Reklama

Obrońca myślący jak napastnik. Czy Alonso będzie kluczowy w ewolucji La Rojy?

Mariusz Bielski

Autor:Mariusz Bielski

08 września 2018, 09:18 • 8 min czytania 3 komentarze

Tegoroczny mundial był dla Hiszpanów więcej niż bolesny. Zwolnienie Lopeteguiego tuż przez rozpoczęciem turnieju to jedna sprawa. Druga, że podczas niego powróciły wszystkie największe demony preferowanego przez La Roję stylu gry. Było jak za późnego Del Bosque – nudno, powolnie, nieskutecznie, a więc irytująco. Luis Enrique musi zatem wymyślić dla swojej drużyny nową formułę, dzięki której Hiszpania uniknie popadnięcia w marazm.

Obrońca myślący jak napastnik. Czy Alonso będzie kluczowy w ewolucji La Rojy?

Najważniejsze pytanie brzmi – kto zostanie twarzą tego zespołu? Przy okazji pierwszych powołań Lucho odpiął wrotki, powołując paru graczy, których obecności na zgrupowaniu nie spodziewaliśmy się kompletnie. Weźmy chociażby takiego Raula Albiola – 33-letniego stopera, który u Julena Lopeteguiego stracił miejsce w ekipie i wydawało się, że decyzje Baska stanowiły dla niego „one way ticket”. Albo Dani Ceballos. Nie zaprzeczamy umiejętnościom wychowanka Betisu, ale sami musicie przyznać – powołanie go jest ruchem zrobionym zdecydowanie na wyrost. Bardziej po to, aby podbudować chłopaka, niż już teraz zrobić z niego mózg seniorskiej reprezentacji.

Najważniejsze, a zarazem najbardziej kontrowersyjne jest natomiast to, co obecnie i za chwilę będzie działo się na lewej obronie La Rojy. Asturyjczyk bowiem zdecydował, iż aktualnie nie chce korzystać z usług Jordiego Alby, ponieważ… No właśnie, dlaczego? Na Półwyspie Iberyjskim zawrzało z tego względu, ponieważ dotychczas wydawało się, że gracz Barcelony ma status gościa nietykalnego. Stanowił o sile tej drużyny przez lata, w ubiegłym sezonie był w formie wręcz wybitnej. Trzech goli i 11 asyst w ciągu roku nie notuje byle pachołek. A i na początku bieżących rozgrywek Katalończykowi nie można wiele zarzucić, wszak zdążył już dorzucić dwa kluczowe dogrania i jedno trafienie.

Wszyscy wiemy jednak, co leży u podstaw pominięcia Alby przez Luisa Enrique i nie ma co się czarować, że najważniejszy jest tu aspekt sportowy. No bo nie jest, pisaliśmy zresztą o tym całkiem niedawno: „Właśnie obserwujemy nic innego jak tylko kolejny odcinek personalnych gierek, które mają swe źródła jeszcze za czasów pracy Lucho na Camp Nou. I choć obecny selekcjoner tłumaczył się sceptycyzmem wobec Alby ryzykiem i brakiem balansu na lewej flance Blaugrany, skoro z przodu grał Neymar, to tajemnicą poliszynela jest też fakt, że obaj panowie nie pałali do siebie miłością. Wczoraj, kiedy Jordi strzelił gola Huesce na 7:2, celebrował go najpierw przykrywając oczy, a potem posyłając w świat soczystego całusa, co miało oznaczać ironiczne pozdrowienia dla ślepego Luisa Enrique.

Reklama

– Zadedykowałem ją mojemu synowi. Zda sobie z tego sprawę, gdy będzie starszy. Codziennie daje mi mnóstwo radości – tłumaczył się potem zawodnik Dumy Katalonii. Może nawet dałoby się łyknąć ten haczyk, gdyby nie fakt, iż w podobny sposób zachował się Pedro po golu przeciwko Bournemouth. Jak to wytłumaczyć? Skrzydłowy The Blues też kierował przekaz do dziecka swojego kumpla z byłego klubu? Bez jaj.”

Szczęście Luisa Enrique polega na tym, że – jakkolwiek głupio to brzmi – mógł sobie pozwolić na odsunięcie zawodnika Barcy na boczny tor. Jasne, przy powołaniach zachował się nieco jak niegdyś Adam Nawałka czy ostatnio Jerzy Brzęczek, aczkolwiek Jose Gaya oraz Marcos Alonso są zdecydowanie lepszymi alternatywami niż Arek Reca i Rafał Pietrzak dla Macieja Rybusa. Oczywiście zachowując odpowiednie proporcje.

Ciekawi zatem jesteśmy, który z nowych lewych obrońców zostanie nową twarzą La Rojy. Mało tego, w dłuższej perspektywie przez pryzmat zawodników Valencii i Chelsea ujrzymy jak głębokie zmiany w zespole zamierza wprowadzić nowy selekcjoner. Nie da się bowiem ukryć, iż Gayi zdecydowanie bliżej jest do Jordiego Alby pod względem stylu gry. Obaj śmigają od pudła do pudła, w ataku doskonale wykorzystują wolną przestrzeń na skrzydłach, a im szerszym łukiem idą do ofensywy, tym lepiej dla nich oraz dla zespołu. Postawienie na piłkarza Los Ches nie spowodowałoby zatem zwiększenia wachlarza możliwości Hiszpanów w aspektach taktycznych. Między wierszami z kolei znaczyłoby tyle co potwierdzenie, iż Lucho względem Alby faktycznie kierował się osobistą niechęcią, nie zaś kwestiami sportowymi.

Dlatego jeśli chęć znalezienia nowej formuły dla La Rojy nie jest jedynie mrzonką i pustym sloganem, postawienie akurat na Marcosa Alonso wydaje się być naturalnym krokiem. W ewolucji, a nie rewolucji, co swoją drogą często podkreśla asturyjski szkoleniowiec.

Trzy pokolenia Alonsów

Od lewej: Marcos ma futbol w genach. Jego dziadek Marquitos był piłkarzem Realu Madryt, ojciec Marcos Alonso Pena grał w Atletico i Barcelonie, on zaś największe triumfy święci w Chelsea. (źrodło: Marca)

Reklama

Spodziewamy się bowiem, iż w zakresie strategii gry Luis Enrique podąży podobną ścieżką do tej, którą poruszał się po objęciu Barcelony. Problemy tamtej Dumy Katalonii oraz obecnej Hiszpanii są bowiem niemal tożsame. Pamiętacie na pewno występy Hiszpanów w Rosji, w których elementów zaskoczenia było tyle co kot napłakał. Gdy piłka, owszem, krążyła niczym po sznurku, ale rozciągniętym w poprzek boiska, a nie w kierunku bramki. Kiedy wszystko to rozwlekało się jak w slow motion… Z tymi samymi demonami zmagała się Blaugrana w epoce post-Guardiolowskiej, gdy na ławce zasiadał najpierw Tito Vilanova, a potem Tata Martino. I wówczas Lucho świetnie odpowiedział na potrzeby zespołu, czyniąc grę Barcy bardziej wertykalną, szybszą. Po prostu bezpośrednią.

A jakich narzędzi do tego użyje tym razem, to już inna sprawa. W tym momencie zasadny będzie powrót do kwestii oraz Marcosa Alonso, który nie nadaje się, by grać sztukę dla sztuki, podanie dla podania, lecz w bardziej otwartym futbolu może się sprawdzić doskonale. – Według mnie w bezpośredniej grze bardzo ważna będzie współpraca bocznych obrońców z Diego Costą. I pod tym względem akurat Albę da się zastąpić. Dorzucić w pole karne to każdy umie, ale zauważmy, że Alonso często dokładnie dogrywa napastnikom w inny sposób. To są długie podania na głowę do napastnika lub „na ścianę”, po których napastnik odgrywa piłkę innym. Jeśli Lucho myśli o tego typu sposobie gry, to Jordi mu się nie przyda, bo on nie jest zawodnikiem, który często i celnie dośrodkowuje. Szuka innych rozwiązań, przede wszystkim gry na małej przestrzeni. W razie czego selekcjoner zawsze będzie mógł wrócić do piłkarza Barcelony, bo jest już sprawdzony, ale jeśli myśli o zmianie stylu, to powołanie Alonso wydaje się być uzasadnione – zauważał Michał Zawada w ostatnim odcinku „Estadio Weszło”. Marcosowi zatem na pewno przydadzą się pewne nawyki, które wypracował sobie za czasów gry w juniorach Realu Madryt, gdzie występował jako skrzydłowy.

marcos-alonso-chance-map

Źródło: Chance Analytics

W ogóle to jest ciekawa historia jak bardzo dookoła wiodła droga bohatera tego tekstu od La Fabriki, czyli szkółki Królewskich, do Chelsea oraz reprezentacji. Faktem jest jednak, że kiedy obecny zawodnik The Blues reprezentował barwy akademii Los Blancos, nie był to najlepszy czas dla jej wychowanków. Drużyna była wówczas u skraju przebudowy, Florentino Perez budował mocny skład oparty na światowych gwiazdach, Zidanes y Zidanes, więc tak zwani Pavones nie byli mu do niczego potrzebni. Dlatego więc Alonso musiał zdecydować się na grę z dala od domu.

Bolton, Fiorentina, Sunderland… Przyznacie sami – nie są to marki godne wielkiego podziwu. I sam piłkarz nigdy też nie grał jak gwiazda godna transferu do topowego klubu, a za taką mimo wszystko należy uznawać Chelsea. Ba, w chwili gdy ekipa ze Stamford Bridge potwierdzała kupno Hiszpana, większość jego poprzednich pracodawców zastanawiała się, o co do cholery w tym wszystkim chodzi. – Szczerze mówiąc, to był wielki szok wiedzieć, że przechodzi do The Blues. Nigdy nie ceniłem go tak bardzo, kiedy grał w Boltonie, chociaż od innych osób regularnie śledzących drużynę zbierał przyzwoite recenzje – wspominał Chris Marsden. W FourFourTwo natomiast pisano o lądowaniu Marcosa w Chelsea pisano jako o „transferze, który spowodował masowe uniesieni brwi” przez kibiców w geście sceptycyzmu. No cóż, widywaliśmy już lepsze prognozy co do potencjału poszczególnych graczy.

Pytanie tylko, czy Luis Enrique będzie potrafił wykorzystać go za pomocą odpowiedniego ustawienia, które dla maksymalnego wykorzystania możliwości wychowanka Realu jest konieczne. Niemal w każdym tekście analitycznym na temat naszego bohatera znajdziemy bowiem spostrzeżenia, iż nie w czteroosobowym bloku obronnym sprawdza się najlepiej, lecz w chwili, gdy może robić za wahadłowego. Czyli tak jak w Chelsea za kadencji Conte. Ma wtedy za plecami kolegę, który będzie asekurował jego strefę, gdy akurat wypuści się pod lub w pole karne, a takie wycieczki urządza sobie bardzo często. Czasami fanom sprawia to dużą frajdę, jeśli zaliczy jakieś kluczowe podanie czy da asystę. Czasami jednak też ludzie przez niego siwieją, dowodząc jak niefrasobliwy bywa w fazie defensywnej. No ale cóż, coś za coś!

Prosta rzecz taka jak przewaga liczebna odgrywała w tamtych The Blues kluczową rolę. Zwłaszcza, gdy akurat ci mierzyli się z przeciwnikiem ustawionym w klasyczny sposób – z czwórką obrońców. A wtedy wejścia wahadłowych, w tym właśnie Marcosa, powodowały, iż prawy defensor musiał nagle pilnować i jego, i Edena Hazarda. A skoro tak, to Hiszpan wielokrotnie znajdował się w sytuacji, gdy praktycznie dowolnie mógł reagować na boiskowe wydarzenia – albo zaoferować partnerowi szerokość w rozegraniu, albo zejść do środka, albo wbiec w pole karne… Do wyboru, do koloru.

marcos-alonso-chelsea-5v4-in-attack

Źródło: Chance Analytics

– Alonso niby jest obrońcą, lecz myśli jak napastnik – mówił o nim Ben Gladwell, dziennikarz ESPN. W wielu innych publikacjach również przejawiają się podobne określenia, na przykład „defensywny napastnik”. Przewrotne, lecz sensowne. A czy dla La Rojy również skuteczne? To się okaże. Jeśli jednak potwierdzą się ploteczki o Marcosie, Sergim Roberto i Carvajalu w pierwszym składzie, kto wie, czy już przeciwko Anglii Lucho nie skorzysta z systemu „uwalniającego” wahadłowego Chelsea. Nawet jeśli to ustawienie czwórką z tyłu będzie tym wyjściowym. Ale „wyjściowy” nie oznacza przecież „jedyny” czy „ostateczny”, prawda?

Fot. NewsPix.pl

Najnowsze

Ekstraklasa

Górnik Zabrze może nam dać końcówkę sezonu, na jaką nie zasługujemy

Piotr Rzepecki
7
Górnik Zabrze może nam dać końcówkę sezonu, na jaką nie zasługujemy

Hiszpania

Hiszpania

Dudek: Real zawdzięcza półfinał Łuninowi. Dobrze zastępuje Courtoisa

Szymon Piórek
1
Dudek: Real zawdzięcza półfinał Łuninowi. Dobrze zastępuje Courtoisa
Hiszpania

Araujo bliski przedłużenia kontraktu z Barceloną. „Idzie to w dobrym kierunku”

Arek Dobruchowski
0
Araujo bliski przedłużenia kontraktu z Barceloną. „Idzie to w dobrym kierunku”

Komentarze

3 komentarze

Loading...