Reklama

Mila: Znam drużynę, która nie kalkuluje. Z Kolumbią da nam wielkie emocje

redakcja

Autor:redakcja

23 czerwca 2018, 15:09 • 7 min czytania 17 komentarzy

Sebastian Mila jest jednym z tych piłkarzy, którzy nie muszą długo szukać pomysłu na życie po zakończeniu kariery. Jeszcze jako czynny zawodnik relacjonował Euro 2016, a dziś jako ekspert i gospodarz programu “Mundialowa Mila” jest członkiem ekipy, którą na mundial do Rosji wysłała Telewizja Polska. Z byłym reprezentantem Polski porozmawialiśmy w Soczi między innymi o fatalnym starcie kadry Nawałki i o tym, jak odnajduje się w innej roli. Zapraszamy! 

Mila: Znam drużynę, która nie kalkuluje. Z Kolumbią da nam wielkie emocje

W 2006 roku byłeś na mundialu, który nie skończył się dla nas najlepiej. Tutaj wiele osób twierdzi, że atmosfera jest podobna. 

Bo podobna jest sytuacja, my też zaczęliśmy od porażki. Rozmawiałem o tym również z Tomkiem Kłosem, który był w Korei i Japonii, gdzie na dzień dobry było w czapkę. Przy takich oczekiwaniach, bo przecież wszyscy liczyliśmy na chłopaków, to jest po prostu cios. Ja widzę, że ta drużyna nie do końca potrafi zgodzić się z tym, co się wydarzyło. Oni sami wypowiadali się po spotkaniu, że to zdecydowanie nie był ich dzień i w gruncie rzeczy tu już nie ma o czym mówić. Jeśli są świadomi, to teraz trzeba po prostu wrócić do tego, co było wcześniej. 

W takich wypadkach są dwie szkoły – jedni wolą wyjść, wytłumaczyć się i czasami uderzyć w pierś, a drudzy raczej duszą to w sobie. Ty należałeś do pierwszej. 

To prawda, ja dzięki temu uwalniałem się od tego, co było złe. Traktowałem to trochę jak antidotum. Poza tym, z reguły pełniłem w drużynach taką rolę, że byłem tą osobą, która musiała wziąć odpowiedzialność. Do przyjemności to na pewno nie należało. Jak było dobrze, to oczywiście wyolbrzymiano mój sukces, ale to działa w dwie strony – jak szło gorzej, to po dupie dostawałem dwa razy mocniej. Mimo wszystko godziłem się na to, bo tak wygląda sport. Chciałbym w końcu porównać się w czymś ze Zbigniewem Bońkiem i mam nadzieję, że to nie jest na wyrost. Podobało mi się to, jak prezes przyszedł tu na konferencję. Wziął na klatę wiele rzeczy po bolesnej porażce, a nie musiał tego robić i to jest fajne. 

Reklama

Ale dlaczego on, a nie piłkarze?  

Myślę, że chłopaki z kadry też potrafią to robić. To nie jest tak, że skoro nie byli na konferencji, to musimy dorabiać teorię, że są gdzieś przez kogoś chowani. Mają swój harmonogram i nie możemy powiedzieć, że nie są tu obecni, bo każdego dnia coś się dzieje. Opinia publiczna oczywiście chciałaby poznać zdanie największy gwiazd i to zrozumiałe, ale ja osobiście nie mam większych problemów z tych, że na razie się nie udało. 

Co najbardziej zaskoczyło cię w meczu z Senegalem?

Wiele rzeczy, ale przede wszystkim jedna. Ja znam drużynę, która jest bardzo pewna siebie, nie kalkuluje na boisku, wywołuje presję na przeciwniku i sama umie wyjść z opresji. Wydaje mi się, że właśnie dzięki temu rozkochała w sobie publiczność. Niestety we wtorek widziałem pasywność. Ale to tylko pierwszy mecz. Są ludźmi, mogli się przyblokować. Jestem pewien, że już z Kolumbią dadzą nam wielkie emocje. 

A jeśli chodzi o taktykę czy dobór wykonawców? 

Zaskoczyło mnie to, że lepiej wyglądaliśmy, gdy graliśmy trójką z tyłu. Sam od dawna mówiłem, że jestem zwolennikiem czwórki. Tutaj można się doszukać pozytywów na przyszłość, bo oni długo tej trójki nie trenowali, ale pokazują, że mamy potencjał ludzki, by przystosować się do nowej sytuacji. 

Reklama

Chciałbym cię zapytać o występ Piotrka Zielińskiego, bo to piłkarz, którego sam trochę pompujesz, no i występuje na podobnej pozycji. 

Na początku miałem wrażenie, że jeśli wydarzy się dla nas coś dobrego, to właśnie za jego sprawą. Podobał mi się, bo był aktywny, miał pomysł na grę. Później stał się mało widoczny i nie dawał tyle, ile drużyna od niego wymaga. Z drugiej strony – to dalej był zawodnik, który nawet jak na chwilę znikał, to później potrafił zaliczyć zagranie, po którym robiło się trochę groźniej. Nie było ich co prawda zbyt wiele i gdybyś teraz spytał się mnie o konkretne podanie, to pewnie też bym ci z pamięci go nie przytoczył, ale mogło się coś z tego urodzić. Przy czym nie zrozum mnie źle – nie będę nikomu wmawiał, że Piotrek może być z tego meczu zadowolony. Nikt nie może. 

Dużo dyskutuje się o tym, czy powinniśmy zaryzykować wystawienie dochodzącego do siebie Glika. Ty pewnie w karierze spotkałeś wiele takich przypadków, gdy w podobnych sytuacjach to ryzyko zostało podjęte. 

Bardzo trudno rozmawia mi się na temat akurat tej kontuzji. Uszkodzenie barku to specyficzny uraz. Nie wiem, na ile mu to przeszkadza, na ile ciągle czuje bóle. Nie zazdroszczę decyzji. Jeśli nie ma pewności, to musimy uszanować to, że nie wystąpi, ale jeśli jest cień szansy, że wszystko jest w porządku, to ja bym zaryzykował. 

A jak ty się czujesz w Soczi, jeśli chodzi o klimat? Rozmawiamy po konferencji, więc widzisz, że ten temat ciągle wraca, podsycają to doniesienia z obozu Brazylijczyków, którzy są niezadowoleni. 

I kompletnie mi to nie pasuje, to nie moja bajka. To tylko konsekwencja porażki i tego, że nie poszło nam tak, jak powinno. Nie widzę problemu w pogodzie, a już na pewno nie łączyłbym tych spraw do tego stopnia, że będziemy na to zrzucać winę i kogoś krytykować. Okej, w piłce nożnej na wynik składa się wiele rzeczy, być może to w jakimś małym stopniu też, ale nie budowałbym na tej podstawie zarzutów. Na szczęście mimo wszystko zauważam też sporo pozytywnej energii. Potrafimy rozgraniczyć, że choć była wpadka, to powoli trzeba się odciąć, bo jest też kolejny mecz. Po pierwszej porażce jeszcze nikt z mundialu nie odpadł. 

Dobra, to powiedz, jak się tu odnajdujesz w roli dziennikarza? Debiutantem nie jesteś, ale turniej jest trochę inny. 

W odbiorze turnieju z perspektywy piłkarza i dziennikarza jest kolosalna różnica, ale powiem szczerze, że mam z tego dużą frajdę. Nie chcę używać słowa pasja, ale nakręca mnie to, że odkrywam coś nowego. Lubię przyjeżdżać do tego namiotu – cały czas oceniamy, komentujemy, spekulujemy, ciągle się coś dzieje. Poza tym jestem w centrum mistrzostw, skąd mogę przekazywać kibicom fajne rzeczy, by zobaczyli to wszystko z trochę innej perspektywy niż same mecze. Staramy się pokazać chłopków z nieco innej strony, tak samą naszą pracę. Myślę, że jest grono ludzi, których to interesuje. 

Mówiłeś chyba, że doceniłeś dziennikarzy dopiero wtedy, gdy poznałeś drugą stronę. 

Oczywiście. Skłamałbym, gdybym powiedział, że było inaczej. Wcześniej też w jakiś sposób doceniałem, bo opierało się to na rzeczach, których nie potrafię. Dajmy na to podzielność uwagi. Dla mnie pisanie i mówienie w tym samym czasie to za duże wyzwanie, muszę być skoncentrowany na jednym, żeby jakiegoś babola nie popełnić. Ale już nawet abstrahując od samych materiałów, logistyka to też duża rzecz. Trzeba zaplanować samolot o 3, by być na 6 i zdążyć na konferencję, cały czas się przemieszczać za kadrą i reagować. Może dla kogoś jest to śmieszne, ale to ogrom pracy, której nie widać gołym okiem. Ostatnio robiliśmy „Mundialową Milę” z Piotrkiem Zielińskim i z Wiśnią – bierzesz z operatorem cały sprzęt pod pachę i dymasz nad morze, żeby uchwycić jakiś fajny obrazek. A tam wiesz, schody takie na kilka pięter, do tego 40 stopni na słońcu, ale jedziesz z tematem. Śmiałem się z tego, bo przypomniałem sobie, że przed chwilą wszystko miałem przygotowane, musiałem tylko pamiętać o wzięciu kosmetyczki. Oczywiście nie narzekam, tylko dostrzegam, jak pewne rzeczy się zmieniają. 

Widzę, że oglądasz tu większość meczów, żyjesz tym mundialem. Kto zrobił na tobie najlepsze wrażenie? 

Z faworytów ciekawie wypada Francja, bo pokazuje, że nieważne jak grasz, za to ważne, że punktujesz. Jeśli chodzi o nieoczywiste typy, to mimo wyników podobało mi się Maroko. Wiele osób bardziej chwaliło Iran, ale dla mnie to zbyt defensywa piłka. Fajnie stanęli blisko siebie, ale to nie moja bajka. Do tego wiadomo – Chorwacja, Meksyk, no i Anglicy. Męczyli się, wygrali „na zupie”, ale już w pierwszej połowie mogło być 3-0, więc uważam, iż to może być ich turniej. Na drugim biegunie oczywiście jest Argentyna. Koszulka Messiego z Barcy była założona, ale to co grali, to jakieś apogeum nieporadności. 

To kto mistrzem? 

Stawiam na Francuzów. 

roki pasek

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Komentarze

17 komentarzy

Loading...