Mistrz Niemiec męczący się z średniakiem z czwartej ligi? Nie, to nie klasyczny mecz z Football Managera, w którym twój zespół oddaje 37 strzałów i nic nie chce wpaść. To była pierwsza runda Pucharu Niemiec i mało brakowało, a Bayern Monachium najadłby się wstydu w kilkutysięcznym Drochtersen. Bawarczycy męczyli bułę, ale w ostatnich minutach spotkania wcisnęli gola na 1:0. A konkretnie wcisnął on – Robert Lewandowski.
Na pewno gracze FM-a kojarzą takie spotkania, w którym twój wirtualny zespół ciśnie, tłamsi rywala, oddaje strzał za strzałem, ale piłka ciągle mija słupek lub bramkarz rywala wyprawia cuda. Tymczasem przeciwnik raz zapędzi się pod twoje pole karne, wyjdzie mu strzał życia i jedyne, na co masz ochotę, to na wciśnięcie ALT + F4.
Mało brakowało, a mecz Bayernu z SV Drochtersen/Assel skończyłby się tak samo. Tylko tutaj nie szłoby wyłączyć gry, a trzeba byłoby przełknąć smak kompromitacji. Bawarczycy pojechali do tego kilkutysięcznego miasteczka bez kilku istotnych piłkarzy – bez Alaby, Jamesa, Gnarby’ego, ale – szanujmy się – nie będzie usprawiedliwiać takich kłopotów z wygraniem z dwunastym zespołem poprzedniego sezonu IV ligi.
Bo choć przez cały mecz to mistrzowie kraju przeważali, to do przerwy najlepszą okazję strzelecką miał Florian Nagel. Tak, gość z czwartoligowca. Na szczęście gości przytomnie w tej sytuacji interweniował Manuel Neuer. Ekipa trenera Kovaca też mogła wyjść na prowadzenie, ale jeszcze w pierwszej połowie pudłowali Mueller, Marintez i Hummels. Wydawało się, że gol jest kwestią czasu, ale ten czas upływał, ziarenka w klepsydrze spadały do jej dolnej części, a na tablicy wyników wciąż było jajo do jaja.
Publiczność na niewielkim obiekcie w Drochtersen poobgryzała już paznokcie po same kłykcie, w międzyczasie kibice Bayernu obrzucili boisko serpentynami przez co mecz został na moment przerwany. Minuty upływały, Thiago huknął w poprzeczkę, Mueller trafił do siatki ze spalonego i w powietrzu pachniało wstydem dla Bayernu.
Ale w 82. minucie najlepsza niemiecka drużyna przeprowadziła akcję lewą flanką, piłka trafiła przed pole karne do Goeretzki, ten uderzył płasko i bramkarz pewnie poradziłby sobie z tym strzałem, ale na drodze frunącej piłki stanął Lewandowski. Polak dostawił tylko stopę, czym kompletnie zmylił golkipera przeciwników i zrobiło się 1:0. “Lewy” uratował monachijczyków przed w największą wtopą ostatnich lat.