Reklama

Nie mamy skrzydłowego na europejskim poziomie. Mamy „gaz” i „turbo”

Damian Smyk

Autor:Damian Smyk

09 września 2018, 14:38 • 3 min czytania 51 komentarzy

W ostatnich latach kibice reprezentacji Polski zawsze mogli liczyć na jakiś zryw skrzydłowych. A to turbo włączył Kamil Grosicki, a to Jakub Błaszczykowski zszedł do środka i przymierzył przy dalszym słupku. Jednak dziś nie mamy nawet jednego bocznego pomocnika na dobrym, europejskim pozimie. Dość powiedzieć, że wszyscy nasi reprezentacyjni skrzydłowi w tym sezonie zaliczył łącznie cztery asysty – dwie w eliminacjach do Ligi Europy i dwie w lidze chorwackiej.

Nie mamy skrzydłowego na europejskim poziomie. Mamy „gaz” i „turbo”

Przez ostatnie lata żyliśmy w przeświadczeniu, że narodowym modelem gry jest atak z kontry, a jak kontra, to skrzydła, a skoro atakujemy skrzydłami, to mamy je mocne. W pewnym sensie ten obraz utwierdzał etatowy bundesligowiec, gość nie do zajechania, który jeśli nie szło, to potrafił wykrzesać z siebie coś dodatkowego. Jakub Błaszczykowski jest jednak tylko człowiekiem – mimo całej naszej sympatii do Kuby, trudno pominąć fakt, że piłkarsko nie jest już w stanie zaoferować kadrze tego, co kiedyś. Motoryka już nie ta, a brak gry w Wolfsburgu objawia się brakiem rytmu meczowego, co owocuje takimi faulami, jak ten w Włochami. I nie oszukujmy się – nie zanosi się na to, by Błaszczykowski w składzie „Wilków” pojawiał się tydzień w tydzień. Raczej każdą minutę na boiskach Bundesligi będziemy ogłaszać jako odstępstwo od normy. Niestety.

Skoro Kuba bez formy, to co tam na przeciwległym skrzydle? Tam przecież zawsze był Grosicki, co to może nie był klasowym piłkarzem w skali Europy, ale gdy przyjeżdżał na kadrę, to potrafił zrobić tych kilka szalonych sprintów, dośrodkować, strzelić, zrobić przewagę na boku. Tymczasem Grosicki ostatnio faktycznie śmigał, ale między biurami klubów, do których miał trafić na dwie minuty przed zamknięciem okna transferowego.

A zatem podsumujmy bilans tego sezonu naszych etatowych skrzydłowych ostatnich lat:

– 21 minut w EFL Cup, 0 goli, 0 asyst

Reklama

– 7 minut w Pucharze Niemiec, 0 goli, 0 asyst

Ktoś powie: – No dobra, ale Grosicki został w Hull, pewnie wkrótce zacznie grać, więc nie dramatyzujcie. Trzeba znaleźć po prostu kogoś, kto załata dziurę po Kubie, który czasu i zdrowia nie oszuka.

I pewnie po części przyznamy mu rację. W perspektywie kilku kolejnych lat na skrzydło będzie można przestawiać Dawida Kownackiego, MOŻE Bartosz Kapustka zaistnieje jeszcze gdzieś wyżej niż druga liga belgijska, może i z Kamila Jóźwiaka będą ludzie, a i Przemysław Frankowski też jest na krzywej rozwoju. Nie napiszemy wprost, że o przyszłość możemy być spokojni, ale są perspektywy na to, byśmy nie zostali daleko w polu.

Ale myślenie o przyszłości jest fajne, bo póki co trudne do zweryfikowania. Przyjemnie maluje się obrazy palcem po piasku. Natomiast warto byłoby się zastanowić nad tym, co obecnie ma kadra do zaoferowania na skrzydłach. A dotychczasowy dorobek naszych bocznych pomocników nie powala. Weźmy pod uwagę zawodników, których ma do dyspozycji Jerzy Brzęczek:

– Rafał Kurzawa – 31 minut w Ligue 1, 0 goli, 0 asyst

– Przemysław Frankowski – 596 minut w eliminacjach do Ligi Europy i w Ekstraklasie, 0 goli, 2 asysty

Reklama

– Damian Kądzior – 408 minut w eliminacjach do Ligi Europy i w chorwackiej ekstraklasie, 0 goli, 2 asysty

– Jakub Błaszczykowski –  7 minut w Pucharze Niemiec, 0 goli, 0 asyst

Mamy początek września, poważne ligi już grają, w Polsce rozegraliśmy już siedem kolejek, a nasi czterej skrzydłowi do tej pory uzbierali łącznie cztery asysty i nie zdobyli żadnej bramki. A ci, którzy zagrali z Włochami na bokach pomocy, łącznie nie uzbierali nawet połowy meczu.

Oczywiście wyglądałoby to nieco lepiej, gdyby przed meczem z Włochami kontuzji nie doznałby Maciej Makuszewski (0 goli, 5 asyst), ale to wciąż byłoby bazowanie na JEDNYM skrzydłowym w przyzwoitej formie i to w formie tylko w skali Ekstraklasy.

Możemy się czarować, że wróci do grania Grosicki, że zdrowy będzie Makuszewski i już będzie można jakoś te flanki obsadzić. Ale czas najwyższy zerwać z mitem siły polskich skrzydeł.

Na prawej obronie mamy gościa ze średniej europejskiej półki, w środku obrony z trochę wyższej, na lewej obronie również bez dramatu, w środku pola także, w ataku – wiadomo, w bramce kłopot bogactwa. Natomiast dziś nie mamy choćby jednego skrzydłowego na europejskim poziomie. Mamy za to „gazicho”, „turbo”, „zryw” czy „fantazję”.

fot. FotoPyk

Pochodzi z Poznania, choć nie z samego. Prowadzący audycję "Stacja Poznań". Lubujący się w tekstach analitycznych, problemowych. Sercem najbliżej mu rodzimej Ekstraklasie. Dwupunktowiec.

Rozwiń

Najnowsze

Komentarze

51 komentarzy

Loading...