Reklama

Przeczytaj nasze teksty z Japonii!

redakcja

Autor:redakcja

28 czerwca 2018, 09:51 • 8 min czytania 2 komentarze

Japonia to inny świat. Zamieszkanie w niej to kulturowy skok na największą z możliwych wód. Japończyków nie rozgryziesz. Nigdy nie wiesz – cytując Gonciarza – czy się z kimś przyjaźnisz, kumplujesz, czy może tylko przypadkowo znajdujesz się w tym samych miejscach o tym samym czasie. To nie tak, że Japonia to szok przez pierwsze pół roku, a później się przyzwyczajasz. Nawet po kilku latach zdarzają się sytuacje nie do ogarnięcia, przez co każdy obcokrajowiec w Japonii ma wrażenie, że do tego kraju nie pasuje. Jest na chwilę, ale zaraz będzie musiał uciekać. Jest jak obce ciało w funkcjonującym organizmie.

Przeczytaj nasze teksty z Japonii!

Funkcjonującym… Ale czy dobrze?

Nie nam to oceniać. Japonia funkcjonuje inaczej. Idąc ulicą jesteś niezauważony. W pracy zakładasz maskę i lawirujesz pomiędzy konwenansami i tym, co wypada. Tym, jak trzeba żyć. Indywidualność? W Japonii nie ma na nią miejsca. Dla Japończyka najważniejszą sprawą jest dobrze wykonana robota. Jeśli usłyszy pochwałę, że coś dobrze zrobił, to dla niego największa wartość. Albo inaczej – że dał z siebie wszystko. Poświęcił się.

Dlatego żadne szkolenie z zakresu obsługi klienta nie da więcej niż zwykła wycieczka do Japonii. Sklep z pamiątkami. Trójka pracowniczek kłania ci się w pas. Jedna z nich robi słodką minkę i z uśmiechem – oczywiście wymuszonym, w pracy uśmiecha się przez dziesięć godzin dziennie, choć nijak jednak nie da ci tego odczuć, że ma dość – proponuje kolejne gadżety. Wybieram jeden z nich, podchodzę do kasy…

– Zapakować w siatkę?

Reklama

– Nie, dziękuję.

– Przepraszam.

– …

– Bardzo przepraszam.

W głowie polskiej (europejskiej) sprzedawczyni: Nie chce siatki, OK.

W głowie japońskiej sprzedawczyni: Wygłupiłam się tym pytaniem. Sprawiłam mu nim kłopot.

Reklama

Słowo „przepraszam” słyszysz na każdym kroku. Szturchniesz kogoś na ulicy – i tak zostaniesz przeproszony. Sprzedawca idzie do półki, by coś ci przynieść – przeprasza, że musisz czekać. Nie zostajesz wpuszczony do sklepu, bo przyszedłeś dwie minuty po zamknięciu – przepraszam, przepraszam, przepraszam.

To dziwny kraj i mam nadzieję, że wszystkie osobliwości udało się przekazać w tekstach. Odwiedziłem las Aokigahara, drugie najpopularniejsze miejsce wśród samobójców, będący wynikiem chorej kultury pracy panującej w Japonii i na tej podstawie napisałem reportaż o problemach społecznych Japończyków. Spotkałem się ze znanym w Polsce Dausike Matsuim, a towarzyszył mi w tym Japończyk, który na spotkanie przyniósł koszulkę Wisły Kraków z podpisami. Odwiedziłem Krzysztofa Kamińskiego i wraz z nim i jego małżonką przegadaliśmy wiele godzin o Japonii, czego efekty możecie przeczytać w reportażu o Jubilo Iwata. Odwiedziłem japońskie niższe ligi, w których gra Maciej Krakowiak. Porozmawiałem z Takeshim Ono, pracownikiem federacji, o szkoleniu. Odwiedziłem Vegaltę Sendai – klub, który podniósł się po czwartym najmocniejszym trzęsieniu ziemi w dziejach świata (rok 2011).

Mam poczucie, że w tych tekstach można dobrze poznać Japonię i choć trochę ją zrozumieć. Bo zrozumieć w stu procentach zwyczajnie się nie da.

JB

***

O LESIE SAMOBÓJCÓW

cMwsS9S– jak wygląda drugie najpopularniejsze miejsce wśród samobójców?

– dlaczego japońska kultura pracy jest chora?

– czym objawia się hikikomori, japoński rodzaj depresji, w której chory nie wychodzi ze swojego pokoju przez ponad pół roku?

– ile osób rocznie ginie w Japonii z przepracowania?

Las Aokigahara to drugie po moście Golden Gate w San Francisco najchętniej wybierane przez samobójców miejsce na świecie. W wielu rankingach to ścisła czołówka najbardziej upiornych lokalizacji. Wybrałem się tam sam.

Nie będę ściemniał, że zszedłem las wzdłuż i wszerz. Nie latałem za sznurkami porozwieszanymi przez samobójców jak Krzysztof Gonciarz. Nie obrałem sobie za cel znalezienie porośniętej mchem czaszki. Nie obchodziły mnie puszki konserw, które zjedli przyszli wisielcy bądź ci, którzy tylko poważnie zastanawiali się nad swoim losem. Tabletki, które zjedli po raz ostatni. Bielizna, jaką zostawili po sobie. Namioty, w których decydowali o swoim końcu.

Jest ich od groma.

SPOTKANIE MIURY, MATSUIEGO I KIBICA, KTÓRY PISAŁ LISTY DO ŻEWŁAKOWA

Pdk0XJyg-1

– dlaczego Japończyk boi się zrobić zdjęcie Kazu Miurze, pierwowzorowi Tsubasy?

– jak Daisuke Matsui wspomina pobyt w Lechii i Opolu?

– jak wygląda 1,5-stronicowy list, jaki Marcin Żewłakow wysłał do japońskiego kibica?

– jak to możliwe, że 51-latek wciąż gra w piłkę na zawodowym poziomie?

Za chwilę będzie rozmawiał z Daisuke Matsuim. Piłkarzem, który w Japonii wywołuje tak duże zainteresowanie, że po mieście musi chodzić w specjalnej masce, którą Japończycy zakładają ze względów higienicznych. Piłkarzem, który był już tak zmęczony wiecznym spełnianiem próśb kibiców, że aż wyemigrował do Opola, by pożyć europejskim życiem. Piłkarzem, który wraz ze swoją małżonką, wziętą aktorką, tworzy jedną z gorętszych celebryckich par w Kraju Kwitnącej Wiśni.

– Mam w życiu dwa marzenia. Chcę się spotkać z Davidem Beckhamem i Kazu Miurą. Potem mogę umierać, naprawdę.
– A z Matsuim?
– Matsui to wielka postać. Ale Kazu to bóg. Kazu to King.
– To może spotkasz się z nim dzisiaj?

Zestresował się tak, że spuścił głowę w dół i nie odpowiedział absolutnie nic.

NA KOŃCU ŚWIATA Z KRZYSZTOFEM KAMIŃSKIM 

apUvXDEg

– jak bardzo uwielbiany w Japonii jest Krzysztof Kamiński?

– dlaczego Jubilo Iwata musiało zatrudnić dwie osoby do… asysty przy autografach?

– jaka atmosfera panuje na meczach Jubilo?

– jak przebiegło zwiedzanie ośrodka treningowego?

Wiecie, co jest najfajniejsze w Krzysztofie Kamińskim? To, że spośród polskich piłkarzy gra w zdecydowanie najdziwniejszym miejscu na ziemi i wciąż – po trzech i pół roku – potrafi się tym jarać. Potrafi oglądać „Terrace house” na Netflixie – bzdurne, japońskie reality show – tylko po to, by lepiej poznać kulturę Japończyków. Nie siedzi zamknięty w czterech ścianach, a wyciąga swoich japońskich kolegów na kolacje. Nawet, jeśli ci odmawiają mu, bo dwa dni przed meczem muszą już myśleć tylko o piłce. Nawet, jeśli na tę kolację przyjdzie narąbany prezes banku, któremu Japończycy poświęcą do końca wieczoru całą uwagę. Nawet, jeśli przydarzy się sto innych rzeczy, których polska głowa nigdy nie zrozumie.

Ale jeszcze fajniejsze jest to, że jest to miłość z wzajemnością.

Bo na stadionie którego stranieri bylibyśmy w stanie w dziesięć minut zrobić tyle fotek z kibicami ubranymi w jego koszulki?

GDY PO JAPOŃCZYKA PRZYCHODZI WIELKI KLUB, PIENIĄDZE SCHODZĄ NA DRUGI PLAN

Dd6lGr1

– dlaczego wielkiej firmie łatwo jest wyjąć za grosze topowego zawodnika J-League?

– czy nieśmiałość jest w stanie zablokować Japończyka?

– czy każdy piłkarz z J-League zalicza tak brutalne powitanie z europejską piłką jak Ryota Morioka?

– jak wielką inspiracją dla japońskiego społeczeństwa był Kapitan Tsubasa?

I pierwowzór Kapitana Tsubasy, który – jak zakładam – też miał ogromny wpływ na popularyzację piłki. 

Oczywiście, że był ogromną inspiracją, bez Kapiana Tsubasy futbol nie byłby w Japonii tak popularny. Ty też znasz Tsubasę?

Jak najbardziej, w Polsce to bardzo popularna bajka.

Naprawdę? Naprawdę?!

(Takeshi Ono cieszy się jak dziecko)

Niesamowite! W Japonii najbardziej popularnym sportem był wtedy baseball i tylko na nim skupiały się dzieciaki. Gdy ruszyła J-League i Kazu stał się jej gwiazdą, zmieniło się wszystko. Dzieci grały w piłkę, bo chciały być jak on. To wielka inspiracja dla naszego społeczeństwa. Później Shunsuke i Kagawa – szczególnie ten drugi, gdy grał w Manchesterze, co było dla nas wielkim zaskoczeniem – dołożyli swoje. Inspirowaliśmy się też Hondą, gdy trafił do innej wielkiej marki – AC Milan, choć teraz mocno obniżył loty. Duże marki robią na nas wrażenie. To ważne, bo nasze dzieciaki ciężko wyciągnąć z domów, by się poruszały.

 KLIMACIE JAPOŃSKICH NIŻSZYCH LIG 

OGix9qKg

– dlaczego po wygranym meczu w autobusie panuje stypa?

– ile razy kłania się młody piłkarz, którego kierowca wysadza na trasie?

– czy piłkarz z tatuażem wejdzie na japońską siłownię?

– jak w realiach czwartej ligi odnalazł się polski bramkarz, Maciej Krakowiak?

Pobawmy się w stopniowanie przymiotników. Cicho, ciszej… i tak jak w autokarze japońskiej drużyny piłkarskiej. Na pierwszych siedzeniach kierownik zespołu wraz z człowiekiem odpowiedzialnym za stroje wypełniają z niebywałym przejęciem tabelki w Excelu. Obok wyłączony ze świata zewnętrznego analityk skleja filmik, który później dostaną do obejrzenia piłkarze. W drugim rzędzie dwójka zawodników śpi. W trzecim i czwartym – kolejne śpiochy. W piątym – wyjątkowo – miłośnik absurdalnych gier na smartfona, który od ciągłego stukania zaraz rozwali ekran. Dalej znów śpią, ktoś słucha muzyki, ktoś znów gra w grę, ktoś patrzy przed siebie i nic nie mówi. Za sterami autobusu kobieta, ale jakoś tak nikt z niej nie szydzi, nikt nie podrywa, co więcej – nie wzbudza ona nawet żadnego zainteresowania. Rozmów brak. Śpiewów brak. Interakcji brak. Nikt nawet nie pije piwa, mimo że trenerzy pojechali swoimi samochodami, a kierowca zatrzymuje się na początku trasy na stacji benzynowej. 

Znajdujemy się w autokarze FC Imabari, reprezentanta niższych lig japońskich (czwarty poziom rozgrywkowy). Wracamy właśnie z meczu. 

Wygranego. 

JAK PODNIEŚĆ SIĘ PO NAJWIĘKSZEJ KLĘSCE OD CZASÓW HIROSZIMY? 

iubizuy

– jak dziś wygląda miasto, przez które w 2011 roku przeszło trzęsienie ziemi?

– jak mieszkańcy Sendai wspominają dziś akcję ratunkową?

– dlaczego można zachwycić się klimatem meczu w Japonii?

– czemu po fatalnym w skutkach trzęsieniu ziemi Vegalta Sendai zaliczyła najlepszy okres w historii?

Pamiętacie pierwszy mecz po tsunami? 

Miku: – Oczywiście, Kawasaki Frontale, wyjazd. Pojechało nas ponad trzy tysiące, a kibice gospodarzy śpiewali przyśpiewki razem z nami na znak solidarności. To był mecz… bardzo dziwny. Jadąc na niego nikt z nas nie miał pojęcia, kogo zastanie, a kogo nie. Gdy kogoś zabrakło na trybunach, zastanawialiśmy się: wszystko z nim OK? Przez kilka tygodni całe miasto było zaangażowane w odbudowę miasta. My sami pomagaliśmy w rozwożeniu żywności i środków pierwszej potrzeby po całej okolicy. Najważniejszą cechą japońskiej kultury jest współpraca i w obliczu zagrożenia zawsze potrafimy się zjednoczyć.

Shun: – Mówiąc wprost, na pierwszym wyjeździe dowiedzieliśmy się, kto z naszej grupy kibiców wyszedł z tsunami bez szwanku, a kto… Droga na mecz upłynęła na rozmowach. Każdy opowiadał, jak sobie radzi w tej sytuacji, co dzieje się w jego pracy, jak rodzina…

Najnowsze

Komentarze

2 komentarze

Loading...