Reklama

Chorwaci – najlepsi biegacze mundialu. Biją wszystkie rekordy

Damian Smyk

Autor:Damian Smyk

15 lipca 2018, 13:05 • 3 min czytania 2 komentarze

Luka Modrić przebiegł podczas tego mundialu dystans trzech półmaratonów. Gdyby z ekip finalistów wybrać wyniki rekordowego dystansu przebiegniętego w trakcie meczu, to w pierwszej dwudziestce znalazłoby się… dwudziestu Chorwatów. Rekord w pokonanych kilometrach na tym mundialu należy oczywiście do Chorwata. Ekipa Zlatko Dalicia przebiegła na mistrzostwach o 116 kilometrów więcej od Francuzów. Moglibyśmy zasypać was tymi wszystkimi statystykami, ale należy zadać sobie jedno ważne pytanie – czy to będzie miało znaczenie w finale?

Chorwaci – najlepsi biegacze mundialu. Biją wszystkie rekordy

Wydaje się, że nie. Teoretycznie Chorwaci powinni bowiem puchnąć – po dogrywce w starciu z Danią mieli padać w meczu z Rosją. A nie padli. Po dogrywce w spotkaniu z Rosją powinni paść w meczu z Anglią. A nie padli. Po dogrywce w meczu z Anglią po prostu muszą paść w finale. Ale nie padną.

Chorwaci biegają bowiem coraz więcej. W 1/8 pokonali 132 kilometry, w ćwierćfinale 139 kilometrów, a w półfinale już 143 kilometry. Zamiast skarżyć się na ciężkie nogi i sklejone płuca, oni po prostu wylewają z siebie ostatnie poty i podkręcają tempo. Przed oczami mamy Lukę Modricia, który w spotkaniu z Rosją wyglądał już na kompletnie wyczerpanego (on chyba po prostu wygląda tak na co dzień), a nagle w drugiej połowie dogrywki popisał się dwoma imponującymi sprintami.

Choć teoretycznie i Chorwaci, i Francuzi rozegrali na tym mundialu po sześć spotkań, to w praktyce Modrić i spółka mają w nogach dodatkowe 90 minut, które wynikło z konieczności rozgrywania trzech dogrywek na drodze do finału. Stąd tak duża dysproporcja w przebiegniętym dystansie – Chorwaci do tej pory pokonali 723 kilometry, a Francuzi 607. Gdyby tą samą odległość przełożyć na mapę Polski, to “Hrvatska” mogłaby w sztafecie przedostać się ze Szczecina do Katowic.

Reklama
dyst

Jak widać po powyższej grafice – zabiegać środek pola Chorwatów to jak przekonać Wojciecha Cejrowskiego do chodzenia w butach. Mission Impossible. Do duetu Modrić-Rakitić dorzućmy Marcelo Brozovicia, który w starciu z Anglią wykręcił rekordowy na tym mundialu wynik – zawodnik Interu przebiegł 16 kilometrów i 339 metrów. Pomocnik Chorwacji został tym samym jedynym piłkarzem, który podczas tegorocznych mistrzostw przełamał barierę 16 km. Za plecami zostawił m.in. Aleksandra Gołowina (15,9 km), Christiana Eriksena (15,7 km) Jesse Lingarda (15,7 km), Delle Allego (15,6 km), no i dwóch Ivanów z drużyny – Rakiticia i Perisicia.

Francuzi na tle mundialowych rekordów Chorwatów wyglądają blado, ale trzeba przecież pamiętać, że Trójkolorowi nie grali ani jednej dogrywki. Niemniej statystyka najlepszych biegowo występów obu finalistów wygląda przytłaczająco:

dystrekord

– W tej fazie turnieju trenujemy już dość lekko. Nie mamy nic do poprawy, więc stawiamy tylko na regenerację i podtrzymanie formy. Potrzebujemy relaksu i odpoczynku – mówił przed tym starciem Dalić i dodawał: – Liczę, że piłkarze, którzy nie czują się w pełni formy, powiedzą mi o tym. Mam nadzieję, że będą ze mną szczerzy. 

Reklama

Trzeba jednak pamiętać, że mistrzem świata zostanie ten zespół, który będzie najlepiej grał w piłkę, a nie który najwięcej przebiegnie.

fot. FotoPyk

Pochodzi z Poznania, choć nie z samego. Prowadzący audycję "Stacja Poznań". Lubujący się w tekstach analitycznych, problemowych. Sercem najbliżej mu rodzimej Ekstraklasie. Dwupunktowiec.

Rozwiń

Najnowsze

Boks

Olbrzym nie dogonił króliczka. Usyk ponownie pokonał Fury’ego!

Szymon Szczepanik
11
Olbrzym nie dogonił króliczka. Usyk ponownie pokonał Fury’ego!
Anglia

Fabiański: Nie spodziewałem się, że tak długo będę grał w Premier League

Bartosz Lodko
1
Fabiański: Nie spodziewałem się, że tak długo będę grał w Premier League
Hiszpania

Cierpiące Atletico wygrało w końcówce! Koszmarne pudło Lewandowskiego

Jakub Radomski
54
Cierpiące Atletico wygrało w końcówce! Koszmarne pudło Lewandowskiego

Komentarze

2 komentarze

Loading...