Argentyńczycy jeszcze nie odpadli z mundialu, ale… No właśnie – jeszcze. O ich wczorajszym występie nie da się napisać nawet „ach, jaka piękna tragedia”, ponieważ była raczej męcząca i żenująca. Albicelestes zasłużyli na ten los. Tyle lat czekali ich rodacy, aż wreszcie wezmą się w garść, wreszcie udowodnią światu na ile ich stać. Wreszcie pokażą cojones, bo wreszcie będą mieli trenera z najwyższej półki, Jorge Sampaolego. Dotychczas jednak były szkoleniowiec Sevilli raczej przyczynił się do kolejnej katastrofy, zamiast zbawić drużynę narodową. Lista jego grzechów jest długa, my wybraliśmy siedem głównych.
Samobójcza taktyka i dziwne reakcje na bieżące potrzeby drużyny
Na początek to, co najświeższe. Ile było logiki w doborze personalnym wyjściowej jedenastki na mecz z Islandią? Jakby do tego nie podejść – wynik będzie oscylował wokół zera. Na Skandynawów – defensywnie usposobiona ekipa. Zupełnie tak, jakby mieli się oni rzucić na Albicelestes niczym banda berserków bez instynktu samozachowawczego. Przecież to była najbardziej oczywista oczywistość, że zawonicy Hallgrimssona cofną się głęboko, wokół defensywy zorientują wszystkie swoje siły i tylko z kontr spróbują zagrażać Argentyńczykom. Na Chorwatów – ofensywny wariant, szczególnie jeśli chodzi o usposobienie obrońców, no bo przecież po cholerę pilnować tyłów, skoro w środku pola jest Modrić, Rakitić, a z przodu Mandzukić, Rebić czy Perisić. Lepiej dawać im mnóstwo okazji do kontr, a niech sobie pohasają! No to bach, Jorge dostał co chciał – trójkę w plecy.
Dziwaczne były zmiany w meczu z Chorwacją. Najgłupsza, gdy Sergio Aguero zastąpił Gonzalo Higuain. Napastnik Manchesteru City był odcięty od podań, więc potrzeba było raczej wprowadzić kogoś do pomocy, aby w ten sposób zacząć stwarzać więcej sytuacji. Zamiast tego wszedł Pipita, który zmagał się dokładnie z tym samym problemem. Z kolei wprowadzenie Paulo Dybali, zawodnika na wskroś ofensywnego kompletnie zachwiało balansem pomiędzy obroną i atakiem. Było wówczas 0:1 i oczywiście, Albicelestes musieli gonić wynik, jednak wprowadzenie gracza Juve za Pereza sprawiło, iż w środku pola zrobił się lej po bombie, co Modrić, Brozović oraz Rakitić wykorzystywali brutalnie. W pełni kontrolowali tę strefę. Argentyńscy defensorzy z kolei nijak nie potrafili załatać tej ogromnej luki.
Totalny bałagan taktyczno-personalny
Gdy spojrzymy w bilans meczów za kadencji Sampaolego nawet nie będzie źle: 6-4-3. Patrząc jednak na potencjał jego ekipy – no nie, jednak jest fatalnie. Skąd rozbieżności u „El Loquito”? Trzeba pochylić się nad jego decyzjami w szerszej perspektywie. Trudno nie odnieść wrażenia, iż miotał się w nich bez ładu i składu. Dokładnie znamy jego preferencje taktyczne. To zażarty bielsista, lecz zatracił się w szaleństwie. Praktycznie co mecz zmieniał koncepcję – formację, personalia, taktykę… Gdyby robił to przed mundialem i od jakiegoś czasu szlifował tylko jeden określony wzór – byłoby ok. Ale jeśli nawet podczas mistrzostwo przeprowadza rewolucję z meczu na mecz? To trochę tak, jakby wejść do Stajni Augiasza i zamiast zacząć w niej sprzątać, dodatkowo zrobić dwójkę na samym środku.
Do Bronnicy dotarła już maszyna mająca pomóc Sampaoliemu w doborze taktyki i składu na mecz Chorwacją i Nigerią. Niewykluczony dalszy udział w fazie pucharowej. #ARG #WorldCup #BorowyzGifem pic.twitter.com/HOjcBvUJfZ
— Michał Borowy (@MiBorowy) 19 czerwca 2018
Jeszcze większe niż kiedykolwiek uzależnienie drużyny od formy Messiego
Tyle się porównuje Messiego do Cristiano, reprezentację Argentyny do Portugalii, ale sorry, Albicelestes nawet nie mają podjazdu do kolegów po fachu z Europy. Sampaoli błędnie założył, iż musi wszystko podporządkować zawodnikowi Barcelony. Efekt był taki, że zamiast stworzyć mu odpowiednie warunki do gry, zrzucił na niego całą odpowiedzialność. Różnica między jego drużyną, a tą Fernando Santosa jest bowiem taka, iż w Portugalii faktycznie gra się pod Ronaldo, lecz w tym sensie inni zawodnicy wykonują mnóstwo pracy, z której korzysta gwiazdor Realu. W argentyńskim zespole narodowym natomiast robota kolegów Leo kończy się w momencie, gdy podadzą do niego piłkę. Potem już tylko czekają co zrobi, wykazując absolutne minimum inicjatywy. To na pewno nie jest stworzenie warunków najlepszemu zawodnikowi, aby miał komfort gry. Wręcz przeciwnie – z dystansu wygląda raczej kompletne zburzenie go.
Utrata autorytetu wśrod podopiecznych
Widząc to wszystko już sami zawodnicy zaczęli się irytować i to poważnie. Nie dziwi nas to w ogóle, bo w dobie ogromnych i nie do końca logicznych rotacji praktycznie nikt nie wiedział tam na czym stoi. Chyba nie ma osoby, której nie przeszkadzałaby taka sytuacja. Piłkarze mają tego ewidentnie dosyć, a po wczorajszej porażce z Chorwacją ponoć domagają się zwolnienia Sampaolego. Informacje o tym podawało między innymi TyC Sports, więc brzmi ona wiarygodnie. Według argentyńskich mediów w szatni doszło do awantury, gorącej wymiany zdań, w której prym wiódł Javier Mascherano – wrzeszcząc i gestykulując tak bardzo, że o mało co nie doszło do rękoczynów. Oliwy do ognia dolał także Sergio Aguero, który w odpowiedzi na słowa selekcjonera: „piłkarze nie dostosowali się do projektu”, stwierdził: „niech sobie gada co tylko zechce”.
Robienie do własnego gniazda
Żenujący występ swoich podopiecznych El Loquito spuentował jeszcze bardziej żenującym wywiadem pomeczowym. – Ten projekt w ogóle nie funkcjonuje. Nie wiem jak dać kibicom to, czego od nas oczekują. Został nam jeden mecz, ale mamy minimalne szanse na awans z grupy. Dziś nie do końca wierzyliśmy w siebie. Messi nie otrzymał od nas odpowiedniej pomocy. Nie można porównywać naszej sytuacji z tą w reprezentacji Portugalii. Ronaldo ma drużynę, która go wspiera. Leo nie – opowiadał.
Równie dobrze Jorge mógłby wziąć bazookę i wypalić sobie z niej prosto w kolana. Co się dało spieprzyć w trakcie tej wypowiedzi, to nasz bohater faktycznie spieprzył. Czy on naprawdę myślał, że taka krytyka dla jego podopiecznych będzie dobra? Że wpłynie na nią pozytywnie? Że czas tuż po zakończeniu fatalnego meczu jest dobrym momentem na ładowanie we własnych piłkarzy? Że skoro stracił autorytet w szatni, a sam też nie wymyślił nic, dzięki czemu Albicelestes graliby lepiej, to jest właściwą osobą do wyrażania takiej opinii? Że naprawdę chciał podbijać świat z taktyką „oddajmy piłkę Messiemu i poczekajmy, może coś wyczaruje”? Jezu, on chyba naprawdę za bardzo wziął sobie do serca swoją ksywkę – „mały szaleniec”.
Brak jakiejkolwiek kontroli nad zespołem w trakcie przygotowań do mistrzostw.
Ale nie myślcie, że cały ten burdel powstał dopiero podczas mundialu. O nie, już nawet przygotowania do niego zakrawały o parodię komedii. Drużyna Albicelestes psuła się od środka od dawna. O szczegółach opowiedział nam Michał Borowy, redaktor Ole Magazynu, pasjonujący się argentyńskim futbolem: – Na początek problemy z przygotowaniem miały różne oblicza. Od razu po przyjeździe okazało się, że boiska w Ezeiza nie są aż tak dobrze przygotowane jak się spodziewano. Z kolei na sam koniec, kiedy ze słowami wsparcia przyjechał po raz drugi (!) Gabriel Batistuta to nikt nie miał ochoty się z nim spotkać. Ba, kilku z nich nawet nie wiedziało kim jest owy lekko kuśtykający pan, a nieznajomość zakrawała na potworny wstyd. Kiedy przed odlotem doszło do spotkania z prezydentem kraju Mauricio Macrim, zabrakło 5 piłkarzy: Mascherano, Higuaina, Di Marię, Guzmana i Lo Celso. Nie jest tajemnicą, że Mascherano i Di Maria w pełni popierają byłą prezydent Cristinę Kirchner i nie wstydzą się odmiennych poglądów. Ba, Guzman do tego stopnia jest przesiąknięty polityką, że na zgrupowaniach urządzał… pogadanki polityczne, gdzie nie omieszkał krytykować przemian gospodarczych pod panowaniem Macriego. I tu właśnie odkrywamy pierwszą odpowiedź na pytanie, jak kadra była rozbita.
W Barcelonie festiwal żenady trwał dalej. Najpierw odwołane spotkanie z papieżem Franciszkiem, dla którego nie chciano zakłócać porządku przygotowań a dobił już to wszystko odwołany mecz z Izraelem. Jednak tu powinno się winić tylko i wyłącznie Palestynę, która szantażem dyplomatycznym nawoływała słowami jej prezesa federacji piłkarskiej do „palenia koszulek z Messim”. To nijak miało się potem do słów „Dziękujemy Leo”, wypowiedzianych potem ale nie dawało względnego spokoju
W końcu poszła plotka o molestowaniu kucharki przez Sampaoliego, lecz tutaj okazało się to tylko złośliwym zagraniem jednego z dziennikarzy, który nie podał ani nazwiska, ani nie dopuścił innych zainteresowanych sprawą do rozmowy z rzekomą poszkodowaną. Na urodzinach Mascherano byli wszyscy… no prawie bo z powodu „choroby” wycofał się asystent Sampaoliego i jeszcze dwaj piłkarze. Nie trudno domyślić się, że na mundial pojechał skład indywidualistów, niektórych gwiazdek, które nie da się prowadzić tak samo jak reprezentacji Chile – pełnej boiskowych zabijaków, chamów i gwałcicieli. Sampaoli wydaje mi się nie chciał dostrzec tego problemu i brnął w to ślepo, bo w końcu 150 tysięcy dolarów miesięcznie piechotą nie chodzi a odszkodowanie za zerwanie umowy, którą ma do 2022 roku daje mu aż 20 mln zielonych. Oczywiście w trakcie mundialu doszły jeszcze nagłe zmiany godzin odbywania treningów, ale za te sprawy odpowiadał jego asystent Sebastián Beccacece, który pewnego razu zmienił porę zajęć i nawet nie powiedział o tym Sampaolemu. Ten przyszedł na boisko, a tam pusto. Cyrk na kółkach, nad którym Jorge w ogóle nie panował.
Pół żartem – stylówka
Być może odpowiedzi na te wszystkie pytania dostarczy nam… wczorajszy strój Sampaolego. Pierwsze skojarzenie? Wyglądał niczym stereotypowy ochroniarz przy wejściu do klubu nocnego. A wszystkie powyżej opisane kwestie świadczą o tym, że faktycznie ma pomyślunek na poziomie przeciętnego mięśniaka sprzed barierki.
Mariusz Bielski
Fot. NewsPix.pl