Tematem numer jeden w czwartkowej prasie jest kontuzja Kamila Glika. Lekarze nie mają złudzeń: nie zagra on na mundialu. Oprócz tego kilka smaczków z Ekstraklasy, na czele z coraz bardziej realnym przejściem Krzysztofa Piątka do Genoi i skomplikowanymi staraniami Legii o Przemysława Frankowskiego.
PRZEGLĄD SPORTOWY
Nie ma szans, żeby Kamil Glik mógł zagrać na mundialu – tak mówi klubowy lekarz AS Monaco.
MACIEJ KALISZUK: Czy pana zdaniem istnieje szansa, że Kamil Glik będzie w stanie wystąpić w nadchodzących mistrzostwach świata?
PHILIPPE KUENTZ: Muszę z wielką przykrością powiedzieć, że jest niemożliwe, by Kamil zagrał w mundialu. Na podstawie mojej wiedzy mogę stwierdzić, że nie widzę takiej szansy. Przecież już w Polsce zostały przeprowadzone kompletne badania przez moich kolegów ze sztabu medycznego reprezentacji Polski, którzy wykonali bardzo dobrą pracę. Po zapoznaniu się z nimi mogę powiedzieć, jak długiej przerwy w grze się spodziewam. Wszystko wskazuje na to, że Kamil do gry będzie mógł wrócić za sześć tygodni. My jednak mamy obowiązek przeprowadzić badania jeszcze pełniejsze, będące w pewnym sensie uzupełnieniem tych, które zostały już wykonane.
Czyli nie widzi pan żadnej nadziei dla waszego obrońcy?
W czwartek w Nicei Kamil przejdzie ostatnie badania u profesora Boileau. Finalna decyzja zostanie podjęta po konsultacji z tym lekarzem.
Glik docierając do Francji na badania mógł się też denerwować z innego powodu.
Dziś zapadnie ostateczna decyzja co do gry Kamila Glika w finałach mistrzostw świata, ale trudno o optymizm, że uda się w kilkanaście dni wykurować uszkodzony bark. Na razie niewiele się wyjaśniło, bo też w AS Monaco nikt za bardzo nie wiedział, kiedy nasz zawodnik w ogóle przyleci.
Zresztą sam Glik był wczoraj trochę zdezorientowany. Do Monte Carlo dotarł późnym popołudniem i nie wiedział, dokąd ma jechać. Do siedziby klubu? Do ośrodka treningowego położonego osiem kilometrów dalej? Do któregoś ze szpitali? Widać, że w zespole wicemistrza Francji jest teraz okres urlopowy, bo pracownicy klubu, którzy akurat nie są na wakacjach, nie potrafili nam za bardzo pomóc. Próbowali, starali się, ale im nie wyszło.
W sztabie reprezentacji Polski już nikt nie robi sobie nadziei w tej sprawie.
Dla sztabu reprezentacji sytuacja jest jasna: Kamil Glik nie pojedzie na mundial. – We wtorek na konferencji prasowej powiedziałem, że niestety nie ma na to szans. Chcieliśmy zakończyć wszelkie spekulacje, dla nas sprawa jest jednoznaczna – mówi nam Jacek Jaroszewski, lekarz kadry.
Maciej Rybus najlepiej wie, co teraz przeżywa Kamil Glik. On dwa lata temu z powodu urazu barku nie pojechał na Euro 2016.
– Oglądać w telewizji mundial, na którym miało się grać to najgorsze, co może przytrafić się w karierze piłkarza. Dwa lata temu poczułem to na własnej skórze – mówi Maciej Rybus, którego podobnie jak Kamila Glika, z powodu kontuzji barku, ominął wielki turniej.
Dramatyczny mecz 1/8 finału mistrzostw Europy ze Szwajcarią oglądał z trybun stadionu w Saint Etienne. Był świeżo po testach medycznych w oddalonym o kilkadziesiąt kilometrów Lyonie. Szczęśliwie zdążył się wyleczyć i podpisać kontrakt z 7-krotnym mistrzem Francji, ale czas nie był dla niego tak łaskawy w przypadku turnieju. Rybus opuszczał zgrupowanie w Arłamowie ze łzami w oczach. Rezonans magnetyczny w Krakowie potwierdził, że wyjazd z reprezentacją Polski jest wykluczony. Uszkodzony obrąbek stawowy, prognoza – operacja. Zabiegu szczęśliwie udało się uniknąć. Zastąpiła go 6-tygodniowa rehabilitacja w Poznaniu i Łodzi. Tak więc lewy obrońca, któremu przenosiny do Olympique Lyon nieco osłodziły wcześniejsze cierpienie, obserwował w akcji swojego zmiennika, Artura Jędrzejczyka i obgryzał paznokcie przed serią rzutów karnych, zakończoną histerycznym wybuchem szczęścia po wykorzystanej jedenastce przez Grzegorza Krychowiaka. Rybus miał się także pojawić na półfinale w Lyonie, gdzie zagralibyśmy z Walią, gdyby udało się wyeliminować Portugalię, ale los w serii jedenastek tym razem się odwrócił.
Jedni płaczą, drudzy mają powody do radości. Po kontuzji Łukasza Skorupskiego stało się jasne, że bramkarzem nr 3 na mundialu będzie u nas Bartosz Białkowski.
(…) To był oczekiwany wybór?
Głęboko wierzyłem, że pojadę do Rosji, cały rok na to pracowałem. Kiedy przyszło powołanie na marcowe mecze towarzyskie z Nigerią i Koreą Południową, w głowie miałem już tylko jedną myśl: mundial. Trochę pomógł mi uraz biodra Łukasza Skorupskiego i z tego powodu trener miał chyba łatwiejszą decyzję. Taki jest futbol. Nie wiem, czy to jedyny powód, ale ja się bardzo cieszę. Łukaszowi życzyłem szybkiego powrotu do zdrowia. Ci, którzy musieli wrócić do domu, szybko wyjechali z hotelu. Z kilku nominowanych zeszło powietrze – po ogłoszeniu 23-osobowej kadry żartowaliśmy z niektórymi, że trzeba będzie przeprać bieliznę, bo zapas mieliśmy tylko do 4 czerwca. To oczywiście żart. A Łukasza, tak po ludzku, mi szkoda.
Pan już był na mistrzostwach świata…
W 2007 roku broniłem na mundialu do lat 20. Wtedy wydawało mi się, że moja kariera potoczy się inaczej. Nie ma sensu porównywać tych imprez. Jadę na najpiękniejszy turniej świata. Przez wiele lat nawet nie miałem prawa marzyć, że coś takiego się wydarzy. Albo nie grałem w piłkę, albo się leczyłem, albo zniknąłem w III lidze. Droga tutaj była kręta.
W Juracie kadrowicze odpoczęli z rodzinami. W Arłamowie ciężko pracowali. Czas na sparingi z Chile i Litwą.
(…) Kadrowicze wierzą, że będą jeszcze lepiej przygotowani niż do EURO. Ogromnym atutem jest stabilizacja i przewidywalność składu. W jedenastce na spotkanie z Senegalem pojawi się ośmiu-dziewięciu zawodników, którzy grali w EURO. Największego pechowca zespołu, kontuzjowanego po zrobieniu przewrotki w trakcie gry w siatkonogę Kamila Glika, może zastąpić Jan Bednarek – 22-latek z Southampton wszedł do reprezentacji z przytupem. Chwalą go dosłownie wszyscy. – Muszę przyznać, że pozytywnie zaskoczył mnie tym, co zobaczyłem na treningu – mówił Lewandowski. – Janek nie grał przez większość sezonu, a prezentuje się bardzo dobrze. Rozwinął się i fajnie, że na horyzoncie pojawił się zawodnik, który zaczyna mocno pukać do zespołu. Oprócz niego są jeszcze Thiago Cionek i Artur Jędrzejczyk. Z tego co słyszałem, Artur nie prezentował się najlepiej w Legii, ale tutaj w Arłamowie zupełnie tego nie widać. Jest „Jędzą”, którego znam. Pokazuje dobrą dyspozycję i byłem wręcz zdziwiony, że niby z jego formą było tak źle. To tylko udowadnia, że klub i kadra to zupełnie inne organizmy.
Powiedzmy sobie wprost: Chilijczycy wystawią przeciwko nam kadrę B.
Zespół Chile, który wybiegnie na murawę w Poznaniu, nie przypomina tego, do którego przywykliśmy, oglądając wielkie turnieje ostatnich lat. Nowy selekcjoner Reinaldo Rueda zabrał na sparingi w Europie mniej znanych graczy. Dla Chile cała ta eskapada to swoista pielgrzymka pokutna. Za grzechy sportowe i pozasportowe.
Brak awansu Chile na mundial świat przyjął z zaskoczeniem, ale w Ameryce Płd. jednocześnie wręcz z euforią. W strefie CONMEBOL od lat nie było drugiej reprezentacji zachowującej się tak chamsko i prowokacyjnie. Palec wsadzony w tyłek Edinsona Cavaniego przez Gonzalo Jarę na Copa America 2015 był tylko początkiem ekscesów chilijskich kadrowiczów, którym po tamtym wygranym turnieju odbiło.
Jeżeli kolumbijscy piłkarze przysną na mundialu tak samo jak działacze z ich federacji, to nie mają czego szukać w Rosji. Sparing z Uzbekistanem został załatwiony na ostatnią chwilę i tak naprawdę w normalnych okolicznościach nikt by go nawet nie rozważał. Ale tu nie było normalnie.
(…) Nasi drudzy grupowi rywale 1 czerwca zagrali z Egiptem w Bergamo, gdzie zremisowali bezbramkowo, ale w tym samym mieście mieli zaplanowany jeszcze jeden mecz kontrolny już po ogłoszeniu ostatecznej kadry. Oczekiwania sztabu szkoleniowego? Najlepiej europejski rywal, ze średniej półki, najchętniej również uczestnik mundialu. Rzecz w tym, że wszyscy już dawno mieli zaklepane daty. Kiedy zakończył się pierwszy etap przygotowań w stolicy Kolumbii Bogocie, drużyna narodowa leciała do Włoch bez zaplanowanego drugiego meczu. Jak się dowiedzieliśmy, w pewnym momencie działacze byli blisko dogadania się z Grecją na mecz 10 lub 11 czerwca, lecz z powodu opieszałości kolumbijskiej federacji rywale się rozmyślili. Możliwości wyboru mocno się ograniczały. Kolumbijczycy zaczęli rozważać mecz z Gruzją, Jordanią, Armenią lub Litwą, ale przeciwnicy też mieli już plany (jak w przypadków Litwinów, którzy grają 12 czerwca z Polską w Warszawie), albo trudno było się porozumieć.
Przy zmierzającym do finalizacji transferze Krzysztofa Piątka do Genoi pisze się już nawet o pięciu milionach euro.
(…) Wszystko wskazuje na to, że już niebawem jego życzenie się spełni. Jak poinformował włoski dziennik „Il Secolo XIX”, dobrze zorientowany w kwestiach transferowych klubów z Genui, FC Genoa 1893 zaproponował Pasom pięć milionów euro za transfer ich najlepszego strzelca. Włoskie źródła mówią nawet, że kluby osiągnęły już porozumienie.
Według naszych informacji jest blisko kompromisu, ale przenosiny 22-latka do klubu z Ligurii nie są jeszcze w stu procentach przesądzone. Potwierdza to Tomasz Magdziarz z agencji menedżerskiej „Fabryka Futbolu” reprezentującej interesy Piątka. – Jesteśmy w trakcie rozmów z Genoą i porozumienie jest bardzo blisko, ale nie można jeszcze na ten moment powiedzieć z całą pewnością, że do transferu dojdzie. Wciąż trwają także rozmowy z innymi klubami – podkreśla agent.
Oprócz tego:
– Mateusz Machaj przejdzie z Chrobrego do Jagiellonii za jedyne 80 tys. zł
– Mateusz Hołownia (w ostatnim sezonie wypożyczony z Legii do Ruchu) to poważny kandydat do zastąpienia Arkadiusza Recy w Wiśle Płock
1,5 mln euro za Przemysława Frankowskiego to dla Jagiellonii za mało, bo dostanie tylko połowę kwoty transferowej. Legia ma więc inny pomysł na to, jak pozyskać tego zawodnika. Niektórzy byliby mocno stratni.
(…) Legii nie stać na podbijanie stawki, ale nie chce też rezygnować z zawodnika. Dlatego jej właściciel Dariusz Mioduski i prezes Jagi Cezary Kulesza negocjują. Ponoć rozważana jest wymiana. Skrzydłowy miałby trafić do stolicy za symboliczną kwotę, a w jego miejsce do Białegostoku powędrowałby Konrad Michalak (piłkarz Legii, ostatnio wypożyczony do Wisły Płock). Kwota odstępnego byłaby niska, więc Kuchar i Kucharski dostaliby bardzo niewiele. A Jagiellonia i Legia zapewniłyby sobie podział pół na pół od kolejnego transferu Frankowskiego. Czyli w tej sytuacji Jagiellonia także musiałaby oddać połowę zarobionych pieniędzy, tyle że zamiast Kucharowi i Kucharskiemu, mistrzom Polski. Jednak przynajmniej dostałaby Michalaka, bo inaczej zostanie bez następcy Frankowskiego. Jeśli dojdzie do tej transakcji, możliwe byłoby nawet to, że pomocnik nie rozegrałby w zespole z Łazienkowskiej ani jednego meczu i od razu zostałby sprzedany. Wówczas oba najlepsze kluby ostatniego sezonu zarobiłyby swoje, omijając prowizję dla byłego właściciela Lechii i byłego agenta zawodnika.
SUPER EXPRESS
W “Super Expressie” duży wywiad z Szymonem Marciniakiem przed mundialem.
(…) – Mundialowe marzenie to finał?
– Mam to gdzieś z tyłu głowy. Z jednej strony mój wiek pod kątem finałów nie jest zbyt dobry, a z drugiej wiem, jak podchodzą do tego Pierluigi Collina i Massimo Busacca. Jak ktoś będzie świetnie sędziował, to ma szansę dojść bardzo daleko. Kolosalne znaczenie może mieć też to, że mamy doświadczenie z VAR – zarówno na boisku, jak i w busie. Poza tym będą sytuacje meczowe fifty-fifty. Podejmujesz decyzję, pół świata jest zadowolone, a pół nie. Im głośniej o arbitrze, tym nie zawsze jest dobrze. Wspaniale byłoby, gdyby po skończeniu meczu nikt o nas nie mówił.
– Czy przed meczami sprawdza pan w Internecie, jak przeklina się w krajach, którym pan sędziuje, aby wiedzieć, kiedy piłkarze pana obrażają?
– Zawsze znajdą się tacy, którzy mówią po angielsku. Mając trochę doświadczenia człowiek tę wściekłość opanuje. Jak zawodnik do mnie biegnie to wiem, czy się do mnie uśmiecha, czy cedzi coś przez zęby. To już by doszło do wariacji, gdybym się musiał uczyć 31 języków, żeby słyszeć, czy ktoś na mnie coś złego mówi. W tym pomoże system VAR, który wyłapuje wszelkie gesty obraźliwe u piłkarzy. Gest Kozakiewicza nie przejdzie bez echa (śmiech).
Jest też tekst o kolejnych rewelacjach magazynu “Bild” na temat ewentualnego transferu Roberta Lewandowskiego. Jeżeli Pini Zahavi nie znajdzie kupca dającego przynajmniej 200 mln euro, to niech nawet nie dzwoni do szefów Bayernu.
GAZETA WYBORCZA
Po doświadczeniach sprzed Euro 2016 piłkarze reprezentacji Polski zostali staranie odizolowani, ale szaleństwa to nie stłumiło. Trudno tylko ustalić, kto wariował bardziej – fani czy media.
(…) Szał ogarnął również tych, którzy zgłosili się na zgrupowanie jako dziennikarze, dlatego na drzwiach do sali konferencyjnej wisiało ostrzeżenie – również podyktowane doświadczeniem sprzed dwóch lat – że wypraszanie u Lewandowskiego autografu lub selfie zostanie ukarane odebraniem akredytacji. A telewizje informowały rzecznika PZPN, że na czas przejazdu piłkarzy z warszawskiego hotelu Double Tree (tam zakończy się zgrupowanie) na Okęcie, skąd nastąpi wylot do mundialowej bazy w Soczi, chcą wstawić do autokaru “tylko” jedną kamerę (oczywiście nie wstawią żadnej).
Czy Kamilowi Glikowi wolno bawić się w przewrotki przed mundialem? – zastanawia się Rafał Stec.
Najważniejszy obrońca reprezentacji kraju uszkodził sobie bark, ponieważ podczas treningowej gierki w siatkonogę spróbował akrobatycznego zagrania i nieszczęśliwie upadł. Opuści przez to mistrzostwo świata, więc odniósł kontuzję najwyższej rangi państwowej, a nawet narodowej, więc naród ją komentuje wielomilionową liczbą gardeł.
Reakcji jest do wyboru mnóstwo. Można po prostu współczuć Glikowi, który przeżywa osobisty dramat, tracąc być może niepowtarzalną, jedyną w życiu szansę na mundial, czyli wyzwanie ponad wszystkie wyzwania, ostateczne spełnienie dla piłkarza. Można współczuć, martwiąc się zarazem o los reprezentacji Polski.
Fot. FotoPyk