Mamy już początek września, sytuacja na rynku transferowym powinna się uspokoić jakoś do grudnia, ale w ostatnich dniach sierpnia nagle zrobił się tłok wśród wolnych agentów. Sugeruje to, że w najbliższych dniach w Ekstraklasie i I lidze jeszcze sporo może się wydarzyć, chyba że całe towarzystwo zamierza się rozpierzchnąć we wszystkie strony Europy (a może i świata).
Najwięcej towaru do wzięcia dostarczyła Cracovia, z którą umowy rozwiązali Szymon Drewniak, Adam Deja i Mateusz Cetnarski. Najbardziej atrakcyjnym (jedynym?) kąskiem z tego grona jest ten pierwszy, który nieźle grał jesienią zeszłego roku. Wiosną poszedł w odstawkę, rozegrał tylko cztery mecze ligowe, ale w jego przypadku są przynajmniej świeże punkty odniesienia, że coś potrafi.
Deja zawsze był słaby i naprawdę trudno nam zrozumieć, co widział w nim Michał Probierz, który do pewnego momentu bardzo bronił tego zawodnika. Cetnarski od dwóch sezonów strasznie dołuje, nawet na wypożyczeniu w Sandecji niewiele znaczył i mamy coraz większe obawy, czy jeszcze jest w stanie nawiązać do najlepszych chwil. To człowiek o szerokich horyzontach, jego świat zdecydowanie nie kończy się na piłce i nie zdziwimy się, jeśli poziom jego motywacji do biegania po boisku nie będzie już maksymalny. Za zaskoczenie uznalibyśmy, gdyby na kogoś z tej dwójki skusiłby się ktoś z elity, a w przypadku Dei wiele na to wskazuje, bo pojawiają się informacje o dopinanym przejściu do Arki Gdynia. Co on miałby tam robić, zwłaszcza że Zbigniew Smółka chce grać atrakcyjny futbol? Nie mamy pojęcia, mimo że panowie znają się z czasów MKS-u Kluczbork.
Adam Deja (ex.Cracovia) przejdzie testy medyczne przed podpisaniem kontraktu z Arką Gdynia.
Wcześniej informowałem, że zagra w pierwszoligowej Stali Mielec, ale Cracovia nie chciała dokładać do jego kontraktu.
— Janekx89 (@janekx89) 3 września 2018
Nie będziemy natomiast zaskoczeni, gdyby Piotr Wlazło wylądował gdzieś w Sosnowcu. Na przykład. Na Jagiellonię w dłuższej perspektywie okazał się za słaby, ale można się jeszcze połudzić, że odnajdzie formę z płockiego okresu. Zanosiło się nawet, że mimo to zdecyduje się zostać w Białymstoku, bo kontrakt ważny i kasa dobra. Skoro jednak postanowił odejść, najwyraźniej jakieś tematy są już grane.
Gdybyśmy wśród zawodników odchodzących w czerwcu po wygaśnięciu umowy mieli wskazać kogoś, kto we wrześniu nadal będzie na bezrobociu, na pewno nie byłby to Grzegorz Kuświk. Wydawało się, że mimo bardzo rozczarowującego sezonu w Lechii Gdańsk, jego ogólna renoma na rynku jest na tyle duża, że bez problemu gdzieś się zaczepi. Najwyraźniej jednak dla jednych był za słaby, a dla drugich za drogi. Ciekawe, jak to się skończy. Podobnie zaskakuje brak klubu u Łukasza Piątka. 32-latek spadł z Termaliką, ale i tak był jednym z jaśniejszych punktów zespołu (sześć goli).
Póki co nic nie wychodzi z powrotu Pawła Brożka do Wisły Kraków. Gdyby zostało to przypieczętowane, chyba lepiej dać sobie spokój i zakończyć karierę. Po co się rozdrabniać i ryzykować zdrowie, by kopać gdzieś na peryferiach. Szkoda prądu.
Z “zagranicznych” do wzięcia od paru dni jest Przemysław Tytoń i nawet powrót do Polski nie byłby teraz szokiem. W Deportivo na odchodne nie wystawili mu pozytywnych referencji, stwierdzając, że trenował na 60 procent i był już bardziej urzędnikiem niż bramkarzem zaciekle walczącym o skład.
Kacper Przybyłko w czerwcu nie dogadał się z Koroną Kielce (w ostatniej chwili klub chciał dopisać opcję przedłużenia rocznego kontraktu) i od tego czasu jeździ po testach. Najpierw było Erzgebirge Aue, a ostatnio Sunderland i drugoligowy FC Magdeburg. Bez efektów.
Tomasz Midzierski w zeszłym sezonie był nawet kapitanem GKS-u Katowice, dlatego po rozstaniu z klubem z Bukowej zapewne jeszcze utrzyma się na pierwszoligowej powierzchni. Wydawałoby się, że bez trudu mógłby to zrobić również Łukasz Hanzel, wiosną zakładający opaskę w Podbeskidziu, ale w jego temacie wciąż cichutko. Bez przynależności klubowej pozostaje także Dawid Plizga, tyle że on już nie ma zbyt wielu atutów po swojej stronie.
Z obcokrajowców odstrzelonych przez polskie kluby nie ma w kim wybierać. Dejan Lazarević, Jonathan De Amo, Dalibor Volas, Anton Cerimagić, Dario Rugasević – szanujmy się. To już byłoby przebieranie w odpadkach i to tych z samego dołu.
W każdym razie istnieje spore prawdopodobieństwo, że w najbliższych dniach jeszcze kilka transferowych komunikatów usłyszymy, choć – jak sami widzicie – raczej nie będzie to już nic rozbudzającego apetyty.
Fot. Michał Stawowiak/400mm.pl