Reklama

Przypomnieliśmy sobie czasy przaśnych streamów

redakcja

Autor:redakcja

10 lipca 2018, 23:54 • 2 min czytania 47 komentarzy

Do czego to doszło, żeby człowiek oglądając półfinał mistrzostw świata musiał w międzyczasie zerkać na tosterową transmisję z irlandzkiego podwórka, gdzie mistrz Polski zaczynał już pucharową rywalizację. Myślami można było wrócić do swoich początków w eksplorowaniu piłki w internecie.

Przypomnieliśmy sobie czasy przaśnych streamów

Wielu czytelników zapewne dobrze pamięta czasy sprzed 10-15 lat, gdy często musiano się ratować streamami. Ekstraklasa na Sopcaście, chińskie stacje pokazujące Ligę Mistrzów czy najlepsze ligi Europy – te czasy miały swój urok. Aż się teraz łezka w oku zakręciła, bo video relacja na Facebooku Legii przypominała jakieś dzikie mecze z trzeciej ligi łotewskiej. Jakość 360p i jedna kamera sprawiały, że człowiek często musiał się domyślać, co się akurat dzieje. Inna sprawa, że coś godnego uwagi działo się rzadko. Na szczęście. Mniejsze poczucie straty.

Trudno zgłaszać pretensje do klubu, nie miał tu wiele do gadana. I tak fajnie, że była chociaż taka transmisja niż żadna. Do tego na legijnym Twitterze regularnie pojawiały się trwające 20 czy 30 sekund wrzutki z najważniejszymi akcjami i to w normalnej jakości. Jeżeli ktoś wolał MŚ lub po prostu nie mógł oglądać, to później zobaczy sobie gola Michała Kucharczyka i resztę istotnych momentów.

To był typowy mecz z gatunku “zagrać, zwyciężyć, zapomnieć”. Na tym etapie, gdy jeszcze ponad tydzień do inauguracji Ekstraklasy, trudno oczekiwać czegoś więcej. Cork City zalicza się do europejskich kopciuszków, ale to nie takie ogórki jak IFK Mariehamn, które rok temu w dwumeczu dostało od Legii 0:9 – mimo iż kolejne rundy pokazały, że ma ona niewiele do zaoferowania. Ba, zbyt wczesna eksplozja formy byłaby wręcz lekko niepokojąca. Ona ma nastąpić dopiero za kilka tygodni.

Sam mecz również przypominał typowe “made in Ekstraklasa”. Wiele kiksów i kopania się po czole, ale jak już komuś coś wyszło, można to śmiało pokazywać w największych stacjach. Michał Kucharczyk po raz 123456789 w karierze uratował Legię. Przed i po golu piłka go nie słuchała, obserwowaliśmy zwyczajnego Kuchego, jednak tym jednym momentem wymazał wszystkie złe przyjęcia i podania.

Reklama

Obecnie wymagamy od naszych klubów jednego: wygrywania. Może być zawsze po 1:0. Grunt, żeby przechodziły dalej bez jakiejkolwiek straty na punktach rankingowych. Takie same oczekiwania będziemy mieli w czwartek względem Górnika Zabrze i Lecha Poznań.

Najnowsze

Komentarze

47 komentarzy

Loading...