Trzy zwycięstwa na trzy mecze w Championship, do tego triumf w EFL Cup. Dwa gole, asysta, zaufanie Marcelo Bielsy. Coś nam podpowiada, że selekcjoner Brzęczek dzisiejszy wieczór spędził z meczem Swansea – Leeds podglądając Mateusza Klicha. Poszliśmy jego śladem.

Łabędzie, choć oczywiście po spadku przeszły nielichą rewolucją, zaczęły sezon nieźle. Przed meczem z Leeds straciły raptem jednego gola, a na koncie miały siedem punktów. Porządny bilans ekipy Grahama Pottera, w której dzisiaj na Klicha w środku pola wyszedł choćby Leroy Fer, piłkarz nieprzypadkowy, reprezentant Holandii mający na koncie grubo ponad sto meczów w Premier League.
Kto spodziewał się, że banda Bielsy od pierwszych minut narzuci swój styl, srogo się rozczarował. Swans byli po prostu lepsi. Włożyli kij w szprychy zespołu Argentyńczyka, nie dali mu się ani na chwilę rozpędzić. Klepanie piłki, ataki pozycyjne Leeds? Zapomnijcie – dominował chaos. To wykorzystało Swansea, całkowicie zasłużenie otwierając wynik. Bramkę strzelił w 24 minucie Oliver McBurnie, czyli… wychowanek Leeds, odpalony z tego klubu w wieku 14 lat.
Bielsa nie patyczkował się, nie czekał na cud, tylko od razu wziął się do roboty. W 28 minucie zdjął Kelvina Phillipsa, partnera Klicha ze środka pola, za którego wszedł Baker. Phillips w poprzednich meczach grał bardzo dobrze, ale Bielsie nie drgnęła ręka. Miał absolutną rację – pomocnik nie spełniał oczekiwań, maczał też palce przy stracie gola. Z drugiej strony, prawda jest taka, że Klich do tego momentu nie prezentował się wiele lepiej. Nie potrafił przeciwko Swansea udźwignąć roli, w której rozegranie zależało w dużej mierze od niego.
Po wejściu Bakera Klich został cofnięty tuż przed stoperów i co tu kryć – odnalazł się tu znacznie lepiej. Maszyna Bielsy ruszyła, a wyrównanie autorstwa Kemara Roofa było naturalną konsekwencją. W przerwie nie wykluczamy jednak, że w szatni Leeds miała miejsce porządna suszarka – 49 minuta, a nakręcony Klich wjechał na połowie Swansea sankami w rywala. Chyba sam nie jest do końca pewien jak to się stało, że nie dostał za to żółtej kartki.
Później bardzo rzadko oglądaliśmy Polaka w okolicach pola karnego Swans. Miał pilnować tyłów, a także wyprowadzać piłkę od obrony. Szczególnie to drugie zadanie było całkiem odpowiedzialne, bo czasami był w nim dość osamotniony. Szło mu może nie idealnie, ale wcale nieźle – potrafił znaleźć partnerów, nie spowalniał kontr. Błysnął na pewno asystą drugiego stopnia przy trafieniu na 2:2. Otoczony przez trzech rywali jednym podaniem rozpoczął bardzo groźny atak. Wrzutka już mierna, ale gapiostwo defensywny Swansea potrafił wykorzystać Hernandez.
Obie drużyny grały do końca – Celina stanął oko w oko z Peacockiem-Farrellem, ale przegrał pojedynek. Chwilę potem chyba powinien być karny dla Leeds po faulu na Bamfordzie. Ostatecznie skończyło się na sprawiedliwym 2:2. Kunszt Bielsy znowu dał o sobie znać – jego piłkarze szarpali do ostatnich sekund, a on umiejętnymi roszadami personalnymi czy taktycznymi potrafił wpływać na losy meczu.
Heatmapa Klicha. Źródło: Whoscored.com
A Klich? Na pewno miał w tym sezonie efektowniejsze występy, ten był stosunkowo dyskretny, ale też taką miał rolę przez większą część meczu. Kibice i eksperci chwalili go za dyscyplinę taktyczną, choć pewnie niektórzy liczyli na więcej z przodu. Pamiętajmy jednak, że był to też CZWARTY mecz Klicha w przeciągu ostatnich dziesięciu dni:
11.08 – 73 minuty z Derby
14.08 – 22 minuty z Bolton
18.08 – 90 minut z Rotherham
21.08 – 90 minut ze Swansea.
Czy Jerzy Brzęczek zobaczył dzisiaj kogoś, kto może odmienić losy reprezentacji Polski? Nie. Ale czy zobaczył kogoś, kto może się przydać? Na pewno tak.
SWANSEA – LEEDS 2:2
McBurnie 24, 51 – Roofe 40, Hernandez 79
Fot. FotoPyK
„wyszedł choćby Leroy Fer, piłkarz nieprzypadkowy, reprezentant Holandii.”
Tą Holandią to nie ma co straszyć to jest repka która nie załapała się na euro na którym były Albania czy Węgry, ani na ostatnie MŚ
„49 minuta, a nakręcony Klich wjechał na połowie Swansea sankami w rywala. Chyba sam nie jest do końca pewien jak to się stało, że nie dostał za to żółtej kartki.”
„Pamiętajmy jednak, że był to też CZWARTY mecz Klicha w przeciągu ostatnich czterech dni”
Co za gigant
Nie ma sie co podniecac, wiadomo jak to u Bielsy jest, przekonal sie o tym Phillips dzisiaj. Klich powienien sie oswoic z mysla o graniu co 3 dni, Championship to granie sroda – niedziela, wtorek – sobota. Poziom ligi w tym sezonie bardzo wysoki, mamy pukajace od kilku sezonow Derby z Lampardem na lawce, Leeds, Ville z nowymi wlascicielami i worem kasy na transfery, M’borough tez sie czajace na awans od paru lat no i West Brom z misja albo wrocic po roku albo zginac na wieki poza Premiership. Jak sie Klich wykaze w takim Championship na przekroju calego sezonu to jest gotowy grac juz w lepszym otoczeniu niz holenderskie tulipany. A tak poza tym Bielsa z kubkiem kawy siedzacy na wiaderku chyba bedzie znakiem tego sezonu na zapleczu Premiership
M’brough* jeśli już. Sprostuję także, że w sezonie 16/17 grali w Premier League.
Nie kompromitujcie się z tymi asystami drugiego stopnia. Wystarczy, że co tydzień to idiotyczne sformułowanie powtarza Murawski.
Treść usunięta
Idiotyczne jest nazywanie tegi kluczowym podaniem jak na moj gust.
Kazdy ma swoje podejscie.
To teraz do kadry go, dodać jeszcze Majewskiego. Pewno Borek z Kołtoniem by tego się domagali.
Bielsa wyleci z furkotem za kilka miechów. Największy szarlatan wśród trenerów.
Tak, rzeczywiście, Klich zaczynał za atakiem (jedna próba strzału chyba), zaś później… został defensywnym pomocnikiem, który nie broni.
To podanie „drugiego stopnia” go trochę broni, ale poza tym występ bezbarwny.
Mam nadzieję, że już się nie wystrzelał…