Reklama

Pewni Austriacy i waleczni Grecy. Co słychać w walce o Ligę Mistrzów?

redakcja

Autor:redakcja

08 sierpnia 2018, 23:59 • 5 min czytania 2 komentarze

Po wczorajszym maratonie dziś zostaliśmy uraczeni tylko trzema meczami trzeciej rundy eliminacji do Ligi Mistrzów, ale na brak wrażeń z całą pewnością nikt nie mógł dziś narzekać. Mieliśmy sporo goli, imponujące powroty i wymiany ciosów, które idealnie pasowały do tego poziomu zmagań. Największymi wygranymi mogą czuć się kluby greckie, które w pierwszych spotkaniach wyciągnęły przyzwoite wyniki. Za frajerów dnia powinni robić za to piłkarze Spartaka Moskwa, którzy na własne życzenie skomplikowali sobie życie przed spotkaniem numer dwa. No ale przejdźmy do konkretów.

Pewni Austriacy i waleczni Grecy. Co słychać w walce o Ligę Mistrzów?

Najwięcej emocji, co w zasadzie było do przewidzenia, przyniósł mecz w Salonikach, gdzie PAOK szalonego Ivana Savvidisa podejmował wspomniany Spartak. Właściciel greckiego klubu oczywiście nie mógł być dziś na meczu, bo ciąży na nim trzyletni zakaz stadionowy za zeszłosezonowy incydent z bronią podczas jednego z ligowych spotkań, ale bez wątpienia jest ze swojej drużyny zadowolony. W końcu PAOK, który po siedemnastu minutach przegrywał już 0:2, zdołał podnieść się z kolan i jeszcze przed przerwą strzelić trzy bramki, stawiając się tym samym w niezłej sytuacji przed rewanżem w Moskwie.

Metamorfoza, którą piłkarze Razvana Lucescu przeszli po stracie drugiej bramki, po prostu musiała zaimponować. Wcześniej zawodnicy PAOK-u wyglądali, jakby to oni grali na wyjeździe i byli przytłoczeni gorącą atmosferą stadionu, który przecież doskonale znają. Strzelanie już w 7. minucie rozpoczął Popow, którego jeszcze kilka miesięcy temu próbowano wypchnąć ze Spartaka, a dziesięć minut później strzałem zza pola karnego (i rykoszecie od jednego z obrońców gospodarzy) poprawił Promes. I właśnie wtedy, gdy wydawało się, że wszystko jest już rozstrzygnięte, do głosu doszli zawodnicy PAOK-u.

Odrabianie strat rozpoczął Prijović, który skutecznie wykonał rzut karny, strzelając tym samym swoją czterdziestą bramkę w barwach greckiego klubu.

Reklama

Chwilę później kolejne trafienia dołożyli jeszcze Limnios i – przy wydatnej pomocy bramkarza Spartaka – Pelkas, a kibice PAOK-u niemalże oszaleli. To jednak nie był koniec, bo kiedy Paschalakis obronił uderzenie Promesa z jedenastego metra, wydawało się, że stadion w Salonikach lada moment eksploduje. Ogólnie atmosfera przez cały mecz wyglądała mniej więcej tak:

Niestety, w Salonikach nie obyło się tez bez skandali natury polityczno-obyczajowej. Po pierwsze, jeszcze przed meczem greccy fani wdarli się na trybunę prasową i pobili kilku rosyjskich dziennikarzy. Po drugie, na jednej z trybun pojawił się taki oto baner, który z pewnością nie ujdzie uwadze UEFA.

Reklama

Pierwsza odsłona tej rywalizacji była więc dokładnie taka, jak mogliśmy się spodziewać. Było gorąco, emocjonująco, kontrowersyjnie i momentami skandalicznie. A jakby tego było mało, wynik dzisiejszego spotkania gwarantuje, że w Moskwie będzie bardzo podobnie.

*

Zdecydowanie mniej wrażeń przyniósł rozgrywany równolegle mecz w Salzburgu, gdzie Red Bull mierzył się z doskonale znaną wszystkim fanom Cracovii Shkendiją Tetowo. Wynik (3:0) w zasadzie mówi o tym spotkaniu wszystko. Austriacy, którzy od kilku sezonów bezskutecznie próbują przebić się do fazy grupowej Ligi Mistrzów, kwestię awansu rozstrzygnęli już w pierwszym meczu, choć musimy przyznać, że Skhendija ze trzy razy odgryzła się naprawdę konkretnie i niewiele brakowało, by strzeliła bramkę. Najbliżej szczęścia był Ibraimi, ale z pojedynków z nim górą za każdym razem wychodził bramkarz gospodarzy Stanković.

Shkendija, mimo wysokiej porażki i praktycznie pewnego pożegnania z marzeniami o Lidze Mistrzów, i tak nie ma się czego wstydzić. Jakkolwiek patrzeć, Macedończycy dobili właśnie do swojego sufitu w tych rozgrywkach, ale drugiej szansy z pewnością poszukają w walce o fazę grupową Ligi Europy. Czyli na zespół z raczej skromnymi w skali Europy możliwościami i tak – i to już od dłuższego czasu – prezentują się całkiem, całkiem

*

Ostatnie z dzisiejszych spotkań, a więc mecz Celitku z AEK-iem Ateny moglibyśmy określić jako niezły. Było przyzwoite tempo, bramki, kartki i emocje, czyli na dobrą sprawę wszystko, czego oczekuje się od rywalizacji na tym poziomie. Jeszcze przed spotkaniem Grecy stawiali sobie za cel zdobycie bramki i na Parkhead dopięli swego. A że mierzący w wygraną The Bhoys również zdołali tylko raz trafić do siatki rywala, to mecz zakończył się wynikiem korzystniejszym dla AEK-u.

Ogólnie, choć Celtic zostawił nie najgorsze wrażenie, to właśnie goście byli dziś zespołem, który mógł się podobać trochę bardziej. Być może wynikało to z tego, że dotychczas w eliminacjach do fazy grupowej europejskich pucharach pięć razy mierzyli się z zespołami ze Szkocji i za każdym razem byli lepsi, co pokazuje, że ewidentnie mają patent na rywali z tego kraju?Faktem jest też, że w trakcie spotkania kibice szkockiego zespołu pisali na Twitterze, że nagranie z dzisiejszego meczu powinno do znudzenia puszczać się w szatni Celtiku, aby piłkarze Rodgersa wreszcie się czegoś nauczyli. Naszym zdaniem jest w tym trochę przesady, ale taka postawa na swój sposób obrazuje przebieg dzisiejszego spotkania.

Goście być może pokusiliby się o jeszcze lepszy wynik, gdyby nie dwie żółte i w konsekwencji czerwona kartka Galanopoulosa, który za drugim razem dopuścił się dość bezmyślnego faulu. W związku z tym piłkarzom AEK-u musi wystarczy bramka zdobyta Klonaridisa, który w ten sposób odpowiedział na wcześniejsze trafienie McGregora. Grecy narzekać raczej nie będę, bo przed rewanżem to oni mają więc lepszą pozycję wyjściową, ale coś nam podpowiada, że piłkarze Celtiku nie powiedzieli jeszcze ostatniego słowa. Tym bardziej że stawka naprawdę jest przecież wysoka.

Fot. Newspix.pl

Najnowsze

1 liga

Wisła Kraków zwycięża, ale problemy z koncentracją wciąż są widoczne

Arek Dobruchowski
0
Wisła Kraków zwycięża, ale problemy z koncentracją wciąż są widoczne

Komentarze

2 komentarze

Loading...