Zagłębie ściągnęło Piotra Polczaka, bo nie miało w składzie żadnego doświadczonego obrońcy. Ten sam Polczak zawalił sosnowiczanom dwa gole.

Ciekawe, jak czuje się teraz Rafał Makowski. Chłopaku, jeżeli bałeś się rywalizacji z Piotrem Polczakiem, to – delikatnie mówiąc – nie podjąłeś najbardziej rozsądnej decyzji w swoim życiu. Wiadomo, trzecim wyborem tak czy siak byłby Cichocki, ale w takiej sytuacji odejście do Radomiaka Radom nie wygląda na bardzo przemyślany ruch.
Chronologia wyglądała tak:
29 czerwca – Rafał Makowski podpisuje roczny kontrakt z Zagłębiem Sosnowiec, wcześniej grał tam na wypożyczeniu.
13 lipca – Rafał Makowski boi się rywalizacji z Piotrem Polczakiem, prosi o rozwiązanie kontraktu i idzie do 2. ligi.
Jakkolwiek spojrzeć, trudno zrozumieć taki ruch.
Mówimy o rywalizacji z Piotrem Polczakiem. Gościem, który ma 157 występów w Ekstraklasie. Dla porównania, pozostali obrońcy Zagłębia zaliczyli przed tym meczem łącznie cztery spotkania na najwyższym poziomie rozgrywkowym. A i tak w sporzej mierze przez niego klub z Sosnowca zainaugurował sezon porażką.
Sosnowiczanie zaczęli najlepiej, jak tylko mogli. Schodzili na przerwę prowadząc, ale potem Polczak sprokurował rzut karny i zbytnio nie przeszkadzał Tomaszowi Jodłowcowi, gdy ten oddał – przyznajmy – bardzo dobry strzał zza pola karnego. Biegł za nim, biegł – trucht, trucht – delikatnie się od niego odbił, sam wytrącając się z równowagi. Generalnie nie dał swoim kolegom zbyt dobrego przykładu.
Marcin Jaroszewski, prezes Zagłębia, mówił nam dzisiaj, że nowi zawodnicy mają stanowić powiew świeżości i wzmocnienie konkurencji. Cóż, na pewno nie chodziło mu o to, co zaprezentował środkowy obrońca jego zespołu. Oczywiście, poza dwoma babolami nie prezentował się nie wiadomo jak źle, wyglądał nawet całkiem solidnie. ale to jest właśnie typowy Polczak – skuteczny w interwencjach, solidny, ale też taki, któremu zawsze przytrafi się jakiś babol. Po prostu zawsze i to często w kluczowych momentach.
Oczywiście Polczak nie był jedynym winowajcą dzisiejszej porażki. Bardzo słabo wyglądał Tymoteusz Puchacz, do czego nie przyzwyczaił nas, grając w pierwszej lidze. Jędrych i Wrzesiński również byli bardzo niepewni, momentami mocno elektryczni. Zagłębie może nie zaprezentowało się jako całość wyjątkowo tragicznie, ale właśnie – popełniało indywidualne błędy. I może zrzucilibyśmy je na karb braku doświadczenia – w końcu oprócz Polczaka, Babiarza i Nowaka trudno doszukać się tam zawodników ogranych w Ekstraklasie – jednak o braku jakiegokolwiek punktu zadecydowały uchybienia jednego z najbardziej doświadczonych graczy…
Oj, panie Piotrze, nie dał pan dzisiaj dobrego przykładu swoim niedoświadczonym kolegom. Oby nie wzięli z pana przykładu.
Fot. Newspix.pl
Treść usunięta
Treść usunięta
„Oczywiście Polczak nie był jedynym winowajcą dzisiejszej porażki. Bardzo słabo wyglądał Tymoteusz Puchacz, do czego nie przyzwyczaił nas, grając w pierwszej lidze.”
Mnie przyzwyczaił, prawie zawsze jeden z najgorszych piłkarzy Zagłębia w pierwszej lidze. Jedynie mecz z drugoligowym Ruchem mu się udał, tam grał dobrze, ale no właśnie – drugoliwym – to chyba nie jest żaden wyznacznik. Mówiąc krótko – spodziewałem się i spodziewam, że Puchacza będzie objeżdżać każdy w tej lidze, skoro ligę niżej było podobnie. Ale weszło nie ma żadnego pojęcia o Zagłębiu np. w skarbie napisaliście, że najlepsza formacja to defensywa i ja to wtedy czytam i myślę „co k…?”, przecież od czasu awansu do I ligi, to zawsze był problem najbardziej z obroną,
To samo zrobiła w 1 lidze Garbarnia – zakontraktowała zawodnika z ekstraklasową przeszłością – Czekaja – no i ten zawalił gola.