Hiszpanów do Polski sprowadza się ostatnio tylu, że powoli przestawało to wzbudzać większe emocje, bo coraz trudniej było o jakiś element zaskoczenia. A jednak! Miedź Legnica przeciera szlaki i idzie krok dalej w tym kierunku – do beniaminka Ekstraklasy przychodzą Hiszpanie w atrakcyjnym wieku, którzy liznęli już w swoim życiu dużo poważniejszego grania niż polska liga. Dotychczas jeżeli ktoś z Półwyspu Iberyjskiego miał mocne wpisy w swoim CV, to zbliżał się do trzydziestki. W przypadku nabytków beniaminka z Dolnego Śląska jest inaczej.
W czwartek trzyletnie kontrakty podpisali 22-letni środkowy pomocnik Borja Fernandez i 24-letni skrzydłowy Juan Camara. Obaj mają się czym pochwalić i zapewne do niedawna nawet w najbardziej pokręconych wizjach nie zakładali, że wywieje ich do naszego kraju.
Fernandez 7 sierpnia rozwiązał umowę z Celtą Vigo, z której w ostatnim sezonie był wypożyczony do drugoligowego Reus Deportiu (18 meczów, 1 gol). W klubie z Galicji występował przede wszystkim w rezerwach z Segunda B, ale uzbierał także 10 spotkań w Primera Division. Zagrał m.in. przeciwko Barcelonie, Valencii i Atletico.
22-letni środkowy pomocnik Borja Fernandez został nowym zawodnikiem Miedzi Legnica. Hiszpański piłkarz z przeszłością w Celcie Vigo związał się z legnickim klubem 3-letnim kontraktem. @_Ekstraklasa_ pic.twitter.com/4LG3Q8A8P6
— MKS Miedź Legnica (@MiedzLegnica) 9 sierpnia 2018
Camara to jeszcze lepsza historia, bo on… niecałe dwa lata temu sam grywał w Barcelonie i jeszcze kilka dni temu formalnie był jej graczem. Często trenował z pierwszym zespołem, a w sezonie 2015/16 zdołał w nim zadebiutować. 9 grudnia 2015 roku wszedł na ostatni kwadrans w meczu Ligi Mistrzów z Bayerem Leverkusen, zmieniając Jordiego Albę. „Barca” wystawiła wtedy skład mocno rezerwowy, ale mimo wszystko nadal miała na boisku Leo Messiego, Ivana Rakiticia, Marca-Andre ter Stegena czy Adriano Correię. Camara szansy nie dostał poprzez losowanie, musiał na nią zasłużyć. Drugi występ miał miejsce w lutym 2016. W 76. minucie rewanżu z Valencią w półfinale Pucharu Hiszpanii wszedł za Rakiticia i asystował przy wyrównującym golu Wilfrida Kaptouma.
W minionym sezonie był klubowym kolegą Fernandeza w Reus Deportiu (także wypożyczenie). Na zapleczu La Liga łącznie ma 51 meczów i 6 goli, występował tam też w Gironie oraz rezerwach „Barcy” i Villarrealu.
W tym wieku hiszpańscy zawodnicy przeważnie mają jeszcze nadzieję, że przebiją się na krajowym podwórku. Camara i Fernandez wybrali jednak inny kierunek. Co takiego zaproponowała im Miedź? Pytamy dyrektora sportowego Marka Ubycha.
– Przedstawiliśmy im ciekawy projekt rozwoju. Nie ściągnęliśmy ich po to, żeby byli tu na lata, tylko żeby ich wypromować i sprzedać. Mamy wspólny biznes do zrobienia, a w międzyczasie w planach dobry wynik na boisku. Na pewno nie skusiliśmy chłopaków pieniędzmi, u nas nie będą nawet w czołówce listy płac. Zarobki mają „x” razy mniejsze niż w Hiszpanii, ale zgodzili się na podpisanie trzyletnich kontraktów, bo wiedzą, że możemy sobie wzajemnie pomóc. Chcemy powoli zmierzać w kierunku odmładzania składu, a skoro nie stać nas na polskich 22-latków, to… bierzemy hiszpańskich z Primera Division. Ci zawodnicy pasują do naszej filozofii gry, odpowiadają trenerowi. Nie wzięliśmy ich wyłącznie dlatego, że akurat byli w naszym zasięgu. Przy okazji od takich piłkarzy wiele może nauczyć się nasza młodzież, na którą też liczymy. Chociażby taki Patryk Makuch, bardzo zdolny 19-letni pomocnik – tłumaczy Ubych.
Rozmowy mogły być łatwiejsze, bo dwójka przybyszów wiedziała, że w Legnicy spotka aż czterech rodaków. – Bez obecności innych Hiszpanów bez wątpienia byłoby nam trudniej przeprowadzić te transfery. Polska jest dla Hiszpanów coraz popularniejszym kierunkiem, ale oni nigdy u nas w kraju nie byli. Na szczęście mieli kogo zapytać. Borja z Omarem Santaną i Jonathanem de Amo grał w rezerwach Celty, znają się. Potwierdzili mu, że jesteśmy stabilnym klubem, z ciekawym projektem, że chcemy grać szybką, ofensywną piłkę. Z kolei Camara jest wychowankiem Villarrealu i gdy trenował tam w canterze, jego idolem był Marquitos. Jemu udało się wejść z cantery do pierwszego zespołu, strzelał gole Realowi Madryt i Barcelonie, a mały Camara chciał pójść jego drogą. W Polsce trochę nie doceniamy statusu Marquitosa w Hiszpanii. Mieliśmy łatwiej, żeby ich namówić, ale nie stwierdzę, że na pewno by się nie udało. Frana Cruza, od kilku sezonów regularnie grającego w Segunda Division, namówiliśmy bez „podpórek”, on żadnego z chłopaków wcześniej nie znał – komentuje Ubych.
Zapewnia, że transfery te przeprowadzono niejako z potrzeby chwili, nie chodziło o wyczekiwaną od dawna okazję. – Nie biegaliśmy za nimi miesiącami. Borja dopiero co był w pierwszym zespole Celty i nawet nie marzyliśmy, że go ściągniemy. Zdecydowaliśmy, że chcemy jeszcze wzmocnień na tych pozycjach i zaczęliśmy działać. Nie ukrywam, że największym powodem do satysfakcji jest nie sam fakt tych transferów, ale to, że przyszli oni do Miedzi schodząc z zarobków, które mieli wcześniej. To najlepiej pokazuje, że myślą przede wszystkim o rozwoju sportowym – zaznacza.
Niektórzy zaczynają się zastanawiać, czy w Miedzi nie idą za daleko w sprowadzaniu piłkarzy z jednego kierunku. Mogliby oni już tworzyć ponad połowę wyjściowego składu. – Gdybyśmy sprowadzili sześciu Hiszpanów teraz, być może byłby to problem. Ale Marquitos to już niemalże legniczanin, nie liczymy go jako Hiszpana (śmiech). Omar i Jonathan też już od kilku lat grają w Polsce, trener Dominik Nowak Omara prowadził jeszcze w Wigrach Suwałki. Swoje sprawy załatwiają po polsku. Są w klubie dłużej niż niektórzy Polacy. To są nasi ludzie. Nie obawiam się o zaburzenie proporcji w szatni, która i tak jest międzynarodowa. Będą grali najlepsi, po prostu – odpiera zarzuty Ubych.
Miedź tego lata dokonała już sześciu wzmocnień, czego tuż po awansie chyba nie zakładano. Niewykluczone, że na tym się nie skończy, choć ciśnienia już nie ma. – Kolejne transfery? Ewentualnie jeszcze prawy obrońca i w razie potrzeby ktoś na „szóstkę”, bo nie wiadomo jeszcze, jaka będzie przyszłość Rafała Augustyniaka. Nadal jest zainteresowanie jego osobą, w razie czego nie moglibyśmy zostać na tej pozycji tylko z Adrianem Purzyckim. Z Górnikiem Zabrze zadebiutował naprawdę udanie, ale musi być zachowana rywalizacja, a sezon jest długi – podsumowuje Ubych.
Oczywiście z Camarą i Fernandezem równie dobrze możemy mieć dwa niewypały transferowe, w naszej lidze nie byłby to żaden szok. Trzeba jednak przyznać, że na „dzień dobry” haczyków jest mało, za to wątków zachęcających znacznie więcej. Na dodatek – co warto podkreślić – odbywa się to za niewielką kasę, nikt w Miedzi nie postawił wszystkiego na jedną kartę.
PM
Fot. Miedź Legnica/Accredito