Pięć lat trwała przygoda Marcina Gortata z Washington Wizards. W jej trakcie z każdym kolejnym sezonem nieco malała rola środkowego w ekipie ze stolicy USA. Dlatego transfer na Zachodnie Wybrzeże może okazać się strzałem w dziesiątkę. Choć tylko pod pewnymi warunkami…
W Waszyngtonie „Polish Hammer” przeżywał lepsze i gorsze okresy. Potrafił błysnąć, bardzo dobrze radził sobie w pierwszych dwóch sezonach po transferze – do historii przeszły już play-offy z Indianą w roku 2014. Jednak Polak ma już swoje lata i, co sam przyznawał, nie chciał dopasowywać się do zmian, jakie przechodzi basket. Klasyczni środkowi to wymierający gatunek, a Marcin Gortat jest jednym z nich.
Krzysztof Sendecki, dziennikarz Radia ZET, komentator koszykówki:
– Najlepszy Gortat to właśnie ten z play-offów z Indianą z 2014 roku i z epickim „BBQ pierogi alert” Shaqa. To był Marcin świetnie broniący i zdobywający sporo punktów. Później jego rola malała, co ma też oczywiście związek ze zmianami, jakie przechodzi koszykówka. Klasyczni centrzy są coraz mniej potrzebni, a on sam mówił, że przecież teraz to już za trzy punkty się nie nauczy rzucać. Został gościem od obrony, a teraz już wiemy, że w Wizards pewna formuła się wyczerpała. Nie było sensu tego ciągnąć, bo ani Gortat Czarodziejom nie był w stanie nic dać, ani oni jemu. Clippers wciąż może kilka rzeczy zaproponować: jest solidny, odporny na kontuzje, stawia świetne zasłony, nieźle broni, czasem potrafi błysnąć w ataku. Ważnych ról odgrywać już nie będzie ale w Los Angeles może znaleźć swoje miejsce.
Los Angeles to nowe rozdanie, zresztą dla Gortata to też idealne miejsce nie tylko jeśli chodzi o koszykówkę. On po prostu chciał tam mieszkać i żyć. Dziś rano w Radiu Eska mówił, że „zmiana była konieczna. Mogłem przejść do innych drużyn, słabszego miasta. Udało się trafić do Los Angeles, które jest moim wymarzonym miastem. Jest to też wielki klub i nowy start dla mnie”. Z tym ostatnim powinniśmy być jednak ostrożni. Wiele zależy tu od tego, czy drużyna z LA wytransferuje DeAndre Jordana. Jeśli nie – Gortat może przesiedzieć większość sezonu na ławce. Albo znaleźć się w innym klubie.
Krzysztof Sendecki:
– Dla Marcina to nowe otwarcie. Nowa drużyna, nowi koledzy, szansa by trochę jeszcze pograć na niezłym poziomie. Oczywiście dużo zależy od tego co się wydarzy się w Clippers w najbliższych tygodniach. Jeśli odejdzie DeAndre Jordan (a pewnie odejdzie), to Gortat ponownie będzie zawodnikiem pierwszej piątki. Dla Polaka chyba dobrze by było, gdyby w zespole został serbski rozgrywający Milos Teodosic. W drużynie nie ma w tej chwili wielkich gwiazd (poza prawdopodobnie odchodzącym Jordanem), a więc istnieje szansa na więcej zadań ofensywnych dla Polaka. Mistrzostwa NBA z tego nie będzie, ale może lepsze statystyki indywidualne i więcej minut niż w poprzednim sezonie. Jeśli Jordan jednak by został, to zastanawiałbym się, czy Clippers nie będą chcieli go oddać gdzieś dalej. Trzech centrów to już trochę za dużo.
It's Official!
Welcome to the L.A. Clippers, @MGortat. pic.twitter.com/68IAfVdpiy
— LA Clippers (@LAClippers) June 27, 2018
DeAndre ma jeszcze kilka dni na podjęcie decyzji – w swoim kontrakcie ma bowiem zawartą klauzulę, która pozwala na jego automatyczne wytransferowanie. Dużo mówi się o tym, że z niej skorzysta i odejdzie, choćby do Dallas Mavericks. Wówczas Gortat powinien być numerem jeden w hierarchii ekipy z LA, ale nie mógłby lekceważyć Bobana Marjanovicia, trzeciego do kompletu. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, wtedy wszystko zależy od formy Polaka i wizji trenera Doca Riversa.
Na koniec wypada zadać sobie jeszcze jedno pytanie: czy Clippers są w stanie powalczyć o awans do play-offów? Krzysztof Sendecki mówi wprost:
– Zależy od transferów. W obecnym składzie i z Gortatem zamiast Jordana – zdecydowanie nie. Zachód jest zbyt mocny.
Fot. FotoPyk