Reklama

Smyk: Jeśli wierzyć w Lecha, to tylko ze względu na Djurdjevicia

Damian Smyk

Autor:Damian Smyk

12 lipca 2018, 17:36 • 5 min czytania 7 komentarzy

Cała nadzieja kibiców Lecha Poznań na udany sezon opiera się na Ivanie Djurdjeviciu. Trenerze, który do tej pory prowadził tylko juniorów i rezerwy Kolejorza. Ale nie mam wątpliwości, że to człowiek, któremu można i trzeba zaufać. W idealnym świecie Djurdjeviciowi powinno się udać – bo ambitny, bo chłonie wiedzę, bo wie czym dla Poznania jest Lech. Czy mu wyjdzie? Nie wiem. Ale wiem, że na to zaufanie zasłużył.

Smyk: Jeśli wierzyć w Lecha, to tylko ze względu na Djurdjevicia

W mniejszych klubach koszulka ważny normalnie po 20 dag. Gdy zakładasz koszulkę Lecha, to czujesz, że ona waży z 20 kilogramów. To jest ta różnica i nie każdy potrafi ją zrozumieć – rzucił przy jednej z naszych rozmów kilka lat temu. Trzy zdania pełne patosu, ale lejące miód na serca poznańskich kibiców. Tych, którzy w ostatnich latach częściej muszą się za swój klub wstydzić, niż być z niego dumnym. I tych, którzy jeśli już mają pretensje do piłkarzy, to o brak mentalności zwycięzców. Rzadko usłyszysz przy Bułgarskiej “Iksiński nie potrafi grać w piłkę”, raczej “Igrekowskimu się nie chce, ma w dupie ten herb i najważniejsze jest tylko sianko na koncie”.

Serb wchodzi do drużyny być może w najtrudniejszych chwilach dla klubu w ostatnich latach. Kolejorz był na finansowym wirażu siedem lat temu, gdy zastanawiano się, czy klub w ogóle będzie w stanie dalej funkcjonować. Ale nigdy w ostatnich latach nie był w tak głębokiej dupie jeśli chodzi o nadszarpnięcie zaufania kibiców. Dobitnym symbolem tej frustracji był ostatni mecz zeszłego sezonu, a raczej strzępki meczu. Po fali irytacji przychodzi zobojętnienie – to, co oglądamy właśnie teraz. A zobojętnienie jest jeszcze gorsze od wylewania swojej frustracji na klub. Jeśli Lech będzie budził skrajne emocje, to będzie znaczyło, że komuś na tej drużynie zależy. Gorzej, gdy kibice zaczną olewać niebiesko-białe barwy.

I na tę spaloną ziemię wkracza właśnie gość, który nie ma za sobą kilku sezonów w roli szkoleniowca na poziomie Ekstraklasy, nie grał nigdy w reprezentacji swojego kraju, nie zebrał doświadczenia trenerskiego w zagranicznych ligach. Poprzednicy – Skorża, Urban czy Bjelica – samym CV zjadali go na śniadanie. A jednak ludzie ufają właśnie jemu. I to ufają jak chyba nikomu innemu na tym stanowisku przez ostatnie lata. Ivan Djurdjević to najważniejszy projekt trenerski Lecha w XXI wieku. Jego wejście do pierwszego zespołu było wyczekiwane i nieuniknione – ta robota była mu pisana odkąd zawiesił buty na kołku i zajął się trenerką. Wielu mówi – cholera, źle wyszło, że Djurdjević wchodzi do szatni akurat w momencie, gdy jest tak źle. Ja mam wrażenie, że to właśnie najlepszy moment, by udowodnił swoją wartość.

W świecie idealnym musi mu się tu udać. Bo odznacza się typowo poznańskim etosem pracy, bo jest lokalnym patriotą, bo zakochał się w Lechu, bo dla trybun jest idolem. Ale zbyt dużo widziałem w piłce upadających pomników, by nie mieć z tyłu głowy wątpliwości. By nie pytać “cholera, ale może faktycznie to nie ten moment?”. On oczywiście ze znaków zapytania robi wykrzykniki. Gdy słyszy “jesteś gotowy?”, mówi wprost “jestem gotowy!”. Gdy jeden z dziennikarzy zapytał Karola Klimczaka, czy nie rzucają Serba na zbyt głęboką wodę, ten roześmiał się i odparł “Ivan pali się do tej roboty bardziej niż sobie wyobrażaliśmy”.

Reklama

Ale jak ulał pasuje tu hasło o tym, że na tyle krawiec kraje, na ile mu materiału staje. A Djurdjević póki co dostał tylko jedno konkretne wzmocnienie – Pedro Tibę. Kadra jest wąska i problemy zaczynają się już na początku sezonu, gdy z gry ze względów zdrowotnych wypadli Gumny, Jóźwiak i Klupś. Kołderka może okazać się za krótka. A żeby zweryfikować w pełni jego fach trenerski, najpierw musimy mieć pewność, że dostał wszystkie narzędzia, by zrealizować cel przed nim stawiany. A ten jest jasny – mistrzostwo Polski.

Czy się stresuje czwartkowym debiutem w nowej roli? Wątpię. Stresować to się mógł, gdy grał w Hiszpanii i odprowadzał na lotnisko mamę, która wracała do Serbii. Kilkanaście godzin później siedział przed telewizorem i oglądał w CNN obrazki z bombardowań, a z matką nie miał jak się skontaktować. To był stres. A nie mecz z Ormianami przy pustym stadionie.

Po poznańskim środowisku krąży powiedzonko, że prezydent miasta może się tytułować najważniejszą osobą w mieście, ale i tak największy wpływ na humory poznaniaków ma trener Lecha. Od dzisiaj zacznie się o tym przekonywać Ivan Djurdjević.

DAMIAN SMYK

Fot. Newspix.pl

“Dlaczego Poznań pokochał Ivana Djurdjevicia?” – reportaż o nowym trenerze Lecha Poznań:

Reklama

Djurdjević wkręcił się w historię Polski i Poznania. Czytał książki o lokalnym powstaniu, czytał o Cichociemnych. W literaturze próbował odnaleźć wspólne losy Polaków i Serbów. – Ciągle mam wrażenie, że nasze narody są podobne. Ludzie w obu tych krajach są bardzo podobni pod względem psychologicznym. Walczaki, twardo stąpają po ziemi, realnie patrzą na życie. To nie jest przypadek, coś w tym musi być – powtarzał. Sam jest synem elektryka i pielęgniarki. W domu żyło się skromnie, bez przepychu. – Jednego nigdy w domu nie było. Narzekania. I zazdrości, że ktoś inny ma więcej – mówił.

Inspiruje się też literaturą fachową – czyta książki napisane przez trenerów i to nie tylko tych piłkarskich. Wśród autorów, których czyta, są m.in. Vince Lombardi, szkoleniowiec futbol amerykański, ale i trenerzy koszykówki, czyli Mike Krzyzewski i Phil Jackson. Ich rady i spostrzeżenia starał się wcielać do pracy z młodzieżą.

Nikt nie rodzi się z charakterem. Wygodnym życiem się go nie ukształtuje – wywiad z nowym trenerem Lecha Poznań:

By lepiej zrozumieć Polskę i Polaków, przeczytał Trylogię Sienkiewicza. Doszukiwał się informacji o Serbach walczących pod Grunwaldem i Polakach na Kosowym Polu. Karierę rozpoczął w rozpadającym się państwie, wyjechał tuż przed bombardowaniami, zakończył ją zaś… z racą w ręku, wśród fanatycznych kibiców i z pracą dyplomową, której tematem był Jorge Jesus. Ivan Djurdjević, czyli jeden z tych piłkarzy, których szanują nawet najbardziej zaciekli rywale. Po raz pierwszy w tak długiej rozmowie o całym swoim życiu i cenionym w całej Polsce charakterze. 

Pochodzi z Poznania, choć nie z samego. Prowadzący audycję "Stacja Poznań". Lubujący się w tekstach analitycznych, problemowych. Sercem najbliżej mu rodzimej Ekstraklasie. Dwupunktowiec.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Dobra wiadomość dla trenera Kolendowicza. Podstawowy zawodnik wraca do gry

Bartosz Lodko
0
Dobra wiadomość dla trenera Kolendowicza. Podstawowy zawodnik wraca do gry

Komentarze

7 komentarzy

Loading...