Reklama

Ondrasek powoli wraca do żywych

Norbert Skorzewski

Autor:Norbert Skorzewski

20 sierpnia 2018, 15:05 • 3 min czytania 16 komentarzy

Kiedy Wisła żegnała się z Carlitosem, wydawało się, że w ataku krakowian powstanie ogromna wyrwa, którą, biorąc pod uwagę sytuację finansową Białej Gwiazdy, zasypać będzie wyjątkowo ciężko. Mało kto przypuszczał jednak, że z zimowego snu wybudzi się Zdenek Ondrasek, czyli jeden z głównych architektów przyzwoitego startu sezonu w wykonaniu wiślaków, który po kilku miesiącach totalnej posuchy, wreszcie przypomniał sobie, jak się zdobywa bramki. 

Ondrasek powoli wraca do żywych

Co prawda we wczorajszym meczu z Lechem zachwycił nas przede wszystkim Martin Kostal, który wypracował Czechowi obie bramki, ale trudno przejść obojętnie obok faktu, że napastnik Wisły w pięciu meczach już cztery razy wpisał się na listę strzelców. W końcu taka skuteczność nie jest dla niego codziennością. Podejrzewamy nawet, że gdyby największym grzechem w historii ludzkości było strzelanie goli, to raczej nie poszedłby do piekła. Jasne, w poprzednim sezonie nękały go kontuzje, przez które wystąpił tylko w siedmiu spotkaniach. Wcześniej jednak z reguły czarował nieskutecznością. O ile wejście do ligi (wiosna 2016) miał udane – w ciągu rundy wiosennej załadował wtedy sześć bramek i dołożył trzy asysty – to w rozgrywkach 16/17 głównie jednak rozczarowywał (3 gole, 3 asysty). A po praktycznie straconym całym poprzednim sezonie trudno było oczekiwać od niego cudów.

No ale jak to w naszej będącej zazwyczaj na bakier z jakąkolwiek logiką Ekstraklasie bywa, Czech, po dłuższej separacji, znów wrócił do swojej miłości. Na razie strzela jak na zawołanie.

Ondrasek potrafi znaleźć się w odpowiednim miejscu w odpowiednim czasie, by wykończyć starania partnerów jak w meczu z Lechem. Potrafi również zachwycić, co potwierdził w starciu z Wisłą Płock. Oj, możemy przypominać tego gola do znudzenia.

Reklama

Ondrasek w takiej dyspozycji spadł Wiśle z nieba, bo ta aktualnie nie może pozwolić sobie na sprowadzenie klasowego napastnika. W odwodzie ma tylko Marko Kolara, być może niedługo również Pawła Brożka, ale to wciąż mało. A nawet bardzo mało. Nie zapominamy oczywiście, że Czechowi w tym sezonie zdarzyły się bardzo słabe (Arka) i przeciętne (Jagiellonia) występy, ale jego bilans jak na razie wychodzi na plus. Gol z Miedzią w ostatecznym rozrachunku dał zwycięstwo, z Wisłą Płock remis, a z Lechem najpierw podtrzymał nadzieje (doprowadzenie do wyrównania), a później dobił poznaniaków.

Nie uważamy, że Ondrasek w tym sezonie na pewno powalczy o koronę króla strzelców, ale doceniamy jego widoczną gołym okiem metamorfozę. Wcześniej potwierdzał raczej, że jest napastnikiem dość specyficznym – walczył, dobrze grał głową, potrafił przestawiać rywali, ale długo zawodziła go skuteczność. Teraz jej nie brakuje, choć na razie są to jeszcze pojedyncze przebłyski. Jeżeli jednak Czech utrzyma taką formę strzelecką w ciągu całej rundy jesiennej, będziemy mogli mówić o pełnym powrocie napastnika, którego pamiętamy z wiosny 2016.

Fot. FotoPyk

Najnowsze

Komentarze

16 komentarzy

Loading...