Reklama

Jak robić, żeby mało nie narobić

redakcja

Autor:redakcja

23 maja 2018, 17:29 • 6 min czytania 11 komentarzy

Piast miał w tym roku rekordowy budżet. Kupował z wysokiej jak na polskie warunki półki. Zatrudnił na stanowisku fachowca, Waldka Fornalika, któremu oddał do dyspozycji szeroką, wyrównaną kadrę. A jednak mimo to, gliwiczanie do ostatniego meczu musieli drżeć o swój byt. Gdyby spadli, byłoby to frajerstwo porównywalne tylko z finiszem Lecha. Ekstraklasę udało się uratować, za nimi koszmar z happy endem.

Jak robić, żeby mało nie narobić

MOCNY PUNKT

Oczywiście, że wielu zawodników Piasta zawodziło. Ale w innych klubach, gdy ktoś przypominał cień siebie, często trener i tak był na niego skazany, nie mając alternatyw. Piast? Ten sam, który miał być armią pod dowództwem Vassiljeva? Mecz o wszystko Kostia oglądał tylko z trybun. W pierwszym składzie znaleźli się Mak, który wiosną zagrał 37 minut, a także Bukata, który pograł więcej dopiero w rundzie finałowej. Obaj byli już na marginesie zespołu, a jednak wrócili i strzelili bramki, które ustawiły spotkanie.

Screen Shot 05-23-18 at 11.23 AM

Z ławki w meczu Termaliką weszli: Badia, uznany ligowiec, jeden z symboli aktualnego Piasta. Zdolny junior Gojko i Angielski, jeden z najlepszych napastników I ligi zeszłego sezonu. Nawet nie podniósł się gracz pokroju Szczepaniaka, od którego Zieliński w Niecieczy pewnie zaczynałby ustalanie składu

Reklama

Tego gliwiczanom nie można odmówić: na treningach panowała autentyczna konkurencja. Na pozycje – szczególnie z przodu – mieli po dwóch, trzech zawodników, którzy w razie kryzysu formy liderów, potrafili wejść w mecz i dać z siebie to, co najlepsze. Być może Fornalik trochę się pogubił, stawiał na mniej wybiegane w danym momencie konie, ale zawsze miał kim rotować, kogo wprowadzić w roli dżokera.

PIĄTA KOLUMNA

Po pierwsze: lewa obrona. Z boku najczęściej grywał Piotrowski, który jest w najlepszym wypadku człowiekiem do łatania dziur, ale na pewno nie kimś, kogo chce się wozić po Polsce i pokazywać jako gracza pierwszego składu. Powiemy kolokwialnie: dobry dzik do pracy, no ale taki atak: tyle samo asyst ma Adam Mójta, choć grał raptem 26 minut. W obronie Pietrowski też częściej wrzucał kolegów na konia, pracując na ich noty, niż pracował na swoje. Zastępstwa jednak nie miał – Kirkeskov i Rugasević byli klasycznymi przykładami siódmego sortu kubańskich pomarańczy.

Po drugie: skandaliczna gra u siebie wiosną.

0:2 z Jagą
0:0 z Wisłą Kraków
0:3 z Górnikiem Zabrze
0:0 z Zagłębiem Lubin
1:1 z Bruk-Betem
0:0 z Pogonią Szczecin
0:2 z Lechią Gdańsk

I dopiero na finiszu okazałe 4:0, które dało utrzymanie. Wcześniej, przez długie tygodnie, raptem jeden gol. Passa ustępująca tylko 22 meczom bez zwycięstwa Sandecji Nowy Sącz.

Reklama

NAJWIĘKSZE POZYTYWNE ZASKOCZENIE

Mieliśmy tu tak twardy orzech do zgryzienia, że mało nie straciliśmy na nim wszystkich zębów. No bo kto? Mamy wyróżnić Jodłowca, uczestnika Euro 2016, że nie kaleczył w walce o utrzymanie? Mamy docenić przyzwoite pół sezonu – a może nawet i tylko dwie piąte – Czerwińskiego przychodzącego z Legii? A może zwrócić uwagę, że dobijający do czterech dych Szmatuła wciąż daje młodszym lekcję? Byliśmy całkiem blisko zwrócenia uwagi na Dziczka, który ładnie rozwijał się jesienią, ale przecież wiosną mało nie puścił korzeni na ławce.

Największym pozytywnym zaskoczeniem jest więc 4:0 z Niecieczanką w ostatniej kolejce. Piast podchodził do tego meczu z nożem na gardle. Piast całą wiosnę grał na własnym stadionie – wybaczcie – rzadką kupę, grając według taktyki “na zero z przodu, a z tyłu coś wpadnie“. Tymczasem w dniu próby, gdzie nawet remis wyrzucał go z ligi, piłkarze z Gliwic zdemolowali Bruk-Bet, grali z rozmachem i pięknie strzelali, nie pozostawiając żadnych wątpliwości kto zasłużył na ekstraklasowy bilet.

NAJWIĘKSZE ROZCZAROWANIE

Vassiljev w zeszłym sezonie rywalizował o miano piłkarza sezonu z Vadisem Odjidją-Ofoe. Nie zmyśliliśmy tego. Rywalizację oczywiście przegrał, ale przecież 14 asyst  i 13 bramek to wynik po prostu imponujący. Prawdą jest, że czerwona lampka mogła zaświecić się tu i ówdzie, gdy ponad stukrotny reprezentant Estonii nie zaliczył żadnej liczby w rundzie finałowej. Wciąż jednak był kluczową postacią wicemistrza Polski, wyprowadzającą Jagę w roli kapitana na mecze z Lechem czy Legią.

Pogląd po jego transferze był jasny: Piast nie chce być przeciętniakiem, Piast chce walczyć o puchary. Ściąga, na nasze warunki, gwiazdę. Wystarczy, żeby Kostia miał z kim grać, komu dogrywać, a będzie dobrze. Oddano mu lejce od zespołu, a potem czekano na zwycięstwa.

Tymczasem sezon w jego wykonaniu był jedną wielką katastrofą. Piast w pierwszych dziesięciu kolejkach wygrał dwa mecze. Które? Te, w których nie grał Kostia. Vassiljev marnował karne. Podejmował złe decyzje – próbował z dystansu, gdy trzeba było dograć i dogrywał, kiedy trzeba było próbować z dystansu. Wkrótce stało się jasne, że zespół wygląda lepiej bez niego na boisku.

Zrozumiał to Fornalik, który wiosną z Vassiljeva korzystał oszczędnie, a potem prawie wcale.

Druzgocąca statystyka: na osiem meczów, które wygrał w tym sezonie Piast, Vassiljev brał udział tylko w jednym. 4:0 z Bruk-Betem: trybuny. 5:1 z Arką: ławka. 3:0 z Sandecją: ławka. 2:0 z Lechią: ławka. I tak dalej, i tak dalej.

Najciekawsze, co dalej z Vassiljevem, bo przecież kontrakt ma do 2020.

ABSURD SEZONU

Zwycięzca może być tylko jeden:

4-12

Przypomnijmy, że w arcyważnym dla siebie meczu – w Gliwicach jest mnóstwo kibiców Górnika – Piast prowadził z rywalem zza miedzy. Czy fani Piasta zostali sprowokowani? Pewnie tak, ale do cholery jasnej, to są derby, trudno, żeby jedni drugich pozdrawiali i zapraszali na herbatę. Nic nie uzasadniało demolowania własnego stadionu. Zresztą, widać jasno, że kibice Piasta nie mieli takiego planu, tylko najwyraźniej płot był na tyle słabej konstrukcji, że padł. Co zrobić, gdy już się go obaliło? Koncepcje się skończyły. Biec na Górników – zbyt męczące. Tłuc się z policją? Tylko w GTA Vice City.

Ostatecznie błysnął więc tylko ten biegacz, z papierami na NFL:

Poza nim swoje chwile miały konie, które niezbyt często mają okazję wysrać się na ekstraklasowym boisku.

MOMENT SEZONU

Może nie jeden moment sezonu, ale moment, który powtarzał się najczęściej i rzucił cień na cały sezon Piasta:

Bez tytułu

OPINIA EKSPERTA

– Proszę o pół napastnika. Nie całego, ale pół – powiedział ekspert, a zarazem trener Dariusz Wdowczyk 17 września 2017 roku, totalnie rozpieprzając morale wśród wszystkich posiadanych graczy linii ofensywnej.

Miał do obróbki: Angielskiego, młodego zdolnego, który dopiero co regularnie strzelał w I lidze. Miał Papadopulosa, który ostatecznie skończył sezon z 9 golami – nie twierdzimy, że to kapitalny rezultat, ale żaden napastnik Jagi nawet się do niego nie zbliżył. Miał jeszcze wtedy Barisicia, który przecież we wcześniejszych sezonach ligowych nie był kompletnym czereśniakiem.

I mimo to, Wdowczyk, już po zamknięciu okienka, grilluje publicznie swoich napastników, szukając kozłów ofiarnych, zamiast wziąć jakąkolwiek odpowiedzialność.

Prawdziwy lider.

SZALENIE ISTOTNY FAKT

Piast w tym sezonie dysponował rekordowym budżetem, kwotą w przedziale 25-29 milionów złotych. Gdyby zleciał, byłby jednym z najbogatszych polskich spadkowiczów w historii.

SEZON OKIEM WESZŁO

4720_ebb3

WERDYKT

Gdyby Piast zrealizował przynajmniej połowę posiadanego potencjału, utrzymałby się długo przed finiszem sezonu. Jego spadek byłby czystym frajerstwem, ale do spadku nie doszło i perspektywy nie są złe. Fornalik, fachowiec, ma więcej czasu na pracę u podstaw. Ma z czego szyć, materiał w szatni jest, a pieniądze na wzmocnienia – bramka, lewa obrona, kolejny stoper do rywalizacji – również. Zdziwimy się, jeśli w Gliwicach przyszły sezon znów będzie stał pod znakiem rozczarowań.

PIAST RECENZOWALIŚMY TEŻ NA WESZŁO FM. POLECAMY:

Najnowsze

Komentarze

11 komentarzy

Loading...