Podczas KGHM Cup była okazja, żeby zobaczyć w akcji młodziutkich, utalentowanych piłkarzy z całej Europy. Przy okazji – żeby pogadać z trenerami, pracującymi w renomowanych akademiach z zachodniej części Starego Kontynentu. Do czego przykładają największą wagę? Jaka jest ich filozofia? Jakie perspektywy widzą dla swoich podopiecznych? Oto, jak się produkuje piłkarzy w szkółkach Evertonu, Cardiff City i NEC Nijmegen.
*
Wyjazdy na takie turnieje jak KGHM Cup to szansa, żeby coś przećwiczyć, sprawdzić się, czy po prostu okazja, żeby wystawić najmocniejszy skład i pozamiatać konkurencję?
Sean Lundon (Everton): Myślę, że to bardzo ważne, żeby przy takich okazjach wypróbować się w stylu turniejowym. Kiedy gramy u siebie, w Anglii, możemy skupiać się na rozwoju, stylu gry. Ale kiedy grasz o stawkę, niezwykle ważne jest odnalezienie sposobu do odniesienia zwycięstwa. Dlatego jesteśmy trochę bardziej niż zwykle skoncentrowani na taktyce, na utrzymaniu czystego konta. Dużą częścią naszego programu szkoleniowego jest uczenie tych chłopaków, jak wygrywać. Turnieje to dobra droga, żeby się w tym aspekcie rozwijać.
Nie czuliśmy się w Lubinie faworytami. Na początek wygraliśmy dwa mecze z rzędu, ale przywieźliśmy do Polski najmłodszą ekipę ze wszystkich uczestników. Niemal wszyscy z naszych piłkarzy to czternastolatkowie. Trudno więc w takiej sytuacji znieść fizyczne trudy turnieju, bo oprócz nas przyjechało tu jeszcze kilka drużyn, które grają fizyczną piłkę. Najważniejsze, że w każdym meczu tworzyliśmy zagrożenie pod bramką rywala.
Dane Facey (Cardiff City): Naszym celem – tak jak zawsze, od kiedy występujemy w Lubinie – było zwycięstwo. Chcemy, żeby nasi zawodnicy nauczyli się rywalizacji z innymi drużynami. Zwłaszcza, że tutaj mamy okazję zmierzyć się z zespołami z różnych krajów, różnych kultur. Testowanie naszych graczy pod względem mentalności i zrozumienia innych stylów gry ma ogromne znaczenie. No i dużą wartość ma też sprawdzenie naszego własnego sposobu gry – czy w warunkach rywalizacji przekładamy na boisko to, co wyćwiczyliśmy na treningach.
Równie ważne jest, żeby nasi zawodnicy nauczyli się wygrywania, jak i – przegrywania. Takie doświadczenia w naszej sytuacji – kiedy rzadko mamy okazję grać mecze w klimacie prawdziwej rywalizacji – są bezcenne. Nie mamy ligi, w której moglibyśmy grać o trzy punkty co tydzień. Występujemy na festiwalach, turniejach, okazjonalnie w pucharach. Dlatego tak niezwykle istotne są dla nas wyjazdy takie jak do Lubina.
Jord Roos (NEC Nijmegen): Dla nas ten turniej ma olbrzymie znaczenie. Fantastyczna jakość boisk, świetni przeciwnicy – czego chcieć więcej? Naszym podstawowym celem jest to, żeby każdy z zawodników, który tutaj przyjechał, pojawił się na boisku. Nieważne, jakie będą okoliczności – wszyscy muszą dostać swoją porcję gry. Kiedy piłkarz już pojawia się na murawie – jego jedynym celem ma być zwycięstwo. Lecz generalnie, wszystko co się dzieje wokół meczu, to dla nas narzędzia, żeby budować piłkarzy na przyszłość. Przede wszystkim chcemy wygrywać w ładnym stylu. Jeżeli młody zawodnik skoncentruje się na tym, żeby zagrać dobrą piłkę, tym większa będzie szansa, że uda mu się w ogóle wygrać mecz. Zwycięstwo samo w sobie nie może być w centrum uwagi.
Obiekty w Lubinie – robią wrażenie, jeżeli je porównać z tym, czym dysponują wasze akademie?
Everton: Jestem w Lubinie pierwszy raz i muszę przyznać, że tutejsze warunki zrobiły na mnie duże wrażenie. Obiekty – pierwsza klasa. Z widocznym tuż obok stadionem, który rozbudza w młodych zawodnikach aspiracje, żeby pewnego dnia tam zagrać. Blok mieszkalny to nawet pewna wasza przewaga nad naszą akademią. Jestem bardzo zainteresowany, jak taki sposób kwaterowania zawodników się sprawdza i w jaki sposób wpływa na rozwój młodych graczy.
Cardiff: Mamy znakomite relacje z Zagłębiem i ludźmi z tutejszej akademii. Przyjeżdżamy tu za każdym razem, gdy tylko jest okazja, bo to wielka przyjemność trenować na takich obiektach. Zawsze się tutaj czegoś uczymy i mamy nadzieję, że nasze doświadczenia również pomagają szkoleniowcom z Lubina w rozwoju struktur i zawodników.
Nijmegen: Muszę przyznać, że Lubin dysponuje lepszymi obiektami, niż te, które mamy u siebie. Naszej akademii i boiskom niczego nie brakuje, ale tutaj chłopcy mogą trenować na naturalnych płytach, co na pewno jest dla nich dużo lepsze, bo przyzwyczajają się do tego odpowiednio wcześnie. Kiedy obserwuję najmłodsze roczniki z Lubina – mają naprawdę świetnych, utalentowanych zawodników. Kiedy oglądałem ich starsze drużyny, nie robiły na mnie większego wrażenia. Nasza drużyna u-19 z pewnością jest lepsza, ale jeżeli chodzi o poziom u-15, to nasze szanse na zwycięstwo oceniam 50/50.
Jeden z członków sztabu NEC Nijmegen asekuruje poobijanego zawodnika, który snuje się w stronę stanowiska medycznego. Podczas KGHM Cup nie występowały żadne złośliwostki pomiędzy piłkarzami.
Zupełnie inne zmartwienia mieli ludzie związani z Cardiff City. Po mniej udanym turnieju w zeszłym roku Walijczycy znowu wkroczyli na szczyt.
Technika, przygotowanie fizyczne… Na co przede wszystkim stawiacie, szkoląc zawodników?
Everton: Nasz program jest zdecydowanie skupiony na technice. Przyjmujemy do akademii chłopców już w wieku pięciu lat. Rejestrujemy ich jako zawodników dopiero w wieku lat dziewięciu, ale do tego czasu i tak doskonalą pewne elementy techniki. Panowanie nad piłką, proste podstawy futbolu, to coś, czego możemy zacząć ich uczyć. Później dołączamy do tego porcję wiedzy na temat gry samej w sobie, chcemy rozbudzić w nich chęć rywalizacji. Mają rywalizować i zwyciężać.
Jak widać na przykładzie Dana Rose’a, naszego golkipera, przykładamy wielką wagę do tego, żeby nasi gracze komfortowo czuli się z piłką przy nodze. Staramy się za wszelką cenę uczyć zawodników – nie tylko bramkarzy – spokoju w operowaniu futbolówką. Według naszego programu, bramkarz musi być regulatorem tempa gry, czasami grać szybko, czasami spowalniać naszą grę. Jeżeli wycofujemy piłkę do bramkarza, to wcale nie musi oznaczać, że chcemy rozgrywać od defensywy. Mamy wtedy także szansę, żeby zagrać dłuższym podaniem.
Jeszcze dziesięć, czy nawet siedem lat temu grało się u nas często w ten stereotypowy, przestarzały sposób. Ale to co widać dzisiaj w Anglii, to drużyny, które chcą grać dołem, chcą utrzymywać się przy piłce. Tego samego uczy się w naszych drużynach narodowych, które mają olbrzymie sukcesy na w młodzieżowych turniejach międzynarodowych. Ta zamia stylu gry, boiskowej mentalności wzięła się właśnie z działań piłkarskich akademii – nie mówię tylko o naszej, ale ogólnie. Młodzi angielscy piłkarze chcą grać we właściwy sposób.
Cardiff: Ja sam jestem w Cardiff od trzech lat. Wcześniej pracowałem dla Swansea, czyli klubu, na którym niezwykle silne piętno odcisnęła hiszpańska myśl szkoleniowa. Ostatnio gdzieś to zatracili i może właśnie dlatego teraz żegnają się z Premier League. Futbol kontynentalny miał olbrzymi wpływ na naszą akademię. Ogrom czasu spędziliśmy na stażach w klubach hiszpańskich – Barcelona, Real Madryt, Valencia. Byłem w wielu krajach z Europy, gdzie kładzie się największy nacisk na posiadanie piłki i produkowanie graczy technicznie doskonałych. Styl gry w takich modelach jak hiszpański, niemiecki czy holenderski jest ewidentny. My wprowadzamy go także u siebie, choć wciąż chcemy mieć zawodników mocnych także od strony fizycznej. Staramy się łączyć te dwie filozofie.
Paradoksalnie – często największe problemy sprawiają nam drużyny, które grają bezpośrednio, operują długą piłką do napastnika. Piłka nożna na tyle się zmieniła, że dzisiaj młodzieżowe drużyny w Anglii posługują się przede wszystkim atakiem pozycyjnym i nasi obrońcy nie są nawykli do obrony przeciwko innym stylom gry.
Nijmegen: Podstawą naszej akademii jest zbudować atmosferę bezpieczeństwa, w której wszyscy będą się komfortowo czuli. To jest dla nas najważniejsze. W dalszej kolejności kształtowanie w zawodnikach mentalności profesjonalistów – mają sami z siebie podejmować wartościowe decyzje. Odżywiać się zdrowo, odpowiednio dużo spać, stawiać przed sobą wyzwania. Interesuje nas prowadzenie zawodników skoncentrowanych na ciężkiej pracy, dla których codzienny trening nie będzie obowiązkiem, lecz przyjemnością. W tym wieku – jeżeli mówimy o piętnastolatkach – nie ma jeszcze wielkich problemów wychowawczych. Trzeba raczej pilnować drobnostek. Kłopoty zaczynają się dopiero później, gdy pracujemy z osiemnastolatkami.
Chcemy wygrywać grając futbol przyjemny dla oka. I uczyć naszych wychowanków wychwytywania słabych punktów przeciwnika. Mają grać tak, żeby wykorzystywać słabości rywala, nie ważne, czy leżą one w jego defensywie, czy na przykład w środku pola. Nasza akademia na pewno nie promuje wyłącznie romantycznego futbolu. Jasne, świetnie jest wygrać mecz 4:3, ale jeżeli zachodzi taka potrzeba, nie wstydzimy się zagrać bardziej asekurancko.
W takich turniejach jak KGHM Cup pojawia się już element presji, tremy?
Cardiff: Myślę, że w takich turniejach presja jeszcze nie występuje. Ale staramy się trochę ją pobudzić – to dobrze, żeby zawodnicy poczuli presję i nauczyli się, jak z nią sobie radzić, jak mentalnie podejść do meczów o stawkę. Myślę, że dzisiaj grupy młodzieżowe nie są już tak trudne do prowadzenia jak dawniej. Nawet na przykładzie tej, którą mamy w Lubinie – chłopcy są niesamowicie odpowiedzialni, narodziło się kilku naturalnych liderów, którzy potrafią wziąć na siebie odpowiedzialność za resztę, nie tylko na boisku. Rozumieją krytykę i używają jej, żeby się rozwijać. I są urodzonymi zwycięzcami. Naprawdę pragną zwyciężać.
Broniliśmy na tym turnieju znakomicie, z czego jestem bardzo zadowolony i czego się – szczerze mówiąc – nie spodziewałem, jadąc tutaj. Jeżeli chodzi o ofensywę, nie byliśmy na pewno na tyle kreatywni, na ile tego byśmy chcieli. Wyzwanie w każdym turnieju polega na tym, żeby utrzymywać się przy piłce i jednocześnie zachowywać solidną strukturę defensywną. Kiedy mamy piłkę – chcemy odpoczywać. To nam się długimi fragmentami udawało, ale nie byliśmy w tym konsekwentni i trzeba będzie nad tym popracować.
Nijmegen: Ten turniej obserwuje niewiele osób. Może pięćdziesiąt? To dopiero przedsmak tego, co czeka chłopaków później. Naszym problemem w Holandii jest to, że za bardzo uwielbiamy grać romantycznie. W tym momencie następuje pewna transformacja tej mentalności, przede wszystkim wskutek ostatnich porażek. Zmieniamy podejście na bardziej rozsądne, taktyczne, z uwzględnieniem naszych mocnych i słabych stron.
Na tym turnieju widzę dużo graczy bardzo rozwiniętych fizycznie. I nie mam tu na myśli tylko rozwoju, który można wypracować na zajęciach z siłowni. Chodzi po prostu o bardzo wysokich, świetnie zbudowanych graczy, wyjątkowo jak na ich wiek. Zastanawiam się, czy to dobra droga, żeby w ten sposób prowadzić selekcję zawodników. Z jednej strony tak, ponieważ podnosi się ogólny poziom rywalizacji w zespole. Z drugiej strony – zastanawiam się, jak ci zawodnicy będą wyglądali później, na tle kolejnych roczników. Czy atuty, które mają teraz, gdzieś się nie rozmyją. To dla mnie bardzo interesujące, odnotowuję sobie nazwiska zawodników i będę ich monitorował w przyszłości, żeby wyciągnąć z tego jakieś wnioski odnośnie selekcji piłkarzy w Nijmegen.
Rzut wolny wykonywany przez zawodnika Evertonu. Z zamieszania podbramkowego ostatecznie nic pożytecznego dla Anglików się nie narodziło, choć powinno. Warunkami fizycznymi Everton mógł zdominować każdego przeciwka z obecnych w Lubinie, włącznie z Cardiff City.
Jak wielu zawodników spośród tych, którzy zaprezentowali się podczas KGHM Cup, doczeka się profesjonalnej kariery? Należy równomiernie pracować z całą grupą, czy skoncentrować się na tych najbardziej utalentowanych?
Everton: W tym sezonie mamy akurat wielkie powody do dumy. Wychowankowie naszej akademii zaliczyli w tym sezonie w sumie przeszło sto meczów w pierwszym zespole. To jest wielka wartość. Koszt zawodników w dzisiejszej Premier League jest nieprawdopodobny, więc rozwijając swoją młodzież, nie tylko oszczędzamy klubowe pieniądze, ale też satysfakcjonujemy kibiców. Fani chcą oglądać wychowanków, patrzeć na chłopaków z sąsiedztwa. Wierzymy, że jeżeli ci zawodnicy, którzy są z nami w Lubinie, pozostaną w klubie do osiemnastego roku życia i poświęcą się futbolowi, to około 70% z nich zrobi solidną karierę w futbolu. Ale trudno wyrokować na temat czternastolatków – wszystko się tu może jeszcze pozmieniać.
Cardiff: Jeżeli chodzi o tę grupę – byłbym zadowolony, gdyby chociaż dziesięć procent osiągnęło przynajmniej poziom Championship. Czyli dwóch zawodników. Wpływ finansów na politykę transferową klubów w Premier League, a nawet niżej, jest tak ogromny, ze wychowankom niezwykle trudno jest zapracować na szansę. Kluby koncentrują się mimo wszystko na kupowaniu ukształtowanych piłkarzy, co takim ludziom jak my znacznie utrudnia pracę.
Zawsze staramy się zainwestować najwięcej czasu, wysiłku i wsparcia w tych zawodników, którzy zdradzają największy potencjał. Jednocześnie mając nadzieję, że pozostali zawodnicy nadążą za tymi najlepszymi i, być może, nawet ich przegonią. Naszych najbardziej wyróżniających się zawodników staramy się jak najszybciej wypchnąć do starszych kategorii wiekowych, żeby jak najszybciej się tam wypróbowali i pokazali, na co ich naprawdę stać. Moim zdaniem nawet piłkarska inteligencja to coś, co można wypracować w ciągu pobytu zawodnika w akademii. Mogą się trafić w zespole wielcy indywidualiści, jak ci wszyscy Gascoigne’owie i Cantonowie naszego świata, ale także i tacy piłkarze mają szanse zostać dziś wpasowani w program naszego szkolenia i się w nim odnaleźć.
Nijmegen: Nasz klub walczy teraz o powrót do najwyżej klasy rozgrywkowej w play-offach. Od kiedy nasza pierwsza drużyna ma problemy, to akademia stała się kluczowym punktem całego klubu. Skoro pierwsza drużyna nie gra w Eredivisie, to zawsze jest szansa, żeby dwóch, trzech, czterech kolejnych nastolatków zadebiutowało w pierwszym zespole.
Staramy się przewidywać, w którym wieku nasi zawodnicy dorosną. Wykonujemy specjalne testy i analizujemy ich rozwój. Nie skreślamy piłkarzy tylko dlatego, że jeszcze są niscy, słabsi od kolegów. Jeżeli są inteligentni i utalentowani, to trzeba poczekać, aż przyjdzie ich czas. To ważne, żeby nasza drużyna była mocna, jasne. Ale nie to jest dla nas najważniejsze. Chodzi nam o kreowanie wielkich indywidualności wewnątrz dobrej drużyny.
Czy w Waszych krajach był taki moment, w którym – uogólniając – zaniedbano szkolenie młodzieży?
Everton: To uczciwie powiedziane. Jednak kilka lat temu zainwestowano w Anglii olbrzymie pieniądze w szkolenie, potraktowano to poważnie i teraz dopiero zaczynamy zbierać tego plony. Na pewno my, jako kibice reprezentacji Anglii, patrzymy bardziej optymistycznie na najbliższy mundial niż przy poprzednich okazjach. Naszą ambicją powinno być zdobycie mistrzostwa świata w ciągu najbliższych ośmiu lat. Głęboko w to wierzę, że struktury, które zbudowaliśmy w kraju i sposób, w jaki kształtujemy nowych piłkarzy jest wystarczająco dobry, żeby to osiągnąć.
Ambicje Evertonu i realne aspiracje, jakie klub przed sobą stawia, to załapanie się do ligowego TOP6. Obecny sezon skończymy nie w tym miejscu, w którym chcemy się znaleźć. Wiadomo, że w takiej sytuacji klub przede wszystkim poszuka rozwiązania na rynku transferowym, żeby kupić graczy o wysokiej jakości. Ale zawsze jest też szansa, żeby dwóch, trzech zawodników z akademii dostało okazję do wykazania się. Naszym zmartwieniem jest to, żeby wyszkolić takich piłkarzy, którzy sprawdzą się na poziomie angielskiego TOP6. Mamy bardzo duże możliwości, możemy się porównywać właściwie z każdą akademią w Anglii. Klub wykonuje olbrzymie inwestycje, co pozwala nam się stale rozwijać. Jeżeli chodzi o szkolenie młodzieży, na pewno możemy się zmieścić wśród pięciu procent klubów w kraju, które robią to najlepiej. Żeby być uczciwym – te pięć procent zawiera też Liverpool. Chociaż oczywiście jesteśmy od nich lepsi!
Dan Rose ćwiczy chwyty i wykopy. Warto zapamiętać to nazwisko, bo wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że to będzie kiedyś co najmniej solidny golkiper na poziomie Premier League.
Cardiff: Nasza akademia liczy sobie już osiemnaście lat. Wierzę, że awans do Premier League i pieniądze związane z prawami telewizyjnymi będą miały pozytywny wpływ także na akademię. Chciałbym, żebyśmy trenowali trochę bliżej pierwszej drużyny. Żeby nasi młodzi zawodnicy mieli te wzorce tuż koło siebie, mogli dotknąć tego wielkiego futbolu i namacalnie go doświadczyć. Jednak podstawowym celem będzie teraz utrzymanie się w Premier League, zatem na pewno większość funduszy zostanie spożytkowana na wzmocnienie składu podczas okienka transferowego.
Realistycznie – najlepsi zawodnicy z naszej akademii zostaną sprzedani, zanim jeszcze na dobre zaistnieją w pierwszej drużynie. Dla nas celem jest uczynić zawodników gotowymi do tego, żeby w pierwszym zespole grać. Premie League to będzie wyjątkowo trudne środowisko, żeby się w nim rozwijać, więc musimy znaleźć na to jakieś rozwiązanie, być może wypożyczając część zawodników do innych klubów, żeby tam mogli czynić postępy. Częścią naszej strategii jest rozwinąć szeroki system wypożyczeń, umieszczając wychowanków naszej akademii w klubach całej Europy, co pozwoli im rozwijać się na różnych płaszczyznach. W międzyczasie – optymistycznie patrząc – jeden czy dwóch zdoła przebić się do pierwszej drużyny i złapie już przetarcie w Premier League.
Myślę, że w tym momencie jesteśmy faworytami do spadku, ale ja wierzę w Neila Warnocka. To nieprawdopodobnie doświadczony manager i jestem przekonany, że jeszcze wszystkich zaskoczy. Z nim u steru utrzymanie jest jak najbardziej w naszym zasięgu. Poza wszystkim, Warnock jest także wielkim wsparciem dla nas. Widziałem go chyba więcej razy niż wszystkich poprzednich managerów razem wziętych. On doskonale rozumie, czym jest dla młodego zawodnika wejście do profesjonalnej piłki. Ze swojej strony wierzę, że w przyszłym sezonie zagwarantujemy mu kilku zawodników o potencjale, jakiego poszukuje.
Nijmegen: Nie sądzę, żeby to było problemem. Jeżeli chodzi o rywalizację z klubami z lig, które są na podobnym poziomie finansowym, co nasza – zazwyczaj wygrywamy. Problem pojawia się dopiero wtedy, gdy gramy ze znacznie bogatszymi klubami. Nasi najlepsi piłkarze są wykupywani, kiedy tylko zaczną piłkarsko dojrzewać. U nas pozostają przede wszystkim ci najmłodsi i stąd zazwyczaj to nasi rywale mają fizyczną przewagę.
Przejście na ten umowny profesjonalizm następuje w naszym klubie w wieku trzynastu lat. Do tego momentu chłopcy raczej bawią się piłką, choć wykonują już pewne ćwiczenia stricte techniczne. Jeżeli chodzi o trzynastolatków – trenujemy długo i często. Każdego dnia tygodnia po dwie godziny. Ale tak naprawdę chodzi nam o to, żeby zawodnicy – mając dzień wolny – i tak wzięli piłkę i ruszyli pokopać, wykonać jakieś ćwiczenia. Struktura naszej akademii jest taka, że ja jestem w stałym kontakcie i współpracy z trenerami pozostałych kategorii wiekowych, a oni monitorują bez przerwy także moją drużynę. Staramy się, żeby na treningi przychodziło jak najwięcej profesjonalnych trenerów, co pozwala na jak największą indywidualizację pracy z zawodnikami. Dlatego w naszej akademii mamy mnóstwo szkoleniowców i na treningi konkretnej drużyny przychodzi jednocześnie nawet kilku z nas. W szkoleniu kluczowe zawsze jest indywidualne podejście do zawodnika.
Zawodnik Cardiff City oddaje strzał, który zamieni się w jedynego gola zdobytego w całym finałowym meczu. Ta akcja zapewni walijskiej ekipie trofeum.
Jeden z członków sztabu szkoleniowego Evertonu obserwuje występ swoich podopiecznych. Czy raczej – obserwowałby, gdyby oni jeszcze grali. Mecz zdążył się zakończyć, gdy przybysz z Liverpoolu się wylegiwał i słodko chrapał. Profesjonalizm to jedno, ale gdy tak człowieka czasem sen zmorzy…
Michał Kołkowski