– Jeśli po raz pierwszy w 102-letniej historii wywalczyć trzecie z rzędu mistrzostwo Polski, to z głośnym przytupem. Czyli, zamiast – jak cztery poprzednie tytuły pieczętować przy Łazienkowskiej – Legia chce wypełnić najpiękniejszą kartę w swoich dziejach na obiekcie Lecha. W niedalekiej przeszłości na stadionie aktualnego mistrza Polski wygranie rozgrywek celebrowały Polonia Warszawa, Wisła Kraków, Widzew Łódź i Zagłębie Lubin. W niedzielę Legia może skompletować tegoroczny dublet na boisku największego rywala w ostatniej dekadzie. Wystarczy, że zremisuje – czytamy w Przeglądzie Sportowym
Ważnym tematem jest oczywiście polska kadra i walka o miejsce w kadrze na mundial, którą właśnie przegrało trzech zawodników.
Trzej zawodnicy, będący na szerokiej, 35-osobowej liście, nie wezmą udziału w tym wyścigu. Damian Kądzior, Maciej Makuszewski i Krzysztof Piątek. Niby obyło się bez wielkich zaskoczeń, ale najbardziej szkoda historii bez happy endu skrzydłowego Lecha Poznań, który po grudniowym zerwaniu więzadeł zrobił wszystko, aby zdążyć pokazać się selekcjonerowi. Był blisko. Wrócił na boisko, w czterech meczach ekstraklasy rozegrał 87 minut. Taki dorobek okazał się za mały dla Nawałki, aby zaprosić piłkarza do Arłamowa (…) W gronie pechowców jest też Kądzior, który na razie będzie musiał zostawić na lodówce karteczkę z celem: „Wyjazd na wielki turniej”. Pomocnik Górnika dostawał ostatnio powołania do kadry, ale w niej nie zadebiutował. Brak wyjazdu osłodzi mu ślub, a potem… podwyżka związana z przenosinami do Lecha (…) Chyba najmniejszą niespodzianką jest brak Piątka. Snajper Cracovii miał silną konkurencję. Strzelił 20 goli w sezonie, ale więcej argumentów dawali grający w mocniejszych ligach Łukasz Teodrczyk i Kamil Wilczek.
Robert Lewandowski zagra dziś o Puchar Niemiec. Rywalem Bayernu jest Eintracht Frankfurt, którego trener, Niko Kovac, w przyszłym sezonie poprowadzi Bawarczyków.
Za to jego sobotni rywal, czyli szkoleniowiec Eintrachtu, od przyszłego tygodnia będzie już zajmował się sprawami nowego klubu. A jak zostanie przyjęty w ekipie gwiazd Bundesligi, zależy w dużej mierze od tego, jak drużyna z Frankfurtu wypadnie w finale Pucharu Niemiec. – Dla Kovača to bardzo trudna i niebezpieczna sytuacja. Jeśli dozna wysokiej porażki, to już na początku pracy może mieć poważne problemy. Piłkarze Bayernu na pewno nie będą darzyć wielkiem szacunkiem trenera, którego dopiero co ograli 4:0 lub 5:0 – uważa były trener Bawarczyków Ottmar Hitzfeld.
Oprócz tego krótka zapowiedź dzisiejszego finału FA Cup pomiędzy Chelsea i Manchesterem United oraz tekst o jeszcze jednym pożegnaniu Andresa Iniesty.
Czy Miedź Legnica już dzisiaj będzie świętowała awans do Ekstraklasy?
Tomislav Bozić mówi do mnie: „Trenerze, mnie nie interesuje pokonanie Pogoni Siedlce, tylko wygranie całej ligi i awans z pierwszego miejsca”. I takiej postawy oczekuję od całego zespołu – twierdzi trener legniczan, Dominik Nowak. Za wszelką cenę chce utrzymać w szatni koncentrację wyłącznie na najbliższym meczu. W sobotę jego zespół rozegra spotkanie, które może okazać się najważniejsze od czasów zwycięskiego finału PP z 1992 roku.
Krzysztof Stanowski w swoim felietonie pisze o zakończeniu Ekstraklasy.
Z dobrych wiadomości – jutro kończy się sezon. Bez względu na ostateczne rozstrzygnięcia, należy odsapnąć z ulgą. Później wszyscy zastanowimy się nad sobą. Kibice – dlaczego wciąż się tym emocjonują. Piłkarze – cóż najlepszego wyczyniają. I co najważniejsze, prezesi – w którą stronę zmierzają. Ze złych wiadomości – na jakąkolwiek refleksję stać będzie jedynie kibiców, o czym świadczy coraz niższa frekwencja. Cała reszta nie zdoła wyciągnąć ze swoich wyczynów właściwych wniosków (…) Po prostu rozjedziemy się na urlopy i jak gdyby nigdy nic wrócimy za jakiś czas, by kontynuować przypadkową jazdę w przypadkowym kierunku, raczej poboczem niż główną drogą.
Tomasz Włodarczyk również podejmuje się podsumowania sezonu, zaś Mateusz Borek pisze o trudnych wyborach Adama Nawałki przy kolejnych decyzjach personalnych względem kadry.
W kontekście ligi przeczytamy natomiast o spotkaniu Lecha z Legią, gdzie stawka będzie większa niż mecz.
– W niedzielę „wyłączymy” głowy. Poza boiskiem zostawimy myślenie o nieudanym sezonie i o tym, że nie zostaniemy mistrzami Polski. Będzie się liczyło tylko to, co tu i teraz. Zagramy najlepiej, jak umiemy – obiecywał Maciej Gajos. Kapitan lechitów to były piłkarz Jagiellonii, która liczy na wsparcie z Poznania. Zwycięstwo Lecha to jej jedyna szansa na mistrzostwo. – Nie chcę wygrać z Legią dla Jagi, tylko dla Lecha – jasno postawił sprawę pomocnik drużyny z Bułgarskiej. – Nikt z Podlasia nie dzwoni i nie prosi: „Pokonajcie Legię”. Jesteśmy zbyt dużymi chłopcami, żeby ktokolwiek musiał nas dodatkowo mobilizować – uśmiechał się trener Ulatowski. – Nie ma w szatni piłkarza, dla którego będzie to pierwszy mecz z Legią. Każdy wie, ile taka wygrana znaczy w Poznaniu i Wielkopolsce. Jesteśmy zawodowcami i chcemy dobrze wykonać zadanie – dodał Ulatowski, którego po sezonie zastąpi Ivan Djurdjević.
Mamy też długą rozmowę z Michałem Pazdanem.
– Gdy pan słyszy, że tegoroczny mistrz Polski będzie najsłabszym w historii, to co pan myśli?
– To są właśnie te opinie, które drużynie nie pomagają w niczym. Może i tak jest, ale co z tego? Mamy wyjść na murawę i myśleć o tym? Przecież każdy z nas zdaje sobie sprawę, że przegrywając jedenaście meczów w sezonie nie mogło być kolorowo. Nie graliśmy tak, jak trzeba, ale mimo wszystko może to się dobrze skończyć i jesteśmy w stanie zrealizować nasze cele. I to najważniejsze.
– Z Romeo Jozakiem na ławce mielibyście jeszcze szansę na mistrzostwo?
– Nie ma co bawić się teraz w gdybanie. Wiosną po prostu brakowało nam serii dwóch, trzech wygranych z rzędu.
– Który moment był przełomowy?
– Zwycięstwo z Wisłą Kraków 1:0. W szatni było po nas widać, że się podnieśliśmy i będziemy walczyć do końca. To było bardzo ważne spotkanie, bo gdybyśmy nie wygrali, byłoby niezwykle trudno o tytuł. Potrzebowaliśmy nie tylko wyniku, ale też dobrej gry, która da wiarę, pozwoli się odciąć od tego, co było.
Na kolejnej stronie – sylwetka Bartosza Kwietnia.
Właśnie Bartoszka i Ireneusza Mamrota wymienia jako szkoleniowców, którym w seniorskiej piłce zawdzięcza najwięcej. Trener Jagiellonii zaufał mu w czasach, gdy prowadził Chrobrego Głogów, gdzie ściągnął go na wypożyczenie z Korony. Kiedy wiosną 2017 roku piłkarz wracał do Kielc, pewnie ani jeden, ani drugi nie myślał, że za pół roku spotkają się w Białymstoku. Transfer do Jagielloni był dla wszystkich sporym zaskoczeniem. Rzadko się zdarza, by piłkarz, który w ciągu pięciu lat uciułał 19 występów w ekstraklasie, przechodził do wicemistrza Polski. – Słyszałem głosy, że trener ściągnął mnie po znajomości. Chciałem wszystkim udowodnić, że tak nie było. Chyba nawet za bardzo – przyznaje Kwiecień. Wychowanek Juventy rzeczywiście przesadził z motywacją. Pierwszy mecz, który zaczął w podstawowym składzie Jagi, skończył z czerwoną kartką. Minutę po tym, jak sędzia wyrzucił go z boiska, Zagłębie strzeliło gola na 2:1 i białostocczanie pożegnali się z Pucharem Polski. – Widziałem wkurw***e na twarzy trenera. Na twarzach chłopaków. Zawaliłem im mecz – mówi smutnym głosem.
O co grają Jaga i Wisła? Oprócz stawki sportowej jest jeden bardziej pragmatyczny powód – duże premie, które mogą otrzymać zawodnicy. Odpowiednio jeśli białostoczanie zdobędą mistrzostwo, lub połcczanie zakwalifikują się do europejskich pucharów.
Jeszcze jeden tekst o Szymonie Żurkowskim z Górnika Zabrze, rewelacji tego sezonu, który wciąż ma szansę, by pojechać na mundial.
Trenerzy zabrzańskiego klubu i członkowie sztabu szkoleniowego kadry narodowej w tym sezonie obawiali się także o zdrowie Żurkowskiego. W trwających rozgrywkach piłkarz był 91 razy nieprzepisowo zatrzymywany. Jest w trójce najczęściej faulowanych zawodników ekstraklasy. – Po kilku spotkaniach odczuwałem duży ból, ale nie zdarzyło się, abym został sfaulowany z premedytacją. Nie było sytuacji, że ktoś podszedł do mnie i warknął, że złamie mi nogę. W trakcie spotkania każdy daje z siebie sto procent. Są emocje, rozumiem ostrą walkę. Nie mam o to do nikogo pretensji – mówi. W niedzielę Żurkowski będzie chciał pomóc Górnikowi w pokonaniu Wisły Kraków i awansie na czwarte miejsce. – Europejskie puchary są dla nas bardzo ważne. Mało kto w zespole miał okazję w nich grać. Dopiero co weszliśmy do ekstraklasy, a już mamy szansę wywalczyć przepustkę do Europy – cieszy się.
Przeczytamy też rozmowę z Kamilem Wojtkowskim z Wisły Kraków.
– Wkrótce minie rok od pana odejścia z RB Leipzig. Powrót do Polski był dobrą decyzją?
– Mimo wszystko tak. Na pewno odżyłem psychicznie. W Niemczech była naprawdę ciężka harówa. Powrót do Polski nie był ucieczką przed tym, ale w Lipsku mentalnie cały czas byłem w trybie piłkarskim – trening, szkoła, kolejny trening. Tu mam niedaleko rodzinę, przyjaciół i to na pewno mi pomaga. Piłkarsko to też był dobry ruch, bo nie przeniosłem się do ekipy rezerw, lecz do najwyższej ligi w kraju. Jest sporo pozytywów. Teraz małymi kroczkami chcę iść do przodu. Następny to przebicie się do podstawowej jedenastki. Myślę, że jestem w stanie to zrobić i będę na to pracował.
Piast i Termalika powalczą dziś o życie. Rozmowa z Gerardem Badią:
– W Piaście jest bardzo wielu doświadczonych piłkarzy, którzy nie powinni tak łatwo się załamywać.
– Jesteśmy dobrze przygotowani fizycznie, ale mentalnie musimy być silniejsi. Presja z meczu na mecz rosła, kulminacja będzie w sobotę. I lepszy wynik uzyska drużyna, która będzie grała bez nadmiernego ciśnienia. Na pewno nie można zarzucić nam braku ambicji. Gdy słyszę, że kibice skandują „Piast Gliwice grać, kur… mać” nie mam nic przeciwko temu, ale gdy pojawiają się okrzyki, że nie mamy ambicji albo ktoś na ulicy tak powie, wtedy jestem naprawdę zły. Na dodatek ostatnio, w trakcie spotkania z Lechią, niektórzy kpili z nas, skandując „jeszcze jeden”. Gdy to słyszałem, byłem niesamowicie wkurzony. Wolę, kiedy kibice ostro nas obrażają, niż gdy szydzą. My przecież walczymy o dobrą przyszłość klubu, ale także naszą. Nikt nie chce mieć w CV czerwonego napisu ze słowem degradacja.
Gino Lettieri idzie na wojnę z własnymi piłkarzami.
Zdawało się, że na konferencję prasową po porażce Korony z Wisłą w Płocku (1:4) trener gości, który niedawno przedłużył umowę na kolejne dwa sezony, przyjdzie z tym swoim życzliwym uśmiechem błąkającym się po twarzy (…) Wypalił, że nie miał wrażenia, że jego drużyna chciała wygrać, a to w polskiej ligowej piłce pokaleczonej aferą korupcyjną brzmi jak poważny zarzut. Mówił też, że lepiej radziliby sobie defensorzy z niemieckiej siódmej ligi i proponował, by piłkarze zwracali pieniądze kibicom Korony, którzy zadali sobie tyle trudu, by przyjechać na mecz. Ale chyba największe wrażenie zrobiło to, że coraz bardziej wzburzony szkoleniowiec z premedytacją zbudował naturalną opozycję „my, ponoszący karę trenerzy” i „oni, bezkarni piłkarze”.
Za chwilę ma nastąpić rozbiórka obecnej Arki Gdynia…
Po sezonie z drużyny Ojrzyńskiego zostaną już tylko wspomnienia. Przede wszystkim nie będzie samego szkoleniowca, z którym klub z Gdyni nie przedłużył umowy. W Arce nie zobaczymy też na pewno Michała Marcjanika oraz Mateusza Szwocha. A w kolejce stoją następni (…) Na brak ofert nie narzekają Damian Zbozień, Michał Napela i Yannick Kakoko.
Obok kilka krótko poruszonych tematów
– Jubileusz Tadeusza Pawłowskiego – w ten weekend wybije mu 100 w roli trenera Śląska Wrocław
– Pożegnanie Sebastiana Mili, który kończy karierę
– Adam Wilk prezentuje dobrą formę, tak jak na początku sezonu
– W ostatniej kolejce trener Runjaić ma dać szansę młodym zawodnikom
Super Express
Sebastian Szymański w krótkim czasie może osiągnąć dwa cele – wygrać mistrzostwo polski i pojechać na mundial.
Dla Szymańskiego to są szalone miesiące. Nie tylko wywalczył sobie miejsce w pierwszym składzie Legii, ale stał się jednym z jej liderów. W rundzie wiosennej należy bez wątpienia do najlepszych zawodników drużyny warszawskiej, która potrzebuje punktu w wyjazdowym meczu z Lechem, aby sięgnąć po trzeci z rzędu tytuł. Eksplozję talentu Szymańskiego zauważył także selekcjoner Adam Nawałka, co zasygnalizował, wysyłając dla niego powołanie do reprezentacji Polski. Młoda gwiazda Legii znalazła się w 32-osobowej kadrze, która na zgrupowaniu w Juracie i Arłamowie będzie przygotowywać się do mistrzostw świata.
Sylwester Czereszewski twierdzi, że Legia nie wygra z Lechem, ale i tak zgarnie majstra.
– Mistrzem będzie Legia, ale sądzę, że… nie wygra w Poznaniu. Piłkarze Lecha zrobią wszystko, by nie przegrać tego meczu przede wszystkim za względu na sytuację z kibicami. Na jednych i drugich ciąży wielka presja, choć z zupełnie innych powodów, dlatego myślę, że może być mało bramek, a dużo kartek. Jagiellonia? Ma problemy z wygrywaniem u siebie, poza tym w ostatniej kolejce gra ze świetnie prezentującą się Wisłą Płock, więc łatwo nie będzie.
– Jeśli Dean Klafurić zdobędzie mistrzostwo Polski, powinien zostać?
– To niepojęte, że gość, który tyle czasu był drugim trenerem, nagle wskakuje za pierwszego i kompletnie odmienia drużynę. Pytanie, czy pan Jozak był takim egoistą i słuchał wyłącznie siebie? Przecież już w pierwszym ligowym meczu pod wodzą Klafuricia legioniści zupełnie inaczej poruszali się na boisku! Jeśli zdobędzie mistrzostwo, ja bym go zostawił.
Gazeta Wyborcza
Jeszcze jedna zapowiedź meczu Lecha z Legią. Sporą uwagę poświęca się ewentualnej fecie z okazji zdobycia mistrzostwa przez warszawian.
Po konsultacji z klubami ustalono scenariusz: jeśli mistrzem zostanie Legia, ceremonia wręczenia medali odbędzie się podczas fety w Warszawie. Piłkarze i władze klubu mieliby jak najszybciej wyjechać ze stadionu w Poznaniu i wracać po medale do stolicy. „To decyzja szkodliwa dla polskiej piłki” – napisała w oświadczeniu Legia. Stołeczny klub ironicznie zaproponował nawet, że skoro w Poznani nie umieją sobie poradzić z organizacją meczu o tytuł, chętnie wezmą ten kłopot na siebie. To drwina, ale oddaje absurd sytuacji. „Czy naprawdę tak trudno po końcowym gwizdku podziękować przeciwnikom za walkę i wręczyć medale? Dzicz szaleje i wygrywa kolejny pojedynek” – napisał na Twitterze prezes PZPN, Zbigniew Boniek. Wojewoda wielkopolski Zbigniew Hoffmann zastanawiał się, czy prewencyjnie nie zamknąć trybun na stadionie Lecha, lecz w piątek ogłosił jednak że zaprasza na trybuny – także fanów z Warszawy.
Poniżej jeszcze jeden tekst o tym, że Adam Nawałka odstrzelił z kadry mundialowej Damiana Kądziora, Macieja Makuszewskiego oraz Krzysztofa Piątka.
Fot. 400mm.pl