W niższych ligach od czasu do czasu dzieją się rzeczy dziwne. Najświeższy przykład dotyczy Podokręgu Piłki Nożnej w Chrzanowie, gdzie szykuje się częściowy bojkot rozgrywek. Ściślej mówiąc, kluby występujące na tym poziomie nie chcą grać z nowo powstałym MKS-em Libiąż, który decyzją Małopolskiego Związku Piłki Nożnej, zamiast pisać swoją historię od B-klasy, został od razu przerzucony poziom wyżej. W MZPN-ie i Libiążu twierdzą, że wszystko odbyło się zgodnie z przepisami, więc tak naprawdę nie ma o co kruszyć kopii. I choć przedstawiciele pozostałych klubów tego faktu nie negują, to na znak protestu zamierzają olać mecze z MKS-em. O co tak naprawdę chodzi w tym niecodziennym sporze? Odpowiedzi postanowiliśmy poszukać u źródła.
Zamieszanie związane ze składem chrzanowskiej A-klasy wybuchło prawie miesiąc temu. MZPN wydał wówczas zgodę na grę w A-klasie MKS-owi Libiąż, klubowi, który powstał na gruncie zlikwidowanego Górnika, co nie spodobało się ani innym uczestnikom rozgrywek, ani władzom chrzanowskiego PPN. Przedstawicielom klubu z Libiąża zarzucono, że korzystną dla siebie decyzję załatwili w zaciszu związkowych gabinetów, pomijając klasyczną ścieżkę służbową. Decyzja MZPN-u narzuca bowiem podległej jednostce, czyli w tym wypadku PPN-owi w Chrzanowie, nakaz jej wykonalności. Takie postępowanie nie spodobało się potencjalnym rywalom MKS-u, którzy wcześniej, będąc w bardzo zbliżonej sytuacji, nie mogli liczyć na wsparcie władz małopolskiego związku.
Z prawnego punktu widzenia decyzja MZPN-u jest jednak w stu procentach legalna, więc negowanie jej nie było w praktyce możliwe. – To nie jest jakiś wybryk zarządu MZPN. To decyzja podjęta bez sprzeciwu reprezentantów lokalnych na podstawie uchwały PZPN z 2008 roku, która stanowi, że za zgodą właściwego wojewódzkiego związku piłki nożnej, klub zgłaszający drużynę do rozgrywek w kategorii seniorów, może rozpocząć rozgrywki od Klasy-A, klasy okręgowej lub czwartej ligi. Przepisy rozumiemy tak, że w szczególnych przypadkach, gdy – według naszego rozeznania – drużyna, która zgłasza się do rozgrywek jest na tyle mocna, że trzymanie jej w niższej klasie i dopuszczanie do wyników dwucyfrowych zaburzy sens rozgrywek, to wtedy możemy przenieść ją do wyższej klasy. Dlatego, znając skład personalny nowej drużyny, podjęliśmy taką decyzję – tłumaczy w rozmowie z Weszło Jerzy Nagawiecki, rzecznik prasowy Małopolskiego Związku Piłki Nożnej.
Rzecznikowi wtóruje zresztą prezes związku, Ryszard Niemiec. – Jestem stuprocentowo przekonany, że zrobiliśmy dobrze dla podokręgu. Ożywienie środowiska libiąskiego jest dla nas priorytetowym zadaniem, niezależnie od tego, czy inne drużyny będą zadowolone, czy nie. Nie możemy dopuszczać do tego, aby tak silnie sportowo przygotowany Libiąż wygrywał po 10:0 w B-klasie z tamtejszymi drużynami. To urąga zasadom sportowej rywalizacji.
Czynnikiem przemawiającym za tym, aby pójść na rękę władzom MKS-u, był właśnie zadeklarowany wysoki poziom sportowy nowej drużyny. Dodatkowo klub z Libiąża może liczyć na poważne wsparcie ze strony władz miasta chętnie inwestujących w sport, co pozwala sądzić, że znacząco podniesie poziom rozgrywek, a w przyszłości będzie stanowił o sile chrzanowskiej piłki. – Przez kilkach ostatnich lat najmocniejszą drużyną w tym podokręgu był trzecioligowy Górnik Libiąż, który miał duże ambicje. Niestety, po zmianach właścicielskich na kopalni „Janina” klub się rozleciał, ale dobra infrastruktura pozostała. Władze samorządowe, które mocno angażują się w sport, postanowiły odtworzyć klub. Udało się zebrać zawodników, którzy grali w Libiążu na wysokim poziomie, a ponieważ zadeklarowano też poważne wsparcie, doszliśmy do wniosku, że aby odbudować futbol w tym miejscu, musimy pozwolić przeskoczyć MKS-owi o jedną klasę rozgrywkową. Uważamy, że to przypadek wyjątkowy i szansa dla ziemi chrzanowskiej oraz możliwość awansu sportowego dla tego środowiska – kontynuuje Nagawiecki.
W teorii wszystko wygląda całkiem zrozumiale, ale w tym miejscu dochodzimy do reakcji pozostałych klubów występujących w chrzanowskiej A-klasie. A ta, mówiąc delikatnie, nie była zbyt entuzjastyczna. – W opinii pozostałych klubów decyzja MZPN-u jest głęboko niesprawiedliwa i krzywdząca. Nie godzimy się na takie rozwiązania i z naszej strony przewidujemy bojkot meczów z Libiążem. Rozmawiałem z przedstawicielami wielu zespołów i z tego, co wiem wszyscy podtrzymują takie stanowisko. Jeżeli tak będzie, to dojdzie do sytuacji bez precedensu, która odbije się w kraju głośnym echem – mówi Weszło prezes Fabloku Chrzanów, Artur Filipski.
Skąd aż tak mocny protest ze strony pozostałych klubów? Po pierwsze, prezesi domagają się uczciwości, z której ich zdaniem odarta jest korzystna dla MKS-u decyzja władz wojewódzkiego związku. Po drugie, na wierzch wyciągane są podobne przypadki z historii, gdy poszczególne kluby nie mogły liczyć na przychylność MZPN-u. – Czy my, czy Victoria Jaworzno byliśmy kiedyś w zbliżonej sytuacji. Nigdy nie próbowaliśmy jednak takich rozwiązań. Startowaliśmy od zera. Nigdy nie przyszło nam nawet do głowy, aby załatwiać awanse kuchennymi drzwiami – dodaje Filipski.
Jerzy Nagawiecki, którego spytaliśmy o wcześniejsze przypadki, gdy MZPN choć mógł pomóc, to jednak nie zdecydował się na podobny ruch, ripostuje, że sytuacje MKS-u i – w tym przypadku – Fabloku, tak naprawdę były tylko pozornie bliźniacze. – Różnica jest taka, że Fablok nie gra na swoim boisku, które poszło w ręce prywatne oraz w podejściu gminy Libiąż i gminy Chrzanów do wspierania sportu. W piłce amatorskiej w zasadzie nie ma innego sponsora niż samorząd. Rozumiem sprawiedliwość w takim bezpośrednim, prostym wymiarze, ale nie możemy zapominać, że istnieją jeszcze wartości sportowe. Wcześniej już kilka razy, szczególnie w juniorach, też pozwoliliśmy drużynom szybciej awansować. Przykładem może być Progres Kraków, który dziś ma reprezentantów Polski.
Z takiego postawienia sprawy zadowoleni są tylko w Libiążu. MKS, mimo ostrego sprzeciwu ze strony innych klubów, nie zamierza rezygnować z otrzymanej szansy i w nie najlepszej atmosferze szykuje się do startu A-klasy. – Realizujemy postanowienia MZPN-u, który przychylił się do naszej prośby. Z prostej przyczyny – teraz nie możemy się już wycofać. Kluby, które zaprotestowały na sam koniec, wiedziały, że staramy się o taką zgodę i nie bardzo rozumiemy ten sprzeciw – tłumaczy Tomasz Dressler, prezes MKS-u Libiąż.
Prezesi pozostałych klubów uważają jednak, że za przepchnięciem MKS-u wcale nie stały względy sportowe i troska o rozwój piłki w podokręgu chrzanowskim, ale zakulisowe gierki i gra dyplomatyczna libiąskich samorządowców. Artur Filipski na dowód zdradza kulisy spotkania z udziałem prezesa Niemca i przedstawicieli poszczególnych klubów, w tym MKS-u, na którym okazało się, że szeroko komentowany rzekomy wysoki poziom sportowy zespołu z Libiąża, jest tak naprawdę wątpliwą kwestią. Wcześniej jako argument przemawiający za tym, by MKS mógł grać w A-klasie, przedstawiano potencjał zespołu, w którego szeregach znaleźli się zawodnicy mający za sobą grę na poziomie 3. i 4. ligi w barwach Górnika Libiąż. Na spotkaniu, do którego doszło w ostatni czwartek, wbrew zapowiedziom nie przedstawiono jednak kadry pierwszej drużyny, a władze MKS-u tłumaczyły, że w gruncie rzeczy to ich prywatna sprawa. Dla pozostałych klubów to woda na młyn, bo takie podejście podaje w wątpliwość wcześniej przyjętą argumentację.
W stronę MKS-u wysuwa się jeszcze jeden poważny zarzut, jakim jest domniemane sklecenie naprędce drużyny juniorów, ponoć liczącej obecnie jedynie czterech zawodników, którą klub musi posiadać, aby spełnić wymagania licencyjne. Tomasz Dressler odpiera jednak ten zarzut, podkreślając, że inwestowanie w młodzież jest dla jego klubu priorytetem – Niestety przez to, co w ostatnim czasie działo się w Górniku wychowankowie ze szkółki UKS Górnik Libiąż rozjechali się po całej Polsce, bo nie mieliśmy u siebie drużyny seniorskiej. Chcemy jak najszybciej osiągnąć poziom, na którym byliśmy wcześniej, aby nasi młodzi piłkarze mieli gdzie grać.
Nie zmienia to jednak faktu, że – wedle słów Filipskiego – bojkot meczów z MKS-em Libiąż jest już w zasadzie przesądzony. Kluby z chrzanowskiej A-klasy wystosowały nawet petycję, w której jasno deklarują swoje stanowisko. – Mam zapewnienie od kilku osób, które potwierdziły, że nie będą grać z Libiążem. Ręki za nikogo jednak nie oddam, bo nie wiadomo, co będzie, gdy pojawią się ambicje i możliwość awansu. Skoro jednak podpisaliśmy petycję, to nie po to, aby kogoś szantażować czy rzucać słowa na wiatr, ale po to, by pokazać, że nie zgadzamy się z taką decyzją.
Innego zdania są w MZPN-ie i MKS-ie:
Tomasz Dressler: – Zapraszam do tego, aby normalnie podejść do rywalizacji. Zresztą na ostatnim spotkaniu jeden z prezesów powiedział, że cokolwiek się stanie, on nie odda meczu walkowerem, bo to nie jest jego metoda. Mam nadzieję, że inni postąpią podobnie, ale nie mamy wpływu na ich decyzje. Chciałbym jednak, żeby zwyciężył zdrowy rozsądek.
Jerzy Nagawiecki: – Nie mamy sygnału, że kluby będą oddawać mecze z Libiążem. Rozmawiałem z prezesem podokręgu, który powiedział, że jeżeli decyzja jest podjęta, to podokręg jest od tego, aby ją wykonać. MKS Libiąż jest uwzględniony w tabeli A-klasy i tyle.
Ryszard Niemiec: – Nie sądzę, żeby to miało szanse powodzenia, dlatego że zdrowy rozsądek będzie zapewne towarzyszył przebiegowi rozgrywek. Uważam to za przejaw szantażu i braku subordynacji wobec decyzji MZPN, dla którego podokręg jest tylko strukturą powołaną po to, aby realizować zadania postawione przez MZPN. Z tych zadań będziemy rozliczać każdą taką strukturę. PPN to nie jest byt, który posiada samodzielność prawną, więc musi realizować zadania wyznaczane przez zarząd. Libiąż rozpocznie sezon w A-klasie.
Nie wiadomo jednak, jak w świetle ostatnich wydarzeń, traktować słowa Nagawieckiego i Niemca. Józef Cichoń, prezes Podokręgu Piłki Nożnej w Chrzanowie, z którym nie udało nam się skontaktować, wczoraj zawiesił bowiem pełnienie funkcji ze względu na brak porozumienia między stronami. Co więcej, przedstawiciele chrzanowskiej A- i B-klasy ustalili dwa warianty terminarza i w obu pojawił się MKS Libiąż. Cała sytuacja robi się więc coraz bardziej kuriozalna, a znalezienie zadawalającego wszystkich rozwiązania wygląda w zasadzie na niemożliwe.
Ryszard Niemiec na czwartkowym spotkaniu, widząc, że o konsensus będzie bardzo ciężko, zapowiedział, że spróbuje nakłonić władze libiąskiego klubu, by mimo wszystko MKS przystąpił do rozgrywek najniższego szczebla. W Libiążu nie chcą jednak o tym słyszeć, o czym zapewnił nas prezes Dressler. – Zgodnie z taką sprawiedliwością Hutnik Kraków, który był reanimowany wiele razy, mógłby teraz nigdzie nie grać, ŁKS Łódź też zaczynał od czwartej ligi. My jako klub skorzystaliśmy z przepisu, który pozwolił nam zyskać rok, ale nie bez powodu, bo nie chcemy na długo ugrzęznąć w A-klasie. Wszystko, co zrobiliśmy przez ostatnie pół roku, było nastawione na grę na tym szczeblu. W związku z tym dostaliśmy subwencję z miasta na A-klasę, prowadzimy rozmowy z zawodnikami i zatrudniliśmy odpowiedniego trenera. Decyzja, która zapadła już w lipcu, nie pozwala nam się teraz wycofać, bo za chwilę okaże się, że nie będziemy mogli grać nawet poziom niżej.
Próba przewidzenia dalszego przebiegu wydarzeń wydaje się więc nie mieć żadnego sensu. Chrzanowska A-klasa do gry wraca 18 sierpnia, B-klasa – tydzień później. Spór idea vs przysługujące prawo na pewno nie zostanie do tego czasu rozwikłany, a to nikomu nie przyniesie choćby najmniejszej korzyści. Oficjalne rozstrzygnięcia mają zapaść co prawda do końca tygodnia, ale raczej ciężko oczekiwać, że będą dla wszystkich satysfakcjonujące. Każda z zainteresowanych stron solidnie okopała się bowiem na swoich pozycjach i ani myśli ustępować.
Aktualizacja: Kluby występujące na poziomie chrzanowskiej A-klasy zostały dziś poinformowane przez Ryszarda Niemca, że MKS Libiąż w nowym sezonie na pewno zagra na tym poziomie, ponieważ uchwała MZPN-u nie zostanie zmieniona, a libiąski klub sam nie ma zamiaru wycofać się z rozgrywek. – Skoro powiedziało się A, trzeba powiedzieć i B – powiedział Artur Filipski chrzanowskiemu portalowi przelom.pl
Fot. gorniklibiaz.futbolowo.net