Reklama

Z tej mączki będzie chleb – młody Polak błysnął w Paryżu

Jan Ciosek

Autor:Jan Ciosek

31 maja 2018, 16:47 • 3 min czytania 2 komentarze

Wiecie, jak to jest z pierwszym razem. Fajnie by było, żeby pozostały po nim naprawdę dobre wspomnienia, a nie tylko mgliste migawki z niezbyt udanej nocy. Hubert Hurkacz właśnie zaliczył swój debiut w turnieju wielkoszlemowym. I może być z niego naprawdę zadowolony. Co najważniejsze, wszystko wskazuje na to, że w jego przypadku nie była to jednorazowa wakacyjna przygoda, a początek poważnego związku. Z zawodowym tenisem.

Z tej mączki będzie chleb – młody Polak błysnął w Paryżu

Hubert Hurkacz odpadł w drugiej rundzie wielkoszlemowego French Open. Tyle suchych faktów. Znacznie ważniejsze jest jednak to, czego na pierwszy rzut oka nie widać. I nie chodzi wcale o to, że jak zawsze jesteśmy mistrzami pięknych porażek. Chociaż, trzeba przyznać, porażka młodego Polaka rzeczywiście była pod wieloma względami warta zapamiętania.

Hurkacz w rankingu ATP jest 188. Do turnieju na kortach Rolanda Garrosa przebijał się przez kwalifikacje. Udało się. Co więcej, w pierwszej rundzie, w absolutnym debiucie w Wielkim Szlemie, ograł ćwierćfinalistę tegorocznego Australian Open, Tennysa Sandgrena. To było pierwsze zwycięstwo Huberta nie tylko w turnieju tej rangi, ale w ogóle w zawodowym tenisie. Dziś Polak zanotował kolejne trzy debiuty w spotkaniu z Marinem Ciliciem:

  • pierwszy w karierze mecz z zawodnikiem z pierwszej dziesiątki (i piątki) rankingu ATP
  • pierwszy w karierze mecz w drugiej rundzie turnieju wielkoszlemowego
  • pierwszy w karierze mecz na korcie centralnym turnieju wielkoszlemowego

Nieźle. Trochę tak, jakby polski piłkarz zdołał ze swoim klubem awansować do Primera Division i debiutował w lidze wyjazdowym meczem na Santiago Bernabeu. Czujecie czym to pachnie? Nogi kompletnie związane, w głowie sztorm myśli, do tego przekonanie, że każdy błąd zostanie zauważony przez dziesiątki tysięcy widzów na stadionie i przed telewizorami. Nie ma się co oszukiwać, wielu taka presja kompletnie by pożarła i wypluła. Skończyłoby się swojakiem, bezsensowną czerwoną kartką, albo spektakularnym pudłem na pustą bramkę.

Swoje Santiago Bernabeu na korcie Phillippe’a Chartiera miał dziś Hubert Hurkacz. Naprzeciwko niego stanął Marin Cilić, czwarty zawodnik światowego rankingu, mistrz US Open sprzed czterech lat i finalista tegorocznego Australian Open. Chorwat pewnie tylko rzucił okiem na drabinkę i stwierdził: „kwalifikant z końca drugiej setki rankingu, bonjour trzecia rundo”. I fakt, trzecią rundę rzeczywiście ma, ale zdecydowanie było znacznie trudniej niż mógł się spodziewać.

Reklama

Główny obiekt kortów imienia Rolanda Garrosa na początek rzeczywiście trochę spiął Hurkacza, który przegrał dwa pierwsze sety po 2:6. Cilić grał swoje, Polakowi brakowało trochę werwy i odwagi. Wyższy bieg wrzucił w trzeciej partii i ku zaskoczeniu Chorwata wygrał ją w tie-breaku. W kolejnym secie także ciężko było zgadnąć, że panów dzieli w rankingu ponad 180 pozycji. Faworyt ostatecznie wygrał 7:5 i zameldował się w 3. rundzie, ale Polak za swój występ na paryskiej mączce zebrał bardzo zasłużone brawa. Ten pierwszy raz z pewnością zapamięta na długo.

Dwa sety na oswojenie się z kortem, oprawą i tempem gry Cilicia, a potem kawał naprawdę dobrego tenisa bez kompleksów. Szacunek dla Huberta za cały występ w Paryżu, bo naprawdę mamy się z czego cieszyć. A teraz: iść za ciosem – napisała na Twitterze Joanna Sakowicz-Kostecka, była tenisistka, obecnie komentatorka telewizyjna.

We Francji nie zagrała kontuzjowana Agnieszka Radwańska. Zamiast niej na kortach Rolanda Garrosa zadebiutowali młodzi: Magdalena Fręch i Hubert Hurkacz. Oboje przeszli eliminacje i osiągnęli drugą rundę. Oboje pokazali, że w przyszłości będzie ich stać na znacznie więcej. Co tu dużo gadać: z Paryża powiało optymizmem.

foto: newspix.pl

Najnowsze

Inne sporty

Komentarze

2 komentarze

Loading...