Reklama

Białek z Moskwy: A można było iść do teatru 

redakcja

Autor:redakcja

19 czerwca 2018, 19:28 • 4 min czytania 43 komentarzy

Sztum. Sanok. Żory. Sośnica. Wronki. Libiąż. Grudziądz. Kopytkowo. Sochaczew. Niebsko. Biłgoraj. Lubawa. Łomża. Rzgów. Jasło. Kwidzyn. Bykowina. Łazy. Tychy. Ludzie z tych miast – sądzę po flagach, jakie rozwieszono na trybunach – przemierzyli do Moskwy tysiące kilometrów. Jak się okazało tylko po to, by zobaczyć reprezentację, która zapomniała, jak grać w piłkę. 

Białek z Moskwy: A można było iść do teatru 

Mundial był do tej pory taki fajny. Niby czekało się na mecz biało-czerwonych, ale atmosfera turnieju sprawiała, że nie tęskniliśmy jakoś szczególnie mocno. Dziś oczywiście odczuwało się syndromy klasycznego dnia meczowego, ale tak na co dzień nieszczególnie myślało się o reprezentacji. Zbyt dużo fajnych meczów, fajnych kibiców, fajnej atmosfery. Było rewelacyjnie.

A potem na boisko wyszli oni. Cali na biało-czerwono.

Po cholerę?

Ja nie wiem i oni sami prawdopodobnie także nie wiedzą. W stolicy Senegalu są trzy trawiaste boiska i jedno ze sztuczną nawierzchnią. Powstało ono tylko dlatego, że środki wyłożyło dobroczynnie Levante. W lidze piłkarze zarabiają mniej niż dziennikarze, którzy o nich piszą. Na mecze nie przychodzi praktycznie nikt. Większą renomą cieszą się zapasy, podczas których zafascynowani magią zawodnicy przeżuwają patyki i polewają się wywarami z ziółek. Pod stadionem narodowym w dniu meczu odbywa się sprzedaż kóz. Kraj jest tak bogaty, że z Senegalu do Rosji przyleciało na mecz tylko dwieście osób. Gdy próbowałem dojechać do akademii, w której wychował się Sadio Mane, taksówkarz wysadził mnie pięć kilometrów wcześniej. Zaprotestował, że dalej nie pojedzie. Droga jest w tak opłakanym stanie.

Reklama

Do tego Senegal zagrał gorzej, niż się po nim można było spodziewać. To chłopy jak dęby, wybiegane, ambitne. Baliśmy się przede wszystkim Sadio Mane, a zagrał raczej bezbarwny mecz, nawet grając na Piszczka (jemu  zaćmienie udzieliło się dziś zdecydowanie najmocniej), co jest sztuką dużych lotów. Byli słabi. Piłka im odskakiwała. W ataku porażali podobną apatycznością, co kadrowicze Nawałki. Byli jak najbardziej do ogrania i to na miękko.

Na cholerę te przygotowania? Na cholerę rozpracowywanie rywali na kilka miesięcy wcześniej i ten ciągły monitoring? Po co to całe grzanie balonika? Skoro ty wychodzisz na boisko i… odcina ci prąd.

A całość zabiera dla siebie Thiago Cionek i przepala mu styki.

Ten mecz był w całości żenujący i obrazu nie zamaże nam nawet gol kontaktowy, po którym mecz żenujący był dokładnie tak samo, jak wcześniej. Okolice doliczonego czasu gry. Kamil Grosicki zabiera się do strzału z trzydziestu metrów – piłka jest gdzieś z boku, ma ją na gorszej nodze, ta podskakuje… W efekcie kopie gdzieś w górny rząd kibiców. Chwilę później reprezentacja wykonuje aut. Najpierw zgłasza się po piłkę Bednarek. Zaraz przekazuje ją Grosickiemu. Grosicki rzuca ją w ręce Rybusa. Tyle ceregieli, a na końcu Pazdan dostaje podanie do tyłu na gorszą nogę. Podobnych obrazków po tym meczu zostaje w głowie cała masa. Obrazków, które świadczą o totalnej bezradności.

„Polska grać, kurwa mać” – zaczęli w pewnym momencie śpiewać kibice.

Nie było to może zbyt kulturalne. Nie chcę przesadzić, ale piłkarze obrażali swoją grą równie mocno.

Reklama

I właśnie ich najbardziej szkoda – kibiców. Zaczęło się kilka godzin przed meczem, dokładnie o dwunastej polskiego czasu. Plac Czerwony. A raczej – Plac Biało-Czerwony. Polacy organizują się tak, jak nie zorganizowała się jeszcze żadna inna nacja podczas tego mundialu. Mówiąc wprost – przejęli centrum Rosji. Roznieśli je swoimi gardłami, barwami, liczebnością. Nie chcę strzelać z czapy, ilu naszych się tam znalazło, ale liczbę na pewno trzeba podawać w tysiącach.

Kibice podczas tego mundialu są rewelacyjni, zwłaszcza ci latynoscy, ale to my jako pierwsi zorganizowaliśmy się w jednej, wielkiej grupie. To my, jako pierwsi, byliśmy jednością i pokazaliśmy całej Rosji: przyjechaliśmy do siebie. Wszyscy razem. Najpierw hymn. Nie jedna zwrotka, a trzy. A potem przeróżne przyśpiewki śpiewane najpierw w grupie, a później w trakcie pochodu do metra, no i oczywiście w samym pociągu czy stacji. Było tak wesoło, że do śpiewów dołączali się nawet sami Senegalczycy, jeśli akurat znaleźli się obok, a polscy kibice przyśpiewkę “Senegal chuja zrobi nam” zamieniali błyskawicznie na “Senegal nic nie zrobi nam”, tak jakby Afrykanie mieli wyłapać różnicę.

Co za smutne zrządzenie losu, że na przeciwległym biegunie w szeroko pojętym samozorganizowaniu się była reprezentacja.

– Jak się bawicie w Moskwie? – spytałem przed meczem jednego z kibiców.
– Beznadziejnie. Nie znaleźliśmy jeszcze żadnego teatru.

Pani Krystyna miała rację – trzeba było iść do teatru albo poczytać o kulturze w Wyborczej. Lepsze od gry biało-czerwonych byłoby nawet obejrzenie w całości filmów zrecenzowanych przez Mietka.

Szkoda. Zapominamy i jedziemy dalej.

3O2JqwX-1

 

Na zdjęciach uśmiechnięci, weseli kibice. Nic nie jest dziś tak nieaktualnego jak fotki sprzed meczu. DSC02370 DSC02365 DSC02363 DSC02362 DSC02359 DSC02358 DSC02357 DSC02352 DSC02349 DSC02347 DSC02346

Najnowsze

Piłka nożna

„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”

Jakub Radomski
3
„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”
Ekstraklasa

Trela: Licencyjna fikcja. Ale czy z luzowaniem dostępu do zawodu trenera należy walczyć?

Michał Trela
3
Trela: Licencyjna fikcja. Ale czy z luzowaniem dostępu do zawodu trenera należy walczyć?

Komentarze

43 komentarzy

Loading...