Sławomir Peszko udzielił ckliwego wywiadu dziennikarzom Przeglądu Sportowego, w którym postanowił wyjaśnić parę spraw. Przede wszystkim zapragnął rozliczyć się z mitem, że o jego obecności w kadrze decyduje fakt, iż koleguje się z Robertem Lewandowskim. Już na początku rozmowy postanowił trochę poironizować. Przytoczmy fragment:
– Co pan robi w Arłamowie?
– Jestem od atmosfery.
– Tak mówią kibice. Wśród zabranych na obóz tylko jedno nazwisko wzbudza reakcje. Pana.
– Nie wiecie, że jako kolega Roberta Lewandowskiego na pewno pojadę?
– To powszechna opinia.
– Gdybym miał na niego taki wpływ, to przeprowadziłbym się do Monachium i tam siedział. Panowie, bądźmy poważni. To reprezentacja Polski i o wyjeździe na mundial miałby decydować Robert Lewandowski?
Ekhm. Ujmijmy to tak: Sławomir Peszko po raz kolejny prezentuje imponującą wręcz wiarę we własne możliwości. Sugeruje wprost, że znajduje się w kadrze z innych powodów niż atmosfera – czyli na przykład dzięki prezentowanej formie czy swoim umiejętnościom. Mógł chłop uczciwie przyznać, iż jest ważnym ogniwem w szatni oraz że przy nim nasz najlepszy piłkarz czuje się lepiej, że stanowi istotną część zgranej paczki, która również dzięki swoim pozaboiskowym stosunkom wypada lepiej na murawie. Że zespołu nie wypada rozbijać, że rannych żołnierzy nie zostawia się na polu bitwy i właśnie dzięki takiemu podejściu Adam Nawałka jest uwielbiany przez kadrowiczów. Ale nie, Sławomir Peszko, jeden z zawodników Lechii Gdańsk, która w najśmieszniejszej lidze świata jest w górnej trójce najśmieszniejszych drużyn, daje do zrozumienia, że pomiędzy Lewandowskim a Glikiem znalazł się ze względów okołosportowych.
Na tym jednak nie koniec, bo Peszko brnął dalej:
Patrzę na to, co mówi trener Nawałka: „Peszko jest zadaniowcem i nigdy mnie nie zawiódł”. Ucina cały temat krytyki… Zresztą jakiej krytyki. Jest jedna strona internetowa, która od iluś lat kreuje mój negatywny wizerunek, szczuje na mnie. Co ja na to poradzę, że ktoś mnie nie lubi i cały czas stawia w złym świetle? Mam im odpowiadać? Jak zagram dobry mecz, to jestem pomijany, jak zagram zły, to jestem krytykowany.
Mamy nadzieję, że to my jesteśmy tą stroną, która w tak uczciwy sposób podchodzi do oceny Peszki i krytykuje go po złych meczach. Najzabawniejszy jest jednak fakt, iż Sławek w ogóle nie przyjmuje, że jakakolwiek krytyka pod jego adresem mogłaby być uzasadniona. W jego mniemaniu to my – ta zła strona – się na niego uwzięliśmy, a cała reszta pewnie bije mu brawo. „Zresztą jakiej krytyki” – to zdanie chyba w największym stopniu świadczy o jego oderwaniu od rzeczywistości. No sami się zastanawiamy – jakiej krytyki? Może tej, że Lechia przez cały sezon grała żałośnie? Że Peszko kompletnie się na jej tle nie wyróżniał? Że rzadko udawały mu się dryblingi, jeszcze rzadziej strzały, że w pewnym momencie nie trafił do pustej bramki?
Sławek, masz rację, to nie krytyka, to tępy, niczym nieuzasadniony hejt!
A na tym przecież nie koniec, bo w innej części rozmowy mamy taki fragment:
Mało kto wspomina, że strzeliłem gola w derbach, tak samo ze Śląskiem, w ostatnim meczu miałem asystę. W statystykach czy w liczbie rozegranych minut nie odstaję w kadrze od innych piłkarzy na mojej pozycji.
Wiosną Peszko, czyli ofensywnie usposobiony skrzydłowy, w 15 meczach strzelił 3 gole i zaliczył 1 asystę. Średnio potrzebował więcej niż 300 minut, by wypracować swojej drużynie gola. Jest to bilans na tyle mierny, że trudno jakoś specjalnie wspominać o nim w pozytywnym kontekście. Co więcej, łączny bilans Peszki z całego sezonu i wszystkich rozgrywek to 4 gole i 5 asyst. W analogicznym ujęciu Grosicki zaliczył 9 goli i 5 asyst, natomiast Kurzawa 4 gole i 22 asysty. Faktycznie, Peszkin zupełnie tutaj nie odstaje…
Najbardziej uroczy fragment dotyczy jednak jego zachowania po derbach z Arką:
W Premier League sytuacja z dmuchaną lalką przeszłaby niezauważona. Tam jest afera, jak się z kimś pobijesz, a nie jak lekko kopniesz lalkę. Biegłem pierwszy, leżała, to ją przesunąłem.
To, że w Anglii nikt by tego nie zauważył, to dosyć odważna teza. Póki co trudna do zweryfikowania, bo jeszcze nie zdarzyło się tam, by jakiś piłkarz-inteligent kopał dmuchaną lalę ubraną w koszulkę innego klubu, ale biorąc pod uwagę, iż Sterling właśnie obrywa za swój tatuaż z karabinem – kopanie lalki w szaliku Manchesteru United też raczej nie uszłoby mu płazem. Ale już pal licho z Anglią, gorzej, że i tu Peszko próbuje cwaniakować i brnie w jakieś tanie usprawiedliwienia. Biegł pierwszy i ją przesunął? Naprawdę? Tak trudno odkopać sobie ten film, obejrzeć jeszcze raz i zobaczyć, że takie tłumaczenie kompletnie nie trzyma się kupy?
Z tego wszystkiego najbardziej jednak wkurzyło nas co innego, o czym pisaliśmy już kilka dni temu. Otóż Peszko po raz kolejny zapowiedział zakończenie kariery reprezentacyjnej. Facet, który tej kadrze przydał się właściwie tylko raz, po żenującym sezonie, w którym o mało co nie wyleciał z ligi, który co chwilę kompromituje się na boisku i poza nim, nie zostanie wyrzucony z reprezentacji na zbity pysk, tylko sam z niej zrezygnuje.
Żebyśmy tylko tę dziurę po nim zdołali jakoś załatać. Może naturalizujemy Krasicia, w końcu miał równie udany sezon?
Fot. FotoPyK