W drugim odcinku „Pierwszoligowca”, nowej audycji, której możecie słuchać na antenie Weszło FM, Andrzej Iwan i Samuel Szczygielski rozmawiali między innymi z Przemysławem Cecherzem, trenerem Chojniczanki Chojnice. Przede wszystkim było merytorycznie, ale trener Cecherz, jak to on, sprawił, że śmiechu i humoru również nie zabrakło. Było też o słynnej konferencji. Można przeklinać?
Szczygielski: W dwóch pierwszych meczach straciliście punkty w ostatnich minutach. Teraz wygraliście po zmianach w składzie. Ale w 1. lidze jak zwykle jest duży kocioł i mimo wszystko jesteście na czwartym miejscu. Jak odbierać wasz start w tym sezonie?
Cecherz: Dokładnie. Liga jest bardzo wyrównana i wiele drużyn będzie walczyło o awans. A jak my odbieramy nasz początek? Przede wszystkim żałujemy, bo straciliśmy cztery punkty w dwóch pierwszych meczach w doliczonym czasie gry. Mecz z Sandecją można jakoś usprawiedliwiać, bo poszliśmy na wymianę ciosów. Jednak spotkanie z Wigrami było już inne. Wydawało się, że mamy nad nim kontrolę. Było wiele sytuacji, które powinniśmy wykorzystać, a tym samym zakończyć ten mecz dużo wyższym wynikiem niż 1:0. Mielibyśmy spokój w końcówce, a tak rywale mieli rzut wolny w doliczonym czasie gry i zdobyli bramkę. Właśnie przez to w starciu z Rakowem byliśmy nerwowi, bo wiedzieliśmy, że teraz już musimy wygrać. Robiliśmy wszystko w tym kierunku i się udało. Zespół bardzo dobrze zagrał w defensywie, a najlepiej to widać po tym, że przyjezdni mieli bardzo mało okazji do zdobycia bramki. Zwróciliśmy uwagę na to co mają najlepsze, czyli szybkie wyjścia do kontrataku i stałe fragmenty gry. Jak wczoraj analizowałem ten mecz, to nie mieli żadnej sytuacji z kontry i nie zagrozili nam po stałych fragmentach gry. Czyli wychodzi na to, że zrealizowaliśmy swój plan.
Iwan: Z tego co mówisz Przemek, wydaje mi się, że Raków to był przeciwnik, którego najbardziej obawialiście się w trzech pierwszych kolejkach. I pewnie też najlepszy pod względem sportowym. Czy właśnie to spowodowało, że wystawiłeś bardzo doświadczony skład?
Cecherz: My mamy 20 piłkarzy o podobnym poziomie sportowym. Co najważniejsze większość z nich rozegrała już wiele spotkań w ekstraklasie i 1. lidze. Zmiany byłe spowodowane pierwszymi meczami, które dokładnie analizowałem. Chciałem wyeliminować błędy, które może nie skutkowały stratą bramek, ale wpływały na jakość naszej gry. Stąd zmiana Boczka, który w meczu z Wigrami za mało razy wyprowadzał piłkę.
Iwan: Seweryn Michalski na pewno robi to lepiej.
Cecherz: Tak, trochę lepiej, ale przede wszystkim błędy, które zrobił Tomek w meczu z Sandecją nie miały już prawa się powtórzyć. Po to mamy tylu graczy, żeby reagować. Każdy zawodnik może wejść i zmienić oblicze spotkania. Poza tym w meczu z Rakowem potrzebowaliśmy też szybkich boków, dlatego zmiana z Pilipczuka na Piotrowskiego. I to był bardzo udany manewr. Musieliśmy się przeciwstawić systemowi 3-4-3, gdzie dwóch wahadłowych w Rakowie robi ogromną robotę. Na szczęście Foszmańczyk i Piotrowski kapitalnie zabezpieczyli skrzydła.
Zmiany będą robione na pewno, bo mamy wielu piłkarzy z dużymi umiejętnościami. Liczę na to, że ci zawodnicy w trudnych momentach będą brali odpowiedzialność na siebie. Tak się właśnie stało w meczu z Rakowem. Zabrakło tego jednak w spotkaniu z Wigrami i o to właśnie miałem pretensje do zespołu.
Szczygielski: Latem doszło do rewolucji w Chojniczance, bo przyszedł pan i tacy piłkarze jak Trochim, Michalski, Surdykowski, Deleu, Przybecki, Pilipczuk i Sylwestrzak. Najmłodszym zawodnikiem z tego grona jest 23-letni Michalski. Młodzieży nie ma wiele, ale rozumiem, że taki był zamiar, by pójść pewnie po awans z piłkarzami, którzy doskonale znają ekstraklasę?
Iwan: Powiedź nam, czy jest duże ciśnienie na awans?
Cecherz: Powiem ci Andrzej tak… jest ogromna chęć. Jak ktoś prześledzi sobie losy Chojniczanki w ostatnich latach, to zobaczy, że ten zespół ciągle robi krok do przodu. Chwała tym ludziom, którzy tu pracują i poświęcają się, wydając własne pieniądze. Szacunek również dla dyrektora sportowego, który miał odchodzić, ale został, by pomóc. Podjęliśmy decyzję, że chcemy zawodników z dużymi umiejętnościami. Na rynku jest wielu młodszych graczy z podobnymi umiejętnościami, ale nas nie stać, by ich kupić. Udało nam się jednak skompletować taką kadrę, która jest w stanie awansować. Powiem szczerze, że chęć na awans jest ze strony zarządu, zawodników, dyrektora sportowego i mojej również, a to na pewno mobilizuje do pracy.
Szczygielski: Zastanawialiśmy się ostatnio do jakiej szatni chcielibyśmy trafić po porażce, żeby usłyszeć najlepszą suszarkę. Wymienialiśmy Fergusona, Mourinho czy Bjelicę, żeby przekonać się, czy naprawdę mówi piłkarzom po przegranej, że jest z nich dumny. Ale szczerze mówiąc, jak w jednej drużynie są Cecherz, Trochim i Janukiewicz, to chyba chciałbym zobaczyć, co u was się dzieje.
Cecherz: Jakby transfery były robione z YouTuba (śmiech).
Szczygielski: Powtarza pan czasami słynną konferencję?
Cecherz: Nie było takiej potrzeby, bo każdy ją zna! Odpowiadając na pytanie, to podejrzewam, że nie chcielibyście się znaleźć w szatni po meczu z Wigrami Suwałki.
Iwan: Właśnie chcielibyśmy zobaczyć, co tam się działo.
Szczygielski: Rozumiemy, że śmietniki i butelki latały?
Cecherz: Była mocna reakcja, bo musieliśmy wstrząsnąć trochę wszystkimi. Zremisowaliśmy ten mecz na własne życzenie.
Szczygielski: Gdy jest taka sytuacja jak z Wigrami, to pan krzyczy w szatni czy piłkarze mają sami sobie wszystko wyjaśnić?
Cecherz: Czas dla zawodników jest w innym momencie. W przerwie mają 2-3 minuty na wymianę uwag, ale po spotkaniu zawsze wchodzą podziękować za wysiłek, a czasami też krzyknąć, jeśli jest potrzeba. Piłkarze mają cały tydzień na rozmowy i uwagi, bo są przecież odprawy, analizy itd. Właśnie wtedy tacy gracze jak Trochim, Janukiewicz, czy Wołąkiewicz mogą reagować, bo mają duże doświadczenie. Wydaje mi się, że praca na linii trener-piłkarze jest obecnie wzorcowa. W każdym razie nie było jeszcze zastrzeżeń, co do mojej osoby. Generalnie uważam, że z takimi zawodnikami pracuje się dużo łatwiej.
Szczygielski: Mówiliśmy już o zmianach na poszczególny pozycjach. Nie uważa pan, że przydałby się ktoś na środek pola? Konkretnie chodzi mi o piłkarza, który zająłby się czarną robotą w środkowej strefie.
Cecherz: Takim piłkarzem jest Oskar Paprzycki. Dodatkowo jest jeszcze młodzieżowcem. To jest zawodnik, który ma najwięcej odbiorów w wielu spotkaniach. Ma jednak małe problemy, gdy już piłkę odzyska.
Szczygielski: Pytam, bo Paprzycki ma 19 lat. Może przydałby się ktoś bardziej doświadczony?
Iwan: Paprzycki jest bardzo dobrym zawodnikiem. Miejsce w składzie wywalczył sobie już w poprzednim sezonie.
Cecherz: Dokładnie. My nawet nie patrzymy na niego jak na młodzieżowca, bo on gra za umiejętności. Każdy piłkarz popełnia błędy. Czasami za szybko odda piłkę, innym razem zbyt długo ją prowadzi. Takie błędy popełnia jednak wielu zawodników nawet w ekstraklasie. Także to jest chłopak, nad którym warto pracować. My mamy bardzo ciekawy środek pola. Wiemy jak postrzegany jest Wojtek Trochima, bo potrafi świetnie uderzyć, ale on również przebiegnie około 12 kilometrów, a co za tym idzie powalczy w odbiorze.
Szczygielski: Jeśli chodzi o nowe nazwiska, to po kim oczekujecie najwięcej?
Cecherz: Trudno mi powiedzieć, bo wiele zależy od przeciwnika, a także od taktyki. Często kluczowe będą szybkie boki, a więc Przybecki i Piotrowski. Wiele razy potrzebne będzie też wejście do środka i uderzenie z dystansu, czyli Siergiej Pilipczuk. Po to mamy wyrównaną kadrę, by dobierać optymalne ustawienie. Oczywiście wiadomo, że człowiek liczy na Surdykowskiego, który od wielu lat strzela bramki w 1. lidze. Liczymy również na Trochima, a także Zawistowskiego, który doskonale wykonuje stałe fragmenty gry.
Iwan: Nie wiem czy jest sens na siłę szukać lidera, bo on sam się wykreuje. Poza tym w każdym meczu lider może być inny.
Cecherz: Dokładnie, Andrzej. Zresztą sam wiesz, jaką wy mieliście ekipę kiedyś w Wiśle Kraków, a waszą siłą i tak była drużyna, a nie indywidualności. Przy takim zespole muszę być maksymalnie przygotowany do każdego elementu treningu, ponieważ mamy bardzo doświadczonych piłkarzy. Chciałbym wypaść dobrze, gdy Trochim czy Wołąkiewicz będą mnie porównywać do innych szkoleniowców, z którymi wcześniej pracowali.
Szczygielski: Marek Motyka miał „szarańczę”, a jak nazwie pan stałe fragmenty gry w wykonaniu Chojniczanki? Przypomnę tylko, że wszystkie wasze bramki w tym sezonie padły po stałych fragmentach gry.
Cecherz: Dużo pracujemy nad tym elementem, bo mamy świetnego wykonawcę, czyli Zawistowskiego. Mamy wypracowane 3 albo 4 uniwersalne warianty, a także dwa dodatkowe pod każdego przeciwnika. I powiem szczerze, że ostatnio w meczu z Rakowem jeden z nich zadziałał.
Szczygielski: Wspomniał pan o Przybeckim – jaka jest jego sytuacja, bo z Rakowem był już na ławce, ale nie zagrał?
Cecherz: Jego sytuacja jest prosta, bo to jest chłopak, na którego bardzo liczymy. On w ostatnim czasie był jednak kontuzjowany. Do pełnego treningu dołączył w ostatnim tygodniu, ale wahaliśmy się czy go wystawić. Jak już jednak mówiłem, potrzebowałem na Raków szybkich boków, dlatego chciałem go mieć chociaż na ławce. Nie zagrał jednak, bo nie było takiej potrzeby. W kontekście kolejnych spotkań bardzo na niego liczę.
Iwan: Mam prośbę do ciebie Przemek. Zrób tak, żeby pokazał swój potencjał, bo on go na pewno ma. Nikomu jednak nie udało się jeszcze do niego dotrzeć.
Cecherz: O podobnym potencjale był Maciej Kowalczyk i z nim się udało, więc tutaj też jestem dobrej myśli.
Szczygielski: Chciałbym wrócić jeszcze do stałych fragmentów gry. Fajnie, że wam wychodzą, ale kiedy gol z akcji?
Cecherz: Myślę, że w najbliższym meczu. Nie będziemy jednak płakać, bo stały fragmenty gry biorą się z akcji. Poza tym, to ważny element gry, co potwierdził ostatni mundial. Aż 43% bramek padło po wolnych, rożnych i karnych. Gdy ktoś gra defensywnie, to bardzo trudno strzelić gola. Uważam, że futbol poszedł w stronę stałych fragmentów gry.
Szczygielski: Chojniczanka w ostatnich sezonach była bliska awansu, ale jednak się nie udawało. Co zrobiliście, by teraz było inaczej?
Cecherz: Faktycznie dwa razy było blisko w poprzednich sezonach. Dyrektor Chrzanowski powiedział, że albo zostajemy z piłkarzami, którzy byli już tutaj 3-4 lata, albo szukamy czegoś nowego. I poszliśmy w stronę nowego.
Szczygielski: Brak awansu będzie porażką?
Cecherz: Wszystko zależy od okoliczności, w jakich ten sezon się zakończy. Chciałbym jednak podkreślić, że mamy tutaj wszystko, by awansować. Nawet ostatnie pogłoski, że tutaj się źle dzieje, były dla większości szokiem. Celem na pewno jest awans.
Szczygielski: Przeczytam panu fragment tekstu z „Przeglądu Sportowego”.
Ciężko w to uwierzyć. Będzie dementi? pic.twitter.com/YaStJvp5FU
— ms (@MSagrol) July 23, 2018
Cecherz: Takiej sytuacji nigdy nie było. Faktycznie padła decyzja o przygotowaniu śniadań w klubie, ale to wszystko ze względu na czas. W klubie były przygotowywane posiłki w dużych ilościach. Śniadania robił dyrektor sportowy i jego małżonka. Zespół był z tego zadowolony. Na temat ołówków nie będę się nawet wypowiadał, bo to kabaret. Myślę, że zawsze wobec takich klubów szuka się takich sensacji na siłę. My mamy w Chojnicach spełnione wszystkie warunki, by walczyć o najwyższe cele. To że klubu nie stoi finansowo jak inne, to znaczy, że mamy się poddać? Zawodnik z pensją 22 tysiące złotych jest lepszy od tego, co gra za 15 albo 13 tysięcy?
Iwan: W Chojnicach przecież nie jest tak źle z kasą, a widać to chociażby po transferach.
Cecherz: Oczywiście, że nie jest źle. Poza tym niewiele jest klubów, w których prezesi dokładają swoje pieniądze, a nie pobierają ich z kasy. Nie dziwie się, że ostatnie historie mogły ich zaboleć, bo klub idzie cały czas do przodu, a tutaj padły takie oskarżenia. Każdy popełnia błędy, a to że jest oglądana każda złotówka, to chyba żaden problem? Najważniejsze jest jednak to, że mamy tutaj wszystko, by normalnie pracować.
Fot. FotoPyk