Reklama

Rosja na dopingu czy tylko na amoniaku?

redakcja

Autor:redakcja

11 lipca 2018, 13:30 • 7 min czytania 6 komentarzy

Co najlepiej zapamiętamy z ćwierćfinałowego meczu Rosja – Chorwacja? Wbrew pozorom nie będzie to ani piękny gol Czeryszewa, ani sprinty Modricia, a niestrudzona walka, upór i ogromne zaangażowanie, które w doliczonym czasie gry zaprezentowali gospodarze mundialu. Okazuje się jednak, że to, co niektórzy odebrali, jako walkę Dziuby czy Zobnina z samym sobą, inni mają za żywy dowód na stosowanie przez Rosjan dopingu. No bo przecież jak to? Tyle biegać? W dodatku w drugiej z rzędu dogrywce? Nie ma siły, ktoś po prostu musiał ostro ich naszprycować.

Rosja na dopingu czy tylko na amoniaku?

Na czele komitetu śledczego stanęli dziennikarze niemieckiego Bilda, którym rzekomo udało się ustalić, iż podczas mundialu piłkarze reprezentujący „Sborną” wdychali amoniak. W czym miało im to pomóc? Otóż amoniak – mówiąc bardzo ogólnie – pobudza układ oddechowy oraz reguluje obieg tlenu w organizmie. Gadki o przyjmowaniu dopingu w przypadku tego specyfiku są jednak zupełnie nieuzasadnione, bo amoniak nie znajduje się na liście substancji zakazanych. Zażywanie go jest więc swego rodzaju fortelem. Czymś na wzór metalowego bolca w wiązaniach Ammanna na igrzyskach w Vancouver. Niby nie jest to w dobrym tonie, ale formalnie nie jest też zakazane.

Niemniej Rosjanom tego typu insynuacje i tak nie przypadły do gustu. Poszczególni członkowie sztabu trenerskiego próbowali protestować, ale na swoje nieszczęście nie ustalili jednej linii obrony. Walka z zarzutami Bilda skończyła się więc komicznie, bo inaczej odniósł się do nich lekarz „Sbornej” Eduard Bezugłow, a inaczej hiszpański trener przygotowania fizycznego, Paulino Granero.

– Chodzi o zwyczajną wodę amoniakową. To środek na bazie amoniaku, z którego sportowcy na całym świecie korzystają od lat. Trudno stwierdzić, jaką trzeba mieć fantazję, żeby uznać to za doping – powiedział Bezugłow w rozmowie z portalem championat.com

– Słyszałem coś o amoniaku, ale nie wiem, skąd wyszła taka informacja. Coś podobnego mógł wymyślić tylko skończony idiota. Nigdy zresztą nie udowodniono, że amoniak pomaga sportowcom. Wprost przeciwnie, może tylko pogorszyć ich sytuację. Z fizjologicznego punktu widzenia zażywanie amoniaku to absurd – tak z kolei całą aferę skomentował Granero na łamach Marki.

Reklama

Jak widać, oba stanowiska dość mocno różnią się od siebie i wyraźnie ilustrują odmienne podejście obu dżentelmenów do kwestii zażywania amoniaku. Biorąc jednak pod uwagę, że akurat ten środek można wtłaczać w organizm w dowolnych ilościach, rewelacje Bilda traktujemy raczej jako mało znaczącą ciekawostkę.

Nie oznacza to jednak, że całkowicie odcinamy się od tematu ewentualnego zażywania niedozwolonych wspomagaczy przez zawodników Czerczesowa. O ile doniesienia brytyjskich czy niemieckich mediów o stworzeniu systemu podobnego do tego, który od podstaw zbudował Grigorij Rodczenkow taktujemy raczej jako bajki z mchu i paproci, to informacje przekazane przez Hajo Seppelta nakazują nam solidnie się nad wszystkim zastanowić.

Jeśli nigdy nie słyszeliście o Seppelcie, to musicie koniecznie wiedzieć, że jest to autor bardzo głośnego dokumentu pt. „Tajemnice dopingu w Rosji. Jak stworzyć mistrza”. Seppelt w swoim filmie szczegółowo przedstawił kwestię dopingu systemowego w kraju Putina, ale – co też warto podkreślić – w swojej działalności zawodowej nie ogranicza się wyłącznie do Rosji. Niemiec gruntownie badał też wątki związane z niedozwolonym wspomaganiem m.in. w Kenii czy Norwegii, a w dziedzinie szeroko rozumianego stosowania dopingu jest chyba najlepszym ekspertem na świecie. Kiedy więc Seppelt o kontrolach antydopingowych podczas mundialu wypowiada się w takim tonie, trudno, żeby w głowie nie zapaliła się lampka ostrzegawcza. – Na mundialu FIFA nikogo nie wpuszcza za kulisy i nie pozwala sprawdzić, co dzieje się w czasie testów. Pobieranie próbek, ich transport i analiza – to wszystko FIFA robi samodzielnie. Na poprzednich mistrzostwach pieczę nad wszystkim sprawowali niezależni obserwatorzy z WADA. W Rosji światowa federacja nikogo do tego nie dopuszcza. Nie ma zewnętrznych i niezależnych ekspertów, nie ma nikogo, kto mógłby chociaż patrzeć.

Oczywiście FIFA nie pozostała głucha na skargi Seppelta i wysłała do niego odpowiedź, z której można się dowiedzieć, że przebieg każdego badania jest zgodny z procedurami, a każdy kto się z tym nie zgadza, może, delikatnie mówiąc, zjeżdżać. Seppelt wyśmiał nie tylko tę odpowiedź, ale też procedury, którymi tak bardzo chwali się piłkarska centrala. – FIFA twierdzi na przykład,, że dużo więcej niż 10% wszystkich próbek zostanie przebadanych na obecność hormonu wzrostu. Ile dokładnie? Tego nikt tam nie wie! Oznacza to mniej więcej tyle, że jakieś 90% próbek pozostanie nieruszonych – napisał w swoim oświadczeniu.

Słowa Seppelta oraz postawa krawaciarzy z FIFA w naturalny sposób nakazują podać w wątpliwość kwestię uczciwości i czystości zawodników oraz sztabów na wciąż trwającym mundialu. Oczywiście w takich okolicznościach najłatwiejszym obiektem ataków są gospodarze, którzy – choć nie tylko oni – mają przecież za sobą długą i wyjątkowo haniebną dopingową historię. Twardych dowodów na razie jednak brakuje, więc oskarżenia mimo wszystko są bezpodstawne. Aczkolwiek do myślenia może dawać fakt, że Paulino Granero, a więc człowiek, który pracował nad kondycją rosyjskich piłkarzy, tuż po ćwierćfinale zrezygnował z pracy w „Sbornej” oraz CSKA Moskwa i czym prędzej wyjechał z Rosji, stawia kolejne znaki zapytania.

Pierwsze wątpliwości dotyczące uczciwości Rosjan pojawiły się zresztą już po ich meczu z Hiszpanią w 1/8 finału. Świat obiegło wówczas zdjęcie, na którym na ręce Artioma Dziuby wyraźnie widać ślady po ukłuciach. Dla wielu już wtedy jasne stało się, że doping wśród piłkarzy “Sbornej” to oczywistość, ale z dużej chmury spadł wówczas wyjątkowo mały deszcz. Odpowiedzi na wszystkie teoretycznie niewygodne pytania przyniósł tekst dziennikarzy portalu championat.com.

Reklama

Zdjęcie wykonane w czasie meczu z Hiszpanią pierwszy raz pojawiło się w… mołdawskich mediach. Na fotografii ujęta została lewa ręka Dziuby, a ściśle mówiąc – zgięcie w łokciu i napięte żyły, na których widoczne są ślady ukłuciach.

Prawda jest jednak taka, że podkoloryzowanie zdjęcia w odpowiedni sposób, to żaden problem i można to zrobić w każdym programie graficznym. W poszukiwaniach sprawiedliwości odkopaliśmy więc wszystkie pomeczowe galerie i z bliska przyjrzeliśmy się zdjęciom Dziuby. Okazuje się, że ślad po igle faktycznie na nich widać, czyli na pewno nie chodziło o grę cieni czy użycie photoshopa. A skoro tak, to o co?

Szukając odpowiedzi, zwróciliśmy się bezpośrednio do lekarza reprezentacji Rosji. Dowiedzieliśmy się od niego, że wytłumaczenie w tym przypadku jest bardzo proste. Ot, piłkarzom po meczach pobiera się krew do analizy, a każde ukłucie pozostawia po sobie ślad.

Czystości zawodników Czerczesowa nie podważa także WADA, która nie ma wobec nich żadnych podejrzeń. Inaczej sprawę opisują za to media na całym świecie. Najszerszym echem odbił się chyba tekst opublikowany na łamach USA Today, w którym wprost stwierdzono, że Rosjanie na mundialu nakręcają kolejną spiralę dopingowych kłamstw, a reprezentanci tego kraju bankowo są naszprycowani. Dziennikarze amerykańskiej gazety powołali się też na raport Richarda McLarena z 2016 roku pisząc, że już wtedy głośno było o nakoksowanych zawodnikach rosyjskiej drużyny narodowej, ale temat z premedytacją zepchnięto pod ladę. W tej kwestii Amerykanie mocno puścili jednak wodze fantazji i uciekli się do czysto propagandowej zagrywki, ponieważ wspomniany raport nie dotyczył piłkarzy, którzy mieli okazję grać dla „Sbornej”. Sami pisaliśmy o tym tak:

Doniesienia o rzekomym stosowaniu niedozwolonych środków przez rosyjskich piłkarzy pojawiły się już w 2016 roku. W pierwszej części raportu Richarda McLarena, który z polecenia WADA badał sprawę systemowego dopingu w Rosji, znalazła się informacja o jedenastu szprycujących się zawodnikach. Rewelacjami z miejsca zainteresowała się FIFA, żądając ujawnienia personaliów podejrzanych sportowców. W międzyczasie przeróżne spekulacje przelały się przez rosyjskie media, gdzie co rusz przedstawiano nowe, również bardzo rozpoznawalne, nazwiska rzekomych oszustów. Ostatecznie z dużej chmury spadł jednak bardzo mały deszcz. Wśród jedenastu zawodników z raportu McLarena nie było żadnego reprezentanta kraju, a tylko trzech z nich ma w CV występy na szczeblu Premier Ligi. Reszta? Piłkarze z niższych lig i dwie piłkarki już wcześniej zawieszone przez RFS.

Nie zmienia to oczywiście faktu, że podejrzenia dotyczące nieskończonej siły i energii Rosjan jeszcze długo będą wywoływały całą masę domysłów. Specjalnie nie może to jednak dziwić, bo gospodarze mundialu skrzętnie zapracowali sobie na łatkę oszustów. Najlepiej, i to dla wszystkich, byłoby jednak, gdyby żadna ze spekulacji nie okazała się prawdą.

JAK TO BYŁO PRZED MUNDIALEM? CZY ROSYJSKI FUTBOL BYŁ NA DOPINGU? WSZYSTKIEGO DOWIESZ SIĘ Z TEGO TEKSTU

Najnowsze

Komentarze

6 komentarzy

Loading...