Startuje Liga Narodów, w której Jerzy Brzęczek od meczu z Włochami zaczyna pracę w roli selekcjonera. Kilka dni później biało-czerwoni zagrają towarzysko z Irlandią. Znaków zapytania jest mnóstwo, bo już sam wybór następcy Adama Nawałki okazał się zaskakujący, a później Brzęczek zaskoczył kilkoma decyzjami przy pierwszych powołaniach.
O opinie i przewidywania we wszystkich tych kwestiach zapytaliśmy kilku ekspertów. Wypowiadali się Kamil Kosowski, Tomasz Frankowski, Maciej Żurawski i Robert Podoliński. Każdy dostawał podobne pytania.
Podoba się panu pomysł z Ligą Narodów?
Kamil Kosowski: – Jasne, że tak. Będzie kilka fajnych meczów, będzie można się dobrze przygotować do eliminacji. Mniejsze reprezentacje mają szansę się pokazać. Gdybym nadal grał w piłkę i nadawał się do kadry, to nie narzekałbym i chętnie wziął w czymś takim udział. Super, że będziemy mogli się zmierzyć z bardzo silnymi rywalami. Jeżeli poważnie myślimy o kolejnych wielkich imprezach, to Liga Narodów powinna być znakomitym poligonem doświadczalnym. Liczę, że już w tych rozgrywkach nowa kadra się zespoli i wjedzie na właściwy tor.
Tomasz Frankowski: – Podobnie jak przy rozszerzaniu Ekstraklasy do 37 kolejek – podchodzę do tematu z zaciekawieniem. Na razie nie jestem ani optymistą, ani pesymistą. Wiem jedno: piłkarze grający w mocnych ligach mecze towarzyskie traktowali z przymrużeniem oka, a Liga Narodów może w nich wyzwolić dodatkowe pokłady emocji i energii.
Maciej Żurawski: – Fajnie, że nie jest to granie o nic. Są prestiż, pieniądze i możliwość awansu na EURO. Wyższa stawka, piłkarze inaczej podejdą do tego mentalnie. Z drugiej strony, to nie będzie klasyczne granie o punkty, więc można powiedzieć, że UEFA znalazła trzecią drogę i serwuje nam coś pomiędzy sparingiem a normalnym meczem o stawkę. Cieszę się, że powstał ten projekt, jestem dobrej myśli.
Robert Podoliński: – Dość ciekawa sprawa, o ile utrzymamy się w tej najwyższej grupie i dłużej będziemy grać z najlepszymi rywalami. Tacy rywale przyciągają przed telewizory i na stadiony. Podoba mi się to wypośrodkowanie między sparingiem a meczem o pełną stawkę. Jeśli będziemy osiągali dobre wyniki możemy i dobrze zarobić, i wejść od razu na EURO. Trener dostał fajny poligon doświadczalny.
Ktoś z najsłabszej dywizji D też awansuje na mistrzostwa Europy. To dobre rozwiązanie?
Kamil Kosowski: – Jak najbardziej. Tak jak podobała mi się formuła eliminacji Ligi Mistrzów ułatwiająca drogę klubom z mniejszych lig, tak podoba mi się fakt, że ktoś z takiego grona wejdzie na EURO. Fajna idea.
Robert Podoliński: – Nie podchodziłbym lekceważąco do tej grupy i mówił o “jakichś Kazachstanach, Armeniach czy Azerbejdżanach”. Zejdźmy na ziemię. Ostatnio widziałem wypowiedź Józefa Wandzika sprzed 25 lat, że poziom w Europie bardzo się wyrównał. Dziś jest to jeszcze bardziej aktualne.
Tomasz Frankowski: – Wiadomo, że nikt z tej dywizji niczego wielkiego na EURO nie zwojuje, ale jest to jakaś forma nagrody i może to być ciekawe. Każda reprezentacja będzie miała poczucie, że walczy tu o coś konkretnego.
Maciej Żurawski: – Zapewne większość z tego grona normalnie nigdy nie pojechałaby na tak wielką imprezę, więc fajnie, że tu będzie taka możliwość. Czemu nie?
Czy to ma znaczenie, że Brzęczek zaczyna od meczu o stawkę, a nie sparingu?
Tomasz Frankowski: – Z tą stawką nie przesadzałbym w drugą stronę. To nie są mistrzostwa Europy czy mundial, nie kładziemy wszystkiego na szalę. Zespół jest zraniony po rosyjskim mundialu, następuje przebudowa, są nowe twarze, niektóre pewnie powołane nieco na wyrost – szczególnie z Ekstraklasy. Liczę, że z wielką przyjemnością będą oglądał grę Krzyśka Piątka, który w ciągu kilku miesięcy wyrósł na największą nadzieję naszej kadry.
Robert Podoliński: – Bardziej dobrze niż niedobrze, bo kiedy się przekonać o wartości piłkarzy, powoływanych nieraz według autorskiej koncepcji, jak nie przeciwko Włochom czy później Portugalczykom? Można byłoby przecież robić to, co przed mundialem, czyli grać z Litwą czy rezerwowym Meksykiem, ale to nie byłaby tak dobra droga selekcyjna.
Maciej Żurawski: – Powiedziałbym, że największe znaczenie ma fakt, że to po prostu pierwszy mecz nowego selekcjonera. On zawsze jest ważny, pozytywny wydźwięk na wejściu może bardzo pomóc. Ale dla trenera najważniejsze będzie otrzymanie pierwszych odpowiedzi co do poszczególnych nazwisk, szczególnie tych nowych, który być może w większym wymiarze zagrają dopiero towarzysko z Irlandią.
Kamil Kosowski: – Dla mnie w reprezentacji nie ma meczów o nic. To zawsze walka o honor, o swój kraj. Nigdy nie ma miejsca na bylejakość. Dla kilku chłopaków ostatnie powołania są pewnie spełnieniem marzeń i chciałbym, żeby to było widać na boisku. A czy ma znaczenie dla selekcjonera, że nie zaczyna od sparingu? Sądzę, że tak, może to pomóc. Jeśli od razu wygra z Włochami, cała drużyna powinna się napędzić. W razie przegranej zawsze można się usprawiedliwić.
Jakie odczucia po pierwszych powołaniach? Co najbardziej zaskoczyło?
Kamil Kosowski: – Na pewno brak Kamila Grosickiego jest zaskoczeniem. Wiemy jednak, co działo się z nim w ostatnim czasie, znów było zamieszanie transferowe bez happy endu i może to lepiej dla wszystkich stron, że piłkarz będzie mógł teraz ochłonąć i to wszystko przetrawić. Skoro nie ma Kamila, otwiera się szansa przed innymi, tak już jest w piłce. Jest okazja, by wywalczyć sobie miejsce i już go nie oddać. Generalnie nadzieje wiążę teraz z całą drużyną, nie z konkretnymi zawodnikami. Tego nam zabrakło na mundialu, tam nie byliśmy zespołem. Nie wnikajmy jednak w szczegóły, wszystkie zostały podane w raporcie, który udostępnił PZPN (śmiech). Chcę widzieć myśl trenera i to, że reprezentacja wie, co ma grać. Czasu jest mało, ale jeśli selekcjoner będzie miał klarowny przekaz, wszyscy załapią i będziemy oglądali zespołowo grającą kadrę.
Tomasz Frankowski: – Przy zaskoczeniu zapewne nie będę odosobniony wskazując na Rafała Pietrzaka i Adama Dźwigałę. To autorskie pomysły selekcjonera. Oby się obroniły, choć wiemy z przeszłości, że Adam Nawałka i Franciszek Smuda też powoływali na wyrost i niekoniecznie zdawało to egzamin.
Maciej Żurawski: – Przeważnie nowy selekcjoner na wstępie zaskakuje jakimiś nazwiskami. Nie ukrywam jednak, że Adam Dźwigała nie jest kandydatem, który naturalnie by mi się nasunął przy szukaniu powołań i u którego widziałbym dużo argumentów “za”. Znalazłoby się kilku innych zawodników na co najmniej takim samym poziomie, którym też można byłoby dać szansę. Trener Brzęczek dobrze zna Dźwigałę z pracy w Płocku i pewnie nie było to bez znaczenia, jest dla niego mniejszą zagadką. Oczywiście nie wolno na tym etapie niczego przesądzać. Równie dobrze piłkarz Wisły może zostać objawieniem.
Robert Podoliński: – W pierwszym odruchu też byłem najbardziej zaskoczony Dźwigałą i Pietrzakiem. Ale po spokojnej analizie już nie. Dźwigała nadal jest stosunkowo młodym zawodnikiem, ma 22 lata, a właśnie dobił do stu meczów w Ekstraklasie. Ile mamy teraz takich przypadków jak on? Trener już go zna, musi być coś nowego i miał pełne prawo dokonać takich wyborów.
Da się wytłumaczyć to, że powołanie dostał Jakub Błaszczykowski, a Kamil Grosicki już nie? Ich sytuacja w klubach jest bardzo podobna.
Tomasz Frankowski: – Powiedziałbym, że ich sytuacja na początku sezonu jest wręcz identyczna. Selekcjoner na konferencji tłumaczył takie wybory, chyba chciał dać spokój Kamilowi, wiedząc, że czeka go transferowe zamieszanie. Moim zdaniem nic tu się nie przesądziło, nie jest powiedziane, że Grosicki i Błaszczykowski w kolejnych miesiącach znów nie będą podstawowymi skrzydłami reprezentacji.
Maciej Żurawski: – Jest to zastanawiające. Obaj nie grają w klubach, są w takiej samej sytuacji. Jak próbowałbym to wytłumaczyć? Chyba tym, że u Kuby aktualne położenie w klubie ma mniejsze znaczenie w kontekście reprezentacji niż u Kamila, który nie ma rytmu meczowego, do tego znów gonitwa transferowa, loty na ostatnią chwilę, zmiany decyzji i tak dalej. U niego takie sprawy są bardziej widoczne na boisku. Nie szukałbym jednak drugiego dna, że Błaszczykowski dostał powołanie, bo selekcjoner jest jego wujkiem. Bez przesady.
Robert Podoliński: – Dla mnie broni się to, że oś zespołu jest zachowana. Są obaj bramkarze, Glik, Krychowiak, Lewandowski. Wokół tego można budować i dokładać kolejne elementy. Jestem przekonany, że selekcjoner będzie widział, kto gra, kto jest w formie. Dziś Kamila nie ma, na następnym zgrupowaniu już może być, podobnie z Pazdanem. Oni nagle nie przestali być dobrymi piłkarzami i nie wypadli ot tak z orbity zainteresowań trenera. Nie traktuję tego na zasadzie, że albo Kuba, albo Grosik. Nie jesteśmy Francją, która ma stu świetnych zawodników i mogłaby wystawić trzy super reprezentacje. Pole manewru mamy ograniczone, ale trzeba szukać. Adam Nawałka to robił i wymyślił dla kadry Krzysztofa Mączyńskiego. Może Jerzy Brzęczek też kogoś odkryje.
Kamil Kosowski: – To dla Kuby bardzo ważny sprawdzian i odpowiedź, czy może jeszcze dać coś reprezentacji na boisku – bo poza boiskiem wiadomo. Na dziś wstrzymałbym się z mówieniem, czy to dobre powołanie, czy złe. To, że Kuba nie gra w klubie, niekoniecznie będzie miało znaczenie, czasami w piłce po prostu wychodzisz na mecz i pokazujesz klasę. I to jest piękne. Prędzej czy później jednak zmiany pokoleniowe i tak będą musiały nastąpić, co już powoli się dzieje. Łukasz Piszczek podjął męską decyzję i od razu podziękował.
Na którą formację w reprezentacji można dziś spoglądać ze szczególną troską?
Tomasz Frankowski: – No właśnie skrzydła. Już na mundialu mieliśmy z nimi problemy, a dziś Kuba i Kamil chyba nadal są daleko od optymalnej dyspozycji.
Kamil Kosowski: – Im dalej od bramki, tym lepiej. Najbardziej jestem ciekaw, kto na środku defensywy będzie partnerem Kamila Glika i kto obsadzi lewą obronę, gdzie mogą zadebiutować Rafał Pietrzak i Arkadiusz Reca. Czytałem wypowiedź Jerzego Brzęczka, że nie widzi w Ekstraklasie lepszego lewego obrońcy od Pietrzaka i dlatego go powołał. Wielka szansa dla niego. Życzę zdrowia i pewności siebie. Jak patrzę na to personalnie, nie mam przekonania, ale chciałbym, żeby przemówiło boisko i pokazało, że trener trafił. O skrzydła aż tak bardzo się nie martwię. Są wyróżniający się ligowcy, jest Damian Kądzior, jest Rafał Kurzawa, który z Japonią na mundialu zebrał najlepsze recenzje. Patrzmy do przodu.
Robert Podoliński: – Odpowiem inaczej. Dobrze ogląda się Polaków grających w lidze włoskiej. Najbardziej ciekawi mnie to, jak swoją formę i pozycję w klubach przełożą na reprezentację, to jest największy znak zapytania. Już czas, żeby Piotr Zieliński, Karol Linetty, Bartosz Bereszyński czy Arkadiusz Milik zaczęli odgrywać kluczowe role w kadrze.
Jakie mamy szanse z Włochami i Irlandią?
Kamil Kosowski: – Mam złe przeczucia, co nie zmienia faktu, że będę kibicował chłopakom. Zły start niczego nie musi oznaczać, pamiętamy, jak zaczynał Adam Nawałka i jak był krytykowany za pierwsze powołania. Tak samo było z Leo Beenhakkerem, który zaczął od powoływania masy ligowców.
Tomasz Frankowski: – Byłoby nam łatwiej, gdybyśmy grali z Włochami u siebie. Ale Włosi też dokonują zmian, szukają swojej nowej tożsamości, Roberto Mancini też jest na początku pracy z drużyną. Na pewno będzie testował schematy i ustawienia. Spodziewam się wyrównanego meczu. To nadal sporo wielkich nazwisk, ale mowa jednak o ekipie, która nie wywalczyła pierwszego miejsca w grupie eliminacyjnej na MŚ, a potem przegrała baraż ze Szwecją.
Maciej Żurawski: – Coś czuję, że na początku reprezentacja zaliczy ogólną zniżkę formy. Trzeba wprowadzić powiew świeżości, ale ma to swoją cenę. Najważniejsze, żeby zachowano ogólny kierunek, w którym zamierzamy podążać. Znów musimy widzieć zespół, w którym przy okazji błyszczy kilka indywidualności.
Robert Podoliński: – Nie mówiłbym tu o jakichś szansach, bo nie o to chodzi. Czasu jest mało, ale chciałbym, żeby wykrystalizował się pomysł na tę reprezentację, żebyśmy mogli dostrzec, jaką drogą selekcjoner chce podążyć. Personalia z meczu na mecz będą się zmieniać, najważniejsza jest główna koncepcja.
przepytał PRZEMYSŁAW MICHALAK
Fot. FotoPyk