Bez siły Jonathana Waltersa, bez szybkości i wizji Seamusa Colemana, bez nieustępliwości Harry’ego Artera, bez blasku Jamesa McCleana w najważniejszych momentach. Ale to nadal nie znaczy, że reprezentacja Irlandii podchodzi do meczu z Polską bez atutów. Skąd więc zespół Jerzego Brzęczka – i my wraz z nim – może się spodziewać największego zagrożenia?
Pan Samobój
Trzy mecze w sezonie 2016/17 w Blackburn Rovers. Trzy żółte kartki (w tym dwie w jednym spotkaniu). Trzy bramki samobójcze (w tym dwie w jednym spotkaniu). Kiedy więc w Blackburn spostrzegli, że w Anglii wciąż panuje przeciąg, bo okno transferowe jest otwarte na oścież, zdecydowali się pozbyć Shane’a Duffy’ego na rzecz Brighton & Hove Albion. Reszta jest historią, która sprowadza się do spadku Rovers do League One i awansu Brighton z Duffym jako jedną z ważniejszych postaci do Premier League.
A tam środkowy obrońca dał się poznać z zupełnie innej strony niż ta, jaką zapamiętali kibice Blackburn. W sezonie 2017/18 żaden inny obrońca w Premier League nie oddał tak wielu strzałów po stałych fragmentach gry (TUTAJ poczytacie o tym w tekście Garreta z fantasypl.pl). Schemat był zwykle ten sam – mierzona wrzutka Pascala Grossa i wyskok Duffy’ego idealnie w tempo. Goli z tego nie było, w tym sezonie jeden zdążył już wpaść. Oczywiście za brak konkretów trzeba obrońcę Brighton objechać, ale łatwość, z jaką dochodzi do bitych z rzutów wolnych i rożnych piłek to powód, by w razie stałego fragmentu w naszej strefie obronnej przykleić gościowi plaster. Najlepiej łokcioodporny.
Debiutant w gazie
– Warto będzie się przyglądać nowemu w reprezentacji Ronanowi Curtisowi. 22-latek może zadebiutować, gdy jest w gazie, po strzeleniu pięciu goli w sześciu meczach dla Portsmouth – stwierdził w rozmowie z nami James Carew z serwisu Póg Mo Goal. Zapomniał dodać, że do pięciu trafień Curtis dołożył też trzy asysty, co daje udział przy ośmiu z dwunastu goli Portsmouth w tym sezonie League One. Napisalibyśmy, że obawiać się straty gola z rąk gościa z trzeciego poziomu rozgrywkowego w Anglii to trochę tchórzostwo, ale pamiętamy, że biało-czerwoni w XXI wieku potrafili stracić gola z Gibraltarem czy sprokurować karnego przeciwko San Marino.
Wymienione wahadła
Wyjazd Warda, kontuzja Colemana. To sprawia, że najbardziej prawdopodobny zestaw bocznych obrońców u Irlandczyków – taki też podaje np. Przegląd Sportowy w dzisiejszym wydaniu – to Matt Doherty z Wolverhampton na prawej i Enda Stevens z Sheffield United na lewej stronie. I choć dziś zagrają w czteroosobowym bloku obronnym, bo tak Irlandia gra od dawien dawna, to w klubach grają regularnie na wahadle. Krótko mówiąc – są przyzwyczajeni do częstej obecności pod polem karnym rywala, gry w ataku bardziej jak skrzydłowy niż jak typowy boczny obrońca. I choć z jednej strony może to dać przestrzenie do wykorzystania naszym bocznym pomocnikom, to z drugiej – tu trzeba się spodziewać zagrożenia. Dość powiedzieć, że Doherty w poprzednim sezonie, jeszcze w Championship, strzelił cztery gole i dołożył do nich pięć asyst. Stevens nie miał już tak imponujących cyferek (gol i cztery asysty), ale z pewnością nasza prawa strona nie może gościa zbagatelizować.
Pomocnik nie do zajechania
Jeff Hendrick to nie jest najbardziej efektowny piłkarz, z jakim zetknęliśmy się oglądając Premier League. Okej, próbował ostatnio strzelić bardzo efektownego gola, zasadzając siatkę obrońcy i bramkarzowi Fulham trzy kolejki temu, ale cóż… no nie wyszło.
Wyszła po prostu bramka na 1:1 w przegranym 2:4 meczu, o której – ze względu na wynik i urodę wcześniejszego gola Seriego – za wiele i tak się nie mówiło. Ale środkowy pomocnik, dziś pewnie lider drugiej linii nieszczególnie doświadczonej jedenastki Irlandczyków (w przewidywanym przez PS składzie to on ma najwięcej występów w kadrze), dołożył to trafienie do dwóch asyst w Lidze Europy i zaczął sezon tak dobrze, jak nigdy wcześniej. I tak intensywnie, jak nigdy wcześniej, bo ma za sobą 10 meczów (9 w podstawie), w tym jeden dwugodzinny, gdy trzeba się było w Lidze Europy bić w dogrywce z Basaksehirem. A jednak przyjechał na kadrę, zagrał 90 minut z Walią i dziś znów jest awizowany w pierwszej jedenastce.
Oby tylko nie wyszło mu to, co kiedyś w meczu z Bournemouth:
fot. FotoPyK