W żadnym klubie Ekstraklasy nie doszło latem do tylu zmian, co w Arce Gdynia. Jeżeli wszystko pójdzie zgodnie z założeniami, w tym sezonie będziemy oglądali drużynę grającą zupełnie inaczej niż we wcześniejszych latach. Inaczej, czyli ofensywniej i efektowniej, oczywiście przy zachowaniu efektywności. Taki ambitny plan chce wcielić w życie nowy trener Zbigniew Smółka. Dostał ku temu wszystkie potrzebna narzędzia, więc oczekiwania od początku są spore.
Przesadzamy z akcentowaniem rewolucji kadrowej? No to spójrzcie na liczby. Na ten moment do klubu przyszło jedenastu nowych zawodników (Oskar Repka został potem wypożyczony do Chrobrego Głogów), a odeszło piętnaście nazwisk, które wiosną pojawiały się w składzie. Do tego rzecz jasna nowy szkoleniowiec i nowy sztab. Jak nazwać to inaczej, jeśli nie rewolucją?
– Zmiana kierunku jest zgodna z oczekiwaniami właścicieli. Dominik Midak już pod koniec ubiegłego roku w wywiadzie dla tygodnika “Piłka Nożna” sygnalizował, że chce Arki nie tylko walczącej, ale również efektownie grającej. Arce Ojrzyńskiego udawało się to połączyć 2-3 razy na rundę. Midak sypnął teraz gotówką na transfery, wreszcie nie opierano się jedynie na wolnych zawodnikach. Za Kolewa, Aankoura i Staniszewskiego łącznie zapłacono prawie milion złotych. Wcześniej takie zakupy się nie zdarzały – mówi Piotr Wiśniewski z “Przeglądu Sportowego”, na co dzień zajmujący się gdyńskim klubem.
Przedsmak tego, co żółto-niebiescy mają dziś do zaoferowania dostaliśmy już w wygranym 3:2 starciu o Superpuchar Polski z Legią Warszawa. Z poziomem bywało różnie, ale z punktu widzenia emocji i przyjemności z oglądania nie można było narzekać. Zwłaszcza przed przerwą.
– Właśnie tak ma grać Arka trenera Smółki. Zobaczyliśmy trzy filmowe akcje i gole. Fakt faktem doszło też sporo szczęścia, ale wygrana przy Łazienkowskiej zawsze ma swoją wymowę. Oglądałem treningi Arki z nowym szkoleniowcem, byłem nawet na pierwszym. Od razu rzuciło się w oczy, że kładzie mocny nacisk na grę ofensywną. Przy zagrywaniu górnych piłek potrafił przerywać zajęcia i wołać piłkarzy do siebie. Smółka mówi, że lubi zawodników grających trzema podaniami, a w przypadku Arki nie obraziłby się nawet za stosowanie dwóch podań. I poza początkiem, tak to wyglądało z Legią. Arka ma teraz wielu piłkarzy dobrze czujących się w takiej grze: Janotę, Cvijanovicia, Aankoura. Kreatywność drugiej linii może być największym atutem – uważa Wiśniewski.
Jak już wspomnieliśmy, z Arki odeszło piętnastu zawodników, ale w większości były to decyzje klubu i trenera. Tylko w przypadku Mateusza Szwocha, Marcina Warcholaka i Michała Marcjanika sprawa wyglądała inaczej.
Sporą część nowych twarzy stanowią obrońcy, ale zdaniem Wiśniewskiego akurat tej formacji rewolucja mocno nie dotknie. – Wbrew pozorom, w obronie nie zaszły aż tak duże zmiany. Odszedł Marcjanik, ale za niego przyszli Luka Marić i Christian Maghoma z rezerw Tottenhamu. Po nim sporo sobie obiecuję. Na pewno da zespołowi wzrost, Arce brakowało wysokich stoperów. Maghoma nie ukrywa, że podoba mu się filozofia trenera Smółki, do tego dobrze się czuje w grze atletycznej, fizycznej. Z jednej strony pod względem gabarytów wydaje się idealnie skrojony na Ekstraklasę, a z drugiej pasuje też do nowego sposobu grania – analizuje.
Największe bogactwo jest w pomocy, czego nie można powiedzieć o napadzie. Poza Kolewem i doświadczonym Rafałem Siemaszką w kadrze widnieje jeszcze tylko 17-letni Jan Łoś. – W ataku faktycznie tłoku nie ma. Większych posiłków tutaj spodziewałbym się zimą, gdyby okazało się po rundzie jesiennej, że będzie można powalczyć o ambitniejsze cele. Chociaż… trener Smółka powtarzał, że jest z obecnej kadry zadowolony, ale jeżeli trafi się jeszcze okazja na ciekawe wzmocnienie, to nie wyklucza transferu od razu – stwierdza nasz rozmówca.
Od Arki oczekuje się postępu jeśli chodzi o samą ligę, a tym byłby awans do pierwszej ósemki. Dwa poprzednie sezony kończono w grupie spadkowej. – Smółka trochę się asekuruje w wypowiedziach, podkreślając, że nie od razu zobaczymy docelową Arkę. Czas na pierwsze wnioski przyjdzie po 5-6 kolejkach. Oczekiwania wobec niego są duże, bo zmiany wprowadzono wedle jego życzenia. Dostał tych zawodników, których chciał i to w większości dość szybko, mogli przepracować okres przygotowawczy. Klub też zmobilizował się w pewnych kwestiach pozaboiskowych, będą lepsze warunki do treningów, z czym wcześniej był problem. Smółka nie godzi się, aby jego piłkarze pracowali na murawach, które przeszkadzają w grze technicznej i ćwiczeniach polegających na jak najdłuższym utrzymywaniu się przy piłce – mówi Piotr Wiśniewski.
I dodaje: – Widzę tu dwa scenariusze. Albo to wszystko wypali i Arka faktycznie będzie powiewem świeżości w lidze, albo po kilku wysokich porażkach drużyna zostanie sprowadzona na ziemię i zmuszona do ucieczki w prostsze środki. Smółka zresztą to mądry człowiek i już teraz waha się, czy zawsze będzie opłacało się grać otwarty futbol. Dla niektórych przeciwników może to być woda na młyn.
Arka Gdynia Zbigniewa Smółki chce iść podobną drogą jak Miedź Legnica, gdzie trener Dominik Nowak również zapowiada, że po awansie nie chce porzucać swojej filozofii gry, polegającej na atakowaniu i dominowaniu. W obu przypadkach jest to podejście bardzo ambitne, ale i ryzykowne. W przypadku Arki być może nawet jeszcze bardziej, bo do zmiany kierunku o 180 stopni doszło w ciągu niespełna dwóch miesięcy.
Pierwszy prawdziwy test w sobotę o 18:00 w Krakowie. Jednak tam sezon rozpocznie Wisła, a gdynianie postarają się, żeby na razie była to dla niej jedyna dobra wiadomość.
PM
Fot. Marcin Szymczyk/400mm.pl