Okoliczności transferu Urugwajczyka do Barcelony były nietypowe, bo Luis Suarez najpierw musiał odpękać karę za ukąszenie przeciwnika. Nie miał możliwości, żeby z miejsca zacząć spłacać 80 milionów euro, które Duma Kataloni zdecydowała się za niego wyłożyć. Jednak od kiedy wszedł do składu, to praktyczne nie zwalnia i już dawno swój transfer spłacił, na dodatek z gigantyczną nawiązką. Miewa okresy słabsze, lecz kto by nie chciał przeżywać tak obfitych w gole kryzysów jak on?
199 oficjalnych meczów w barwach Barcelony. 152 bramki, 82 asysty. Trzy tytuły mistrza Hiszpanii, cztery krajowe puchary, zwycięstwo w Lidze Mistrzów. I co jest być może nawet najważniejsze, fenomenalna współpraca z Leo Messim, a wcześniej również z Neymarem. Bo Suarez łączy w sobie nie tylko morderczy instynkt strzelecki, który czyni z niego dominatora szesnastki. To również kapitalny walczak i gracz, który potrafi poświęcić indywidualne ambicje dla dobra partnerów.
Zresztą, jak gość haruje na boisku mieliśmy okazję zaobserwować podczas mistrzostw świata w Rosji. Naprawdę szkoda, że jego duet z Cavanim rozbiła kontuzja. Być może rozstrzygnięcia mistrzostw byłby całkiem inne, gdyby nie ten uraz napastnika PSG. Bo razem prezentowali się po prostu fenomenalnie.
Choć historyczne bramki też potrafi strzelać. Choćby tę na 2:1 w finale Ligi Mistrzów z Juventusem.
Indywidualnie poprzedni sezon w barwach Barcy nie był dla Suareza jakoś wyjątkowo udany. Nie ma w ogóle porównania do klubowej kampanii 2015/16, gdy nahukał 40 goli w La Liga i dorzucił kolejnych 8 w Champions League. To był być może najbardziej spektakularny czas w jego karierze, przebijający nawet niezwykłe dokonania w Liverpoolu. Został królem strzelców Primera Division, wygrywając wyścig o Trofeo Pichichi z samym CR7.
Po raz pierwszy od 2009 roku dokonał tego wyczynu ktoś inny niż Messi i Cristiano. To był taki moment, gdy rzeczywiście można było dziewiątkę Barcy wymieniać jednym tchem z tymi dwoma gigantami. Zresztą, przed erą cyborgów najskuteczniejszym strzelcem ligi hiszpańskiej był rodak Suareza, wspaniały Diego Forlan. „El Pistolero” podtrzymał więc tę zacną, urugwajską tradycję. Dołożył do swojego dorobku tytuł króla strzelców w trzeciej spośród dużych, europejskich lig (wcześniej Eredivisie i Premier League), no i został nagrodzony drugim Złotym Butem.
Wobec takich statystyk, 25 trafień w minionych rozgrywkach (plus tylko jedno na szczeblu kontynentalnym) nie robi wielkiego wrażenia. Suarez niekiedy prezentował się nieźle, rzadziej wspaniale. Zbyt często znikał, miał kłopoty ze skutecznością. Bywały starcia, w których w ogóle nie istniał, zupełnie odcięty od gry. Ciężar strzelania goli musiał brać na siebie Leo Messi. Robił to na tyle skutecznie, że Barcelona sięgnęła po tytuł w lidze, ale Liga Mistrzów to już były za wysokie progi, żeby Argentyńczyk był w stanie pociągnąć ofensywę w pojedynkę.
Zresztą, to nigdy nie był idealny wariant dla Barcy, jeżeli Messi musiał jednocześnie odwalać zadania playmakera, dryblera na skrzydle i super-strzelca w szesnastce. Może to i piłkarski bóg, ale na pewno nie objawia się w trzech osobach i może być tylko w jednym miejscu na boisku. Dlatego skuteczny Suarez jest Messiemu na murawie niezbędnie potrzebny, żeby przekuć indywidualne popisy w drużynowe sukcesy.
W ubiegłym sezonie snajper do swoich najlepszych momentów nie nawiązywał, lecz teraz „El Pistolero” ma zamiar powrócić na właściwe tory. Już nie tylko jako bohater Katalonii, ale i ambasador marki Puma.
Suarez będzie w nadchodzącym występować w butach z linii PUMA FUTURE, a więc w pierwszych piłkarskich butach z możliwością absolutnego dopasowania, w których zastosowano najbardziej zmyślne technologie, dzięki którym piłkarskie obuwie można zawiązać w dowolny sposób, idealnie dopasowany do stopy.
Czy to może mieć korzystny wpływ na celność strzałów Suareza? Lepiej, żeby miało. Po pierwsze – sam zawodnik ma już 31 lat i to może być już końcówka jego prime time’u. Poza tym, Barcelona nie po to dokonuje szalonych wzmocnień, żeby w Lidze Mistrzów znów odpaść w przedbiegach. A dla klubu o takiej marce i takich ambicjach każdy etap inny niż finał łapie się do kategorii „przedbiegi”.
W minionym sezonie napastnik strzelił tylko gola Romie, dorzucając swoją cegiełkę do zwycięstwa 4:1. Nie zaskoczył natomiast bramkarzy Juventusu, Chelsea Sportingu i Olympiakosu. Troszkę zbyt długa ta lista. Niemniej, pomimo niepowodzeń w najbardziej prestiżowych rozgrywkach, Suareza, tuż przed jego jubileuszowym meczem, można śmiało uplasować naprawdę wysoko, jeżeli chodzi o najwybitniejszych napastników w historii Barcy.
152 oficjalne gole. Więcej od Samuela Eto’o, więcej od Rivaldo. Urugwajczyk jest już na szóstym miejscu, jeśli chodzi o najlepszych strzelców w historii klubu. Jeżeli w nadchodzącym sezonie zdobędzie co najmniej 15 goli – a poniżej dwóch dych nie zwykł schodzić i to biorąc pod uwagę wyłącznie rozgrywki ligowe – przeskoczy kolejnego na liście Josepa Escolę, przedwojenną legendę klubu. Kolejne szczebelki tej drabiny też nie są specjalnie wywindowane. Trzeci na liście, wielki Laszlo Kubala, ma na koncie 194 oficjalne trafienia.
Zakładając przyzwoitą strzelecką formę Suareza, na którą się jak zwykle zanosi – podium wśród najlepszych strzelców wszech czasów w barwach Blaugrany jest do osiągnięcia w dwa lata. A warto przypomnieć, że ten facet przybył do Katalonii ledwie cztery lata temu. Rozgościł się zatem w kronikach klubowych rekordów w nieopisanym tempie
fot. Newspix.pl