikt o nim nie mówił ani pisał że to wielki talent, że klub na nim miliony zarobi, że hohoho jaka to będzie gwiazda i zbawienie polskiej piłki. Poza ty,m takich Pietrzaków to się przewinęły w młodzieżówkach setki, jak nie tysiące a potem zginęli. A Lewandowski w młodzieżówkach jakoś nie grał (tzn zagrał – TRZY RAZY) a stał się topowym napastnikiem. Granie w młodzieżowych reprezentacjach nie jest wyznacznikiem niczego.
Racja ale odniosłem się tylko do tego co napisałeś – „stary Pietrzak bez talentu”. A tymczasem nie dostał powołania raz czy dwa razy ale był stale powoływany więc żadnym beztalenciem nie był. Jego błąd polegał na przejściu do Górnika Zabrze a jak trochę orientujesz się to 7 lat temu w Górniku to było multum graczy i był bajzel na kółkach. Poza tym w ostatnich latach szopkę z pisaniem o talentach po kopnięciu 2 razy prosto piłki robią pismaki. W tej chwili w Jóźwiaku i Szymańskim niczego specjalnego nie widzę. Jeden i drugi w lidze czymś błysnie od wielkiego dzwonu i to tyle. Wielkie mi talenty a ostatnio na tle rówieśników z Finlandii i Wysp Owczych wypadli bardzo słabo. Natomiast przykład z Lewandowskim nie na miejscu bo nie stał się topowym zawodnikiem dzięki grze w Polsce.
No ale odchodząc z Lecha do BVB już był najlepszym polskim napastnikiem. Zresztą, umówmy się, do ekstraklapy wszedł z buta, bramka w debiucie, 14 bramke w sezonie, król strzelców w kolejnym sezonie. Dokonania Jóźwiaków i Szymańskich przy Lewym to jak pierdnięcie przy burzy z piorunami.
Zgadza się, ale nie rób z Lewego topowego zawodnika w czasach gry w ekstraklasie. Przecież Rudnevs czy Nikolić lepsze staty bramkowe mieli w ekstraklasie. Lewy w pierwszym sezonie w Borussii zdobył zaledwie 9 goli w 43 spotkaniach. Dopiero od 11/12 zaczął imponować skutecznością. I nie zapominaj że Jóźwiak i Szymański grają na innych pozycjach więc tutaj nie ma co porównywać z ilością bramek strzelonych przez napastnika. Poza tym Jóźwiak dziś jest w wieku kiedy Lewy zaczął dopiero grać w e-klapie a Szymański jest nawet rok młodszy. Nie założyłbym się że za 2 lata a więc wtedy Jóźwiak będzie miał tyle lat co Lewy przechodzący do Borussii że o młodego lechitę będą się biły słabsze kluby niż ten z Dortmundu.
Powiem tak obydwaj na ten moment są kandydatami na ligowców. Jóźwiak ma tę przewagę, że przypomina dorosłego zdrowego chłopa, a Szymański jest nadal Sebkiem z 3b. Co prawda ze stojącej piłki legionista ma świetnie ułożoną nogę, po roku patrzenia na piłkę zaczyna podnosić głowę i grać kombinacyjnie ale w profesjonalnej piłce nigdy nie dostanie wystarczająco miejsca(a ze swoimi parametrami sobie tego miejsca nie wywalczy). Szymański jeśli chce zostac piłkarzem musi sobie kiedyś te jakiekolwiek mięśnie wyrobić co będzie problemem. Bo pewnie wtedy siłą rzeczy zaliczy zjazd formy, a jeśli nie zacznie pakować to z taką posturą zjedzą go kontuzje, a za granicą wyśmieją.
Co do samego meczu to Szymański miał kolegów chcących wygrać, a Jóźwiak miał Lecha Poznań.
Dlatego jednak bardziej byłbym entuzjastą Jóźwiaka jeżeli chodzi o przyszłość. Oczywiście warunkiem jest możliwie szybki wyjazd do jakiejś zagranicznej ligi gdzie nauczą go grać w piłkę.
Jóźwiak raczej ulany nie jest, to efekt jego ciężkiej pracy na siłowni, więc myślę że jest pracowity. Pójdzie na zachód to się jeszcze chłopak mocno rozwinie. Szymański, jak głowa dojedzie też da sobie radę. Iniesta też nie jest górą mięśni, ale zanim ktoś zdąży wejść z nim w kontakt fizyczny, to ten już dawno oddał piłkę, więc jak Sebek będzie się rozwijał, to góra mięśni mu nie będzie potrzebna 😉
Iniesta jest 4 cm niższy i 11 kg cięższy 😉 ale nie chodzi mi o górę mięśni tylko jakiekolwiek mięśnie ;). Z młodymi piłkarzami bywa tak, że wreszcie kiedyś każdy te mięśnie zdobywa ale strasznie to rozregulowuje piłkarza bo zamiast niecałych 60 kg będzie musiał poruszać jakimiś minimum 65-70, cała kondycja i wytrzymałość się zmienia. Właściwie młodzi piłkarze muszą się na nowo docierać ze swoimi umiejętnościami, zagraniami, nawykami na boisku i poza nim. Dlatego większe szanse daje Jóźwiakowi, który już ma to za sobą.
Zauważ, że mężczyźni bardzo intensywnie rosną od 13 do 17-18 roku życia, więc też na nowo muszą się uczyć swojego ciała. Mbappe czy Rashford w ostatnim roku złapali sporo tkanki mięśniowej i biegają cały czas bardzo szybko i dużo 😉 Przy dobrym prowadzeniu się za rok czy dwa Sebek złapie sylwetkę, jeśli nie to chyba będzie można powiedzieć, że jest nierobem i wielkiej kariery nie zrobi.
Treść usunięta
Jóźwiak potwierdził podejrzenia, że przeciwko dobremu obrońcy (Stolarski) mającego pporządną asekurację (Kucharczyk) nic nie zdziała. On musi mieć dużo miejsca i czasu, kiedy tego brak – nic nie zwojuje. Za to kiedy Jóźwiak sam musi bronić to jest masakra. Był najczęściej ogrywanym w pojedynkach jeden na jeden zawodnikiem Lecha w tym meczu. Kiwali go Carlitos, Kucharczyk, Nagy… No i zrobił stratę po której padła bramka dla Legii.
Robi się z niego jakiegoś geniusza, wysyła do reprezentacji, za granicę, do którejś z najsilniejszych lig, a on ma tylko jedną – ważna – ale jedną zaletę: jest dynamiczny. To trochę za mało.
https://notowaniatyperskie.wordpress.com/ trafili wygraną Getafe z Sevillą wczoraj po kursie ponad 5 ! i mają już typ na jutro na blogu!
„Zaliczył uroczą asystę”, „Co innego Jóźwiak, bo to z kolei byczek”, „szalone rajdy skrzydełkiem”… ależ słodziusio się to czyta, milutki artykulik – oby tak dalej.
W każdej z drużyn ligowych powinno być po 2-3 graczy pokroju Szymańskiego czy Jóźwiaka. Dopiero wtedy jest szansa na to, że nie będą oni wyprzedawani zbyt szybko, a poziom ligi może się zacząć podnosić. Wyższy poziom ligi to też większe zainteresowanie sponsorów, co powinno się przełożyć na wyższe wpływy. Dzięki temu jest szansa na zaproponowanie lepszych kontraktów młodym zawodnikom po to, aby nie wyjeżdżali po jednej dobrze zagranej rundzie. Dopóki jednak poziom ligi jest jaki jest to nie ma szans na zaistnienie polskich drużyn w europejskich pucharach ani na oglądanie lepszych widowisk. Jest bardzo duża rzesza kibiców, którzy interesują się polską ligą, ale ja osobiście nie widzę, żeby poziom reprezentowany przez całą ligę rósł. Są pojedyncze kluby, które grają na stabilnym poziomie, są też takie, które mają raz gorszy raz lepszy sezon, ale cały czas brakuje tego, żeby były 3-4 drużyny grające na stałym i równym poziomie. Takie wahania formy sprawiają, że ciężko ogląda się niektóre mecze. Jeśli w takim meczu jak pojedynek Legii z Lechem obie drużyny oddają łącznie 4 czy 5 celnych strzałów na bramkę, to zdecydowanie jest to za mało, aby się fascynować takimi spotkaniami niestety…
Jak tak zagrały dwie nasze duże nadzieje to nie dziwne, że z piłką klubową jesteśmy na samym dnie.
Treść usunięta
Treść usunięta