Większość lig zakończyła już granie, wielkimi krokami zbliżają się Mistrzostwa Świata. Wciąż jednak nie została rozstrzygnięta kwestia awansu do Serie A. Do finału baraży awansowało właśnie Palermo, co sprawia, że w przyszłym sezonie możemy zobaczyć kolejnych Polaków we włoskiej elicie.
Żeby jednak Dawidowicz, Szymiński i Murawski mogli na co dzień mierzyć się z Juventusem czy Interem, muszą pokonać jeszcze jedną przeszkodę – Frosinone. Pierwszy mecz już w środę, rewanż – w sobotę. Stawka ogromna, a rywale na zbliżonym poziomie. Jesienią padł bezbramkowy remis, w rewanżu lepsze okazało się Palermo.
Wcześniej klub trójki Polaków odprawił Venezię. Do zwycięstwa przyczynił się jednak tylko Radosław Murawski, który wystąpił w obu spotkaniach (wczoraj otrzymał notę 6,5 – zarówno od mediagol, jak i od stadionews). Przemysław Szymiński spędził te spotkania na ławce rezerwowych, a Dawidowicz najpierw przebywał na zgrupowaniu kadry, a po powrocie nie pojawił się na boisku.
Biorąc jednak pod uwagę regularną grę Dawidowicza w ciągu całego sezonu, wydaje się, że na najważniejsze spotkania powinien powrócić do wyjściowej jedenastki. Rozegrał w tym sezonie dwadzieścia siedem meczów ligowych. Pod koniec rozgrywek zdarzało mu się usiąść na ławce, ale już w trzech ostatnich spotkaniach rozegrał pełne 90 minut. Generalnie latem znalazł się w typowej sytuacji „make or break”. Wóz albo przewóz. Po naznaczonym kontuzjami sezonie w VfL Bochum postanowił sprawdzić się na zapleczu Serie A. Jeżeli przegrałby rywalizację o miejsce w wyjściowym składzie, chyba ostatecznie na bok musiałby odłożyć ambicje zdziałania czegoś w solidnym europejskim klubie. We Włoszech zaaklimatyzował się jednak dobrze. Pod koniec marca duży włoski portal SportMediaset.it wybrał go jako jednego z pięciu zawodników, którzy już teraz są gotowi, by wskoczyć na najwyższy poziom.
W uzasadnieniu mogliśmy przeczytać, że Dawidowicz „przypomina Glika. Jest wysoki i potrafi powstrzymywać napastników zarówno na ziemi, jak i w powietrzu”. Zresztą, powołanie, które otrzymał od Adama Nawałki, było dowodem, że wszystko idzie w dobrym kierunku. W jakimś sensie stanowiło ukoronowanie naprawdę solidnego sezonu w jego wykonaniu.
Z kolei Przemysław Szymiński często był jego partnerem w trzyosobowym bloku defensywnym. Grał regularnie, zwłaszcza w pierwszych miesiącach 2018 roku. Niestety – ostatnio stracił miejsce w składzie. Ostatnie dziewięć spotkań (włącznie z barażami) to zaledwie piętnaście rozegranych przez niego minut.
Radosław Murawski grał regularnie. Nie zawsze w pierwszym składzie, ale tylko siedmiokrotnie nie pojawił się w ogóle na boisku (w tym raz był zawieszony za nadmiar żółtych kartek). Po ostatnim spotkaniu włoskie media pisały, że zawsze, kiedy miał piłkę, sprawiał wrażenie gościa, który jest w stanie stworzyć niebezpieczeństwo.
Generalnie cała trójka miała za sobą nieudane młodzieżowe Euro, które w założeniu miało stać się trampoliną dla naszych reprezentantów przy poszukiwaniu nowych pracodawców. Skończyło się, jak się skończyło, więc o żadnej trampolinie nie mogło być mowy. Okazało się jednak, iż wiele klubów, tak czy siak, abstrahując od naszej postawy na turnieju, zdecydowało się sięgnąć po kilku zawodników z kadry Marcina Dorny. Najwięcej mówiło się o transferach Bednarka, Jacha, Kędziory, Kapustki i Kownackiego. Tymczasem gdzieś po cichu, na zapleczu Serie B, swoją pozycję zbudowało trio zdecydowanie najmniej oczywiste, po którym nie spodziewaliśmy się aż tak wiele.
A może być jeszcze lepiej. Wszystko rozstrzygnie się w ciągu kilku najbliższych dni. Baraże z Frosinone 13 i 16 czerwca.
Fot. Newspix.pl