Spektakularna akcja ratunkowa na Broad Peaku. Młodszy brat Andrzeja Bargiela uratował wspinacza przy pomocy… drona. Andrzej w tym czasie w pełnej gotowości do ataku na K2 i zjazdu na nartach.
Kiedy rok temu wracałem spod K2 wydawało mi się, że większej przygody w górach praktycznie się nie da przeżyć. Wyprawa obfitowała w wrażenia, wszystko było nowe, nieznane, ale z perspektywy czasu bezpieczne. Wtedy spisywałem wrażenia, dzień po dniu. Trafiały one na Weszło.com. Dziś już wiem, że nasz wyjazd z Andrzej Bargielem na pierwszą próbę zjazdu z Góry Gór, należał do tych spokojniejszych. Bargiel podjął się kontynuacji wyzwania, które przed rokiem zostało z wielu względów niedokończone. Wyciągnął wnioski i ruszył w Karakorum w celu zjechania na nartach z drugiej góry świata – Czogori.
Do współpracy zaprosił bardzo mocnego i doświadczonego Janusza Gołąba. Uczestnik zimowej wyprawy narodowej na K2 jest jednym z najbardziej uznanych wspinaczy na świecie, ostatnimi czasy coraz bardziej przenoszącego swoją działalność w góry wysokie – głównie za sprawą wybitnych osiągnięć wielkościanowych z lat 90. Uzupełnienie ekipy stanowią HAP-sowie, czyli tragarze wysokościowi (z ang. high altitude porters), na barkach których spoczęło zadanie zaporęczowania drogi Cessena (testowanej przed rokiem) oraz transport do obozów niezbędnego ekwipunku. Ma przy sobie również brata Bartka, który jest władcą przestworzy – wybitnym pilotem drona oraz operatora kamery (stały uczestnik wypraw Hic Sunt Leones Piotr Pawlus) i fotografa (Marek Ogień).
Po szybkim transferze w Karakorum, kilkudniowym trekkingu Andrzej z Januszem dotarli do bazy pod Gasherbrumami. Planowali aklimatyzować się podczas próby zjazdu narciarskiego z G2, jednak masywny opad śniegu, niosący za sobą ogromne zagrożenie lawinowe, pozwolił tylko na dwa wyjścia do góry. Decyzja – „wycof” i przemarsz do oddalonej o dzień drogi bazy pod K2. Jędrek i Bartek zachorowali, ale silne organizmy w kilka dni uporały się z infekcją (dało się również przeczytać wzmianki, że chodziło o grypę). W tym okresie Piotrek Pawlus nadzorował pracę grupy HAP-sów na drodze Cessena (nazywaną też Drogą Basków). To trudna, ale przy dobrej organizacji w górze – szybka droga, zaczynająca się blisko bazy. Jędrek we współpracy z Januszem założyli obóz II, potem III.
– Udało mi się bezpośrednio dojść do obozu trzeciego i to był ważny moment, bo zjechałem trudną kombinacją trzech dróg, która umożliwi mi zjazd z K2. Połączenie trawersu Messnera i polskiej drogi, Drogi Kukuczki i Piotrowskiego, i z tego się bardzo cieszę, bo to bardzo techniczny zjazd, który ma dwa tysiące metrów przewyższenia – relacjonował dla RMF.
Kolejny rekonesans Jędrka miał charakter czysto aklimatyzacyjny oraz topograficzny. Przedostał się pod Żebro Abruzzich i szybko wspiął się na wysokość 7800 (do tzw. Ramienia), skąd mógł obejrzeć tzw. Butelkę – kluczowy, skrajne trudny fragment ściany.
Kiedy wrócił dostał sygnał o kłopotach równoległej wyprawy pracującej nad nową drogą na Broad Peak. Jej uczestnikiem jest kolega Jędrka, Kacper Tekieli (po wielokroć wspinali się razem w Tatrach i Alpach). Jego partner – specjalizujący się w fotografii górskiej Standa Vrba – został uderzony kamieniem. Spadający głaz spowodował głęboką ranę i obfite krwawienie. Wspinaczom udało się szybko zjechać pod ścianę, jednak tam już potrzebowali pomocy. Andrzej nie wahał się ani chwili i wraz z pozostałymi członkami wyprawy K2 Ski Challenge ruszyli pod Broad Peak, by ratować kolegę. Wszystko zakończyło się szczęśliwie.
Tekieli opisał zajście i akcję na swoim profilu facebookowym: – Po opuszczeniu wyprawy przez Sandiego i Ricka, wybraliśmy się ze Standą na północną ścianę Broad Peak North z zamiarem poprowadzenia tam nowej drogi. Na wysokości 5880m, około godziny 21, na skutek uderzenia kamieniem ranny został mój partner, z którym w ciągu 2h znalazłem się ponownie u podstawy ściany. Głębokie rozcięcie i obfite krwawienie z nogi wymagało asysty osób trzecich na drodze przez lodowiec. Jeden sygnał niepokoju z naszej strony wystarczył by z pomocą ruszyło pod ścianę grono Przyjaciół, Partnerów i Kolegów; Janusz, Andrzej, Marek, drugi Andrzej, Marek z Czech Rafał, Piotrek, nasz oficer łącznikowy Kadir, Lakpa, Tashi, wreszcie sprawcy profesjonalnego zabiegu w namiocie bazowym, lekarze: Wojtek i Paweł, wspierani przez całą polską wyprawę „filmową”. Czterogodzinna przeprawa przez lodowiec, w środku nocy, ze Standą na ramionach, zainicjowana przez ludzi, którzy poświęcili w tym celu własne interesy, była dla nas wielkim świętem Przyjaźni, Partnerstwa i Koleżeństwa. Dziękujemy Wam kochani. Całą relację Tekieliego możecie przeczytać TUTAJ.
Wspomniani filmowcy, to ekipa kręcąca film o tragedii na zboczach Broad Peaku sprzed kilku lat
Już wcześniej doszło jednak do spektakularnego wydarzenia, które coraz głośniejszym echem odbija się w mediach. Jak wspominałem, młodszy brat Jędrka, Bartek jest operatorem drona. Osiągnął w tej dziedzinie niesamowitą wprawę, a zdjęcia po prostu zapierają dech w piersiach. Do polskiego obozu K2 dotarł kucharz z bazy pod Broad Peakiem. Okazało się bowiem, że w górach zaginął Rick Allen, który wspinał się z Tekielim. Ślad po nim zaginął, ponoć runął w dół na wysokości 7600 m, spadł 400 metrów poniżej szlaku i nie było go widać z bazy. W bazie spodziewano się najgorszego, sądzono, że wpadł w liczne tamtym rejonie szczeliny. Stąd pomysł by poszukać go jeszcze przez teleskop polskiej ekspedycji. Z bazy pod K2 widać znaczną część drogi na Broad Peak, oczywiście pod innym kątem. W końcu udało się namierzyć Brytyjczyka, długo leżał w bezruchu, lecz po jakimś czasie dostrzeżono jego aktywność. Jadł śnieg, sięgał do plecaka. Próbował też podchodzić, lecz albo brakowało mu sił, albo miał kontuzję. Co kilka kroków słabł i znów zastygał w oczekiwaniu.
W tym momencie do akcji przystąpił Bargiel. Uruchomił drona i poleciał w stronę Allena. Podleciał na kilka metrów do niego. Jako że dron komunikuje się z satelitą, namierzając go zapisał koordynaty. To po pierwsze. Po drugie zaś dron dał nadzieję Rickowi, że na dole wiadomo już o jego położeniu. Mogę sobie wyobrazić, że w takim momencie nadzieja to kluczowa siła napędowa. Świadomość, że jest o co walczyć, że nie wszystko stracone. Autosugestia musi mieć w tak skrajnych okolicznościach niewiarygodną moc. Pod Broad Peak zbiegł Piotrek Pawlus i powiadomił o zlokalizowaniu himalaisty. Szybko ustalono kto jest w górze (w obozie III) i zorganizowano akcję poszukiwawczą. W stronę Allena ruszyli wspinacze-ratownicy, lecz niewiele brakowało a by się z nim minęli. Znów na wysokości zadania stanął Bartek Bargiel, który posłał w górę drona, przy pomocy którego wskazywał azymut ratownikom i Rickowi. To głównie za sprawą młodszego z braci Bargielów został uratowany ten człowiek. Wspaniała sprawa i absolutny precedens, kiedy na takiej wysokości właśnie zastosowanie drona okazało się kluczem do powodzenia akcji ratunkowej.
Mimo że w Polsce było głośno po zdobyciu przez Adama Bieleckiego Gasherbruma II (nową drogą), trochę ciszej było o wypadkach na sąsiednim Gasherbrumie IV i K2. Tam jest bardzo niebezpiecznie i ciągle się coś dzieje. A dwie akcje ratunkowe podczas wyprawy Bargiela dostarczyły nie lada emocji. Andrzej deklaruje, że jest gotowy do ataku. Potrzebne jest okno pogodowe. Śniegu jest sporo, szanse na sukces spore. Lada dzień pogoda ma się poprawić. Nie pozostaje nic innego niż czekać, zbierać siły, regenerować się.
Dariusz Urbanowicz