Wyobraź sobie, że jesteś nauczycielem wychowania fizycznego. Pracujesz w liceum na przedmieściach stolicy niewielkiego kraju na obrzeżach Europy. O czym możesz marzyć, jakie cele sobie stawiać? Ot, przetrwać od pierwszego do pierwszego, byle do wakacji, może czasem wypatrzyć kogoś z talentem do sportu i popchnąć go dalej. No, chyba, że nazywasz się Steve Williams. Wtedy możesz się pochwalić, że byłeś nauczycielem kapitana brytyjskiej reprezentacji rugby, gwiazdora Realu Madryt oraz zwycięzcy zakończonego właśnie Tour de France. Oto najbardziej utytułowany wuefmen na świecie!
Fakt, że Gareth Bale, Sam Warburton i Geraint Thomas chodzili do jednego liceum, nie jest jeszcze tak zaskakujący. W końcu Walia to nieduży kraj, liczący około trzech milionów mieszkańców. Ponad 10 procent z nich żyje w Cardiff. Cała wspomniana trójka urodziła się właśnie tam, pod koniec lat osiemdziesiątych (między 1986 a 1989). Na obrzeżach stolicy położona jest Whitchurch High School, czyli największe liceum w kraju. W klasach od siódmej do trzynastej uczy się łącznie około 2,300 osób. Szkoła zatrudnia ponad 150 nauczycieli. Jak wyczytaliśmy na stronie szkoły, budżet na jednego ucznia w poprzednich latach wynosił 4,411 funtów rocznie i był jednym z najniższych w całym kraju. Na zakończony niedawno rok szkolny przypadło jeszcze mniej, co wpędziło szkołę w tarapaty finansowe. Ale nie oszukujmy się: większość polskich szkół chciałaby mieć takie problemy. 20 tysięcy złotych rocznie na każdego ucznia? Da się żyć.
Inna sprawa, że koszty utrzymania placówki do niskich nie należą. Poza wieloma budynkami, w których uczy się tłum licealistów, Whitchurch dysponuje infrastrukturą sportową, której pozazdrościć mogłaby im nie tylko każda szkoła w Polsce, ale także większość klubów sportowych. To między innymi dwa boiska do rugby, basen, dwie hale sportowe, dwie ścianki wspinaczkowe, tradycyjna sala gimnastyczna z linami do wspinania się oraz – uwaga – 10 pełnowymiarowych boisk piłkarskich! Czyli, nie przymierzając – więcej niż piłkarski mistrz i wicemistrz Polski razem wzięci. Co tu dużo gadać – licealiści z Cardiff mają warunki do uprawiania sportu.
Co najbardziej zaskakujące we wspólnej historii gwiazd walijskiego sportu, to fakt, że cała trójka miała tego samego nauczyciela wuefu. Przecież na 150 nauczycieli różnych przedmiotów, pewnie 10-15 to ci od zajęć sportowych. Tymczasem to właśnie pod skrzydła Steve’a Williamsa najpierw trafił Geraint Thomas, rocznik 1986, dwa lata później Sam Warburton (1988), a po kolejnym roku szkolnym najmłodszy z trójki naszych bohaterów Gareth Bale (1989). Ciekawe, czy to czysty przypadek, czy może po prostu Williams ma dobrą rękę do szkolenia młodzieży?
Steve ze szkołą jest związany niemal od zawsze. Sam spędził w niej siedem lat, ukończył ją w 1967 roku, po czym wrócił siedem lat później, już jako nauczyciel. Po latach został nawet dyrektorem placówki. Dziś jest już emerytowanym trenerem, ale wciąż jest związany ze szkołą. Teraz odpowiada za zarządzanie nieruchomościami. No i oczywiście ma swoje pięć minut, bo po zwycięstwie Gerainta Thomasa w Tour de France szkoła przeżywa prawdziwy najazd dziennikarzy. Wszyscy chcą sprawdzić, gdzie zaczynał najnowszy sportowy bohater Wielkiej Brytanii i zamienić parę słów z jego starym nauczycielem wuefu.
– Jedno jest pewne: nie mamy żadnej studni z magiczną wodą. Wszystko, co tu robimy, to po prostu zapewniamy odpowiednie środowisko i motywację. Wiele prywatnych szkół wykorzystuje sport do promowania szkoły, bo to im się opłaca. My czegoś takiego nie robimy, sport po prostu jest częścią tutejszej kultury. Whitchurch to naprawdę wszechstronne liceum – opowiada Steve Williams. I powtarza kolejnym dziennikarzom: – Serio, nie mamy żadnego sekretu, naprawdę. Zapewniamy dzieciakom wspaniałe sportowe środowisko i wspieramy je najlepiej, jak potrafimy.
No i co tu dużo gadać – efekty są. Whitchurch High School tylko w ostatnich latach dała Walijczykom i Brytyjczykom kapitana reprezentacji rugby Sama Warburtona, trzykrotnego zwycięzcę Ligi Mistrzów i półfinalistę piłkarskich mistrzostw Europy Garetha Bale’a oraz trzykrotnego kolarskiego mistrza świata, zdobywcę dwóch złotych medali olimpijskich plus zwycięzcę zakończonego właśnie Tour de France Gerainta Thomasa. Przypominamy: jedno liceum. W dodatku wcale nie o profilu sportowym i z bardzo niskim, jak na Wielką Brytanię, budżetem.
– Mieliśmy wiele sportowych sukcesów przez lata, ale mieć taką trójkę, jak Sam, Gareth i Geraint to coś niesamowitego. Ciężko powiedzieć cokolwiek innego, niż po prostu „wow”! – przyznaje Williams.
Trudno się nie zgodzić. Na uznanie zasługuje także pamięć nauczyciela. Mimo zaawansowanego wieku, anegdotami o dawnych uczniach rzuca jak z rękawa.
– To był bardzo bystry dzieciak z bardzo suchym poczuciem humoru – to o Geraintcie Thomasie. Zamiłowanie kolarza do sucharów potwierdza zresztą jego kolega z peletonu, Michał Gołaś, który jednak żadnego nie chciał opowiedzieć, bo wszystkie są nieprzyzwoite. – Uprawiał wszystkie sporty, był bardzo dobrym atletą. Poza tym, świetnie się uczył, miał same najwyższe oceny. Gdyby chciał, mógłby pójść na studia. On jednak wolał pozostać przy sporcie. Mógł wybrać dowolną dyscyplinę, mógłby zostać bardzo, bardzo dobrym rugbystą. Postawił jednak na kolarstwo.
O rugby jednak nie zapomniał. Pewną historię przytacza Williams. – W książce napisał, że bardzo dziękuje panu Williamsowi za to, że nie włączył go do seniorskiej drużyny rugby w liceum. Ale, prawdę mówiąc, nigdy nie miałem takiego planu, a on nigdy nie nie zamierzał grać w rugby – śmieje się. I dodaje, już na poważnie. – To gość o wspaniałym charakterze. Nigdy się nie poddaje, bo tego uczymy w naszej szkole. Zresztą, cała trójka, o której rozmawiamy, taka jest. Oni wszyscy wnoszą dużo świeżego powietrza do swoich sportów. Zobaczcie, Geraint nigdy nie zrobił nic kontrowersyjnego, poza kilkoma upadkami z roweru. To samo Gareth Bale, Sam Warburton i inni nasi wychowankowie. A co do jego waleczności, w 2007 roku był w Tour de France na 140. miejscu, teraz, po 11 latach ciężkiej pracy, jest pierwszy.
Thomasa czekają teraz wspaniałe dni. Rodzinne Cardiff już oszalało na jego punkcie. Ekipa Sky już szykuje dla niego nowy kontrakt, mówi się o 3 milionach funtów rocznie. Niewykluczone, że od królowej otrzyma także odznaczenie, albo nawet tytuł szlachecki. Kolejne wyróżnienie czeka go także w ogólniaku, który kończył kilkanaście lat temu.
Na korytarzu w Whitchurch High School wiszą zdjęcia wychowanków liceum, którzy osiągnęli sportowe sukcesy. Co ważne, sukcesy o kompletnie różnej skali. Może to być mistrzostwo Walii w skoku w dal, może być medal na Igrzyskach Wspólnoty Brytyjskiej, czy nawet sam awans na igrzyska olimpijskie. Ale są także dużo większe, jak wspomnianej trójki, która w swoich dyscyplinach osiągnęła absolutny szczyt. Co ważne, Steve Williams, który odpowiada za tę aleję sławy, stosuje tutaj zasadę totalnej równości. Skończyłeś Whitchurch? Osiągnąłeś sukces w sporcie? Wspaniale, twoja fota trafia na ścianę w szkole. Ale, ale… każde zdjęcie jest dokładnie tej samej wielkości. Nikt tu nie jest doceniony bardziej niż inny, choć wiadomo, że wygranie Tour de France i zdobycie dwóch złotych medali olimpijskich waży znacznie więcej niż zwycięstwo w lokalnych walijskich zawodach lekkoatletycznych. W tej szkole jednak wszyscy są równi.
JAN CIOSEK
foto: www.newspix.pl