Pewne rzeczy po prostu nie idą ze sobą w parze. Woda i ogień. Ogórki kiszone i czekolada. Polskie drużyny i europuchary. Sławomir Peszko i myślenie.
91. minuta meczu Jagiellonii z Lechią. Lechia prowadzi 1:0, gra w przewadze zawodnika – w praktyce wiezie trzy punkty do domu. Pomógł w tym również i Sławek, po faulu na którym czerwo zobaczył Guilherme. Nic tylko spokojnie rozegrać doliczony czas gry i świętować w autokarze.
Ale to by było za proste, za łatwe. Panie i panowie, reprezentant Polski na mundialu w Rosji, Sławomir Peszko, zadaniowiec najwyraźniej nie tylko od atmosfery, ale również od łamania kości.
Kryminał. Sławomir Peszko. Człowiek z ujemnym ilorazem inteligencji. pic.twitter.com/POoSrP5tK2
— Marcin Tyc (@MarcinTyc) 20 lipca 2018
Po prostu skandal. Zamach na zdrowie Novikovasa, niczym innym Peszko nie był zainteresowany. Czerwona kartka to za mało. Wykluczenie na wiele meczów – koniecznie, ale i tak niedostateczne. Rozważylibyśmy wymuszoną emigrację sportową do Bangladeszu bądź w ogóle przymusowe skończenie kariery.
Co przemknęło przez głowę Peszki? Nie wypoczął na wczasach i chciał zapewnić sobie jeszcze jeden turnus w Grecji? A może potrzebuje czasu by załatwić kontrakt marzeń w Azerbejdżanie?
Najpewniej są to odpowiedzi fałszywe, bo przez głowę Peszki nie przemknęło kompletnie nic.
Aby było jeszcze zabawniej, jakiś czas temu Peszko udzielił wywiadu „Przeglądowi Sportowemu”, w którym – trzymajcie się krzeseł – przekonywał, że zmądrzał i się zmienił.
– Zawziąłem się i postanowiłem, że nie będę już dostawał czerwonych kartek. To tylko szkodzi mi i drużynie – wyjaśnił całkiem serio dziennikarzowi „Przeglądu Sportowego”. – Nie dość, że ja cierpię, bo nie gram, to jeszcze dochodzą do tego kary finansowe i inne mało sympatyczne rzeczy. Nie chcę tego.
Sławek się zawziął! Przecież to skomentować idzie tylko w jeden sposób:
HAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHA.