Reklama

Piotr Stokowiec potwierdza. W Gdańsku największą bolączką był brak trenera

Dominik Klekowski

Autor:Dominik Klekowski

20 sierpnia 2018, 16:11 • 4 min czytania 12 komentarzy

Jeżeli mielibyśmy wybrać największe drużynowe rozczarowanie ubiegłego sezonu, to prawdopodobnie nasze wskazanie padłoby na Lechię Gdańsk. Zjazd, który zaliczył zespół będący niedawno w ścisłej czołówce ligi, był po prostu niewiarygodny, choć w Gdańsku wciąż mieli wielkie nadzieje i ambicje sięgające europejskich pucharów. Koniec końców skończyło się jednak tak, że biało-zieloni tracili masę bramek, nie potrafili wygrywać meczów z najlepszymi ekipami, fatalnie grali na własnym stadionie, z którego wcześniej uczynili trudną do zdobycia twierdzę, a o utrzymanie musieli walczyć niemal do ostatniej kolejki. Przed startem nowych rozgrywek od Lechii nie oczekiwaliśmy więc za wiele, tym bardziej że kadrowo wyglądała najsłabiej od lat. Figlarny los chciał jednak, że już po pięciu meczach możemy powiedzieć, że prezentujący się bardzo dobrze gdańszczanie tym razem zaskoczyli pozytywnie. Brawami za to należy nagrodzić przede wszystkim Piotra Stokowca, który potwierdza, że z trenerem na ławce gra się po prostu łatwiej.

Piotr Stokowiec potwierdza. W Gdańsku największą bolączką był brak trenera

A przecież jeszcze połowie lipca, gdy Ekstraklasa wracała do gry, kibice Lechii byli pełni obaw. W końcu ich zespołu w napiętej atmosferze odszedł Marco Paixao, wciąż kontuzjowany był Rafał Wolski, w mocno odchudzonym składzie – poza Jarosławem Kubickim – próżno było szukać nowych twarzy, a na dokładkę wśród pierwszych pięciu spotkań rozpoczynających rozgrywki kroiły im się wyjazdy do Białegostoku, Warszawy i Zabrza. Potem przyszły jednak mecze, a dotychczasowe wyniki, czyli jedenaście punktów, sześć bramek zdobytych, jedna (!) stracona i brak porażki na koncie bez wątpienia przerastają oczekiwania wszystkich sympatyków klubu z Gdańska. A nas z kolei niezmiernie zaskakują. Jak zresztą cała przemiana Lechii.

Oczywiście nie mamy żadnych wątpliwości, że człowiek odpowiedzialnym za ową przemianę jest Piotr Stokowiec. Szkoleniowiec Lechii, który w Gdańsku zameldował się w marcu, nie miał łatwego wejścia do zespołu, ale jakoś udało mu się przetrwać poprzedni sezon, a przed startem kolejnego zaszczepić biało-zielonym charakterystyczny dla siebie sznyt. Stokowiec w ciągu kilku miesięcy wykonał kawał porządnej roboty. Przede wszystkim odmienił defensywę Lechii, robiąc z i Filipa Mladenovicia czołowego lewego obrońcę ligi. Odkurzył Jakuba Araka, którego rok temu nawet nie zgłoszono do rozgrywek Ekstraklasy, przyłożył rękę do rozwoju Lukasa Haraslina, a z przymusową nieobecnością Sławomira Peszki poradził sobie na tyle dobrze, że ta przechodzi całkowicie bez echa.

Kolejne nazwiska moglibyśmy zresztą wymieniać i wymieniać, ale to nie one są najważniejsze w koncepcji Stokowca. Jego Lechia działa po prostu jak dobrze naoliwiona maszyna. Zawodnicy tworzą na boisku zgrany i świetnie rozumiejący się kolektyw, w którym każdy doskonale wie za co jest odpowiada i ze swoich obowiązków wywiązuje się z należytą sumiennością. W porównaniu z chaosem, który panował w Gdańsku za kadencji trenera doktora Adama Owena, to naprawdę duża zmiana.

Nawet jeśli w Lechii nie ma dziś takich gwiazd naszej ligi, jak, dwa czy trzy lata temu, to Stokowcowi w niczym to nie przeszkadza. Szkoleniowcowi gdańszczan w pełni odpowiada bowiem praca z ludźmi, od których w pierwszej kolejności może oczekiwać pełnego zaangażowania i którzy w jego ocenie posiadają nie tylko odpowiednie umiejętności, ale też cechy charakteru. Przykładem może być Karol Fila, który z Górnikiem wszedł w buty po Pawle Stolarskim i z miejsca stał się jednym znajlepszych zawodników biało-zielonych. Po meczu Stokowiec nie mógł się nachwalić swojego podopiecznego, zwracając szczególną uwagę właśnie na jego charyzmę, mentalność i charakter

Reklama

Chemię w relacjach Stokowca z zawodnikami widać zresztą gołym okiem. Wyciągnięcie Lechii z dołka było możliwe właśnie dzięki tez specyficznej symbiozie, która jak na razie przynosi bardzo dobre efekty. W końcu biało-zieloni po pięciu kolejkach plasują się na ligowym podium, choć oczywiście na wyciąganie daleko idących wniosków wciąż jest oczywiście za wcześnie. Na robienie ze Stokowca cudotwórcy pewnie zresztą też, ale to, że Lechia na początku sezonu jest jedną z najlepszych drużyn Ekstraklasy i pewnie największym – tym razem pozytywnym – zaskoczeniem, to niezaprzeczalny fakt. Bez odpowiedniej osoby na ławce trenerskiej raczej nie byłoby to możliwe.

Fot. Wojciech Figurski/400mm.pl

Najnowsze

Koszykówka

Fenomen socjologiczny czy beneficjentka “białego przywileju”? Kłótnia o Caitlin Clark

Michał Kołkowski
3
Fenomen socjologiczny czy beneficjentka “białego przywileju”? Kłótnia o Caitlin Clark
Anglia

Chelsea oblała test dojrzałości. Sean Dyche pokazuje, że ciągle ma to coś

Radosław Laudański
2
Chelsea oblała test dojrzałości. Sean Dyche pokazuje, że ciągle ma to coś

Ekstraklasa

Ekstraklasa

Trela: Licencyjna fikcja. Ale czy z luzowaniem dostępu do zawodu trenera należy walczyć?

Michał Trela
22
Trela: Licencyjna fikcja. Ale czy z luzowaniem dostępu do zawodu trenera należy walczyć?

Komentarze

12 komentarzy

Loading...